16. Gorący parkiet.
Wieczór zapowiadał się ekscytująco. Propozycja wyjścia do "Klifu" wydawała mi się wyjątkowo atrakcyjna, że aż nie mogłam doczekać się wyjścia. Maks wrócił do siebie, odświeżyć się po walce z piwniczną komórką, a ja przygotowywałam się w zaciszu własnego mieszkania. W szafie miałam wystarczającą ilość ubrań, aby znaleźć na tą okazję coś odpowiedniego.
Wzięłam szybki prysznic. Podkręciłam nieco loki, aby wyglądały bardziej elegancko i zrobiłam lekki makijaż, zarysowując bardziej oko. Czerwona, rozkloszowana sukienka dodawała lekkości, a czarne buty, na obcasie sprawiały, że wydawałam się dużo wyższa, niż o te siedem centymetrów podwyższenia, na którym stałam. Byłam przejęta, nie tylko tym, że szłam tam w doborowym towarzystwie, ale też nowym doświadczeniem, jakie na mnie czekało. Przez moją głowę przewinął się tabun nieznośnych myśli. Zaczęła ogarniać mnie obawa, czy rzeczywiście chciałam testować swoje umiejętności taneczne na oczach innych ludzi. Jednak z drugiej strony, nawet największa fajtłapa potrafiła ruszać się po swojemu w rytm muzyki, więc czemu ja nie miałabym sobie poradzić? Potrząsnęłam przecząco głową, chcąc pozbyć się wszystkich negatywnych stwierdzeń szalejących pod czaszką. Nie mogłam nastawiać się od razu na porażkę, a małymi kroczkami iść do celu. Z tym nastawieniem, zadarłam brodę ku górze, starając się w ten sposób dodać sobie kolejnej dawki odwagi. Wyszłam zdecydowanym krokiem z mieszkania, starannie zamykając drzwi na klucz. Za szklanymi drzwiami widziałam już Maksa. Ciemne jeansy idealnie podkreślały jego kształty, a czarna koszula z krótkim rękawkiem dodawała szyku i elegancji. Jęknęłam cichutko na ten widok, zastanawiając się przez chwilę nad tym, czy zamiast do klubu, nie wrócić z nim do zacisznych, przysłowiowych czterech ścian i zostać w łóżku do samego rana. Chłopak, jakby wyczuwając moją obecność, odwrócił się i zobaczywszy na schodach, obdarzył niesamowitym uśmiechem. To wystarczyło, aby moja pewność siebie została odbudowana, co do najmniejszego kawałeczka. Odwzajemniłam się lustrzanym odbiciem i czym prędzej wyszłam przed blok, aby do niego dołączyć. Objął delikatnie moją talię i pochylił się niespiesznie do ucha.
– Jesteś piękna – wyszeptał, składając przelotny pocałunek na moim policzku.
– Ty też świetnie wyglądasz – odwzajemniłam komplement – ale jeśli zaraz się stąd nie ruszymy, gotowa jestem zaciągnąć cię z powrotem do środka – rzuciłam żartobliwie.
– Hm... – Usłyszałam u niego lekkie wahanie. – Nie miałbym nic przeciwko, ale to może jak wrócimy z klubu.
Bez zbędnych ceregieli, chwycił mnie za dłoń i pociągnął lekko za sobą, na co zaśmiałam się odruchowo. Szliśmy obok siebie, trzymając się za ręce. Już sam ten gest sprawiał, że moje serce ogarniało niesamowite ciepło. Czułam się, jak najprawdziwsza księżniczka, która w towarzystwie swojego księcia wybierała się na bal. Serce szalało, a nasze splecione ze sobą palce, przyprawiały o przyjemny dreszcz. Szliśmy powoli, delektując się każdym krokiem w swoim towarzystwie. Minęliśmy parking, na którym stał jego ścigacz. Zdziwił mnie ten fakt, ale nie zareagowałam. Myślałam, że pewnie zamówił taksówkę, a ja nie chciałam dopytywać, psując tak przyjemnej atmosfery. Nasz spacer był króciutki. Już po chwili stanęliśmy przed czarnym Peugeotem 607, który pod naciskiem palców chłopaka na ciemny, malutki przedmiot, zamrugał do nas przyjaźnie na powitanie. Zdziwiłam się na ten widok, bo byłam przekonana, że ma w swoim dorobku jedynie czerwoną Hondę. Auta nigdy bym się nie spodziewała.
– On jest twój? – zapytałam niepewnie, patrząc w jego spokojną twarz.
– Tak, mój... – odparł zadowolony – a teraz zapraszam panią do środka. – Otworzył drzwi od strony pasażera i gestem ręki zaprosił do wnętrza. – Jedziemy zaszaleć – dodał zamykając za mną drzwi jak prawdziwy dżentelmen.
Rozglądałam się chwilkę po eleganckim wnętrzu, zanim Maks nie zajął miejsca na fotelu kierowcy. Nie musiałam nic mówić, nie było właściwie takiej potrzeby. Zapięłam pasy i rozkoszowałam się jedynie jazdą w towarzystwie faceta, który w krótkim czasie stał się dla mnie niesłychanie ważny.
Na miejscu przywitały nas ogromne, kolorowe neony zapraszające do środka. Zaparkowaliśmy na strzeżonym parkingu tuż obok budynku i udaliśmy się w stronę wejścia.
– Podobasz mi się w tej sukience – wyszeptał zalotnie.
– Dziękuję – wyszeptałam w odpowiedzi. – W sumie to chyba za często w niej nie chodziłam, bo wygląda jak nówka ze sklepu...
– Tylko raz... – Urwał nagle, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.
– Mów – rzuciłam stanowczo i zdecydowanie. – Coś ukrywasz, widzę to – powiedziałam lekko, świdrując go nadal wzrokiem.
– Ach Niki... – Westchnął zrezygnowany, jakby poddawał się na starcie.
– Nie wejdę do środka, dopóki mi nie powiesz o co chodzi z tą sukienką. – Stanęłam przed nim, gotowa nawet w jednej sekundzie, odwrócić się na pięcie i wrócić do domu.
– Uparta jak zawsze. – Pokręcił z niedowierzaniem głową, ale uśmiech na jego twarzy, świadczył o tym, że już za chwilkę miałam dowiedzieć się, co chciał pominąć milczeniem. – Niech ci będzie... Ja ci ją kupiłem.
– Ty? Jak? Dlaczego? – Nie rozumiałam tego faktu.
– To dłuższa historia i obiecuję, że opowiem ci je wszystkie ze szczegółami, ale teraz czeka na nas parkiet...
– To w skrócie – rzuciłam, przerywając mu zdanie.
– Niki, ty nigdy nie odpuszczasz - co? – Zaśmiał się pod nosem, obejmując czule w talii. – Przyjechałaś w odwiedziny z dosłownie paroma ciuchami na zmianę. Spotkaliśmy w sklepie twoją znajomą, z którą umówiliśmy się na imprezę. Nie miałaś czasu na zakupowe szaleństwa, a ta spodobała ci się na którejś z wystaw, więc wróciłem do sklepu i ją kupiłem. Oto cała historia – podsumował.
– No dobrze, niech ci będzie.
Choć nadal miałam wrażenie, że kryło się w tym coś jeszcze, odpuściłam. Nie miałam zamiaru psuć nam, dopiero co rozpoczętego wieczoru. Dobrze wiedziałam, że skoro obiecał mi, że opowie o wszystkim ze szczegółami, nie miałam najmniejszych podstaw do tego, aby mu nie wierzyć. Zdobył moje zaufanie i nie zaryzykowałby jego utraty, zatajeniem jednego głupiego wspomnienia. Byłam całkowicie tego pewna. Nadal patrzyłam mu głęboko w oczy, ale źrenice pozostawały nie zmienione. Nie kłamał. Uśmiechnęłam się lekko i wspięłam na palce, przyciągając go jednocześnie za koszulę do swoich ust. Nie protestował, a wręcz przeciwnie - pogłębił nasz pocałunek, sprawiając, że ponownie zapomniałam o całym otaczającym nas świecie. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz podniecenia. Jego dłonie czule głaskały moje plecy, a ja miałam wrażenie, że z każdym kolejnym dotykiem, moje stopy bardziej odrywały się od stabilnego podłoża. Nie chciałam przerywać, choć wiedziałam, że wiecznie nie możemy stać pod drzwiami klubu. Oderwałam się od niego niechętnie, lecz nie miałam zamiaru poprzestawać tej nocy na jednym całusie. Spojrzałam na niego ponownie i z rumianymi policzkami wyszeptałam:
– Możemy to kontynuować po powrocie z imprezy?
– Innej opcji nie widzę – rzucił zadziornie, muskając pełnymi wargami moje lico.
– W takim razie możemy już wchodzić do środka – powiedziałam lekko, a on chwycił moją dłoń i poprowadził ze sobą do środka budynku.
Rozejrzałam się, po niesamowicie wyposażonym lokalu. Przestrzeń do tańczenia była jak dla mnie ogromna, a bar wyjątkowo różnorodnie wyposażony. Miałam wrażenie, że znajdowały się tu wszystkie możliwe rodzaje alkoholi z całego świata. Dj na podwyższeniu za konsolą, podrygiwał w rytm skocznej melodii, jaka płynęła z ogromnych głośników, a telebimy uwieczniały pląsających ludzi. Byłam pod wrażeniem tego, co zdążyłam ogarnąć, przez tak krótką chwilę i nie miałam pojęcia jak się w tym wszystkim odnaleźć. Cieszył mnie jednak fakt, że miałam przy sobie mojego osobistego przewodnika, po którym było widać, że dbał o to, abym czuła się w tym miejscu komfortowo.
Zajęliśmy miejsca przy barze i zamówiliśmy drinki. Ja miałam to szczęście, że jako pasażer, nie musiałam wybierać z karty bezalkoholowej. Byłam z tego niezmiernie zadowolona, więc zamówiłam najbardziej kolorowy koktajl z menu. Przykuwał spojrzenie, a kubki smakowe eksplodowały od kwaskowej słodyczy wymieszanej z goryczą. Chyba nieco stresował mnie fakt, że miałam pokazywać swoje niezdarne wygibasy, wśród idealnie tańczących ludzi, więc napój znikł w okamgnieniu, przerywany jedynie przez zdania wypowiadane w stronę mojego towarzysza. Nagle chwycił mnie za dłoń i pociągnął do siebie. Mimowolnie moje ciało opuściło wygodne siedzisko, nie zdając sobie sprawy z tego, co je czekało.
– Maks... – zaczęłam niezdarnie. – Co ty wyrabiasz?
– Wypiłaś tego drinka niemal duszkiem, a ja nie chcę nieść zwłok do domu... – mówił ciepło, a ja zaśmiałam się pod nosem, widząc, że wypowiada te słowa naprawdę poważnie. – Idziemy na parkiet, wytańczyć procenty...
Moje oczy zrobiły się okrągłe, niczym u sowy nocą. Nie byłam psychicznie przygotowana na tak szybki skok na głęboką wodę. Niemniej ufałam, że wiedział co robił i nie wyjdę na pośmiewisko przy całym klubie.
– Zaczekaj tu chwilkę.
Puścił splecioną dłoń i zostawił mnie samą na skraju parkietu. Nie miałam pojęcia co chciał tym zdziałać, ale widziałam, jak zdecydowanym krokiem podążył do Dj-a prowadzącego imprezę. Możliwe, że się znali, ale nie mogłam być tego pewna. Poza wymienionymi grzecznościami, nic na to nie wskazywało.
W głośnikach usłyszałam przebój "How Long" Charliego Puth'a,który poruszył moim ciałem, niczym niewidzialnymi sznurkami. Nie stałam sięjednak ich marionetką. Miałam swoją wolę i żar ruchów, które zaczęłam odkrywać.Nieznana mi siła kazała podejść do Maksa, kiedy tanecznym ruchem szedł w moimkierunku. Wyszłam mu na spotkanie, a on ominął mnie i ślizgiem nóg znalazł siępo drugiej stronie mojego ciała. Odruchowo odwróciłam się frontem ku niemu ipochwyciłam, wyciągnięte ku mnie dłonie. Dałam się ponieść magii tej chwili.Nie interesowało mnie, czy ruszam się jak słoń w sklepie porcelany. Byłam ja,on i dźwięki muzyki, oplatające nas swoją niewidzialną nicią. Pozwoliłam, abyserce i ciało same mnie niosły. Analityczne szaleństwa mojego rozumu, starałamsię obezwładnić i zamknąć w niemej szafie rozsądku, pozbawiając go chwilowejwładzy. Porwał mnie rytm, oczarował on, niesamowitym wyczuciem rytmu. Wyciągnąłmoją rękę ku górze i obrócił wokół własnej osi, pozwalając na kontrolowanywypad w bok, który wykończyłam zmysłowym ruchem dłoni. Sama się zaskoczyłam. Tobył jedynie odruch, który płynne przeszedł do kolejnego. Maks przyciągnął mnieku sobie, nadal trzymając stabilnie lewą dłoń. Obrócił mną za swoje plecy iodruchowo przytrzymałam jego szerokich ramion. Zwinnie zanurkował głowąpomiędzy moje ręce i przytrzymał delikatnie talii, która wirowała na boki wrytm muzyki. Niosła mnie, a ja poddałam się jej bez reszty. Chłopak oddalał sięode mnie, muskając palcami ramiona po same nadgarstki. Chwycił delikatniedłonie i wykonał kilka, zmysłowych ruchów bioder. Nieświadome odwzajemniłamdryg lustrzanym odbiciem, co wywołało szeroki uśmiech na jego twarzy. Nie kontrolowałamtego. Patrzyłam mu w oczy i zawierzyłam jego zdolnościom prowadzenia w tańcu,jak i moim odnośnie odczuwania muzyki. Przyciągnął mnie do siebie i zesplecionymi wzajemnie ramionami, wykonaliśmy parę obrotów, które zakończyłamnurkowaniem głową pod jego przedramieniem. Znów obrócił mnie wokół własnej osii przyciągnął do siebie tak blisko, jak to tylko było możliwe. Kolano, międzyudami, wyznaczało zmysłowy ruch bioder, a pełne, otwarte dłonie na łopatkach,przytrzymywały mnie w ryzach, kiedy opadałam tułowiem w dół. Coraz szybszepląsy zaczęły władać moim ciałem. Byliśmy z Maksem niesamowicie zgrani, cobardzo mnie cieszyło. Szał naszych ciał, niczym z "Dirty Dancing"zawładnął parkietem. Nasze ruchy stawały się coraz śmielsze i z każdą kolejnąsekundą bardziej sensualne. Miałam wrażenie, że byliśmy w tym miejscu sami idużo się nie pomyliłam. Kątem oka dostrzegłam, że wokół nas nie było nikogo.Ludzie stali na krawędzi miejsca tanecznego i dopingowali nas w rytm,wydobywających się z głośników, bitów. Mój towarzysz zrobił krok do tyłu,delikatnie pociągając górę mojego ciała ze sobą. Stopy stabilnie trzymałam naziemi, co wywołało dodatkowy zachwyt publiczności. Powrócił do pozycjiwyjściowej i ponownie zrobił wypad do tyłu, lecz tym razem zgięłam prawą nogę wkolanie i pozwoliłam lekko się przeciągnąć w przód. Ponownie kocimi ruchamiobniżaliśmy i wracaliśmy do pozycji naszych ciał. Falowaliśmy z nutami,zaznaczając znów obroty, wypady i wariacje biodrami. Nasze ciała, przez tekilka minut utworu stały się jednym. Poddałam się temu uczuciu bez reszty.Miałam wrażenia, jakbyśmy tańczyli razem od zawsze, a jedna osoba, doskonalewyczuwała taneczne zamiary drugiej.Odpływałam z każdą chwilą bardziej i nie chciałam na tym jednym utworzepoprzestawać, choć wymagał sporej dawki energii. Maks ponownie wykonał obrót iprzyciągnął do siebie, pozwalając, abym lekko opadła bokiem na jego rozłożoneramiona. Utwór zakończył się, a ja nadal zwisałam, podtrzymywana przez swojegopartnera. Uśmiechnęłam się lekko, na co przyciągnął mnie do pionu i objął wtalii. Nie potrafiłam się powstrzymać. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i niebacząc na wlepione w nas oczy gapiów, pocałowałam go przelotnie. Dopiero terazdo mnie dotarło, że potrafiłam tańczyć, a Maks doskonale o tym wiedział ichciał sprawdzić, czy ciało pamiętało to, co zapomniał umysł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro