Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieodpowiedzialny

Jungkook obudził się, zdziwiony rozkglądając po mieszkaniu. Materac leżał samotny  nawet bez wgnieceń. Nie wrócił na noc. Czy to był jakiś bunt? Nie miał teraz do tego głowy, musiał się zbierać na akcję. Złapał za kluczyki i ruszył do rodziny. Tam założył na twarz hustke i zasłonił rejestrację na motorze. Schował broń za pasek, a  do kieszeni scyzoryk po czym całą ekipą ruszyli daleko za miasto.

Nam kierował całą akcją. Wydawał rozkazy pomimo tego, że to Jeon powinien zajmować jego miejsce. Dał jednak szansę młodszemu by nauczył się ich działania. Zadaniem Kooka była osłona. Suga jechał po drugiej stronie. Bez żadnego problemu zapuścili się poza granice. Trzy razy musieli się rozdzielić by zgubić radiowozy jednak nie było to dla nich problemem.

Najmłodszy dał znać ruchem głowy na trzy ciężarówki i wyprzedził ich, tak jak było to umówione. Wyjął z plecaka jedną ręką metalową linę i zahaczył o drabinkę przy zbiorniku po czym wstał na siedzeniu, przybliżając motor i zaczepiajac go o powóz. Przeskoczył, łapiąc się szczebelków i wspiął na górę idąc do klapy, która otwierała górę.

Trzy czarne samochody jechały równo w kolumnie. Czekali aż Jungkook otworzy tylną klapę. Tae siedział już na masce pierwszego z aut czekając aż będzie mógł wskoczyć do środka.

Po kilku minutach z pomocą Jeona znalazł się w środku. Nam zwolnił by zrobić oberka przez co jechał teraz tyłem. Otworzył bagażnik, a zadaniem drugich było załadowanie jak największej ilości towaru. W tym samym czasie Suga zajął miejsce w szoferce tira usypiając kierowcę przez co tir niebezpiecznie zaczął zjeżdżać na boki, a Hoseok kilka razy oberwał kiedy starał się zaczepić trzecią linę. Musiał odciąć hamulce oraz cały sprzęt monitorujący znajdujący się na pokładzie.

Jeon wyjżał na zewnątrz, widząc most. Nie ma mowy, że tam przejadą. Złapał za krótkofalówkę.
- Nam, ile mamy czasu?

-Pięć minut. Później wszystko idzie z dymem. Rusz się.- drugi z kolei samochód podjechał do załadunku, a Hobi robił co mógł by opóźnić przejazd.

Zostało jeszcze trochę, ale Jeon nie mógł ryzykować życia innych.
- Dobra już uciekaj! Dam sobie radę sam! - Krzyknął do Taehyunga, który grzecznie zszedł na nowo do samochodu, a Jeon zaczął szukać tego po co naprawdę tu przyszli. - Kurwa! Nie widzę! - Krzyknął do krótkofalówki.

-Zobacz czy nie ma ukrytej przestrzeni. Ładownia nie kończy się za wcześnie?- Nam wyprzedził wszystkie samochody.

- Dobra... - Zaczął wywracać kartony, żeby dostać się do ściany. - Niech Yoongi już wychodzi! Mam! - Zdjął hustke patrząc na sejf.

Min od razu zeskoczył na swoją maszynę odcinając linkę.- Pośpiesz się Jeon! Masz góra dwie minuty.- pierwszy tir gwałtownie zjeżdżał już na pobocze. Maszyna bez kierowcy jest nieprzewidywalna.

Jungkook łamał wszystkie hasła jakie tylko mógł ale nie udawało mu się dostać. Słyszał jak Namjoon każe mu już uciekać, ale po to tu przyjechał. Wyjął w końcu podgrzewany scyzoryk i zaczął stapiać metal dookoła.

-Kurwa wracaj!- wrzeszczał Jin do krótkofalówki. Kolumna została złamana kiedy drugi tir wjechał w ten pierwszy.

Jeon przewrócił się pod siłą zderzenia, jednak zaraz podniósł i nie zwracając uwagi na krzyki dokończył swoją robotę. W końcu udało mu się wydostać sejf więc szybko wyszedł na zewnątrz licząc od dziesięciu w dół bo tyle miał czasu do zderzenia.

Jin podjechał i kazał mu gestem skakać na maskę. W końcu ktoś musiał być tu odpowiedzialny. Jebać motor. Życie ważniejsze.

- Przepraszam, kochanie. - Pomachał do motoru i skoczył w ostatnim momencie, czując jak kawałki samochodu po eksplozji uderzają o jego ciało.

Najstarszy z Kimów zwalniał powoli by Jeona nie odrzuciło. Walić zniszczone samochody. Ten dzieciak był dla nich ważniejszy. Po jakimś czasie Kook i sejf byli juz w środku, a kolumna znowu była w pełni.

Jeon odetchnął, a po chwili zaczął się śmiać. Znowu wygrał ze śmiercią.
- Dobra panienki, wracamy do domku. - Powiedział roześmiany do krótkofalówki.

-Gnoju nie strasz mnie tak!

- Japa Koniu! Jedziesz? To jedź!- krzyknął Tae. Byli na grupowym połączeniu.

-Ojciec jest dumny.- Suga zaśmiał się. Oczywiście miał na myśli siebie.

-Wszyscy cali?- zapytał Nam.

-Jasne skarbie.- Jin zaśmiał się i zerknął na młodszego.- To jak? Kook ochrzczony to dzisiaj pijemy?

-Kurwa tak!- Hoseok wrzasnął do mikrofonu.

- Najpierw trzeba rozwalić ten sejf, pijaczyny. - Zaczął oglądać swoją zdobycz.

-To w garażu Suga ma sprzęt. Piroman jeden!- Tae zaczął się śmiać.

-Ruszać tyłki panienki. Mamy dwadzieścia minut do zmiany na granicy.

- Dawaj matka, wciśnij ten pedał. - Po chwili cały peleton przekraczał granice.

Po czterech godzinach byli na nowo w Seulu. Odłożyli otwarcie sejfu na kolejny dzień i zajęli się piciem. Po dwóch godzinach dołączyła do nich Tzuyu.

-Kook...Ten chłopak co go wygrałeś...  Nasz nowy mechanik znalazł go w rowie. Był nieprzytomny i...No. Ktoś go pobił. - powiedziała w końcu.

- Gdzie on jest? - Podniósł się znad stołu, widocznie przejęty.

-U ciebie w domu.

-Kurwa!- Nam walnął pięścią w stół. - Nikt ma się nie dowiedzieć.

- Jadę do niego. - Pobiegł do harleya i odjechał z piskiem, aż jego przednie koło oderwało się od ziemii. Po dziesięciu minutach otwierał już drzwi i wszedł do środka.

Chim  leżał skulony. Kiedy tylko usłyszał zgrzyt zamku i ciężkie kroki Jeona przybrał na twarz zbolałą minę. Przesadzili wczoraj na sali treningowej, a jego szef postanowił to wykorzystać. Przez co musiał dac walnąć się w twarz jeszcze kilka razy, a jego partner miał ubaw. Dwóch tajniaków wyrzuciło go po drodze do rowu, a on musiał czekać aż go ktoś znajdzie. Nudziło mu się jak cholera. Już wolał by być naprawdę nieprzytomny.

- Hej... - Jeon uklęknął obok niego, zmartwiony i przysiadł na materacu. - Jak się czujesz? Kto to zrobił? - Dotknął go lekko w ramię.

-Wal się.- skulił się przez co wyglądał jak kuleczka.- Nie znam tu wszystkich. Nawet nie jestem stąd.

- Okej, wiem że mnie długo nie było, ale dopiero się dowiedziałem. - Przecież nie mógł mu pozwolić leżeć na materacu w takim stanie. To nieludzkie. Wziął go ostrożnie na ręce i przeniósł na sofę. - Wiem, że tu nie jest za wygodnie, ale do mojego domu Cię nie zabiorę.

-Nie obchodzi mnie to. W końcu i tak mam niewiele do powiedzenia.

- Oglądał Cię ktoś? Nie masz żadnych poważnych urazów? - Okrył go puchatym kocem.

-Nie wiem.- jęknął i przymknął oczy. Jak jemu się nudziło do cholery.

-----------------------------------
Kto na kierunku technika BHP wymyślił angielski zawodowy?!
Help ktokolwiek...
Pamiętajcie o herbatce i kocyku
Kocham was ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro