8. Gorączka sobotniej nocy...
Zamknęłam za sobą drzwi od kabiny, opierając się odruchowo o nie plecami. Westchnęłam ciężko próbując opanować swoje rozszalałe emocje. Co się ze mną dzieje do cholery! -warczałam na siebie w myślach -Masz chłopaka! Ogarnij się dziewucho! -moja głowa krzyczała a serce szalało w piersi o mało z niej nie wyskakując. Robiło mi się gorąco a policzki paliły na samą myśl, że jeszcze przed chwilą miałam ochotę skraść z tych zadziornych ust namiętny, słodki pocałunek. Potrząsnęłam głową raz, drugi, ale natrętna myśl nie ustępowała. -Masz chłopaka...Może nawet narzeczonego... -powtarzałam sobie jak mantrę wbijając niepodważalny fakt do swojego rozumu. Byłam wkurzona sama na siebie, że dałam ponieść się emocjom. Otrząsnęłam się i wzięłam ostro w garść, wiedząc, że wizyta w łazience nie może przeciągać się w nieskończoność. Wróciłam do baru zamawiając odruchowo trzy shoty "Wściekłego psa". Byłam tak nabuzowana, że musiałam się po prostu wyluzować, choć z zewnątrz wyglądałam na w pełni zrelaksowaną
- Chcesz? -zapytałam Maksa, wskazując ruchem ręki na trzy postawione przede mną kieliszki
- Dzięki, ale jeszcze nie skończyłem jednego - podniósł szklankę z bursztynowym napojem i upił łyczek delektując się smakiem trunku
- Twoja strata... -rzuciłam od niechcenia i wlałam jednym ruchem w siebie dwa z trzech shotów, które przyjemnie rozpaliły mój przełyk. Pomogło mi to. Uspokoiłam się, choć zdziwione oczy chłopaka łapczywie lustrowały moją twarz -...No co? -rzuciłam odruchowo -...Pobrudziłam się, że tak się gapisz?
- Nie... -zawahał się na chwilkę -...Chyba powinnaś to wszystko wytańczyć... - rzucił zadziornie. Wiedziałam, że miał doskonałą orientację w tym ile już wypiłam, bo wciąż byliśmy razem. Cztery spore drinki i dwa shoty pozwalały mi godnie przetrwać ten nerwowy wieczór -...Będziesz miała rano kaca jak stąd do Warszawy...
- Możliwe... -uśmiechnęłam się spoglądając na ostatni kieliszek -...Ale bez tego nie miałabym odwagi pociągnąć tej farsy... -dodałam ostrożnie badając jego pełną spokoju i opanowania twarz
- Poczekaj tutaj chwilę... -wziął do rąk mojego shota i jednym ruchem wlał go w siebie, a ja wręcz skarciłam go za to wzrokiem -... Tobie już wystarczy księżniczko... - rzucił na odchodne znikając w tłumie tańczących ludzi a ja z niezadowoleniem zajmowałam dalej swoje miejsce na czerwonym hokerze.
W głośnikach zabrzmiały pierwsze nuty "Con Calma" Daddy Yankee & Snow, a spośród rozbawionych twarzy, tanecznym ruchem bioder podszedł do mnie Maks pociągając za sobą na parkiet. Zaskoczył mnie, kiedy przyjął postawę typowego dla mnie stylu. Nie możliwe, żeby to umiał... - zastanawiałam się obejmując jego silne, stalowe ramiona.
- Gotowa? - zapytał ostrożnie na co skinęłam potwierdzająco głową uśmiechając się od ucha do ucha.
Ruszyłam biodrami najpierw w prawo, a następnie w lewo zaznaczając pociągły ruch plecami, które dzięki szerokiemu i długiemu wycięciu, pozwalały na dostrzeżenie każdego ruchu mięśni. Pion mojego partnera obniżył się, pozwalając mi tanecznym ruchem bioder na dotrzymanie towarzystwa w parterze. Tak samo zmysłowo, jak opadaliśmy niżej, tak samo wróciliśmy do wyjściowej pozycji. Zaczęłam się zatracać w tej muzyce, ruchach, pozwalając na to, aby chłopak prowadził moje ciało na parkiecie. Zrobiłam dwa kroki w przód zaznaczając ruch bioder do mojego ulubionego, w sumie jedynego stylu tanecznego jaki miałam okazję poznać. Maks chwycił mnie mocniej pod pachami pociągając za sobą, kiedy zrobił kilka kroków w tył. Podjęłam wyzwanie, pozwalając się nieznacznie podnieść w górę i rozkładając nogi na boki, szybko złożyłam je razem, pozwalając, aby stopy stabilnie stanęły na lakierowanym podłożu. Wypchnęłam biodra w tył pozwalając aby tułów lekko opadł do przodu i kierowana ruchem dłoni partnera zadziornie zaznaczałam ósemki ramionami i biodrami na przemian, aż jego lewa dłoń oparła się delikatnie o tył mojej głowy, dając mi tym samym do zrozumienia, abym odchyliła ją do tyłu. Zrobiłam to zarzucając energiczne w tył ogniste loki, odsłaniając tym samym nagą szyję i dekolt. Spojrzałam na Maksa zagłębiając się w jego niesamowitym spojrzeniu pełnym pasji i pożądania. Uśmiechnął się zmysłowo, lekko zamieniając nas miejscami i obracając mnie wokół własnej osi. Ręce uniosłam wysoko nad głową, pozwalając mu na swobodny chwyt powyżej mojej talii, dzięki któremu wygięłam się w tył i przez chwilę wirowałam po okręgu ruchów chłopaka. Zatrzymał mnie zdecydowanie i stabilnie wygiął mnie w tył, tak że moje włosy, prawie liznęły parkietu. Zaśmiałam się pozwalając unieść się do góry. Czułam się w jego objęciach jak piórko, któremu lekkim powiewem nadawał odpowiedni ruch. Trzymał mnie pod ramionami kiedy obracaliśmy się tanecznym krokiem wokół własnej osi, po czym złapał mnie za dłoń, pozwalając na zmysłowe ruchy głową, pod własną ręką. Zakręcił mną i staliśmy już obok siebie spleceni za dłonie i wykonując podstawowe kroki bachaty pociągnął mnie znów do siebie, obracając dwa razy, tak, że znów stałam z nim twarzą w twarz. Zrobiłam kilka kolejnych piruetów zdając sobie sprawę, że wokół nas jest całkiem pusto, jakby ten środek klubu należał tylko i wyłącznie do nas. Nie obchodziło mnie to jednak. Skupiłam się na swoich ruchach dając się ponieść muzyce i wytrenowanej asyście mojego partnera tanecznego. Już dawno z nikim tak dobrze nie czułam się na parkiecie, a Arek nigdy nie chciał pójść ze mną do klubu wymigując się za każdym razem brakiem rytmu. Maks przy kolejnym obrocie złapał mnie za obie dłonie stawiając plecami do siebie i nie puszczając go zrobiłam kilka zadziornych ruchów w boki nogami i do przodu lekko przy tym się pochylając. Miałam stabilne partnerowanie, więc pozwalałam sobie na śmielsze ruchy, niż gdybym tańczyła solo. Zakręcił mną znów, zaznaczając dłonią ruch na moim karku prowadząc moją głowę swoim delikatnym lecz stanowczym dotykiem. Po chwili znów wirowaliśmy razem objęci swoimi ramionami i zaznaczając ciałami wręcz sensualne ruchy, uśmiechaliśmy się do siebie jak wariaci. Było mi tak dobrze, że nie chciałam, aby ta melodia kiedykolwiek się skończyła. Każdy ruch chłopaka sprawiał, że doskonale wiedziałam w jakiej pozycji powinno postawić się moje ciało, jakbyśmy ćwiczyli razem latami. To było wręcz tak naturalne, że aż bałam się, że to wszystko po prostu mi się śni. Maks prowadził niezwykle śmiało sprawiając, że nasz taniec hipnotyzował zebranych wokoło gapiów. Kątem oka dostrzegłam naszą parę na telebimie, co nieco mnie rozbawiło. Jakbym patrzyła zupełnie na kogoś innego. Powtórzyliśmy kilka początkowych figur z naszego improwizowanego układu zdając sobie sprawę, że kilka pięknych, intensywnych chwil naszego pląsu dobiega końca. Złapał mnie w talii, pozwalając wykonać mi moje kocie ruchy biodrami. Przesunęłam odruchowo dłonią po jego czarnej obcisłej koszulce, spod której poczułam stalowe, wyrzeźbione mięśnie jego ciała. Spojrzał mi w oczy z zadziornym uśmieszkiem nie zwalniając tempa ruchów naszych ciał. Obracał mną, wyginał, a ja dawałam się prowadzić woli jego dłoni. "Dirty dancing" w tym momencie mogło zapaść się pod ziemię. Byliśmy bardziej zmysłowi niż jakakolwiek taneczna para z tego kultowego filmu. Piosenka dobiegała końca. Dwa ostatnie zrywy, obrót i głębokie wygięcie, przy którym moja lewa noga automatycznie powędrowała ugięta w górę, a dłoń pochwyciła silne ramię, które stabilnie asekurowało mnie nad ziemią, chroniąc przed upadkiem. Nie mogłam oderwać oczu od jego głębokiego spojrzenia. Hipnotyzowało mnie. Nachylał stopniowo swoją twarz nad moją a mnie zmroziło. Jego usta rozchyliły się nieznacznie a ja zdałam sobie sprawę, że wszyscy patrzą w naszym kierunku. W mojej głowie rozbrzmiała histeria a dłoń automatycznie zacisnęła się na stalowym bicepsie. Chłopak uśmiechnął się nieznacznie i wyszeptał mi zadziornie do ucha
- Żałuję, że obiecałem ci, że będę dziś grzeczny... -przygryzł znacząco swoją dolną wargę, podnosząc mnie zwinnie na proste nogi. Wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować, a ja zalałam się rumieńcem bojąc się w jakikolwiek sposób analizować słowa chłopaka. Jego ciepła dłoń złapała moją i ostrożnie wyprowadziła poza obrzeża parkietu. Zatrzymał się nagle przede mną, a ja roztargniona całą tą sytuacją oczywiście nie zauważyłam tego gestu i z impetem wpasowałam się w szeroką klatę chłopaka, który automatycznie przytrzymał mnie w talii abym nie upadła. Moje dłonie opierały się niezdarnie o jego tors, sprawiając, że każdy najmniejszy ruch jego ciała powodował u mnie palpitacje serca. Byłam w tej chwili na emocjonalnej huśtawce. Zawstydzona, podniecona, wściekła i zadowolona. Moje sprzeczne emocje szalały w moim wnętrzu, nie dając się uporządkować. Stałam jak wrośnięta w ziemię, nie chcąc nawet próbować wydostać się z delikatnych i czułych objęć chłopaka. Zaczarował mnie. Spuściłam wzrok nie chcąc poddawać się mocy jego szmaragdowych oczu. Bałam się tego, co sama mogę w tej chwili zrobić, a czego mogę żałować przez długie lata. Maks uniósł delikatnym ruchem mój podbródek, zmuszając mnie tym gestem, abym na niego spojrzała. Poczułam się bezbronna, choć przez ostatnie parę lat wykazywałam się niezwykłą siłą charakteru.
- Byłaś niesamowita... -powiedział delikatnie
- Ty też... -odpowiedziałam automatycznie, nie zastanawiając się nad tym jakie słowa wydostają się z moich ust. Zrobiłam głęboki wdech, uspokajając swój wewnętrzny chaos i niemal przez łzy zapytałam cicho -...Możesz mnie teraz puścić? -jego ciepłe dłonie zaczęły opuszczać moje ciało powoli, lecz niechętnie
- To był totalny czad! - rzuciła podekscytowana Zuza, która wyrosła obok nas jak jakiś niechciany chwast - Długo razem tańczycie? Gdzie ćwiczyliście? -zaczęła swoje ponowne przesłuchanie a ja po prostu nie wytrzymałam. Tego wszystkiego było już dzisiaj za dużo. Parogodzinny wieczór wyssał ze mnie tyle energii co kilkudniowy maraton po pustyni.
- Zuza zamknij się w końcu! - wystrzeliłam wzburzona, że aż ze mnie kipiało - Po cholerę nas tu ściągnęłaś?! Żeby przesłuchiwać?! Poniżać?! - warczałam jak opętana a jej twarz była zimna i niewzruszona jak głaz -Zawsze traktowałaś mnie jak śmiecia a teraz ci się nagle koleżeństwa zachciewa?! Masz coś w ogóle w głowie, czy tylko nadrabiasz ładnym opakowaniem?! -rzuciłam oschle gestykulując ręką - Miałam nadzieję, że choć trochę się zmieniłaś, ale jesteś zimna i tempa jak kiedyś! Żal mi cię po prostu! - i nie czekając na jakąkolwiek reakcję rzuciłam się między klubowiczów szybko odnajdując wyjście.
Wybiegłam na zasłany nocą chodnik jak poparzona. W moim wnętrzu wrzało czego efektem były mimowolne łzy spływające po policzkach. Jedyne czego teraz chciałam, to znaleźć taksówkę, wrócić do domu i wypłakać się w poduszkę. Ruszyłam przed siebie przyspieszając znacznie kroku. Gdyby nie to, że ledwo widziałam świat zza zamglonych od płaczu oczu, pewnie biegłabym już teraz jak oszalała.
- Nikola zaczekaj! - usłyszałam za sobą znajomy mi męski głos. Ale ja nie miałam na to ochoty. Zrobiłam to co zawsze wychodziło mi najlepiej. Znowu uciekłam. Od Zuzy, od Maksa, od swoich sprzecznych uczuć... Chciałam mieć już ten wieczór za sobą i nie myśleć o nim kolejnego dnia. Maks nie odpuścił. Dogonił mnie z łatwością i chwyciwszy za rękę zatrzymał w miejscu. Stanął przede mną, objął delikatnie moje policzki w swoich dłoniach i uniósł twarz ku górze -Spójrz na mnie... -wyszeptał delikatnie, a z pod moich przymkniętych powiek wydostały się kolejne łzy napotykając po drodze na ciepłe palce chłopaka. Otarł mi je ostrożnie, a ja z miną zbitego psa spojrzałam w jego spokojną twarz -...Dlaczego uciekłaś? -zapytał troskliwie
- Bo to wychodzi mi najlepiej... - rzuciłam odruchowo, nie zastanawiając się nad odpowiedzią, karcąc się po chwili za swoją głupotę. Po co ja w ogóle z nim jeszcze rozmawiałam? Po cholerę stałam z nim jeszcze na środku tego pustego chodnika? -...Muszę zadzwonić po taksówkę... - wymamrotałam biorąc się w garść i odsuwając demonstracyjnie od siebie dłonie chłopaka
- Pojechać z tobą? -zapytał ostrożnie
- Nie... -podniosłam głos bardziej niż to było konieczne -...Nie chcę się tłumaczyć jeszcze z twojego towarzystwa... -dodałam wyciągając pospiesznie telefon z małej torebki i zamówiwszy transport dodałam-...Świetnie się tańczyło, ale na tym nasza relacja się kończy...
- Wcale nie musi... -przerwał mi od razu nie pozwalając dokończyć wypowiedzi
- Właśnie, że musi... -powiedziałam stanowczo
- Nie ufasz mi? -spojrzałam na niego pytająco. Jak można przecież ufać komuś, kogo dopiero co się poznało? Dziwiłam sie jego słowom -Wiem, że masz chłopaka, bo podkreśliłaś to wystarczająco dobitnie. Dlatego starałem się być wyjątkowo grzeczny jak obiecałem... -westchnął jakby to stwierdzenie sprawiało mu jakąś przykrość -...A ja zawsze dotrzymuję słowa... -spojrzał na mnie wymownie i powtórzył -...Nie ufasz mi?
- Chyba nie ufam sobie... -pomyślałam, po chwili zdając sobie sprawę, że tych słów nie zatrzymałam w głowie. Wypowiedziałam je na głos, co tylko potwierdził znaczący uśmieszek na twarzy zielonookiego. Gdybym mogła, to kopnęłabym się teraz w zadek za ponowny brak kontroli trzymania języka za zębami. Całe szczęście z tej niezręcznej sytuacji wybawiło mnie podjeżdżające srebrne auto z podświetlonym napisem u góry "Taxi". Odetchnęłam z ulgą, ciesząc się, że już więcej do takiej sytuacji nie dopuszczę. Było mi wstyd przed samą sobą. Podeszłam do samochodu, otwierając tylne drzwi, które zamknął mi chłopak tuż przed nosem uprzedzając jednocześnie kierowcę, żeby jeszcze chwilkę na mnie poczekał -Czego chcesz? -głos lekko mi się załamał nie wiedząc, czego mam się jeszcze spodziewać po stojącym przede mną chłopaku. Jego przyjemny zapach drażnił moje zmysły, a iskierki w oczach doprowadzały do szaleństwa. Czułam się, jakby świat wokół mnie zalała jakaś fala mgły, która zakryła wszystko i wszystkich zostawiając widoczną tylko naszą dwójkę. Maks pochylił się nade mną opierając swoje czoło o moje i delikatnie gładząc mój policzek wyszeptał
- Dobrze wiesz... -rozpływałam się pod ciepłem jego dotyku. Elektryzował mnie tak bardzo, że zatracałam się w swoich myślach. Moje ciało było jak sparaliżowane, nie słuchało mnie w ogóle -...Ale nie zrobię tego... -westchnął cicho -...Obiecałem...- odsunął się lekko otwierając ponownie drzwi taksówki i pozwalając usiąść mi się wygodnie na tylnej kanapie życzył mi jeszcze słodkich snów...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro