Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Na zgodę.

Coś wisiało w powietrzu. Nie potrafiłam się nim nasycić. Nasze języki tańczyły we wspólnym rytmie pożądania, a dłonie coraz zachłanniej badały nawzajem odziane nadal ciała. Miałam być silna. Pragnęłam być dzisiejszego wieczoru opanowana, lecz nie mogłam oprzeć się Maksowi. Mogłam wściekać się sama na siebie za brak samokontroli, lecz w tym momencie miałam gdzieś jakiekolwiek hamulce. Nie przerywając szalonego tempa naszych ust, chwyciłam za dół jego koszulki, unosząc ją lekko ku górze. Oderwał się ode mnie jakbym czymś go poparzyła. Spojrzał na mnie przenikliwie, a ja nie rozumiałam co właściwie się stało i dlaczego się ode mnie odsunął.

– Jesteś pewna? – wyszeptał tym swoim aksamitnym głosem. – Nie chcę, żebyś żałowała...

Nie czekałam na żadne kolejne słowa. W milczeniu przywarłam ponownie do jego miękkich warg, niewerbalnie zapewniając o podjętej decyzji. Nie potrzebował niczego więcej. Chwycił mnie stabilnie za pośladki, dzięki czemu momentalnie oplotłam go nogami w biodrach. Czułam pod sobą twardniejącą męskość, co jeszcze bardziej mnie nakręciło. Każdy jego kolejny krok w stronę łóżka potęgował moje libido, a kobiecość pulsowała, nie mogąc doczekać się zaspokojenia.

Dotarliśmy do pokoju obok. Nocując u ciotki, całkowicie wypadło mi z głowy posłanie łóżka. Wygnieciona pościel, poduszki w nieładzie, w niczym nam jednak nie przeszkodziły. Maks powoli pochylił się nad nim, przez co zsunęłam się z niego, lądując plecami na miękkim materacu. Rozśmieszyło mnie to, choć już po paru sekundach przestałam się śmiać. Zagryzłam nerwowo dolną wargę, podziwiając obnażoną, górną część ciała swojego faceta. Koszulę rzucił na podłogę, nie odrywając oczu od mojego lazurowego spojrzenia. Mój oddech przyspieszył, a między nogami zrobiło się wyjątkowo wilgotnie. Chłopak nie spieszył się wcale, co jeszcze bardziej mnie drażniło i potęgowało uczucie ekstazy.

– Ściągnij spodnie – wyszeptałam łamanym głosem, nie spodziewając się nawet, że takie słowa opuszczą moje usta.

– Jeszcze nie – odparł z zadziornym uśmieszkiem.

Ukląkł na łóżku i położył dłonie przed siebie, skradając się powolnym ruchem w moim kierunku. Choć nadal byliśmy ubrani, ochoczo rozsunęłam nogi, aby mógł całym sobą przywrzeć do mojego ciała. Nie musiałam go dodatkowo zachęcać. Zrobił to, o czym dokładne myślałam. Ponownie zaczął smakować moich warg, a ja po raz kolejny zatracałam się w jego słodyczy. Palcami zaznaczałam każdy centymetr jego pleców, jakbym dotykała go po raz pierwszy w życiu. Podobała mi się jego czułość i delikatność, lecz dreszcze podniecenia coraz bardziej dawały o sobie znać. Niespieszne zsunęłam dłonie wzdłuż jego kręgosłupa, niepostrzeżenie wsuwając je w bawełniane slipy, nadal zabezpieczone szorstkimi jeansami. Przygniotłam palcami napiętą skórę, wprawiając jego biodra w cykliczny ruch, którego potrzebowałam. Maks oderwał swoje usta od moich, zawisając nade mną na rękach. Przysunął się do mnie bardziej, mocniejszym ruchem ocierając o moją kobiecość. Jęknęłam cichutko, nie potrafiąc się skontrolować. Przymknęłam mimowolnie oczy, wyginając do tyłu głowę. Mój oddech stał się jeszcze bardziej nieregularny. Miałam wrażenie, jakby ubrania zabierały mi resztki powietrza, którego potrzebowałam.

Niechętnie wyciągnęłam dłonie z jego bielizny, pozwalając, aby sam nadał swoim biodrom odpowiedni ruch. Nie ukrywał, że również jego to strasznie podniecało, co jeszcze bardziej mi się spodobało. Uniosłam się szybko, w ekspresowym tempie pozbywając się górnej części odzieży, nie tylko na niej poprzestając. Na podłodze wylądował też biustonosz, który w tym momencie mi tylko przeszkadzał.

Zielonooki znieruchomiał na ten widok. Pewnie nie spodziewał się, że tak szybko zostanę w połowie naga, ale nie chciałam czekać dłużej. Każda komórka mojego ciała wręcz błagała o natychmiastowe zaspokojenie. Nie chciałam się kontrolować. Wiedziałam bowiem, że to jest ten mężczyzna, na którego czekałam.

Uśmiechnęłam się lekko, przyciągając go do siebie za szyję. Pocałowałam delikatnie, pozwalając, aby z ust, przeniósł swoje pocałunki na moją szyję. To było to miejsce, przez które całkowicie traciłam kontakt z rzeczywistością. Wzdychałam cicho, czując ciepły oddech na wrażliwej skórze. Doskonale wiedział, że linia od ucha do ramienia jest tą, przez którą odlatywałam do krainy rozkoszy. Dreszcze ekscytacji przenikały moją skórę, powodując, że moje piersi stawały się coraz bardziej nabrzmiałe, a sutki sterczące. Wiłam się pod wpływem jego pieszczot, nie chcąc, aby ta przyjemność kiedykolwiek ustała.

Zaznaczył linię pocałunkami, schodząc od obojczyka coraz niżej. Bawił się moimi piersiami, delikatnie je przygniatając i przygryzając, co wywołało kolejną falę ekstazy. Nie mógł się mną nasycić, tak samo jak ja nim, a tarcie między nogami ani na chwilę nie straciło na swej intensywności. Miałam wrażenie, że eksploduję zanim zdążyłby mnie rozebrać. Nie chciałam jednak do tego dopuścić. Pragnęłam jego twardej męskości głęboko w sobie.

Nie musiałam nic mówić. Jakby wyczuł, co chciałam przekazać. Zszedł ustami poniżej pępka, niespiesznie rozpinając moje spodnie, na co zareagowałam niekontrolowanym jęknięciem. Zwinnym ruchem ściągnął czarne rurki, jednocześnie porywając z nimi koronkową bieliznę, która była już nad wyraz mokra. Z lekkim, łobuziarskim uśmieszkiem, pochylił się pomiędzy moimi biodrami, trącając językiem spragnioną kobiecość. Westchnęłam mimowolnie, niemal wyginając plecy w łuk. Drażnił się ze mną. Powtórzył tą czynność kilkukrotnie, a ja w duchu błagałam, żeby zakończył tą sensualną torturę. On jednak nie przestawał, powodując, że soki coraz częściej spływały po moich udach. Zlizywał je coraz namiętniej, zachłanniej aż językiem wdarł się w moje wnętrze. Niemal krzyknęłam z rozkoszy, jaką mi dawał. Lizał coraz mocniej doprowadzając mnie do granic możliwości. Ostrożnie wsunął dwa palce, pocierając ścianki mojej kobiecości. Coraz częstszy ruch wiódł mnie do obłędu, a język dotrzymywał przyspieszonego tempa. Wplotłam dłoń w jego ciemne włosy, bojąc się, że nagle przestanie. On jednak ani myślał kończyć. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej przyspieszył ową czynność, głębiej wchodząc we mnie. Nie wytrzymałam. Zalała mnie nagła fala ekstazy, wypełniając każdą najmniejszą komórkę mojego ciała. Tak szybkiego orgazmu się nie spodziewałam i potrzebowałam chwili, aby wyrównać oddech.

Zadowolony z siebie, ani patrzył zakończyć zabawę na tym etapie. Ja też tego nie chciałam, więc poprosiłam:

– Zdejmij teraz spodnie...

Tym razem nie napotkałam odmowy. Odpiął metalową klamrę, niespiesznie wysuwając pasek ze szlufek. Robił to z taką gracją, że znów we mnie zawrzało. Brakowało jedynie muzyki, aby porównać jego ruchy, do profesjonalnego striptizu. Podobało mi się to. Zagryzłam dolną wargę, nie mogąc doczekać się widoku jego naprężonej męskości. On jednak nie przyspieszał. Chciał żebym podnieciła się ponownie i udało mu się to osiągnąć. Odpięty guzik, rozpinany zamek... to wszystko doprowadzało mnie do szału. Zsunięte spodnie, wypełnione szare slipy, spowodowały, że mój oddech, kolejny raz tego wieczoru, stał się nieregularny. Uniosłam się do siadu, oczekując na całkowicie roznegliżowaną wersję swojego faceta. Maks stał nadal przy krawędzi łóżka, powoli, centymetr po centymetrze, obniżając stan bawełnianej bielizny. Podążałam wzrokiem za każdym kawałkiem nowo odsłoniętego ciała, aż doczekałam się widoku, na który tak bardzo czekałam.

Odrzucił na podłogę swoje majtki. Odwrócony twarzą ode mnie, nie zauważył, że skradłam się tuż przed niego. Zaskoczyłam go, ale nie miałam ochoty czekać dłużej. Zachłannie wzięłam do ust, jego sterczącą na baczność męskość, delektując się jego smakiem. Cichy jęk zdradził jego zdziwienie, ale nie wzbraniał się przed moim dotykiem. Zacisnęłam dłonie, na jego naprężonych pośladkach, wbijając go sobie głęboko w gardło. Lizałam go, ssałam, co rusz wyciągając go całkowicie z buzi, to ponownie wkładając po sam koniec. Drażniłam się z nim, tak samo jak on ze mną. To była moja mała zemsta za doprowadzenie mnie do orgazmu przed czasem. Nie chciałam jednak prowadzić go do tego samego. Kiedy wyczuwałam wzmożone napięcie i pojedyncze krople słodkości, napływające w moje gardło, zwalniałam, uspokajając nieco jego organizm. Kiedy już się opanowywał, ponownie przyspieszałam tempa, wiodąc go do granic rozkoszy.

– Jesteś diablicą... – wyszeptał łamanym głosem.

Z wypełnionymi ustami nie miałam możliwości odpowiedzieć, niemniej te słowa sprawiły mi niemałą satysfakcję.

Jego dłonie błądziły po moich plecach, swoją delikatnością doprowadzając ciało do niekontrolowanych dreszczy. Tak ciężko było mi się opanować, tym bardziej, że kobiecość znów zaczęła pulsować i to w zastraszającym tempie. Byłam podniecona chyba nawet bardziej niż chciałam. Po coraz częstszych westchnieniach i urywanym oddechu zorientowałam się, że Maks też dłużej nie przetrzyma mojego znęcania się nad jego męskością.

Wyciągnęłam ją całkowicie z ust, unosząc wzrok ku górze.

– Połóż się...

Zanim wykonał moje polecenie, pochylił się i skradł przelotnego, choć nad wyraz namiętnego całusa. Tym razem to on mnie zaskoczył, choć wcale na nadmiar jego czułości nie narzekałam.

Czekał na mnie rozanielony, na miękkiej pościeli. Tym razem to ja skradałam się, jak wygłodniała lwica, polująca na swoją zdobycz. Usiadłam okrakiem na jego udach, trącając swoim wilgotnym miejscem o nabrzmiałego nadal członka. Oparłam się dłońmi o nagi tors i wprowadziłam swoje biodra w rytmiczny ruch. Ocierałam się o niego, powodując coraz częstsze westchnienia nie tylko Maksa, ale też moje. Nie chciałam jednak jeszcze go dosiąść. Dzisiejszego wieczoru drażniłam się z nim do granic możliwości i sprawiało mi to niewiarygodną satysfakcję.

– Doprowadzasz mnie do szaleństwa... – wysapał pomiędzy kolejnymi jęknięciami.

To był miód dla moich uszu. Uśmiechnęłam się zadziornie, zdradzając zadowolenie, jakie dały mi jego słowa. Ten gest stał się motorem, do jego dalszego działania. Uniósł nagle górną część ciała, łapiąc mnie stabilnie w talii. Obrócił jednym, zwinnym gestem, ostrożnie na plecy, przez co roześmiałam się, zaskoczona, że tym razem to on znów był nade mną.

Mój śmiech zastąpił niekontrolowany okrzyk rozkoszy, kiedy jednym pchnięciem, wypełnił moją spragnioną szparkę. Poruszał się powoli do przodu, do tyłu, sprawiając mi nieopisaną przyjemność. Wiłam się pod nim jak piskorz, nie potrafiąc okiełznać własnego podniecenia. Chciałam ponownie chwycić za jego spinające się rytmicznie pośladki, lecz tym razem mnie uprzedził. Złapał za nadgarstek, unosząc moją rękę nad głowę. Odruchowo położyłam tam drugą, poddając się całkowicie jego woli. Wplótł palce w moje, nie przestając falować swoimi biodrami. Dodatkowo, wąskie usta na moich wargach, spotęgowały uczucie euforii. Serce wyrywało się z piersi, a ekstaza wypełniająca żyły, niemal rozsadzała je od środka.

Maks przyspieszył tempa, jeszcze głębiej wchodząc w moje wnętrze. Nie potrafiłam się dłużej powstrzymywać. Stanęłam na szczycie rozkoszy, dając temu wyraźny wydźwięk. Z moich ust wyrwał się niekontrolowany krzyk zaspokojenia. Zadowolony zielonooki, wykonał jeszcze dwa mocne pchnięcia i doszedł tuż po mnie. Ciepła słodycz wypełniła moje wnętrze, doprowadzając nas do pełni spełnienia. Oboje potrzebowaliśmy dłuższej chwili, aby ochłonąć. Nadal będąc we mnie, pochylił się i złożył na moich ustach niesamowicie czuły pocałunek. Rozpłynęłam się jeszcze bardziej pod jego wpływem, uświadamiając sobie, że dokonałam słusznego wyboru. Byłam w raju, a seks na zgodę, był najlepszym uwieńczeniem wieczoru, mimo że nie planowałam go wcale.

Maks wysunął się ze mnie, kładąc tuż obok. Przykrył mnie dokładnie kołdrą i przytulił do siebie, składając pocałunek na moim czole. Byłam szczęśliwa w jego ramionach i pragnęłam, aby to właśnie uczucie towarzyszyło mi do końca moich dni.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro