10. Pierwszy pocałunek
Tak mijał nam wieczór. Obejrzeliśmy dwa thrillery, jedną komedię i horror „Prawda czy wyzwanie", opartej na podstawie popularnej gry, w którą kiedyś grywałam dla żartu ze znajomymi w szkole. Nie raz, patrząc na ekran wzdrygnęłam się, lub nawet zamknęłam oczy. Oczywiście Wiktor tylko się ze mnie naśmiewał, bo żadna z tych sytuacji nie umknęła jego uwadze.
– Mówiłem... Zawsze możesz się przytulić... – zadowolony z siebie rzucił we mnie ziarenkiem popcornu.
– Ach tak?! A masz! – odwzajemniłam się, puszczając w kierunku jego ramienia poduszkę, którą przez całą długość filmu trzymałam przy kolanach.
– Z taką artylerią na mnie?!
Zaśmiał się i odrzucił swoją i moją poduszkę prosto we mnie. Śmialiśmy się i zachowywaliśmy jak dzieciaki w przedszkolu. Takie rozluźnienie atmosfery było bardzo przyjemne. Błogi spokój wewnątrz i zero smutnych, kłębiących się w głowie myśli. Zero analiz, zero prób kontrolowania sytuacji. Po prostu cieszenie się tym co jest w danej chwili. Taka moja chwila prawdziwego relaksu, nawet jeśli przy tym wyglądałam, jak postrzelona wariatka to co z tego. Byłam szczęśliwa tu i teraz, nawet dostając w twarz poszewką z puchowym wnętrzem.
Bitwa na poduszki przeniosła się na cały pokój. Uciekaliśmy przed sobą, robiliśmy uniki a nawet chowaliśmy się za kanapą. Dawno się tak nie bawiłam. Może troszkę te trzy kieliszki wina pomogły mi się rozluźnić i nabrać dystansu do siebie, ale co tam, zabawa była przednia.
– Dobra poddaję się! – podniosłam ręce na znak kapitulacji.
– Wymiękasz? – skrzywił się Wiktor, nadal trzymając obie poduszki gotowe do ataku.
– Tak... tą rundę wygrywasz, – śmiałam się opadając bezwładnie na kanapę.
Podszedł do mnie, usiadł obok, tak blisko że nasza skóra otarła się o siebie i szepnął mi do ucha:
– Przegrany musi oddać fanta, którego zwycięzca zażąda. Takie reguły gry.
– W porządku. Niech będzie... Ale Twoich ciuchów nie oddam, bo nic więcej na sobie nie mam. – odparłam cichutko.
Spojrzał na mnie zadowolony, łapiąc brzeg białej koszulki i delikatnie podnosząc ją w górę zatrzymał się na wysokości bioder, tak że nie odsłonił ani milimetra nagiej skóry. Widział jak zmieszana obserwuję jego dłoń i dodał:
– Wystarczy Twój słodki całus.
Spojrzał mi głęboko w oczy, aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Nasze twarze oddzielały jedyne centymetry. Złapałam się nawet na myśli, że chętnie bym się teraz na niego rzuciła i skradła coś więcej niż tylko jednego małego całusa. Nie mogłam jednak ulec pokusie. Nie mogłam stać się niewolnicą własnych myśli. Zagryzłam dolną wargę, aby dojść do siebie, choć jego bliskość i zapach nie pozwalały mi na pełne skupienie.
– Tylko jeden mały całus - tak? – szepnęłam pytająco zyskując nieco na czasie.
– Tak... chyba, że chcesz więcej? – przeszył moje ciało swoim nieziemskim, lazurowym spojrzeniem, podnosząc do góry kąciki ust.
Pewnie, że chciałam więcej, ale nie mogłam się do tego przyznać. Samo jego spojrzenie powodowało u mnie przyjemny ścisk w żołądku i wydostające się przez moje policzki ciepło przemieniające się w lekki rumieniec. Motyle w brzuchu wariowały, a moja kobiecość pulsowała za każdym razem kiedy mnie dotykał. Nie wiedziałam jak długo dałabym radę to ukrywać i wzbraniać się przed tym uczuciem.
Nachyliłam się bliżej jego twarzy, obserwując wąskie, pewnie namiętne usta i wyobrażając sobie co mógłby mi przy ich pomocy robić. Znów przygryzłam wargę, karcąc się za tak wybujałą wyobraźnię. Dotknęłam dłonią jego policzka i złożyłam lekki, niezobowiązujący pocałunek na jego ustach. Odsunęłam się delikatnie a on nadal miał przymknięte powieki jakby się nad czymś zastanawiał.
– Twój fant Wiktor... – szepnęłam ledwo wydobywając te słowa z ust a on w odpowiedzi oblizał wargi i uśmiechnął się do mnie jakby chciał więcej, lecz bał się zrobić krok dalej, aby mnie nie wystraszyć.
– Mimo cierpkiego wina był rzeczywiście słodki...
Objął mnie za ramię i przytulił do siebie abyśmy mogli obejrzeć horror do końca, który przerwaliśmy bitwą na poduszki. Było mi tak błogo, że nawet czasami traciłam wątek filmu, który właśnie się skończył.
– To co Sara? Prawda czy wyzwanie? – zapytał ni stąd ni zowąd.
– Słucham? – spojrzałam nie wiedząc do końca co ma na myśli.
– Prawda czy wyzwanie? – powtórzył a ja podjęłam jego grę.
– Prawda...
– Ostrożna dziewczynka. – powiedział przezornie chyba nie tej odpowiedzi oczekując. – Niech będzie, tylko pamiętaj, że odpowiada się szczerze.
Uśmiechnęłam się przytakując w milczeniu głową.
– Żałujesz, że zamiast u siebie w domu, jesteś tutaj ze mną? – zapytał powoli formułując pierwsze pytanie.
– Ani trochę... Nawet mi się tu podoba. – odpowiedziałam bez namysłu, co spodobało się chłopakowi. – Ok... teraz ja. Prawda czy wyzwanie?
– Prawda.
– Podobam Ci się, czy tylko chcesz zaciągnąć mnie do łóżka?
Wypaliłam nie zastanawiając się nad tym co bredzę. Może odwagi dodał mi kolejny łyk wina, lub po prostu nie mogłam dłużej słuchać tego głosu w mojej głowie.
Oparł rękę o oparcie kanapy i zrobił lekką pauzę.
– A jak myślisz?
– Zapytałam, więc odpowiedz. – odparłam stanowczym tonem.
– Działasz na mnie jak narkotyk, który coraz bardziej uzależnia... To prawda, na początku po prostu byłaś dla mnie „fajną, seksowną laską", ale później zacząłem Cię poznawać i zobaczyłem, ze masz do zaoferowania dużo więcej niż tylko zgrabne ciało...
Poczerwieniałam, nie mogąc znaleźć słów. Byłam zmieszana odpowiedzią, ale też zadowolona rezultatem mojego pytania. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Wiktor
– No dobra. Moja kolej. Co wybierasz/? Prawda czy wyzwanie?
– Prawda.
– Och... nie dajesz mi szans... W takim razie... Co ci się śniło nad ranem? Pamiętaj, odpowiadamy szczerze.
Zalała mnie fala gorąca. Co ja miałam mu odpowiedzieć? Przeleciałeś mnie we śnie tak, że można było to pomylić z rzeczywistością? Czy, że marzyło mi się, żebyś miał mnie tu i teraz? No bez jaj... Z resztą...W sumie lepiej teraz, bo pewnie i tak kiedyś wróciłby do tego pytania.
– Niech Ci będzie... Miałam erotyczny sen z Twoim udziałem. – wypaliłam szybko, żeby się nie rozmyślić. – Zadowolony?
– Wiedziałem... – uśmiechnął się szeroko dumny z siebie, że udało mu się wydusić ze mnie prawdę.
– Twoja kolej...
– Wyzwanie.
– Pokaż mi swój tatuaż.
Wiktor wstał z kanapy. Zaczął ściągać swoją przylegającą do ciała koszulkę, a ja obserwowałam każdy milimetr odsłaniającego się nagiego ciała, krok po kroku upajając się tym widokiem. Ujrzałam spory malunek zaczynający się na połowie ramienia a kończący się z przodu, na klatce piersiowej. Wstałam, aby lepiej dojrzeć szczegóły. To nie był zwykły tribal, który przeważnie widziałam u facetów wychodzących ze studia tatuażu. W zawinięte fale czarnego tuszu była wkomponowana postać wilka, dostojnego i silnego. Stanęłam na wprost chłopaka, opierając się niemal o jego półnagie ciało. Dotknęłam koniuszkami palców jego rysunku, powoli gładząc i oglądając jego każdy element i zarys. Było widać, że wykonał go artysta z powołania. Był piękny... Pod naciskiem mojego dotyku poczułam parę razy jak Wiktor się wzdrygnął, ale nie przeszkodziło mi to w podziwianiu kunsztu tatuażysty.
– Dlaczego wilk? – zapytałam patrząc w oczy chłopaka.
– Wilki są niezależne, silne i wytrwałe. Są też wierne i łączą się w pary na całe życie. Można się od nich naprawdę wiele nauczyć...
Wzdrygnął się po raz kolejny, kiedy moja dłoń prześlizgnęła się na przód klatki piersiowej. Aż czułam pod palcami przyspieszone bicie jego serca. Mimowolnie skupiłam się na nim. Było tak silne i wyraźne zarazem, że chciałam czuć to jeszcze przez dłuższą chwilę.
Poczułam ciepłą dłoń na swojej talii, delikatnie wędrującą na środek pleców. Moja druga ręka automatycznie oparła się na boku chłopaka, jakbym czegoś wyczekiwała. Poczułam przyjemną falę podniecenia. Moje serce zaczęło przyspieszać, wyrywało się niemal z piersi, kiedy Wiktor uniósł mój podbródek w górę, zmuszając do spojrzenia w jego niesamowicie spokojną twarz. Wiedziałam o czym myślał, bo w tej chwili chcieliśmy tego samego. Nachylał się powoli, jakby bał się, że mogę zaraz odwrócić twarz. Nie zrobiłam tego jednak. Zwilżyłam usta i przygryzłam dolny kącik wargi czekając na smak jego warg. Muskał moje usta delikatnie, wręcz ledwo ich dotykając. Pozwalałam mu na to, po czym rozchylił je lekko i zaczęliśmy się całować. Najpierw bardzo delikatnie, nie przyspieszając niczego. Po chwili, koniuszkiem języka rozchylił moje wargi a ja odpowiedziałam tym samym na jego zaproszenie. Jego dłonie opierały się o moją twarz, jakby nie chciał, żebym wyrwała się z jego objęć. Miałam motyle w brzuchu, a moja kobiecość pulsowała od samego pocałunku. Nigdy wcześniej tak się nie czułam. Nigdy z nikim nie doznałam tak intensywnego uczucia. Całowaliśmy się już śmielej, coraz namiętniej wpijając się w siebie, jakby czas nie istniał a świat miał się zaraz skończyć. Nasze splątane języki doprowadzały mnie do szczytu nowych doznań. Pragnęłam go... bez dwóch zdań... Przygryzł lekko moją wargę i powoli zaczął pieścić moją nade wrażliwą na jego dotyk szyję. Rozpływałam się, wydając przy tym stłumiony jęk rozkoszy, który zauważył. Kierował się powoli w stronę ucha, a ja czułam, jak miękną mi kolana i coraz ciężej mi ustać na nogach. Jak on to robił, że jednym, małym dotykiem, potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu ekstazy?... Przygryzł płatek mojego ucha, odsłaniając kasztanowe kosmyki, które obnażyły nagi kark i szepnął:
– Jesteś niesamowita... wiesz? – uśmiechnęłam się lekko otwierając oczy. – Ale nie posunę się dziś dalej. – jęknął jakby sam nie chciał wierzyć w to co powiedział. – Za dużo wypiliśmy. Nie chcę, żebyś jutro żałowała. – odsunął usta od mojej szyi, chwycił ponownie moją twarz w dłonie i przylgnął czołem do mojego, nie odrywając wzroku od moich oczu. – Jeszcze nikt nie działał na mnie tak jak Ty to robisz... – westchnął i złożył delikatny pocałunek na moich spragnionych jeszcze jego dotyku ustach.
Przytuliłam się do niego mocno, nie chcąc tracić żadnego kawałka jego ciepłego ciała. Choć miałam ochotę rzucić się na niego, w głębi ducha cieszyłam się, że postanowił się skontrolować i wyszeptałam cichutko:
– Rozumiem... Myślę, że powinniśmy się już dziś położyć.
I tak zrobiliśmy. Rozłożył łóżko. Pościelił je nie oczekując nawet mojejpomocy i położyliśmy się w białej, pachnącej pościeli, wtuleni w siebie, jakpara z długoletnim stażem. Pocałowaliśmy się jeszcze raz na dobranoc, nawetdość namiętnie i zasnęliśmy oboje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro