Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. Zgrabna ewakuacja.

Rozglądałam się po całej sali. Pod pretekstem zdobycia szklanki wody i wypytaniu paru kelnerów, dotarłam do niewielkiego zaplecza, skąd nosili tace z alkoholem i przekąskami. Dostrzegłam na jego końcu Maksa, odwróconego do mnie plecami. Odkładał coś na stolik, a ja przyspieszyłam kroku. Zlustrowałam pomieszczenie, doskonale rozumiejąc, że to, co pragnęłam zrobić, mogłoby przysporzyć mu kłopotów. Dlatego też musiałam się upewnić, że byliśmy sami. Zamknęłam za sobą odruchowo drzwi, zwracając tym samym na siebie uwagę chłopaka. Odwrócił się ku mnie, unosząc z zadowolenia kąciki ust ku górze.

– Co tu ro...

Próbował zapytać, lecz mu na to nie pozwoliłam. Niemal w pędzie przywarłam do jego ust swoimi, kradnąc z wąskich warg całusa, którego potrzebowałam. Odsunęłam się szybko, bojąc się nieproszonego towarzystwa, które w każdej chwili mogło nadejść. Maks nieco zaskoczony, uśmiechał się od ucha do ucha, a ja odwzajemniałam w milczeniu identyczną reakcję.

– Czym sobie na to zasłużyłem? – rzucił, nie mogąc się powstrzymać od przekomarzanek.

– Po prostu nie mogłam dłużej bez ciebie wytrzymać – wyszeptałam, robiąc smutną minę.

– Nie podoba ci się tu, prawda? – Trafił w samo sedno, jakby znał moje myśli na wylot.

– Jest szansa, żebyś się stąd wyrwał przed czasem? – zapytałam, choć doskonale wiedziałam, że nie mógł sobie na to pozwolić.

– Bardzo bym chciał Niki, ale nie mogę od tak wyjść sobie z pracy – odparł zatroskany. – Co się dzieje piękna?

Przysunął się bliżej, a ja zrobiłam odruchowo krok w tył.

– Może nas ktoś zobaczyć – wyszeptałam konspiracyjnie.

– I? – rzucił, jakby nie robiło to na nim większego wrażenia.

– To, że możesz mieć przez to problemy. – Uświadomiłam mu. – Daj mi lepiej szklankę wody, bo powiedziałam ciotce, że po to tu idę.

– Tylko, jeśli dostanę kolejnego całusa. – Uśmiechnął się łobuziarsko, co od razu poprawiło mój nastrój.

– Dostaniesz i to niejednego, ale dopiero jak stąd wyjdziemy.

Widziałam doskonale, że wolał otrzymać zapłatę od razu, ale nie próbował przekonywać mnie do zmiany zdania. Westchnął tylko ciężko, bez słowa nalewając wody do szklanki i podając mi ją. Tak bardzo chciałam się wyrwać z tej gali, że wpadł mi do głowy nieco szalony pomysł. Upiłam łyk napoju, układając sobie w głowie plan działania.

– O czym myślisz? – zapytał zaciekawiony, widząc doskonale, że coś kombinowałam.

– A gdybyś mógł wyjść z pracy legalnie, bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji? – zapytałam z konspiracyjnym uśmieszkiem.

– Wtedy zabrałbym cię stąd na sam koniec świata, albo i dalej – rzucił bez namysłu, nie wierząc, że byłabym w stanie wyciągnąć go z galerii przed zakończeniem pracy.

– W takim razie niedługo wracam – rzuciłam radośnie, podnosząc rękę ze szklanką ku górze. – Oddam ją niedługo – oznajmiłam, odwracając się na pięcie.

Wyszłam z zaplecza, mijając jednego z kelnerów w progu. Maks za to, lekko skołowany moim oświadczeniem, wrócił z powrotem do swoich obowiązków.

Wróciłam na salę, gdzie licytowano już ostatni obraz. Po tej czynności miały odbyć się formalności z kupcami, w czasie których reszta gości mogła oddawać się towarzyskim przyjemnościom i zabawie na parkiecie, przez następne kilka godzin. Nie miałam ochoty spędzić tego czasu w otoczeniu obcych mi osób. Wolałam najzwyczajniej w świecie udać się do mieszkania i zaszyć się z Maksem pod ciepłą kołderką.

Stanęłam przy ciotce czekając za Borysem, który wciąż miał coś do zrobienia. Dostrzegłam, że również i ona zaczęła nudzić się, czekając na swojego męża. Musiałam jednak wziąć sprawy w swoje ręce i nieco wykorzystać prezydencką władzę do osiągnięcia własnego celu. Byłam w tym momencie samolubna, ale inaczej nie potrafiłam. Potrzebowałam odetchnąć, a tylko możliwość wyjścia z galerii, dałaby mi tą możliwość.

– Ciociu, nie czuję się najlepiej. – Zaczęłam, widząc, że wujek podszedł już do naszego stolika.

– Boli cię coś? – zapytała opiekuńczo, próbując się dowiedzieć co mi dolegało.

– Troszkę mi słabo. – westchnęłam, upijając kolejny łyk wody.

– Jadłaś dzisiaj w ogóle coś? – Zadał pytanie zaniepokojony mężczyzna.

– Tak wujku, ale to nie przez to – odparłam, mając coraz większe wyrzuty,że ich oszukiwałam. – Nie zrozum mnie źle, ten wieczór jest naprawdę niesamowity, ale te wszystkie emocje, nowe informacje, obraz mamy... – Westchnęłam głośno, robiąc króciutką pauzę. – Tego jest po prostu za dużo jak na raz.

Spojrzałam na niego miną zbitego psa, aby skruszyć odrobinę jego serce. Wiedziałam, że jeśli udałoby mi się tego dokonać, reszta pójdzie jak z płatka.

– Może wróć do siebie kochanie – zaproponowała Majka, na co niemal podskoczyłam z radości, zdradzając swoją przykrywkę. – Położysz się i odpoczniesz ze spokojem.

– Tylko jest mały problem ciociu – powiedziałam przejęta. – Nie chcę wracać taksówką sama. Po tym, co ostatnio się stało z Arkiem, po prostu się trochę boję – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Nie chciałabym też, aby taksówkarz zniszczył obraz, który dostałam w prezencie.

– Mogę pojechać z tobą – zaproponowała jasnowłosa. – A później wrócę tu sama...

Szlag... warknęłam do siebie w myślach. A miało pójść bezproblemowo.

– Nie chcę ci psuć imprezy, tym bardziej wiedząc jaki wujek jest zapracowany – rzuciłam ochoczo. – Poza tym, powinniście wykorzystać ten czas i spędzić go razem...

– W takim razie, może odwiezie cię Grzegorz, o tam stoi. – Wskazał na gościa w granatowym garniturze, który zmusił mnie do wspólnego tańca. – Jest synem mojego znajomego...

– Tylko nie on. – Zaoponowałam ostrzej niż tego wymagała sytuacja. – Ja już dzisiaj miałam z nim styczność i nie chcę zostawać z nim sam na sam. Bardzo cię wuju proszę, tylko nie on – odparłam przestraszona, że jednak mógł się uprzeć i wysłać mnie z tym idiotą pod blok.

– No dobrze... – Westchnął, na co od razu zaatakowałam, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

– Jest tu jeden kelner z mojej pracy, którego dobrze znam, bo jest też moim sąsiadem, może udało by się jego wyciągnąć, żeby mnie podwiózł? – zapytałam, mając nadzieję, że nie odmówi.

– Ale on powinien tu wykonywać swoje obowiązki, za które ma płacone, a nie robić za szofera – zaznaczył poważnym tonem.

– Wujku, ja nawet zapłacę za to z własnej kieszeni, że go zwolnisz dziś z pracy. – Starałam się go przekonać. – Naprawdę nie chcę wracać z nikim innym, a jemu ufam.

– Muszę porozmawiać o tym z Tymonem. Jeśli nie będzie miał nic przeciwko, to osobiście pójdę do menadżera obsługi.

– Dziękuję wujku! – Niemal krzyknęłam z radości, całując go odruchowo w policzek. Majka zaczekała, aż jej mąż oddali się na bezpieczną odległość i zaczęła swoje przesłuchanie.

– Dobrze Nikola, a teraz bez ściemniania – powiedziała stanowczym tonem. – Kim jest dla ciebie ten chłopak?

Zmieszałam się, nie wiedząc co od razu odpowiedzieć. Najlogiczniejszym wydawało mi się trzymać stałą wersję od początku do końca, lecz obawiałam się, że mogła mnie przejrzeć.

– Sąsiadem – odparłam szybko, zanim zdążyłam się rozmyślić.

– Dziecko... – Westchnęła ciężko. – Myślisz, że ja oczu nie mam? Przecież z daleka widać że jesteś rozanielona mówiąc o nim, tak samo jak Sara, kiedy spotkała Wiktora – mówiła troskliwym głosem. – Mojego nosa nie oszukasz, więc zacznij mówić prawdę.

Nie miałam wyboru. Wiedziałam, że wyjawienie prawdy może zniszczyć mój plan wydostania się z imprezy, jednak rozumiałam też, że im dłużej będę jej kłamać, tym szybciej straci do mnie zaufanie.

– Przepraszam ciociu – odparłam, opuszczając zmieszana wzrok. – Maks jest moim sąsiadem, ale też chłopakiem i osobą, która pomogła mi z Arkiem – mówiłam szybko, bojąc się, że się rozmyślę. – Tu jest naprawdę cudownie i niczym się nie odwdzięczę za ten wieczór, ale ściska mnie wszystko w środku, kiedy widzę, że on jest tam a ja tutaj... Po prostu resztę urodzin chciałabym spędzić z nim... Przepraszam...

– Nie trzeba było tak od razu, zamiast mydlić mi oczy? – zapytała cichutko, jednocześnie wtulając mnie głęboko w siebie. – Coś na to poradzimy – szepnęła mi do ucha.

– Ale nie jesteś na mnie zła? – zapytałam zaskoczona, kiedy wyswobodziłam się z jej objęć.

– Ani troszkę, też byłam młoda i robiłam różne głupoty. – Uśmiechnęła się czule. – A teraz muszę zostawić cię na chwilę sama i przekonać takich dwóch panów, żeby zrobili to co trzeba.

Rzuciła mi przelotne spojrzenie i ruszyła w ślad za mężem. Zastanawiałam się, czy podjęłam słuszną decyzję przyznania się do kłamstwa. Miałam też pewność, że szarooka drążyłaby tak długo temat, aż wyciągnęłaby ze mnie odpowiednie zeznania siłą.

– A ty znów sama? – Usłyszałam po raz kolejny głos osoby, z którym nie chciałam mieć najmniejszej styczności.

– Nie przypominam sobie, żebym była z panem na ty – rzuciłam stanowczo, mając nadzieję, że odejdzie i nie będzie próbował więcej zaczepek.

– Grzegorz... – Wyciągnął ku mnie dłoń, na co pozostałam niewzruszona.

Wiem pacanie, odpowiedziałam odruchowo w myślach, starając się wymyślić, co zrobić, aby nie obrazić syna, kolegi mojego wujka. Obawiałam się, że przyjazna granatowo-biała maska, nie skrywała zbyt wyrozumiałego oblicza. Niemniej nie miałam najmniejszej ochoty na jakąkolwiek konwersacją z tym mężczyzną. Nie znałam go, a już podświadomie mnie drażnił.

– Nieznajoma, miło mi – odpowiedziałam po chwili, za nic nie podając mu dłoni.

Zawahał się przez chwilę, lecz nie wyglądał na zbyt zdziwionego moim zachowaniem. Miałam nawet wrażenie, że spodobała mu się moja opryskliwa odpowiedź.

– Oryginalne imię, muszę przyznać. – Uśmiechnął się zadziornie, na co miałam ochotę odwrócić się na pięcie i po prostu z niknąć z jego pola widzenia.

– Tak, jestem na wskroś wyjątkowa – odburknęłam sarkastycznie, upijając łyk wody.

– Może zatańczysz ze mną jeszcze raz?

Niemal zakrztusiłam się przezroczystą cieczą, którą popijałam.

– Myślę, że kij od miotły jest bardziej ruchliwy niż ja – odpowiedziałam, rozglądając się błagalnie na boki, lecz ani ciotki, ani wujka nie było na horyzoncie.

– Źle oceniasz swoje możliwości – rzucił, nadal nie potrafiąc zamilknąć. – Widziałem, jak tańczyłaś później z prezydentem i właścicielem galerii. Wyglądałaś, jakbyś się przy tym dobrze bawiła i całkiem nieźle ci szło.

Bo ciebie kretynie tam nie było, warknęłam w swoich myślach, przeklinając moment, kiedy na niego wpadłam.

– To jak? Zatańczymy?

– Przepraszam, ale nie mam ochoty ani na taniec, ani na nowe znajomości – wyjaśniłam, starając się powstrzymać przed większymi zgryźliwościami.

Nie czekałam na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony. Odwróciłam się na pięcie, starając się oddalić możliwie jak najdalej. Zostawiłam go skołowanego, bez szansy zareagowania na moje słowa. Miałam totalnie w nosie kim był i czego chciał. Obecnie liczyło się dla mnie tylko jedno.

W drodze do biura Tymona i Klary napotkałam Borysa i Majkę, za co w duchu podziękowałam. Chciałam się odezwać, zapytać czy udało się spełnić moją prośbę, lecz jasnowłosa była szybsza ode mnie.

– Wszystko załatwione. – Puściła znacząco oko w moim kierunku. – Pójdziesz tylko z Borysem do menadżera i załatwicie resztę.

– Będzie musiał tu wracać jak mnie odwiezie? To w końcu trochę czasowo zajmie – dopytałam.

– Myślę że nie będzie takiej potrzeby – wyjaśnił mężczyzna, na co uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

– To ja wrócę do stolika, a wy załatwcie co trzeba – dopowiedziała Majka. – A, bo bym zapomniała. – Skierowała się w moją stronę. – Klara jest u siebie w biurze. Jak będziesz wychodzić, zabierz obraz, dobrze?

– Dobrze ciociu – potwierdziłam szczerząc się jak wariatka.

Jasnowłosa zostawiła nas samych, a wujek z gracją prawdziwego dżentelmena, podał mi swoje ramię, na którym z ochotą się wsparłam. Z nadzieją weszłam z nim na zaplecze, wzrokiem szukając Maksa, którego w tym miejscu już nie było. Wujek ściągnął z twarzy maskę, aby nikt nie miał wątpliwości z kim ma do czynienia. Moja była tak delikatna, że nawet zapomniałam całkowicie, że mam ją przytwierdzoną wciąż do twarzy.

Wujek zaczepił pierwszą osobę jaką napotkał, która obsługiwała imprezę. Poprosił o sprowadzenie menadżera w celu zamienienia krótkiej rozmowy. Nikt nie przeciwstawił się prezydenckiej prośbie. Nie minęło nawet pięć minut, kiedy w pomieszczeniu pojawił się przełożony zielonookiego. Przywitał się i wymieniwszy kilka grzecznościowych zdań powiedział:

– Pan Tymon już mi wyjaśnił o co chodzi. – Zaczął powoli. – Rozumiem, że chodzi o tą młodą damę? – Zwrócił się wzrokiem w moim kierunku.

– Tak – potwierdził wujek. – Jeden z kelnerów jest jej sąsiadem, a zważywszy na ostatnie okoliczności, wolałbym, żeby nie wracała sama taksówką po nocy – mówił z dyplomatyczną powagą. – Sam bym pojechał, ale rozumie pan, nie bardzo wypada opuścić mi tą galę przed czasem. – Westchnął cichutko.

– Doskonale rozumiem pana obowiązki – odparł bez najmniejszego zastanowienia. – Proszę tylko powiedzieć, którego pracownika wypuścić wcześniej...

– Ale nie będzie mieć z mojego powodu problemów, prawda? – dopytałam.

– Nie, żadnych – zapewnił mnie menadżer. – To będzie potraktowane jako jego praca i oczywiście będzie miał zapłacone za cały dzień – mówił spokojnie, lecz rzeczowo. – Po prostu zmieni tylko otoczenie wykonywanych czynności.

– Czy będzie musiał tu wrócić? – zapytałam niepewnie. – To jest kawałek stąd i zanim wróciłby z powrotem, gala już by się kończyła.

– Nie, nie musi wracać – zapewnił. – Wszystko z panem Tymonem już ustaliliśmy.

Niemal podskoczyłam z radości, w ostatniej chwili kontrolując swoje zapędy. Byłam tak zadowolona z osiągnięcia mojego małego celu, że nie potrafiłam ustać w spokoju. Rozglądałam się na boki, w nadziei, że Maks znajdzie się w końcu w zasięgu mojego wzroku.

Nie pomyliłam się. Minęło zaledwie kilka minut, kiedy śmiało wszedł do środka pomieszczenia. Zatrzymał się jednak niepewnie, kiedy zobaczył mnie w towarzystwie swojego przełożonego i Borysa.

– Przepraszam, ja tylko po kolejną tacę z przekąskami – powiedział niepewnie, nie mając pojęcia jak powinien się zachować.

– Wujku... – Zwróciłam się w jego kierunku.

– Wujku? – Usłyszałam jakby echo własnych słów, dochodzących z ust zielonookiego, co w tej chwili byłam zmuszona zbagatelizować.

– To jest właśnie Maks o którym ci mówiłam. – Dokończyłam zdanie, odwracając się z powrotem.

Chłopak wyglądał jakby zobaczył ducha. Nie rozumiałam tej przesadnej reakcji, choć podświadomie miałam wrażenie, że mogłam mu nie opowiedzieć o rodzinie, w której się wychowałam. To było dla mnie jedyne logiczne wytłumaczenie jego zaskoczonej, a zarazem przerażonej postawy.

– Świetnie się składa – odparł Borys. – Mamy do ciebie chłopcze prośbę. – Zaczął powoli.

– Słucham uważnie – odpowiedział szybko, próbując zamaskować grzecznością swoją wcześniejszą reakcję.

– Z racji tego, że jesteś sąsiadem mojej córki...

– Córki? – przerwał ponownie, nie potrafiąc ukryć kolejnego szoku.

– Tak, córki – powtórzył, dopowiadając po chwili: – Chciałbym, żebyś odwiózł ją do mieszkania.

– Oczywiście mógłbym, ale jestem w pracy i nie wolno mi wyjść przed zakończeniem zmiany – wyjaśnił pokrótce.

– Tym się nie musisz martwić – wtrącił jego menadżer. – Wszystko już jest ustalone. Możesz się ze spokojem przebrać i odwieźć tą panią do domu...

– Ale...

– Żadnego ale Maks. – Przełożony uśmiechnął się lekko, tłumacząc wszystko dokładnie. – Z racji tego, że znasz panią Nikolę, zostałeś poproszony, aby odwieźć ją bezpiecznie do domu – mówił zdecydowanie, żeby chłopak nie zdążył znów o coś zapytać. – Wszystko jest załatwione z właścicielami galerii. Będzie to traktowane tak, jakbyś był nadal w pracy, ale myślę, że to i tak trochę zajmie, więc wracać nie musisz. – Maks otworzył usta, chcąc jeszcze o coś zapytać, lecz menadżer go ubiegł. – I będziesz miał zapłacone za całą zmianę, tylko proszę zadzwoń do mnie, jak będziecie na miejscu, żebym nie musiał się o ciebie martwić.

Maks stał chwilkę osłupiały, jakby nie rozumiał, co się właściwie przed chwilą stało. Nadal wyglądał jakby chciał połknąć muchę, nie potrafiąc wykrztusić z siebie żadnego sensownego zdania. Rozbawił mnie nieco ten widok. Zawsze pewny siebie, zadziorny, teraz stał skołowany, nie wiedząc jak zareagować.

– To jak? Odwieziesz mnie? – zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

– Skoro nie będę miał przez to żadnych problemów, to jak najbardziej...

– Żadnych konsekwencji nie będziesz przez to ponosić – zapewnił Borys. – Jeśli jednak coś by się działo, daj znać bezpośrednio mnie, a sprawę załatwię.

– Nie będzie takiej potrzeby – wtrącił menadżer. – Wszystko jest załatwione i uregulowane, także Maks, możesz iść się ze spokojem przebierać.

– Dobrze, zaraz wrócę – odpowiedział. – Nikola, zaczekasz tutaj, czy będziesz na Sali? – Zwrócił się w moją stronę.

– A wiesz gdzie jest biuro właścicieli? – zapytałam.

– Tak, wiem.

– To będę przed nim – powiedziałam delikatnie. – Muszę coś stamtąd zabrać.

– W porządku. Spotkamy się na miejscu – rzucił szybko.

Pożegnał się jeszcze z menadżerem i Borysem, z którym udałam się jeszcze na chwilę na salę. Podziękowałam ciotce za pomoc i zorganizowanie dla mnie wieczoru oraz stroju, w którym czułam się jak prawdziwa księżniczka. Zapewniłam, że nie zapomnę jej odwiedzać i będę wpadała na plotki tak często, jak to tylko będzie możliwe. W końcu udałam się w towarzystwie Prezydenta, do biura po obraz, którego nie chciałam zostawiać w galerii. Kiedy opuściliśmy niewielkie pomieszczenia, a dzieło, starannie zabezpieczone do transportu, trzymałam już w rękach, ucałowałam wujka w policzek, dziękując mu za wieczór, taniec, a najbardziej za załatwienie sprawy z Maksem. Zdawałam sobie sprawę z własnej samolubności i wykorzystania stanowiska Borysa, ale szczerze pragnęłam spędzić resztę wieczoru w ramionach własnego faceta.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro