Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwszy

Skrzeczenie skórzanej kurtki i rękawiczek rozchodziło się po ulicy kiedy wysoki osobnik schodził ze swojego Harley'a. Ciężkie buty uderzały o betonową posadzkę na dziurawej drodze, którą przemierzał do jednego z pabów. Ustał przy otwartym barze i położył łokcie na blat.

- Zamknięte. - Odezwał się damski głos z wnętrza, a zaraz wyszła z zaplecza piękna kobieta.

- A miałem taką ochotę na kanapki z szynką, pomidorem i oregano.

- Slucham? - Takie kanapki zamawiała tylko jedna osoba.

- Witaj siostrzyczko. - Zdjął kask, układając od razu włosy.

- Jungkook! - Przeskoczyła przez ladę, od razu chowając się w ramionach starszego brata.
-Głupi! Dlaczego nie powiedziałeś, że wracasz?!- uderzyła go w ramię by po chwili się zaśmiać.

- A bo to miała być niespodzianka. - Pocałował ją w dłoń jak przystało na gentlemana.

-Ja ci dam gentlemana! - zaśmiała się i wytarła dłoń w jego kurtkę. - Jaki ty jesteś przystojny!

-Tzuyu co się tak drzesz?!- z zaplecza wyszedł wysoki szatyn. Nogi stanowiły dziewięćdziesiąt procent jego całego ciała.

-Nam! Kook wrócił!- ponownie przytuliła brata.

- No no...Kogo moje piękne oczy widzą. Kopę lat.- Kim uśmiechnął się i ruszył w ich stronę, a cholewy ciężkich martensów uderzały o drewnianą podłogę.

Młody mężczyzna uśmiechnął się wesoło, widząc swojego przyjaciela. Jego rodzinę. Podniósł się i podszedł do niego, by zaraz zatopić mężczyznę w misiaku.
- Wróciłem.

-Widzę.- poklepał go po plecach. - Kurwa jak ty urosłeś. Wyrobiłeś się też nieźle.

-Nada się?- zapytała Tzuyu.

- Nada do czego? - Odsunął się, patrząc raz na siostrę, raz na 'brata'. To prawda, przypakował, zmężniał, a nawet urósł ze trzy centymetry przez półtora roku nieobecności.

-Nada. I to nieźle. Powiedz mi bracie...- objął go luźno  ramieniem.-Masz prawko nie?

- Nie, przejechałem cały kraj bez prawka. - Prychnął.

-A i takie rzeczy się zdarzały. - przypomniał mu  o Hoseoku.- Nie boisz się szybkiej jazdy co? - uśmiechnął się na samą myśl.

- Czyli nie wiesz co robiłem w Ameryce. - Na jego usta wkradł się uśmiech. - Kto pierwszy do domu?

-No co ty. Nie przywitasz się z resztą? - wskazał na zaplecze.

- Wszyscy są? - Uśmiechnął się szeroko. Po prostu za nimi tęsknił. Szybkim krokiem udał się na zaplecze.

Grupa mężczyzn siedziała przy stole do pokera. W powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego.- Hoseok ty chuju wchodzisz czy kurwa nie?- Yoongi mierzył go spojrzeniem spod czarnych włosów.

- Zastanawiam się. Znowu mnie na kasę ojebiesz kutasiarzu!

-Kolbe mi ojebiesz to ci oddam księżniczko.- mrugnął do niego.

-Japa Kobyło!- Tae zdenerwował się.- Gracie kurwa czy nie? - zawsze tracił na ich kłótniach całe pieniądze.

- Jesli chcesz zostać mistrzem musisz mieć wytrzymały pęcherz. - Odezwał się w końcu Kook, opierając o się framuge drzwi, a wszyscy nagle wstali od stoku z uśmiechem na twarzy, zapominając o grze.

-No ja pierdole! Kurwa wyższy nie mogłeś być?- Suga od razu przybił z nim piątkę po czym zamknął go w uścisku.- Moje dziecko takie duże.- Starszy pamiętał go jeszcze jako gówniarza i zawsze żartował, że  jest jego ojcem.

-Nie pierdol bo nie masz czym.- Hoseok odepchnął go od młodszego.- E ale zęby nadal masz królicze.

-Kook!- Tae wskoczył mu na plecy.

-A może dacie mu się chociaż ruszyć?- do środka wkroczył Nam.

Mężczyźni jak na zawołanie się odsuneli. Kook zawsze był ich oczkiem w głowie, w końcu był najmłodszy, przygarneli go razem z siostrą, po śmierci rodziców i wychowali.
- Nie jestem już kokosem. - wskazał na ułożone w nieładzie wlosy.

-No teraz to bardziej palmą.- odezwał się jak dotąd cichy Jin. Wyszedł z cienia po czym parsknął śmiechem.- Coś ty, drożdże jadł?

- Uciekłem od twojej kuchni, hyung. - Zaśmiał się i usiadł na kanapie. - No... To jakie jest to zlecenie?

-Powiedziałeś mu?- zdziwił się Suga.

-Jeszcze nie.- Nam zajął miejsce u szczytu schodów. - Dobra Kook.- oparł się na drewnianej powierzchni łokciami. - Po pierwsze...Kasę zarabiamy na wyścigach no i nie powiem...Przydał by nam się nowy zawodnik. Po drugie...

-Czekaj!- Hoseok mu przerwał. - Niech najpierw powie co myśli o pierwszym.

- A myślicie, że jak żyłem w Ameryce? - Wsadził wykałaczkę do buzi i włączył telewizor na wiadomościach.

- Tożsamość mężczyzny, który okradł w poniedziałek hurtownie części samochodowych wartych dwa miliony dolarów do dzisiaj nie jest znana. Rajdowiec ps Nochu jest znany w kartach jako nielegalny rajdowiec motorowy oraz od niedawna członek jednego z Nowojorskich gangów, zostawił łup w widocznym miejscu i od tego momentu nie było o nim nigdzie słychać. Jeżeli ktoś wie kim może być osobnik Nochu prosimy o szybki kontakt z policją, może być niebezpieczny.- wyłączył go I spojrzał się na zbaraniałe miny mężczyzn.

-Nieźle...Całkiem nieźle.- pochwalił Nam.- W takim razie co powiesz na wyścig jutro i...Po wiedzmy mały wypad za tydzień?

- Możecie na mnie liczyć. - Podniósł się i poprawił kurtkę. - Jadę do domu.

Pożegnali się z młodszym i zajęli swoimi sprawami.
Nazajutrz do baru wpadł wysoki mężczyzna.
Już na wstępie zaczął bajerować blondynkę stojącą za ladą. Zadawał jej mało dyskretne pytania, a by nie wzbudzać podejrzeń przyjechał Pontiakiem, za którego jednostka wybuliła niezłą kasę.

Jungkook wszedł do baru jak zwykle w swojej skórzanej kurtce i zobaczył nieznanego mężczyznę.
- To nie jest bar dla przyjezdnych. - Podciągnął rękawiczki.

-A mi się wydaje, że bar jest Dla wszystkich. - sięgnął po swoją kanapkę.

-Zostaw go. Jest tu co tydzień.- dziewczyna uśmiechnęła się do brata.

- Tak? A skąd wracasz co tydzień?

- A co? To przesłuchanie? - wytarł usta serwetką gniotąc ją po chwili.

- Zwykli przyjezdni raczej unikają takich barów. - Jeon usiadł przy blacie.

-Jestem z okolic. Do pracy jeżdżę więc wpadam na kanapkę.

- Aha... Tzuyu, to co zawsze. - Powiedział bez żadnych emocji i wyjął telefon.

Mężczyzna przyglądał mu się jakiś czas. -Twoja maszyna?- wskazał na motor.

- A co cie to obchodzi? - Mruknął, nawet na niego nie patrząc.

-Zastanawiam się czy się ścigasz.- wzruszył ramionami.

- Dlaczego miałbym? - w końcu na niego spojrzał zaciekawiony.

-Bo wyglądasz na kogoś kto lubi takie rzeczy.

- Jesteś z policji? Zadajesz za dużo pytań.

-Zwariowałeś?Po prostu sam lubię...Niestety tutaj jeszcze nie miałem okazji i nie wiem od kogo się dowiedzieć. W końcu gliny mają wszędzie wtyki. - udał zmartwionego.

-  Seongsu Bridge. Druga trzydzieści. Nie spóźnij się. - Wstał, zabierając kanapkę i wsiadł na motor, słysząc tylko jak siostra upomina go o kask, po czym odjechał.

Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem po czym szybko napisał wiadomość do swojego kolegi. Teraz wystarczyło tylko czekać.

----------------------------------
Witam was kochani w nowym ficzku. Co myślicie? Będziecie czytać?

Kocham ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro