Rozdział 6
Biegłem przed siebie. Sam nie wiedziałem, gdzie niosą mnie nogi. Zatrzymałem się dopiero na jakimś wzgórzu. Ból nadal dawał się we znaki. Teraz wiedziałem, że poruszanie się tak szybko było błędem. Złapałem się za miejsce urazu.
-Kurwa...jak boli.-oddychałem ciężko.-Wdech i wydech.-spojrzałem przed siebie.
To była ta osada, do której przybyłem z Gravesem. Spojrzałem gdzieś w bok. Czemu nie potrafiłem wywalić z głowy tego kretyna? Im szybciej się oddalę od tego miejsca, tym lepiej. Powinienem zapomnieć o Gravesie, o tej osadzie. O tym wszystkim. Spojrzałem jeszcze raz na osadę, która wyglądała tak szaro i smutno. Dość tego! Pokiwałem głową i ruszyłem w stronę lasu. Jak najdalej stąd, jak najdalej.
Mijałem coraz to większą liczbę drzew. Zostawiając za sobą...właśnie...coś bezcennego. Moje kroki stawały się coraz wolniejsze. Zatrzymałem się w końcu. Znowu zacisnąłem pięści. Skóra wydała ten specyficzny odgłos, w momencie zgięcia palców.
-Czemu...dlaczego....to nie może być takie proste? Czemu, nie mogę iść przed siebie i po prostu zapomnieć?-zamknąłem powieki.
-Bo jesteś człowiekiem, a każdy człowiek miewa wątpliwości.-posłyszałem znajomy głos, dochodzący na wprost mnie.
-Hę?
To był ten bibliotekarz. Jak on mnie znalazł? Skąd wiedział, gdzie szukać?
-Witaj, Fate. Nie jesteście w stanie pokonać waszej ludzkiej natury.-mężczyzna trzymał ręce za plecami-Nie ważne, kim jesteście. Prostym chłopem, mordercą, złodziejem, księdzem, łowcą, dzieckiem, dorosłym, starym czy też młodym.
Dziwne, mówił tak, jakby mówił, sam nie wiem, jak to nazwać. Opowiadał o ludziach, ale nie czułem, by mówił tego o sobie. Dziwne, prawda?
-Wasze życie jest krótkie, dlatego chcecie dokonywać takich wyborów, by potem niczego nie żałować, prawda?-w sumie, facet miał rację-Poza tym Fate, waszym największym lękiem jest samotność. Zawsze musicie być blisko kogoś, bo inaczej chorujecie. Zamykacie się w sobie. Stajecie się zagubieni. Nie wiecie, co ze sobą począć. Tak samo jest teraz z tobą. Jeśli teraz odejdziesz, zostaniesz sam jak kiedyś.-mężczyzna dalej na mnie patrzył-Jeśli zaś wrócisz, nie tylko nie będziesz sam, ale zyskasz coś, czego żaden skarb na świecie nie będzie w stanie kupić.
-...-nie wiedziałem, co powiedzieć.-To..to nie twoja sprawa! Nic o mnie nie wiesz, więc nie masz prawa się wypowiadać.-ruszyłem przed siebie.
Opuściłem kapelusz na twarz. Minąłem bibliotekarza. Nawet na niego nie spojrzałem.
-Tobiasie Foxtrot, nigdy nie zapominaj o osobach, które są blisko ciebie. Ich, nie da się zastąpić. To wyjątkowe persony, które nie bezpodstawnie pojawiają się w naszym życiu.
Zatrzymałem się. Jakim cudem, ten facet znał moją tożsamość?! Odwróciłem się, ale jego nigdzie nie było. Rozglądałem się nerwowo. Iluzja czy może mój rozum już mi płata figle?
W sumie to...nie ważne. Iluzja czy nie, wypowiedziane słowa były prawdą. Wiele razy żałowałem swoich decyzji. Może dlatego, tyle czasu byłem sam? Nawet wtedy, gdy postanowiłem zdradzić Gravesa miałem wyrzuty sumienia. Tłumiłem je suto nakrapianymi zabawami, towarzystwem kobiet. Tylko, kiedy przychodził wieczór i rzeczywistość mnie dopadała, wszystko wracało. To prawda, ludzie boją się samotności. Ja takowej doświadczyłem, po tym jak zostawiła mnie rodzina. Nie interesowało ich, że to było w obronie rodziców. Liczyły się wartości, zasady...a nie ja. Chyba tylko Graves był kimś, komu nie przeszkadzało to, kim jestem i jak się zachowuję. Poza tym, jestem Fate! Twisted Fate!
Spojrzałem w niebo. Nadal było czyste i gwieździste. Dostrzegłem spadającą gwiazdę.
-Odkradnę co mi ukradziono! Przyprowadzę go z powrotem! Choćby nie wiem co!-odwróciłem się w stronę miasta i pobiegłem przed siebie.
Nie wiedziałem, że ktoś mnie obserwował. Z cieni drzew wyszedł bibliotekarz oraz dziewczyna.
-Rany, rany, Chronosie, po co ta cała farsa?-dziewczyna podrapała się po głowie.-Rozumiem, że jednym z twoich wybryków było zamieszkanie wśród ludzi, ale to!-rozłożyła ręce na boki.
-Hahaha!-Chronos zaśmiał się-Widzisz, bycie Bogiem Czasu wiąże się z obowiązkami. To nie tylko opieka nad czasem każdej z istot czy jego łamanie. Chociaż tutaj ma się pomocników.-puścił oczko do dziewczyny.
-Masz na myśli Zileana i Ekko?-kobieta podrapała się po łepetynie.
-Yhym. Dlatego to jest łatwiejsza robota. Niemniej, moja rola polega tez na tym, by życie istot nie było monotonne. Moją główną rolą jest tworzenie wyzwań dla nich. Wiesz, dzięki temu mogą poznać swoje mocne strony, ale i słabości. Jedni zdają testy pozytywnie, wyciągając z nich wnioski. Inni, niestety nie.-Chronos zamknął powieki, po czym je otworzył.
-Ech...coś w tym jest...zastanawiam się, czy i w takim razie, moje przeciwności losu, to twoja sprawka?
Chronos przystawił palec do swoich ust. Dziewczyna pokiwała głową.
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz. W przeciwnym razie będziesz musiał interweniować. Niemniej, skąd wiesz, kogo jakim poddawać testom?
-To moja tajemnica, młoda damo.
-Phi! Też coś!
-Lepiej idź już...-Chronos odwrócił się do niej plecami-...Fate będzie potrzebować twojej pomocy, żeby uratować przyjaciela. Poza tym, jako jego córka, powinnaś wiedzieć, jak to wszystko funkcjonuje.
-Cóż...-dziewczyna spojrzała w stronę wschodzącego Słońca, na tle osady-...ludzie, to naprawdę dziwne istoty. Raz robią tak, a raz tak. Trudno przewidzieć, co zrobią.
-Dlatego zamieszkałem wśród nich. Mimo, że żyją najkrócej ze wszystkich, są najwspanialszym darem, jaki się pojawił.
-Yhym.-dziewczyna posłała uśmiech rozmówcy.
Rozprostowała skrzydła, po czym poleciała do osady.
-Dlatego, dałeś im wolną wolę, prawda?-Chronos spojrzał wysoko, w niebo.
Chronos nie otrzymał odpowiedzi. Wpatrywał się tylko w nieboskłon.
Wróciłem do osady. Wszystko było szare. Jakby ktoś pomalował wszystko na ten smutny kolor. Dałem kilka kroków do przodu, aby przejść przez bramę miasteczka.
-Stój!
Zatrzymałem się, słysząc jakiś damski głos. Spojrzałem w górę, bowiem stamtąd dochodził. To była ta dziewczyna. Wylądowała na przeciwko mnie.
-Poczekaj. Nie możesz tam wejść, od tak.-podeszła do mnie.-Cisza odbierze ci czas.
-Cisza?-odwróciłem się w stronę osady.
-Tak. Cisza to, to co widzisz przed swymi oczyma. To wina Klejnotu Chronosa. Pamiętasz, moją i bibliotekarza rozmowę? Konkretnie, dawanie coś w zamian?
-Tak, oczywiście. Czy to, co się daje w zamian, za zatrzymanie czasu to...własny czas?
-Tak, Fate. Otóż to. Jednak istoty ludzkie, które dostały Klejnot w posiadanie, były zaślepione zazdrością. Właściwie, to jedna osoba.
-O czym teraz mówisz?-podrapałem się po czerepie.
Coś pominąłem? Nie, chyba nie.
-Książką, którą dostałeś w bibliotece, opowiada o tym zdarzeniu. Widzisz, Klejnot nie zawsze był tutaj. Skryty był w pałacu Chronosa, w odległym innoświecie. Chronos, tylko nielicznym pozwalał na użycie Klejnotu.-wszystko, powoli zaczynało mi się układać w całość od jej słów-Zanim opowiem ci co było dalej, musimy dostać się do kościoła. To jedyne miejsce, które nie jest skażone. Ja, dostanę się tam bez problemu. Nie wiem, jak ty.-dziewczyna spojrzała na mnie.-Wiesz, skrzydła.
-Nie będzie problemu. Teleportuję się tam. Widziałem już to miejsce, więc to nie problem.-wyjąłem kilka kart: niebieskie, czerwone, żółte oraz różowe.
Moje oczy błysnęły na niebiesko.
Dziewczyna uniosła brew. Przyglądała mi się uważnie. Karty zalśniły.
-To, widzimy się w kościele.-rzuciłem krótko.
Rozłożyłem w powietrzu karty. Jasne światło otoczyło mnie, jak karty błysnęły. Pomyślałem o kościele. Dokładniej o miejscu, w którym ostatni raz widziałem Gravesa. Biała poświata zasłoniła mnie. Moje ciało zostało przeniesione tam, gdzie chciałem w ułamku kilku sekund. Niestety, to było męczące, więc upadłem na kolana. Oddychałem ciężko.
-Cholera...-usiadłem na tyłku-Zmęczyłem się. Ej...faktycznie, tu wszystko jest normalnie. Tylko, jak to możliwe?
-Aura Klejnotu ochrania go w ten sposób.-dziewczyna zjawiła się w wejściu.
-Dobra, to co robimy?-rozmasowałem kark dłonią.
-Szukamy aktywatora. Coś tutaj musi być. Wstawaj.-odparła.
Zaczęła wodzić dłońmi po ścianie.
Skinąłem głową i zacząłem robić to samo.
-Ta historia, z książki...co ona dokładnie opowiada?-musiałem poznać tą opowieść.
Dalej przeszukiwałem ściany dłońmi.
-Chronos kochał ludzi. To też pewnie dlatego, doszło do tego, do czego doszło. Widzisz, kiedyś, kiedy ludzie dopiero uczyli się wszystkiego, zamieszkiwali niewielki siedliska wszystko się zaczęło. Chronos, Bóg Czasu, po tym jak podzielił się obowiązkami z Opiekunem Czasu oraz Łamaczem Czasu, miał możliwość odetchnąć. Fascynował go świat ludzi. Nie wiem, co w nim takiego fascynującego. W każdym razie, przybrał postać człowieka i zamieszkał w tej osadzie, w której teraz jesteśmy. Założył bibliotekę, bo uwielbiał twory pisane przez ludzi. Fascynowały go.
-Bibliotekę?-zdziwiłem się.
-Tak, bibliotekę. Życie mieszkańców, upływało spokojnie. On jednak, jako Bóg widział jak przemija ich czas. Widział jak rodzi się nowe życie, a jak odchodzi stare. Nie mógł z tym nic zrobić. Nie wolno mu było. Jednak...złamał to przykazanie.-dziewczyna westchnęła, ba przestała nawet poszukiwań-Zainteresował się trojką znajomych. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. W dodatku o słabym zdrowiu. Chronosowi, spodobało się to jak silna więź przyjaźni ich łączyła. On nie wiedział, co to przyjaźń więc zaczął ich obserwować. Robił te swoje notatki, do badań. Chciał wiedzieć więcej i więcej. Stało się coś, czego prawie nikt się nie spodziewał. Zakochał się w tej dziewczynie.
-Bóg zakochany w ludzkiej istocie?-zdziwiłem się.-Byłem pewien, że takie rzeczy dzieją się w bajkach.
-Tak. I jak widzisz, takie rzeczy nie dzieją się tylko w bajkach, Fate.
-Czy, ta dziewczyna, to ta z portretu w bibliotece?
-Dokładnie. Tylko pojawił się problem. Skoro nie wiedział o przyjaźni, czym jest, nie zdawał sobie sprawy czym jest miłość. Wiesz, wiedział, że takie coś istnieje, ale nie znał objawów. Dlatego nie potrafił sobie z tym poradzić. Bogowie, na ogół trzymają się z dala od ludzi, dlatego pewne rzeczy są dla nich obce. Słysza i tym, ale nie wiedzą jak to działa. W każdym razie, Chronos chciał być blisko niej. Robić dla niej wszystko. W dniu, w którym miał z nią porozmawiać, zastał ją z jednym z przyjaciół. Wtedy też zrozumiał jak działa miłość i jak piękne jest to uczucie. Wiedział jednak, że młodej nie zostało dużo czasu. Jak jej ukochany, został sam. Podarował mu swój Klejnot. Właściwie, to tak naprawdę zegarek, który odlicza czas do tyłu. Pokazuje, ile komu jeszcze zostało czasu. Wystarczy podać tej osobie do ręki, a Chronos był w stanie powiedzieć za ile dana osoba umrze. Dla postronnych to był zwykły, zegarek stojący zawsze na tej samej godzinie. Mianowicie trzeciej po południu. W każdym razie, Chronos uprzedził chłopaka, o konsekwencjach użycia Klejnotu. To był sprawdzian, czy chłopak naprawdę kochał dziewczynę. bez wahania, młody zgodził się oddać swój czas jej. Chronosa serce się radowało.-dziewczyna usiadła na jakimś fragmencie, ja zrobiłem to samo-Klejnot został w posiadaniu młodzieńca. Oczywiście, Bóg nie zabrał chłopcu czasu, ale podarował go dziewczynie, oddając małą cząstkę swojego, wiecznego czasu. Chronos zaufał człowiekowi, ale nie przewidział jednej rzeczy. Tak, nawet Bogowie nie są w stanie przewidzieć tego, co potraficie zrobić. Otóż, ten drugi chłopak wszystko widział. Tą całą rozmowę. Poza tym, był zakochany, aż do szaleństwa wręcz do obłędu w przyjaciółce. Dwójka zakochanych, żyła sobie spokojnie, do pewnego momentu. Nadeszła wojna, a młodzian musiał iść na front. Poprosił zatem, przyjaciela, któremu ufał nad życie, aby zaopiekował się jego narzeczoną. Ten zgodził się. Jednak to było czysto samolubne. Wojna jest straszna. Wielu żołnierzy z niej nie wraca. Oślepiony obłędem przyjaciel wykradł Klejnot Chronosa, kiedy opiekował się dziewczyną. Ponieważ, zegar nigdy nie był używany do złych celów, nikt nie wiedział, jakie będą tego konsekwencje.-dziewczyna opowiadała dalej, a ja słuchałem.
Oparłem łokcie o kolana, aby wesprzeć na dłoniach podbródek.
-Chłopak użył zegara, aby zabić przyjaciela. To była prośba o morderstwo, więc zegar się zaczął psuć. Młodzian został zabity, strzałą o w kształcie wskazówki zegara, prosto w serce. Dziewczyna, widziała wszystko, co zrobił jej przyjaciel. Poczekała, aż ten zaśnie. Wymknęła się do kościoła, wraz z zegarkiem. Oddała swój czas, za czas ukochanego. Jakie było zdziwienie tego, który odebrał czas przyjacielowi, gdy dowiedział się co zrobiła jego ukochana. Ten, który miał umrzeć, odzyskał czas, ale nie pamiętał, dlaczego umarł. -ciągnęła dalej opowieść-Powrócił do domu, ale nie było dla niego miłych wieści. Jego narzeczona umarła. Zastał jej grób, właśnie tutaj, gdzie jesteśmy. Zegar jednak był uszkodzony. Przesiąkł nienawiścią i nie działał jak należy. Mimo, że chłopak poprosił, by oddać jego czas, dziewczynie nic się nie stało. Dziewczyna nie ożyła. Młodzik powiesił się w dzwonnicy o trzeciej po południu. Dlatego, zamurowano wejście na górę. Mimo to, dzwony i tak biją. Prawdopodobnie to on, daje znać, że tęskni za ukochaną. Ten, który do tego doprowadził, szukał śmierci, ale jej nie znalazł. Namalował historię, ale była zbyt tragiczna, aby ujrzała światło dzienne. Zmieniono jej zakończenie, zamknięto na klucz i włożono pomiędzy książki. Chronos nie pozwolił, aby ktokolwiek zbliżył się do księgi. Dlatego, została zapomniana na tyle lat.
Ta historia była taka smutna. Nawet mnie ruszyła. Przypomniałem sobie o Evelynn i o tym, jak bardzo ją kochałem i jeszcze to uczucie, gdzieś tam się we mnie tli.
-Powiedź mi, bo czegoś nie rozumiem. Dlaczego bibliotekarz powiedział, że jestem pierwszą osobą, która zainteresowała się tą książką po pięćdziesięciu latach?
-Widzisz, Fate. Ten, który popełnił grzech, w jakiś sposób nie mógł umrzeć. Można by rzec, że stał się nieśmiertelny. Podejrzewam, że to sprawka Chronosa, który chciał ukarać go, za to czego się dopuścił. Poza tym, Bóg Czasu czuł się winny, bo gdyby nie złamał przykazania, prawdopodobnie nic by się nie stało. Co do twojego pytania, Fate...-dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy-...dopiero, pięćdziesiąt lat temu, dręczony wyrzutami sumienia morderca przyjaciół, postanowił spisać tą historię, dopiero pięćdziesiąt lat temu. Chronos męczył tego człowieka przez prawie kilkaset lat. Niestety, gniew Boga jest okrutny dla tego, kto go wywoła.
-Czyli ten, który zrobił taki bałagan żył kilkaset lat, dopóki, pięćdziesiąt lat temu nie wyznał swoich grzechów poprzez opowiadanie?-podrapałem się po czerepie.
-Tak.
-Co się stało z czasem dziewczyny? Dlaczego Klejnot dalej tutaj jest?
-Widzisz Fate, czasami nawet Bogowie nie są wstanie naprawić swoich błędów. Zegar nie przywrócił czasu, ale zamroził go. Wtedy powstał ten kryształ, który otoczył Klejnot. W jego wnętrzu jest ten świat, sprzed kilkuset lat. Całe miasteczko zostało wciągnięte przez aurę, którą teraz obserwujesz. Niestety, było coś jeszcze. Widzisz, każdy kto zbliżył się do kryształu, nie ważne czy to ludzka istota, czy pies, czy motyl, została wciągana do Klejnotu. Do tego świata. To pozwalało mu na przedłużenie "życia". Chronos, nie miał wyjścia. Zapieczętował moc Klejnotu, aby nikt nigdy więcej nie mógł z niego skorzystać. I nie był on zagrożeniem. Zamurowano wejście i ukryto je.
-Nie widać tego, co jest na wierzchu, prawda?-rozmasowałem kark dłonią.
-Dokładnie tak, Fate. Nikt nie patrzył na odbijające się refleksje światła na podłodze. Mijały lata, aż w końcu zapomniano o tym, co było naprawdę. Została tylko legenda, która z każdym razem była zmieniana. Od słowa do słowa i powstała wersja, którą znasz ty i twój przyjaciel.
-Rozumiem...-nie wiedziałem, co powiedzieć.
Historia była...poruszająca. Siedzieliśmy tak, w ciszy dopóki nie doszedł naszych uszu odgłos pękania kryształu.
Podnieśliśmy głowy. Kryształ, który mieliśmy przed oczyma, zaczął pękać.
-Co się dzieje?-wstałem.
Podszedłem bliżej.
-Sama bym chciała wiedzieć.-ona też podeszła.-On pęka...Patrz na szkiełko na zegarku.-pokazała palcem na chronometr.
-Tak, powinno być?
-Nie. Nie sądzę, aby tak miało być.-położyła dłoń na krysztale, a wtedy poraziło ją.-Ach!-odskoczyła na bok, trzymając się za rękę-Ten kryształ...Klejnot...on umiera. Tak jak świat wewnątrz niego.
-Co takiego?! Jak to umiera?! Ale Graves jest w środku! Musze się tam dostać!- już chciałem dotknąć kryształu, ale dziewczyna złapała mnie.
-Chcesz, odczuć to, co ja?-jej cała ręka, aż do ramienia była czarna.-Nie mam czucia w ręku. Więc nie radzę.
-To co teraz?! Ja go muszę stamtąd wyciągnąć!-musiałem go uratować.
-Nie wiem.-skrzydlata usiadła.
Jej ręka wyglądała okropnie.
-Co z tym?-skinąłem głową w jej stronę.
-Zregeneruje się, ale nie mogę nią ruszać przez jakiś czas.-ręka zwisała jej wzdłuż ciała-Niech to szlag!
Ponownie, dało się słyszeć odgłos kruszenia. Musiałem myśleć, jeśli chciałem uratować Gravesa. Przygryzłem dolną wargę. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Nawet jak wyciągnięcie przyjaciela z tego kryształu.
-Mówiłaś, że on powiesił się na wieży tak?
-Tak.
-Powiedź mi, jest inna droga, by się tam dostać?-byłem zdeterminowany, ale czułem, że to tam znajdę rozwiązanie.
-Z powietrza, owszem. Można się tam dostać. Fate, co ty kombinujesz?
-Posłuchaj. Muszę się tam dostać. Nie wiem jak, ale muszę. Może tam jest coś, co nam pomoże.
-Dobrze. Użyczę ci moich skrzydeł.-pokazała kciukiem na swoje puchate dodatki.
-Słucham...?-nie podobał mi się ten jej uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro