Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dom

- Znam kogoś kto Cię obejrzy, bo chyba nie chcesz żebym to był ja, co?

-Wolę już umrzeć. Sorry Autostrado.Nie mam zaufania do facetów. - patrzył na niego iskrzącymi oczkami.

Jeon podniósł się i zadzwonił do siostry, która miała zaraz przyjechać.
- Nie musisz już się tak rzucać. - Poklepał go po głowie.

-Au!- specjalnie pisnął zbyt głośno.

- Zaraz będzie moja siostra, zobaczy co z Tobą. - Usiadł obok, patrząc na niego.

-Mhm...-  Chim otulił się ciepłym materiałem. Musiał przygotować się na bycie małą Kluską. Po kilkunastu minutach dało się słyszeć pukanie do drzwi.

Jungkook poszedł otworzyć, a do mieszkania zaraz weszła piękna dziewczyna o miłej twarzy, która od razu podeszła do chłopaka.
- Hej... - Uśmiechnęła się do niego. - Jestem Tzuyu.

Park spojrzał na nią zza zasłony rzęs.- Hej.- uśmiechnął się jak na klusie przystało i wyciągnął w jej stronę małą łapkę.

- Jaki on jest uroczy. - Spojrzała na brata i złapała rączkę. - Obejrzę Cię, dobrze? Zobaczymy czy nic ci nie zrobili. - Jej głos był bardzo przyjazny i troskliwy, a usta non stop się uśmiechały.

-Dobrze.- powoli odkrył koc.- A nie będziesz tak na mnie krzyczeć jak on?- zapytał cicho. W końcu Jeon nawet jak nie krzyczał to i tak mówił głośno i niezbyt przyjaznym tonem.  Łatwo było pomylić.

- Krzyczysz na tego biedaka? - Spojrzała z wyrzutem na brata.

- Wkurwiający jest! I też krzyczy!

-Chim nie krzyczy.- policjant spuścił główkę w dół i bawił się palcami. - Ale ja jestem tylko nagrodą to znaczy, że on może. Bo tamten pan powiedział, że mnie mu odda specjalnie żeby się ze mną męczył.- mówił smutny. - I mówił, że możecie mnie nawet zabić, a ja nie chcę. - zmusił się do tego by w czekoladowych oczach zalśniły łzy. - A ty mnie nie zabijesz prawda? - złapał blondynkę za dłoń.

- Pewnie, że nie słoneczko. - Objęła go ostrożnie i Pocałowała w czoło. - Jesteś chłopcem, nie nagrodą i zasługujesz na takie samo życie jak wszyscy. Jungkook już nie będzie na Ciebie krzyczał, obiecuje.

-Tak?- ucieszył się i zaklaskał w łapki. Sam przed sobą musiał przyznać, że jest uroczy. A tak tego nienawidził i tyle razy przeklinał matkę za to, że się w nią wdał. -A ty naprawdę jesteś jego siostra? Bo jesteś taka ładna i miła, a Autostrada nie. - nachylił się trochę do przodu.- On w nocy mamrocze zaklęci. - szepnął. Tak naprawdę miał na myśli chrapanie.

- Autostrada? - dziewczyna zaśmiała się i odkryła chłopca, macając go, by sprawdzić gdzie jest jakieś uszkodzenie. - Jungkook nie jest zły. Tylko udaje. - Szepnęła, kierdy tamten wyszedł do kuchni, żeby nie krępować Jimina.

-No bo mi nie powiedział jak ma na imię, a jest taki wysoki i ma nogi jak słupy to jest Autostradą.- pozwolił by dziewczyna zdjęła jego, a w zasadzie Jeona bluzę. Pokazał jej swoje szczupłe jednak umięśnione ciało pokryte siniakami i zadrapaniami. Z prawej strony miał tatuaż składający się z chińskich liter.

- A ty? Jak masz na imię? - sprawdzała kolejne elementy jego ciała, aż w końcu okryła go kocem by nie zmarł.

-Chim. Ale możesz mówić ChimChim.- uśmiechnął się tak, że jego oczy zamieniły się w dwie kreseczki. Miał ochotę się zrzygać tą słodyczą.

- Dobrze ChimChim. Poczekasz tu sekundę? - wstała i poszła do Jeona, który był w trakcie opróżniania butelki piwa. - Nie może zostać na tej niewygodnej sofie.

- Więc co proponujesz?

- Żeby pojechał do nas?

- Do domu?

- No raczej zarazy nie ma, prawda? A jest naprawdę poobijany.

- Dobra, dzięki. Przyjadę wieczorem. - Odprowadził ją do drzwi.

- Cześć Chimmy! - Pomachała chłopcu z uśmiechem i wyszła.

A Park uśmiechnął się pod nosem. Właśnie zdobył klucz do raju. Powoli zaczął ubierać bluzę po czym wstał i na chwiejnych nogach ruszył do kuchni. Łydki to akurat naprawdę go bolały jak przygrzmocił o drążek.- Panie Autostrado?- uśmiechnął się uroczo.- Masz piciu?

- Jestem Jungkook, nie Autostrada. - Podał mu sok pomarańczowy.

-Jungkook to też długie imię. Co jeszcze masz długiego?- zapytał niewinnie pijąc napój.

- To co myślisz. Spakuj się i jedziemy.

-No ja ci nie powiem o czym myślę. - umył szklankę. - Nie mam co pakować. Wszystko jest w torbie. - wypchał policzek językiem i mlasnął.

- Okej... Dlaczego udajesz takiego słodkiego, co? Wcale taki nie jesteś...

-Skąd wiesz? Mogę być jaki chce. A twoja siostra jest taka fajna i od razu była dla mnie miła więc ja dla niej też byłem. Jakbyś pierwszego dnia od razu mnie chciał to byś miał misiaczka. No i miał byś problem bo ja lubię się przytulać. A tak to masz wrednego mnie i zero przytulania. Fartnęło ci się.- poklepał go po ramieniu z dziecięcym uśmiechem. - No i nie wiem czy byś wytrzymał tak szczerze.

- A ty byś się cieszył jakby ci wcisnęli obcego dzieciaka? Powinieneś się cieszyć, że nie dałem Cię zabić.

-A ty byś się cieszył jakby cię porwali, a twoje życie zależało by od jakiegoś wyrośniętego buca?

- Nie, ale teraz niestety musimy żyć razem, więc postarajmy się nie wchodzić sobie w drogę.

-Niby jak? Nawet chłopaka nie mogę mieć. Bo o! Tak to się kończy.- wskazał na swoją twarz.

- Twój chłopak ci to zrobił? - Jeon złapał dłonią jego brodę i obejrzał ze wszystkich stron.

-To twoja wina.- wymusił łzy. Pomyślał o biednych zwierzętach, które nie mają co jeść i aż się popłakał. Słone kropelki kąpały na podłogę, część z nich wsiąkała w materiał grubej bluzy.

- Niby z jakiej racji? Ej... Ale... Ale nie płacz... - Nie wiedział co ma zrobić, więc po prostu podał mu kawałek ręcznika kuchennego.

Słone kropelki kapały w dół, a do różowej główki przyszedł nowy pomysł. Zaczął płakać jeszcze bardziej.- Przez ciebie on mnie już nie chce i już mnie nie kocha.- wtulił się w materiał czarnej koszulki "starszego" i wsunął dłonie za jego kurtkę by go objąć. Chciał mieć nieszkodliwego Chima to niech się nacieszy przez chwilę.

Oczy Kooka zmieniły się w duże paczadła Bambiego. Nie wiedział co się właśnie stało, ale objął chłopca i poglaskal po plecach.
- Emmm... nie rozumiem czemu to moja wina.

-Bo on powiedział, że jesteś za przystojny i, że go zdradzam. Jakbyś był brzydki to by mnie nie zostawił.- Jeon serio był ciepły. I przyjemnie pachniał, a Jimin pomyślał, że nawet by zrobić mu na złość wpakuje mu się w nocy do łóżka. Kto by nie chciał takiej poduszki?

- Czyli to moja wina, że wyglądam jak wyglądam? - Podniósł ostrożnie za brodę jego twarz. - Nie marz się już. - Otarł jego łzy.

-No twoja. Bo mogłeś na przykład nie dbać o cerę i miał byś pryszcze.- uśmiechnął się. - To wtedy był byś jak kotlet z bitą śmietaną, a jesteś jak ciastko z kremem.

Mężczyzna zaśmiał się i to pierwszy raz przy nim nieudawanie. Barwa jego głosu była tak czysta jak anioła, a przecież był demonem.
- Chodź Ciastek. Musisz odpocząć, bo siostra mi nie da żyć.

-Ty jesteś Ciastek. Ja jestem Mochi. Podobny. Zobacz.- ułożył małe dłonie na pulchnych policzkach. Nawet mógł by polubić takiego Kooka.

- A ja niby dlaczego Ciastek? - Założył na niego kurtkę i wziął jego torbę na ramię.

-Bo Kook. Czyli Kookie. Brzmi jak ciastko. To jesteś Ciastko.

- Naprawdę ci się nudzi w życiu. - Wsiadł na motor i poczekał na tego całego Mochiego aż się go złapie.

Park nic już nie powiedział. Przytulił się do jego pleców i zamknął oczy.
Po parunastu minutach byli pod jego domem, a Jeon jako gentleman pomógł mu zejść z motoru.

-Dzięki.- syknął czując jak uderza nogą o rurę wydechową maszyny.

- Uważaj. Zaraz bardziej się uszkodzisz i będzie na mnie. - Zaprowadził go do drzwi i otworzył je, a w domu zastał tylko siostrę.

-Ciepełko. Tutaj to ja mogę nawet na dywanie spać. - powiedział cicho i zdjął trampki ustawiając je tak by nikomu nie przeszkadzały.

- Chimmy! - dziewczyna podeszła do chłopca i przytuliła go.

- A z bratem to się już nie przywitasz?

-Widzieliśmy się niedawno.- powiedziała, a różowowłosy pokazał mu języka.

-Mogę mówić do ciebie po imieniu?- zapytał ją cicho chowając dłonie w wielgachne rękawy Jeonowej bluzy.

- No pewnie. Pójdź się rozpakować do pokoju Kooka, dzisiaj jest rodzinny obiad, na który jesteś oczywiście zaproszony.

-Ale ja nie wiem gdzie.- przekrzywił główkę na bok.

- Kookie, pomóż mu. No patrz jaki jest biedny. Musi go boleć, zajmij się gościem.

- Jasne... Chodź.- biegiem dostał się na górę.

---------------------------------------
Trzymajcie za mnie kciuki, dzisiaj mój pierwszy dzień w nowej pracy. Mam nadzieję, że dzień próbny pójdzie mi dobrze i mnie przyjmą na stałe.

Jak wam się podoba rozdział?
Dbajcie o siebie i pijcie dużo herbatki. Ostatnio pogoda jest zdradnicza
Kocham was misiaczki ❤️❤️❤️

Edit: Błagam niech mi ktoś powie dlaczego moje prace znikają i nie mam ich nigdzie 😭...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro