Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Kogo chcesz?

Obudziłam się w niezwykle przyjemnym nastroju. Słońce muskało moje policzki a ciepły oddech na szyi i męska dłoń w talii, uświadomiły, że miniony dzień nie był jedynie wytworem mojej wyobraźni. Maks spędził ze mną całą dobę. Byłam szczęśliwa, jakbym wygrała jakiś los na loterii. Nie spodziewałam się, że czyjaś obecność mogłaby tak na mnie wpływać. Chciałam mieć go całego, tylko i wyłącznie dla siebie. Z nikim nie miałam zamiaru się nim dzielić. Ciało reagowało przyjemnym dreszczem, na każde muśnięcie jego palców i pełnych warg. Musiałam się jednak skontrolować. Obiecałam, że będę tej nocy grzeczna, czego nie wspomniałam o dzisiejszej. Mimowolna myśl, przebiegła przez moją głową, a konspiracyjny uśmieszek zagościł na twarzy. Miałam wrażenie, jakby te dwa dni, były początkową rekompensatą od losu, a chłopak, który czule mnie obejmował, darem niebios.

Odwróciłam się niezdarnie w stronę Maksa, który nadal odsypiał połowę nocy. Prowizoryczna kolacja, kryminały w telewizji i długie rozmowy, znacząco skróciły czas na sen. Nie miałam jednak na co narzekać. To był dobrze spędzony czas w doborowym towarzystwie. Czułam się jak nastolatka przeżywająca swoje pierwsze zauroczenie. Nie mogłam oderwać wzroku od spokojnego oblicza chłopaka. Z uśmiechem zlustrowałam jego twarz, jak i nagie ramiona oraz klatę, której do końca nie przykryła lekka kołdra. Jęknęłam cichutko na ten widok, przygryzając dość mocno dolną wargę. Miałam nadzieję, że lekki ból, jaki sobie zadałam, pozwoli mi okiełznać dość niegrzeczne myśli. Odetchnęłam lekko i wyciągnęłam dłoń, przeczesując delikatnie jego włosy, aby nie wyrwać go z objęć Morfeusza. Wprost nie mogłam się na niego napatrzeć. Zabrałam ostrożnie rękę, lecz zanim zdążyła opuścić strefę jego ciała, pochwycił ją czule i z przymkniętymi nadal powiekami, ucałował jej wnętrze.

– Maks... – wyszeptałam zaskoczona taką reakcją. – Myślałam, że śpisz...

– Dzień dobry księżniczko. – Uniósł niespiesznie powieki i uśmiechnął się zalotnie, na co zareagowałam lustrzanym odbiciem. – Jak się spało?

– Słodko... – wymsknęło mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.

– Ty jesteś słodka...

Objął mnie w talii i przysunął ostrożnie do siebie. Wtuliłam się w nagie, szerokie ramiona, pozwalając sobie na błogi relaks. Moje ciało, nie potrafiło oderwać się od jego, a serce przyspieszało z każdą chwilą bardziej swój bieg.

– Mogłabym tak spędzić cały dzień... – wyszeptałam cichutko, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że nie utrzymałam tej myśli za zębami.

Zalał mnie soczysty rumieniec, kiedy Maks zaśmiał się z mojego, nieskontrolowanego zdania.

Wcisnęłam twarz jeszcze bardziej w niego, zawstydzona jak mała dziewczynka. Nie skomentował jednak mojego śmiałego tekstu i w milczeniu przytulał nadal do siebie.

Czas mijał zbyt szybko, a mój żołądek zaczął dawać o sobie znać.

– Chyba powinniśmy coś zjeść – powiedziałam, odrywając się i patrząc prosto w rozbawione, zielone oczy.

– Ty na pewno... – zażartował, unosząc kąciki ust ku górze. – Leć się ubrać, coś uszykuję w tym czasie – dodał zdecydowanie.

– Serio? – zapytałam zdziwiona, otwierając szerzej oczy.

– Pewnie... już nie raz ci je szykowałem... – odparł delikatnie. – A teraz wynocha z łóżka i do łazienki – poganiał mnie.

Zrobiłam o co poprosił, choć myśli w mojej głowie znacznie wyrywały się przed szereg.

"Już nie raz ci je szykowałem." – Powtórzyłam w swojej głowie. – Czyżby jednak? – Zastanawiałam się.

Nie miałam pewności, ale nie mogłam więcej gdybać. Ogarnęłam się pospiesznie i ruszyłam do kuchni. Maks stał przy blacie roboczym w samych, opiętych bokserkach. Czuł się w tym miejscu nad wyraz swobodnie. To nie mógł być przypadek. Stałam tak chwilę w milczeniu, lustrując jego zdecydowane ruchy. Skoczna muzyka, puszczona z telefonu dodawała gracji pląsom. Aż miałam ochotę podejść i przytulić się ponownie. Rozbrajał mnie, kiedy w tan muzyki, kroił chleb i warzywa na obkład. Podrygiwał jak rasowy tancerz, co nie umknęło mojej uwadze. Zaśmiałam się odruchowo, zdradzając swoją pozycję na tyłach. Od razu to wyłapał, choć chciałam jeszcze przez chwilę po napawać się tym cudnym widokiem.

Odłożył nóż na deskę do krojenia. Wytarł ręce i z zadziornym uśmieszkiem podszedł do mnie. Badałam każdy, niemal taneczny ruch w moją stronę. Udzielił mi się jego dobry humor, więc nie walczyłam ze sobą, kiedy wyciągnął ku mnie dłoń, gestem prosząc na niewidzialny parkiet. Uniósł moją rękę i obrócił mną dwa razy wokoło własnej osi, co rozpromieniło mnie jeszcze bardziej. Zatrzymał mnie przy sobie i ułożył ramiona na swoich barkach, oplatając delikatnie w talii. Gdyby nie widok rozciągającej się kuchni, brak miejsca i ledwo słyszalna muzyka, mogłabym uwierzyć, że jest to namiastka prawdziwego parkietu. Kręciliśmy się wtuleni, jakby w tle leciał jakiś wolny romantyczny przebój pokroju "Titanica", zamiast skocznej melodii do żywszego ruchu. Mimo to czułam się cudownie i nie chciałam opuszczać jego ciepłego uścisku. Jedynie żołądek coraz żwawiej dawał o sobie znać, przypominając, że nie samymi uczuciami człowiek żyje. Maks dogadawszy się z moim brzuchem, odprowadził mnie dżentelmeńskim gestem do stolika, choć znajdował się krok z tyłu. Niemniej nie chciałam przerywać tej porannej zabawy. Kiedy siedziałam już wygodnie, postawił przede mną talerz z kanapkami, oraz gorącą, aromatyczną kawę. Rozpoczęcie tego dnia było tak fantastyczne, że zastanawiałam się, czy jest coś, czym byłby w stanie tego dnia to przebić.

Była jeszcze jedna sprawa, która od dłuższego czasu nie dawała mi spokoju.

– Maks... – Spojrzałam w jego spokojną twarz.

– Tak? – Przeciągnął to słowo, jakby miało jakieś większe znaczenie.

– Popatrz na mnie – poprosiłam zdecydowanie. – A teraz odpowiedz mi na jedno, jedyne pytanie – zaczęłam, kiedy miałam pewność, że patrzy mi prosto w oczy. – Czy zanim wylądowałam w szpitalu, byliśmy parą?

– Dlaczego o to teraz pytasz? – zapytał zmieszany.

– Już dawno chciałam, ale za każdym razem coś mi przeszkadzało. – Wzruszyłam obojętnie ramionami.

– A czy to co było jest aż tak ważne? – zapytał podejrzliwie.

– Odpowiadałeś na każde moje pytanie, więc dlaczego nie chcesz na to? – Zdziwiła mnie jego postawa.

– A przy ostatnich newsach musiałaś brać tabletki na ból głowy, bo przeholowaliśmy z wtłaczaniem wiedzy z przeszłości...

– Ale jest tyle rzeczy, których jeszcze nie wiem... – przerwałam jego wypowiedź. – Dlaczego, akurat to trzymasz w tajemnicy? – Zmarszczyłam czoło, jak obrażone dziecko, które nie dostało obiecanego lizaka. – Po co? – dopytałam.

– Uparta jak zawsze... – rzucił pod nosem, co nie obeszło moich uszu.

– A więc? – Nie dawałam za wygraną.

– Powiedz mi szczerze Niki... – Spojrzał na mnie wręcz błagalnym wzrokiem. – Czy coś ta wiedza tak naprawdę zmieni? Będziesz mnie inaczej traktować niż teraz? – pytał, ale nie oczekiwał natychmiastowej odpowiedzi. – Gdybym powiedział, że byliśmy parą, czułabyś się zobowiązana, żeby podtrzymywać tą relację. Jeśli jednak przyznałbym, że byliśmy jedynie przyjaciółmi, mogłabyś czuć się niezręcznie i zastanawiać się czemu tak właśnie było... – Westchnął odruchowo, kontynuując po chwili swój wywód. – Ani jedna z tych opcji nie jest dobra. Chcę, żebyś sama doszła ze swoimi uczuciami do ładu i odkryła czego tak naprawdę chcesz. Nie mogę, a właściwie nie chcę kierować cię w konkretną stronę. Zależy mi, żebyś sama odkryła co czujesz i kogo w stu procentach chcesz...

– Ciebie... – wyszeptałam ledwo słyszalnie, ponownie przerywając jego wywód. – Chcę tylko i wyłącznie ciebie...

Powiedziałam bardziej zdecydowanym tonem. Spojrzałam w jego rozpromienioną twarz, na której zagościł delikatny uśmiech. Oczy iskrzyły, jakby zobaczył nagle ósmy cud świata, a ja nie potrafiłam oprzeć się temu widokowi. Przyciągał mnie do siebie jak magnez i miałam całkowitą pewność, że był tą osobą, z którą powinnam być.

– A co z faktem, że masz narzeczonego? – zapytał łamiącym się głosem.

– Napisałam do niego już wczoraj i umówiłam się na jutro, aby oficjalnie z nim zerwać – uspokoiłam go. – Już ostatnio próbowałam, ale zaczął dziwnie się zachowywać. A skoro jest, był moim narzeczonym, to z czystego szacunku nie powinnam tego robić przez telefon.

– Rozumiem i w tym się z tobą zgadzam. Lepiej załatwiać takie sprawy w cztery oczy – odparł spokojnie, popierając mój zamysł. – Jeśli chcesz mogę cię po wszystkim odebrać.

– Jutro przecież masz wieczorną zmianę. Zdążę wrócić do mieszkania, zanim skończysz pracę, ale...

Wstałam z siedziska i podeszłam powoli do niego. Odchylił się lekko na oparciu, aby skontrolować, to co chciałam zrobić. Pochyliłam się ostrożnie i opierając się o jego ramiona, wyszeptałam wprost do ucha:

– Po pracy możesz przyjść prosto do mnie i uczcimy nasz nowy początek przy lampce wina...

Musnęłam ustami jego policzek na co zareagował od razu. Złapał mnie w talii i pociągnął ku sobie. W niekontrolowanym odruchu, opadłam pośladkami na jego kolana i zaśmiałam się pod nosem, nie przewidując takiego obrotu sprawy. Wtuliłam się w jego półnagie ciało, nie chcąc ani na momencik się od niego odrywać.

– Wiesz, że jesteś niepoprawna? – zapytał zadziornie.

– I nieposłuszna, uparta jak osioł, i po same uszy zadurzona w takim jednym wariacie... – przekomarzałam się.

– I kimże on jest? Mam być o niego jeszcze zazdrosny? – Odbijał piłeczkę, którą mu rzuciłam.

Przewróciłam ostentacyjnie oczami, nie mogąc znaleźć szybko dodatkowych słów. Badawczy wzrok wyłapał to od razu i z poważniejszą miną dopytał:

– Czyli już jutro, oficjalnie będę mógł cię nazwać swoją dziewczyną?

– Oficjalnie jutro, nieoficjalnie już dzisiaj... – Wyszczerzyłam się w przeogromnym uśmiechu, precyzując do końca, drażniący nas wcześniej temat: – Nie musisz mi mówić kim byliśmy prędzej, skoro to dla ciebie ważne. Kiedyś i tak się tego dowiem, a tego co czuję w tej chwili jestem stu procentowo pewna i nie chcę nikogo innego tylko ciebie. – Uświadomiłam mu, pieczętując te słowa delikatnym, czułym pocałunkiem.

Dopiero po chwili oderwał swoje usta od moich i zaproponował:

– Może uczcimy to wieczorem i pójdziemy potańczyć?

– Nie umiem... – oponowałam.

– A próbowałaś? – zapytał zadziornie, unosząc znacząco brwi ku górze, jakby wiedział więcej niż ja sama.

– W sumie... to nie... – Zastanawiałam się nieudolnie. – Możemy spróbować – odparłam ochoczo – ale zanim wieczorem pójdziemy na imprezę, trzeba zrobić jeszcze kilka rzeczy...

– Jakich? – przerwał nie czekając aż dokończę zdanie.

– Muszę ogarnąć komórkę w piwnicy, wynieść te kartony z pokoju, zrobić zakupy, obiad i tak dalej. – Westchnęłam zrezygnowana.

– Masz dwie dodatkowe ręce do pracy, więc pójdzie dwa razy szybciej, a później będziemy wygłupiać się na parkiecie. – Uśmiechnął się, na co odwzajemniłam się lustrzanym gestem.

– To teraz dokończmy w spokoju śniadanie, bo czeka nas dzień pełen wrażeń – dorzuciłam i niespiesznym krokiem wróciłam na swoje krzesło, aby zaspokoić swój wilczy głód.

Zjadłam wszystko co do ostatniego okruszka. Mój wewnętrzny żarłok został udobruchany, a mocna, czarna kawa pobudziła organizm do działania. Miałam w tym momencie tyle energii, że mogłam nawet góry przenosić, więc niespecjalnie ciężkie pudła, nie były dla mnie jakimś większym wyzwaniem. Zakasałam rękawy, pozmywałam po posiłku i zrobiłam rekonesans lodówki. Maks wyruszył na wyprawę, do wnętrza piwnicy, więc postanowiłam w tym czasie zrobić zakupy. Ruszyłam do supermarketu, który znajdował się dwie ulice dalej. Mimo, że pod nosem miałam małą drogerię i sklepik spożywczy, wiedziałam, że w tym większym składzie jestem w stanie otrzymać wszystko z listy, którą miałam wypisaną w głowie. Nie potrzebowałam zbyt wiele czasu. Już pierwszego dnia po powrocie, byłam z Lukiem na rozpoznaniu okolicy i zakupach w tym markecie, także doskonale wiedziałam, gdzie i czego szukać. Wypełniałam selektywnie koszyk, kiedy doszłam do działu drogeryjnego. Potrzebowałam kilku rzeczy, które właśnie kończyły swój żywot. Żel pod prysznic o zapachu kwiatów pomarańczy przykuł moją uwagę. Graniczył z regałem, na którym znajdowały się rzeczy typowo kupowane w aptece: plastry, bandaże, woda utleniona, i tym podobne. Ja jednak zwróciłam uwagę na coś, co spowodowało, że moje myśli znów zaczęły błądzić wokoło chłopaka, który obecnie zajmował się moją komórką w piwnicy. Nie zastanawiałam się ani chwili. Chwyciłam mały, kwadratowy kartonik i wrzuciłam do reszty sprawunków w koszyku. Zapłaciłam i wróciła do mieszkania. Maks już tam na mnie czekał, z miną zdradzającą, że opanował bałagan w dolnej części budynku. Cieszył mnie jego zapał i chęć pomocy. Umieściłam zakupy na swoich miejscach, a kolorowe pudełeczko, schowałam do torebki. Nie chciałam, żeby je zauważył, więc wyglądałam nieco, jak skradający się włamywacz we własnym domu.

Zabraliśmy z pokoju kartony i skierowaliśmy się w stronę piwnicy. Szłamdruga, oczywiście z lżejszym gabarytem, jakby bał się, że przy cięższychrzeczach mogłabym sobie coś uszkodzić. Chłopak zniknął już za drzwiami, kiedypodrzuciłam karton ku górze. Osunął mi się z rąk i musiałam go od razu złapać.Ku mojemu zdziwieniu, wypadł z niego malutki, cienki przedmiot w kształciełezki. Miał wygrawerowany jakiś napis, lecz ze stojącej pozycji nie byłam wstanie dostrzec maleńkich liter znajdujących się na podłodze. Odłożyłam pudło izaciekawiona ukucnęłam, aby przyjrzeć się bliżej znalezisku. Kostka do gry nagitarze miała napis "Night Sounds", który kompletnie nic mi niemówił. Nie chciałam się nią teraz zajmować. Postanowiłam, że jej zagadkęrozwikłam z czasem. Teraz miałam ważniejsze rzeczy na głowie, a wieczorem chciałamspędzić przyjemnie czas z facetem, który całkowicie skradł moje serce.Schowałam odruchowo przedmiot do tylnej kieszeni jeansów i ponownie podniosłampudło, aby tym razem bez przeszkód trafiło na półkę do piwnicy, gdzie byłoteraz jego miejsce...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro