Rozdział 7. Rezydencja.
Obudziłam się dopiero o 13 z minutami co było do mnie nie podobne. Zawsze wstawałam o 7:30. Przebrałam się. Po czym poszłam do kuchni gdzie siedziały Shini i Iris. Dziewczyny były w szoku z powodu, że dopiero się obudziłam. Usiadłam przy stole koło dziewczyn.
-Dobra Karai. Mów co się dzieje.- Powiedziała Iris patrząc na mnie. Pomyślałam sobie o słowach Jacka. On miał racje. Zakochałam się w Jeffie. Jak myślę o nim robi mi się gorąco. Na dodatek mi się śni.
-Ja... Po prostu się... Emm... Gorzej śpię...- Powiedziałam ale nie czułam się dobrze kłamiąc rodzinie i przyjaciołom prosto w twarz.
-Może powinnaś odpocząć od tych rzeczy.- Powiedziała zmartwiona Shini.
-Może. Poza tym... Dziś chyba mieliśmy jechać do lasu by trochę potrenować w terenie.- Powiedziałam podchodząc do lodówki. Otworzyłam ją i wyjęłam z niej mleko. Zrobiłam sobie owsiankę.
-No tak.- Powiedziała Iris drapiąc się po karku. Gdy zjadłam śniadanie spakowaliśmy do auta potrzebne rzeczy i pojechaliśmy do lasu. Jednak ja ukrywałam, że w torbie mam pudełko z Jackiem. Powiedział mi ostatnio czemu jest w biało-czarnych kolorach. Postanowiłam nie traktować go tak jak Isaac. Po dotarciu na miejsce wyszliśmy z Skorupogromcy.- Na reszcie jesteśmy.- Powiedziała Iris przeciągając się. Byliśmy na dużej polanie.
-Ładnie tu. Idealne miejsce na piknik. Prawda Donnie?- Spytała się April stając obok Donniego przez co ten się zarumienił.
-To prawda.- Powiedział nadal zarumieniony Donnie. Poszłam kilka metrów tak by nikt mnie nie widział. Wyjęłam pudełko z Jackiem. Gdy Jack był już poza pudełkiem dałam je do jego rąk.
-Zachowasz je puki nie skończymy treningu?- Spytałam się patrząc na klauna.
-Pewnie Karai ale uważajcie. Tutaj mogą być Raki.- Słowa Jacka mnie zmartwiły jednak poszłam do pozostałych i zaczęliśmy trening. Po około pół godzinie zrobiliśmy przerwę. Usłyszałam szelest z krzaków. Podeszłam do nich. Zauważyłam tam kartkę. Wzięłam ją do ręki.
-Na górze ostrza. Na dole zwłoki. W trumnie dziś widzę twoje powłoki.- Przeczytałam karteczkę i zarumieniłam się gdy zauważyłam kto jest autorem wiersza. Zarumieniłam się lekko. Nie wiedziałam, że z Jeffa jest taki poeta. Schowałam do kieszeni kartkę i podeszłam do pozostałych. Mieliśmy zacząć kolejny trening jednak przeszkodziło nam w tym kilka humanoidalnych istot. Były przerażające. Na dodatek przybiegło kilku chłopaków. Nie znałam ich. Zaczęliśmy z nimi walczyć. Po czasie jedno z tych humanoidalnych stworzeni zepchnęło mnie z krawędzi.
-Karai!!!- Usłyszałam krzyk przyjaciół i braci gdy spadałam z górki. Kilka razy uderzyłam dość mocno o kamienie, a potem ciemność.
(Perspektywa Jeffa)
Siedziałem na pniu drzewa. Myślałem o tym czy Karai spodoba się wiersz który napisałem. Wstałem. Zacząłem iść do rezydencji. Myśląc o Karai. Ciekawiło mnie co ona o mnie myśli. W pewnej chwili na kogoś wpadłem. Od razu wyjąłem nóż i przystawiłem tej osobie do gardła.
-Kretynie to ja.- Usłyszałem głos L.Jacka. Spojrzałem na niego.
-Gdzie ty byłeś? Wszyscy się martwią.- Powiedziałem chowając nóż do kieszeni spodni.
-Heh... Mam takie fajne zajęcie.- Powiedział drapiąc się po karku. Zaczęliśmy iść w stronę rezydencji jednak... W pewnej chwili zauważyłem jak Bezoki Jack kuca przed leżącą... Karai! Od razu podbiegłem i odepchnąłem ślepego chłopaka.
-Zostaw ją!- Krzyknąłem i zerwałem rękaw bluzy. Przyłożyłem materiał do rany na głowie dziewczyny. Roześmiany podał mi kawałek chusty. Gdy zrobiłem opatrunek na głowie Karai i wziąłem ją na ręce. Zacząłem biec. Gdy byłem już przy wejściu do rezydencji kopnąłem drzwi tak by się otworzyły. Następnie pobiegłem jak najszybciej do pokoju Dr. Smileya. Mężczyzna był zdziwiony gdy położyłem Karai na łóżko w jego gabinecie. Jednak kiedy chciałem być przy Karai Ann mnie wyprosiła. Po kilku minutach wyszła Ann.- No i?- Spytałem się zmartwiony.
-Nic jej nie będzie. Jedyne co mnie zaskakuje to to, że nie zabiłeś jej. Czyżby Jeff the killer się zakochał?- Spytała się rozbawiona Ann. Nie odpowiedziałem. Poszedłem do pomieszczenia i usiadłem obok Karai. Czekając aż się obudzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro