Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Lynn od dawna nie czuła się tak samotna. Była również wściekła. Tom, który od roku próbował rozmawiać z nastolatką, teraz kompletnie sobie odpuścił, ponieważ gdy wchodził choćby do pokoju, dostawał piłkę antystresową w głowę . Zawsze gdy była zła, odstraszała innych swoim sarkazmem, gniewem i czepianiem się o wszystko. W tym momencie powinna pojawić się Betty. Jak zwykle nic nie mówiąc, przytulić przyjaciółkę i zabrać ją na pizzę. Nie było jej i to doskwierało jej najbardziej.

Zaczęła się zastanawiać jak czuł się Bill gdy jego brat zaginął. Kiedyś, dawno temu, widziała ich, gdy razem bawią się na placu zabaw. Ganiali po całym terenie. Bawili się świetnie, póki Georgie się nie przewrócił. Do teraz pamięta troskę w oczach Billa, gdy ten zdał sobie sprawę, że jego brat już za nim nie biegnie. On z pewnością ucierpiał równo mocno co Lynn... albo nawet gorzej.

Wstała leniwie z łóżka, ściągając z siebie kołdrę. Od kilku tygodni w jej pokoju panował syf. Porozrzucane ciuchy, książki, naczynia. Wszystko było wszędzie. Jednym miejscem gdzie był umiarkowany porządek było biurko. Na stole leżała mapa i pisak. Zaznaczone na czerwono, miejsce gdzie, Betty widziano ostatni raz. Tuż przy szkole... świadek zdarzenia jednak nie wiedział dokładnie, o której godzinie widział brunetkę, był to szkolny woźny, który powiedział "po osiemnastej, dziewucha była wystraszona. Potem odwróciłem wzrok i zobaczyłem jak biegnie do szkoły, chociaż nie dam sobie ręki uciąć, że to była ona.". Lynn pamiętała każde słowo wypowiedziane przez mężczyznę. Zaraz obok czerwonej kropki, była niebieska. Szatynka chyba oszalała, zaznaczając ją. Teraz jednak widzi tą opcję jako możliwą. Niebieska kropka oznaczała kanały. Nie wiedziała jak, ale może jakimś cudem upuściła coś i próbowała wyciągnąć. Wpadła do środka, uderzyła i się w głowę i zemdlała. Ta opcja była ostatnio coraz bardziej prawdopodobna.

Usiadła przy biurku. Oparła łokcie o blat i westchnęła mówiąc:

- Gdzie jesteś, Beth?

Coś spadło z jej biurka. To był pisak, który zaczął powoli turlać się na drugą stronę pokoju. Coś wtedy ją tknęło. Gdy marker spadł, nie zatrzymał się, a turlał dalej.

- Gdyby, Betty coś zgubiła w kanałach, popłynęło by to razem z prądem... i ... wylądowało na samym końcu trasy - pomyślała. Zaraz po myśli, sięgnęła po marker z podłogi i zaczęła rysować linię, gdzie przechodziły kanały. W końcu spojrzała na swoje dzieło. Jeżeli się nie myliła, woda gnieździła się albo w lasku, albo przy Queen street, jakieś trzy kilometry od najbliższej cywilizacji. Wybór co sprawdzi najpierw był prosty. Bez większego patrzenia na mapę, założyła na siebie jakąś bluzę i szybkim krokiem wyszła z domu mówiąc przy tym, jedynie Tomowi "wychodzę".

Nagle sobie przypomniała, że przecież była umówiona z frajerami. Przecież się nie obrażą - pomyślała Holtzman.

Jechała dość szybko i nieostrożnie. Prawie staranowała, jakąś parę z wózkiem. Wyobrażała sobie scenę, gdy znajduje swoją przyjaciółkę i mówi, że już wszystko będzie dobrze. Ta myśl napędzała koła roweru jeszcze bardziej. Gdy dojechała do rzeki, zsiadła z roweru i zaczęła iść pod prąd. Zatrzymała się gdy, zauważyła wielki, cementowy otwór, wystający z małej pagórki obok. Położyła rower na ziemi i zaczęła iść do środka tunelu.

Po chwili usłyszała szelest i głośne rozmowy.

- To trujący bluszcz i to trujący bluszcz. - Skądś rozpoznała ten głos, jednak nie mogła sobie przypomnieć skąd. Na wszelki wypadek wzięła w połowie zamoczony kijek i ustawiła się do opcjonalnego ataku. Usłyszała głośniejsze kroki. Zamachnęła się mocno. W ostatniej chwili zachamowała atak.

- Kurwa! - krzyknęła. - Bill do chuja, co ty tu robisz? - spytała zdenerwowana dziewczyna i rzuciła kij, na bok. Denbrough, przez chwilę się nie ruszył pozostając w szoku.

- Co jest... Holtzman? - Richie podszedł do wylotu kanałów.

- Tak, nie widać? - spytała sarkastycznie. - pytam się po raz kolejny. Co tu robicie?

- sz-sz-szu-szukamy, G-g-g-georgiego i Betty - oznajmił jąkała, a Lynn zmarszczyła brwi zastanawiając się nad czymś. Czyli nie tylko ja wpadłam na pomysł z kanałami - pomyślała.

- No to chodźmy - powiedziała i podążyła wolnym krokiem w stronę kanałów. Poczekała jednak na Billa i jego latarkę, gdyż nawet nie pomyślała o tym, że będzie jej potrzebna.

- Wchodzicie? - spytał Richie odwracając się do pozostałych.

- nie, to szara woda - stwierdził Eddie. Lynn odwróciła się do niego.

- A co to niby jest? - spytała.

- Zasadniczo, szczyny i gówno. Tak tylko mówię - zaznaczył - Obmywają was miliony litrów moczu z Derry...

Lynn wzięła kijek, który niedawno trzymała i podstawiła go pod nos Richiemu.

- Wyczuwasz kupę, Senior? - spytała z udawanym akcentem.

- Nie, nie wyczuwam tu kupy, seniorita - odparł i przybili sobie piątki. Podała Richiemu badyl i powoli próbowała dogonić Billa.

- Ja wyczuwam to aż stąd

- Pewnie wciągasz swój własny oddech - zaśmiał się okularnik.

W tym czasie serce Lynn na chwilę dostało zawału, gdy oni dalej rozmawiali. Zobaczyła co Bill trzyma w ręku. But Betty. Serce nagle zaczęło bić z dużą szybkością.

- Ej, ludzie, ludzie! - zawołał Bill.

- Cholera, nie mów mi, że to...

- G-georgie miał kalosze...

- To Betty... - szepnęła cicho Lynn. Wszyscy na nią spojrzeli, a Richie podszedł do buta spojrzeć czy to na pewno Ripsom.

- Nie podoba mi się to - wyznał Eddie.

- A co czuje Betty? - zaczął Tozier - Gania po kanałach w jednym bucie. - zaśmiał się. Lynn spojrzała na niego poważnym wzrokiem i zacisnęła szczękę próbując mu nie przywalić.

- Zamknij się, Tozier, bo zaraz wylądujesz na oddziale ortopedycznym - oznajmiła z całkowitą powagą, na co okularnik rzeczywiście się zamknął.

- L-Lynn... - szepnął Bill spokojnie, nadal trzymając w ręku but. Położył dłoń na jej ramieniu, próbując dodać jej otuchy, jednak dziewczyna stała w miejscu ze wzrokiem utkwionym w należność jej najlepszej przyjaciółki.

- Może nadal tu jest? - spytał Stan po chwili. Szatynka pociągnęła nosem i strzepnęła rękę Denbrough'a.

- Może tak, poddaj latarkę - powiedziała do Billa, który bez żadnych sprzeciwów ją oddał.

- Eddie, rusz dupę! - zawołał Richie próbując ściągnąć tu swojego przyjaciela.

- Moja mama dostanie tętniaka, jeśli dowie się, że tu byliśmy. Nie żartuję - odpowiedział szybko, a okularnik spojrzał za siebie z nietęgą miną. Prawda była taka, że i Richie zaczął się czuć niepewnie w ciemnych kanalizacjach. Wszyscy spojrzeli to na Billa, to na Lynn. - Bill?

Denbrough obrócił się powoli w stronę przyjaciół i wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Holtzman.

- N-na miejscu B-Betty Ripsom., ch-chciałbym aby m-mnie odnaleziono - Wyznał - G-georgiego też - dodał po chwili.

- A jeśli nie chcę ich odnaleźć? - spytał niepewnie kaspbrak. - Bez obrazy, Bill, ale nie chcę skończyć jak, Ge... Nie chcę zaginąć....

- Ma rację - przyznał Stan.

- T-t-ty też? - spytał szeptem jąkała.

- Jest Lato! Powinniśmy się bawić! To nie jest zabawa... To straszne i obrzydliwe...

- Uwierz mi Uris, Georgie pewnie też chciałby się pobawić i popluskać w jeziorze - Stwierdziła Lynn - jego jednak tu nie ma... i kto wie co się z nim dzieje... - mruknęła pod nosem i ruszyła do przodu. Jej podróż, jednak nie trwała za długo...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro