Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

kusiciel

Jungkook wsiadł do samochodu Jina i odpalił silnik, ruszając jak tylko blondyn do niego dołączył.

-Kook?- chłopak odezwał się dopiero jak wjechali na podziemny parking galerii.

- Tak? - znalazł miejsce i zaparkował tam.

-Pomożesz mi wybrać coś na szkolny bal?- udawał zawstydzonego.

- Szkolny bal? - Wysiadł z samochodu. - Ubierz garnitur.- przez chwilę pomyślał, że chętnie poszedł by jako osoba towarzysząca blondyna.

-Nie lubię. Są niewygodne. - wjechali windą na odpowiednie piętro.

- Koszule? - Nie miał pojęcia co jeszcze mógłby ubrać.

-A może zamiast takiego tradycyjnego garnituru z koszulą i tym całym krawatem wybiorę coś...- zawiesił się widząc cudowną niebieską koszulkę z dekoltem w serek na grubych ramiączkach. Dotknął śliskiego materiału z zachwytem po czym wpadł w trans. Musiał znaleźć resztę pasującą do tej akurat koszulki.

Jeon zatrzymał się dziesięć metrów dalej, czując nieobecność mniejszego.
- A ty co?

Nie odpowiedział tylko od razu zaczął przebierać w spodniach wybierając czarne. W dotyku były jak dżinsowe jednak połyskiwały lekko jakby były skórzane. Zabrał jeszcze granatową marynarkę i ruszył na poszukiwanie dodatków.

- To ma być ładne? - Mruknął do siebie czarnowłosy, patrząc jak tamten biega po sklepie.

W końcu Park skompletował już całą kreację i zniknął w przymierzalni. Sprawnie nałożył wszystko na siebie po czym inaczej ułożył włosy i odchylił materiał będący zasłoną oddzielającą go od przypadkowych klientów .- Może być? Czy jednak nie?

Kook aż rozszerzył oczy widząc go. Przyłapał się na tym, że zbyt długo na niego patrzył. Albo na odbicie jego idealnego tyłka w dużym lustrze.
- Jest... jest okej...

-O...jasne.- myślał, że jest całkiem dobrze, a tu się okazało, że tylko okej. Westchnął po czym szybko przebrał się w swoje ubrania i wyszedł z małego pomieszczenia.

- Było naprawdę dobrze. Ja... Ja nie komplementuje ludzi.

-Przecież nic nie mówię. Nie musisz mnie  komplementować. - powiedział tak jakby mu nie zależało. Bo przecież nie zależało. Prawda? Zdjął z wieszaków jeszcze kilka rzeczy nie poświęcając im zbytniej uwagi.

- Weź tamte. - Powiedział w końcu po godzinie Jungkook. - Było ci w nich ładnie.

-Och...- uśmiechnął się lekko.- Dobrze.- zdjął z wieszaka ubranie i ruszyli do kasy. Zapłacił i już po chwili wyszli ze sklepu z kilkoma papierowymi torbami.- Jeszcze tylko buty i już cię nie męczę. Jak na faceta i tak jesteś dzielny. Ja sam ze sobą bym tyle nie wytrzymał na zakupach.

- Po prostu się wyłączam. - Jeżeli ktoś widział Jeona kiedy się nudził, to nie mogło obyć się bez śmiechu.

-Tak? Nie zauważyłem. - zachichotał. Dosłownie dwadzieścia minut później Chim miał już wszystko.

- To dobrze, bo przestałbym ci się podobać. - Wziął od niego torby jak to przystało na gentlemana.

-Nigdy nie mówiłem, że mi się podobasz. Są przystojniejsi.- jednak doskonale wiedział, że to nieprawda.

- Teraz to mi przykro, wiesz?

-No przepraszam ale obaj wiemy, że to prawda. Nie łódź się, że jest inaczej. Ale na pocieszenie kupię ci ciastko. Będzie takie smaczne jak ty. - puścił mu oczko.

- Phi... Uraziłeś moją dumę.

-Oj no weź. Nie bądź taki.- zabrał mu torby z jednej dłoni po czym splótł ich palce. Uśmiechnął się pod nosem ciągnąc młodszego za sobą do kawiarni.

Przewrócił oczami i grzecznie poszedł za nim, siadajac przy stoliku.
- Dobra, co chcesz? Ja płacę.

-Lody.- przygryzł dolną wargę. - Śmietankowe.

- Zboczeniec. - Zaśmiał się i poszedł kupić lody sobie i jemu, zaraz podając. - Masz zboczeńcu.

-Dzięki cnotko niewydymko. - zaczął zajadać się deserem.- Masz dziewczynę?

- Jezu A co tak nagle... - Spojrzał na niego wystraszony nagłym pytaniem. - Nie mam.

-Tak o.- Jadł dalej. - Dlaczego nie masz?

- Nie wiem. W Korei nie mam, bo wróciłem parę dni temu, a w Ameryce nie mogłem nikogo sobie znaleźć.

-Aha. W takim razie kto zaspokaja twoje potrzeby seksualne?

- Motory i ty.

-No ja to nie.

- Myślisz? - Specjalnie wyjął spod stołu swoją rękę.

-A tak? Nie przypominam sobie.- oblizał pulchną wargę na której zostało trochę słodyczy.

- Nie kuś.

-Nic jeszcze nie robię.

- Robisz, złośniku.

-No właśnie nie. A jeśli nawet to nieświadomie. Jakbym robił to specjalnie to efekt był by z goła inny. Uwierz. - zaśmiał się cicho.

- Myślisz, że nie umiem Ci się oprzeć? - Polizał loda.

-Myślę, że gdybym naprawdę chciał cię kusić to nie był byś w stanie.

- Spróbuj.

-Nie mam ochoty. - odstawił pusty już pucharek i oblizał kciuk.- Jutro nie idę do szkoły.

- A to dlaczego? - Spojrzał na niego dokańczając swoją porcję.

-Bo są zawody, a ja nie będę biegał przed tymi napaleńcami w krótkich spodenkach. Za bardzo opinają mi się na pupie.

- Trzeba było kupić większe, ale okej. Wprowadze Cię do czegoś, przydasz się nam.

-Jakbyś nie wiedział to stroje są szkolne i nie ja go kupiłem. Poza tym to dobry rozmiar tylko...No mam dużą dupę okej? To takie dwie buły.- westchnął. - Wam?

- Mi się podobają i tak nam. To będzie próba mojego zaufania do Ciebie.

-No okej. - od razu się uśmiechnął. Będzie miał szansę się wykazać. Wkraść w ich łaski i wszystkiego lepiej się dowiedzieć.

- To możemy już wracać? Za godzinę będą chłopaki.

-Możemy. - wstał od stolika.

Jungkook zostawił pieniądze na stoliku i złapał za torby, kierując się do parkingu podziemnego.

Park milczał przez długi czas. Czasami tak miał kiedy intensywnie nad czymś myślał. Obracał telefon w dłoni kiedy jechali do domu i wpatrywał się w widoki za szybą.

- Coś nie tak? - Kook spojrzał na niego, kiedy stali na czerwonym świetle.

-Myślę o tym, że kiedy wasz warsztat będzie juz bezpieczny i będziecie chcieli się mnie pozbyć to po prostu wyjadę. Tak chyba będzie najlepiej prawda? Nawet jeśli się tu uczę to i tak nikogo tu nie mam, a nie chcę też być powodem wojny między wami. Powiesz im, że mnie zabiłeś... - W jego głosie słychać było smutek, Którego sam nie był świadomy.

- Nie będę ci kazał odejść. Kiedy wejdziesz w nasz świat, staniesz się naszą rodziną. A rodziny się nie zostawia.

-To, że ty i Tzuyu mnie trochę lubicie nie znaczy, że reszta akceptuje. Naprawdę nie mam ochoty stać pomiędzy wami jak mur. - ponownie spojrzał na nocny już krajobraz.

- Nie stoisz, nie martw się. - Zajechał pod dom i wszedł z nim do środka.

Najpierw starszy zaniósł swoje zakupy na górę i dopiero po chwili zszedł n dół do kuchni. Sięgnął po słoik masła orzechowego i zaczął je wyjadać nabierając na krakersy. Zastanawiał się co on robił jako policjant. Po co mu to było?

-----------------------------------------
No witam moi kochani ☺️
Jak mija wam kolejny dzionek w domu?
Jakie filmy i seriale polecacie do oglądania?
Bo mam wrażenie, że obejrzałam już wszystko co istnieje 😒
Trzymajcie się cieplutko i uważajcie na siebie 😙
Pijcie herbatkę i pamiętajcie o kocyku ❤️
Kocham was ❤️😘❤️🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro