Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. Nawiedzona współlokatorka...

Po prawie czterystu kilometrach szalonej, lecz nad wyraz ostrożnej jazdy, aby nie przygarnąć żadnego niechcianego mandatu, byłam już w Warszawie. Stanęłam przed domem studenckim, w którym przeważnie panował chaos i nieład. Dzisiaj jakoś nie miało to dla mnie większego znaczenia. Napisałam smsa, że dotarłam bezpiecznie do wyznaczonego celu, dosłownie do wszystkich hurtem. Do cioci i wuja, Luka, do Karola a także do Maksa, z którym aż żal było mi się rozstawać. Przez ten jeden, jedyny tydzień moje uczucia i emocje zmieniły się nie do poznania. Jakby stworzono klona własnej mnie i wszczepiono zupełnie inny rodzaj podświadomości. Czułam się zupełnie inaczej... Lepiej...
Z trzaskiem otwarłam drzwi do pokoju, które zawsze wadziły krawędzią o wystający z podłogi ogranicznik, o którym za każdym razem zapominałam. Westchnęłam głęboko, widząc rozrzucone ubrania i książki na swoim łóżku, co przypomniało mi o moim nieprzemyślanym, spontanicznym wyjeździe i wręcz chaotycznym pakowaniu się, jakbym uciekała przynajmniej przed jakimś bossem mafii, któremu nagle podpadłam. Zrezygnowana rzuciłam plecak w kąt i korzystając z okazji, że mojej pokręconej współlokatorki nie było obok podeszłam do jej półki z książkami. Szukałam tylko jednej, tej najgrubszej wśród wszystkich o niecodziennych tytułach. Widać było na pierwszy rzut oka, że miała bzika na punkcie zjawisk paranormalnych i nie tylko. Czułam się trochę, jakbym mieszkała z kosmitką, która przez przypadek wylądowała na mojej planecie. Może właśnie dlatego, przez wszystkie te lata szkoły nie mogłyśmy znaleźć wspólnego języka, choć widywałyśmy się praktycznie codziennie... Moje palce napotkały spory grzbiet z potrzebnym tytułem. "Znaczenie Snów" miało chyba z pięćset stron, a ja nawet nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Zdjęłam egzemplarz z półki, przesunęłam łóżkowy bałagan pod ścianę i usiadłam na wygodnym materacu, zaczynając od przejrzenia spisu treści. Nic mi to nie dało. Puste dla mnie hasła, bez ładu i składu, wykluczające się wzajemnie. Nie rozumiałam tego bełkotu ze wstępu, który nawet przeczytałam cały. Ręce mi wręcz opadły i chyba musiałam zwrócić się o analizę do postrzelonej dziewczyny. Opadłam bezsilnie na łóżko a ciężki tom spokojnie unosił się na moim brzuchu w rytm mojego oddechu. Wtedy usłyszałam ten sam trzask drzwi, z którym zawsze witałam się w progu

- Cholera jasna! - warknęła dziewczyna walcząca z zacinającym się kluczem w zamku -Nigdy do tego nie przywyknę! - uderzyła otwartą dłonią w jasne drzwi i wyszarpnęła klucz, trzaskając za sobą z impetem, jakby to miało poprawić jej humor -Kurwa ! Nikola! -stanęła jak wryta i teatralnym gestem chwyciła się za zmiętą bluzkę, demonstrując w ten sposób jakby ściskała w dłoni swoje małe serce -Zawału bym przez ciebie dostała! Co tak straszysz ludzi!? -warknęła jak zwierzę przygotowujące się do ataku, potrząsając swoimi roztrzepanymi, kruczo czarnymi lokami

- Ja tylko grzecznie leżę na swoim łóżku... -rzuciłam od niechcenia lustrując wyprowadzoną z równowagi kędzierzawą dziewczynę

- Ty jesteś jakaś pojebana! -krzyknęła w moją stronę pukając się palcem wskazującym dwukrotnie po czole -Znikasz bez słowa... Zostawiasz po sobie niezły burdel, jakby cię ktoś siłą stąd wyciągał wbrew twojej woli, a teraz wracasz jakby nigdy nic?! - krzyczała na mnie jak wariatka, aż niemal ściany chciały ulec jej histerii i uciec gdzie pieprz rośnie. Nie rozumiałam jej zbyt pokręconej, przesadnej reakcji

- Wiki! -warknęłam na nią ostro -Uspokój się w końcu!

- Ja mam się uspokoić?! Ja?! - powtórzyła demonstracyjnie zaciskając szczękę i robiąc groźne spojrzenie -Przecież ja kurwa prawie na Policję poszłam zgłosić twoje zaginięcie! - zatkało mnie. Przecież nawet się nie lubiłyśmy, a ona bała się, że mogli mnie porwać? -zastanawiałam się wciąż w milczeniu słuchając jej wywodów. -Masz szczęście, że Ewelina widziała, jak sama wsiadałaś na motor i odjechałaś bez jakiegoś wyjaśnienia, bo miałabyś teraz psiarnie na głowie! Kretynka! -wycedziła odruchowo ciskając w moją twarz swoim wymiętym jaśkiem, na co parsknęłam śmiechem nie mogąc utrzymać już dłużej swojej powagi

- Też się cieszę, że cię widzę... - odrzuciłam poduszkę na jej idealnie zasłane łóżko. Dziewczyna zamilkła. Wlepiała we mnie jeszcze wciąż te swoje szeroko otwarte brązowe oczy, jakby nad czymś gorączkowo się zastanawiała. Opadła bezwładnie na krawędź mojego materaca i z nieukrywanym przejęciem wycedziła

- Dobra... -spojrzała znacząco na swoją książkę, którą nadal na sobie trzymałam -...Kim jesteś i co zrobiłaś z moją porąbaną współlokatorką?

- Porwałam ją i przejęłam jej ciało, żeby przeprowadzić inwazję na tą planetę...-zgięłam się w pół siadając powoli i spoglądając w jej zaskoczoną twarz dodałam -...A ty będziesz następna... -parsknęłam śmiechem, a rozwścieczona i lekko zmieszana dziewczyna rzuciła się na mnie z impetem powalając mnie z powrotem na poduszkę

- Zawsze byłaś wkurzająca! - wycedziła ostro -Ale nigdy przez te wszystkie lata, nie zażartowałaś ani razu... -wyszeptała lekko zmieszana -...Nie wiem, co się stało przez te dwa tygodnie twojej nieobecności, ale cokolwiek to było, lub ktokolwiek to był, miał na ciebie dobry wpływ... -zatkało mnie. Zawsze dogryzałyśmy sobie, albo po prostu bez słów mijałyśmy się na korytarzu jak dwie nieznajome, a tu taka wylewność z jej strony -...Zawsze byłaś zgryźliwa, skupiona na swoich problemach i nigdy nie można było zamienić nawet z tobą sensownego zdania, bez wkurzania się i obrażania o byle gówno... A teraz śmiejesz się i żartujesz? Normalnie w kalendarzu na czerwono zaznaczę ten dzień! -zawsze była bezpośrednia i nie przebierała w słowach, a słownik przekleństw miała wyryty na blachę co strasznie mnie irytowało - Serio Nikola... Ja nie wiem coś ty sobie zapodała, ale chcę to samo! -wyszczerzyła szereg białych zębów, a ja nawet nie miałam ochoty dzisiaj wyjść i trzasnąć za sobą drzwiami po jej zaczepkach

- A ja bym chciała wiedzieć, kiedy zrobiłaś się dla mnie taka miła? -powiedziałam stanowczo, marszcząc przy tym znacząco brwi, jakbym samym wzrokiem próbowała wymusić na niej przyznanie się do prawdy

- Hello! -pstryknęła palcami tuż przy swoim uchu robiąc zaskakująco dziwną minę, której nawet nie byłam w stanie próbować określić -Ja zawsze byłam miła i mówiłam wprost co mi leży na wątrobie... -stwierdziła oburzona -...To ty zawsze zamykałaś się w swoim małym świecie i nawet nie próbowałaś otworzyć drzwi, aby wyjrzeć z niego na szerszy świat!... Dlatego gadaj i to już co ci tak naprawdę odwaliło, że wystawiłaś łeb z tej twojej skorupy! -usiadła obok mnie i nawet nie miała zamiaru się ruszyć z miejsca, demonstrując to przy każdym kolejnym ruchu -...Spowiadaj się ale już! Ja nigdzie się stąd nie ruszę i tobie też nie pozwolę wyjść... -powiedziała powoli, abym miała czas na przetrawienie tej informacji. Wiedziałam, że nie mam z jej uporem najmniejszych szans i gotowa spełnić swoją małą groźbę o pozbawieniu mnie wolności. Zacisnęłam szczękę i wtuliłam się w poduszkę, aby nikt za ścianą nie usłyszał mojego wkurzonego, desperackiego krzyku

- No dobra... -warknęłam przez zaciśnięte zęby -...Wygrałaś!

- I co? Bolało? -zaśmiała się patrząc w moją niezadowoloną twarz

- Ale pod jednym warunkiem... -powiedziałam stanowczo. Właściwie, to byłam w desperacji i dobrze zdawałam sobie sprawę, że bez jej pomocy nie nadrobię zaległego materiału ze szkoły, jednocześnie przygotowując się do obrony. Mimo, że byłyśmy w różnych klasach, to materiał był identyczny. Wystarczyły odpowiednie notatki i odrobina pomocy przy nich -...Pomożesz mi nadrobić zaległości i... -zawahałam się na chwilę, ale musiałam poprosić, bo samą mnie to męczyło, a nie potrafiłam odczytać odpowiedniego znaczenia z jej książki -...Pomożesz mi zrozumieć, co oznaczał mój sen...

- To są dwa warunki słońce... -powiedziała twardo, ale było widać jej zadowolony uśmieszek w kąciku jej wymalowanych ust -...Niech stracę... Mam nadzieję, że to będzie tego warte... -położyła się obok na łóżku i obie zaczęłyśmy wlepiać się w sufit, kiedy zaczęłam streszczać jej całą swoją sytuację z czasu mojej nieobecności, łącznie z całym obrazem snu, którym tak się przejęłam -Ja pierdolę! Dziewczyno! -odezwała się w końcu, kiedy skończyłam o wszystkim opowiadać -Zabujałaś się na całego! Dlatego jesteś w końcu normalna!...

- Ej Wiki... -przerwałam jej w pół zdania -Nie zapominaj, że oficjalnie wciąż jestem dziewczyną Arka...

- Tak... -rzuciła od niechcenia -...Pamiętam tego zadufanego w sobie buraka... Nadal wygląda jak manekin sklepowy, któremu w dupę wsadzono kij od miotły? -zapytała, a ja tylko spojrzałam na nią wymownie, nie mogąc znaleźć słów, by odeprzeć ten tekst -No nie patrz tak na mnie! -wycedziła ostro -Zawsze mówiłam, że do siebie nie pasujecie, poza tym on chyba bardziej kocha pracę i żelazko, którym godzinami prasuje swoje wycackane koszule... -ciągnęła dalej -...Jaki normalny facet ma aż tak idealnie wyprasowane ciuchy, że nie ma ani jednego zagniecenia... Pedant jakiś albo totalny zbok... W każdym razie do normalnego świata to on nie należy... -zaśmiała się, a ja w duchu przyznałam jej rację, choć nie mogłam powiedzieć tego na głos -...Poza tym ten twój Maks... Hmmm... Sama bym takiego przygarnęła... -przewróciła znacząco oczami na co parsknęłam z lekkim oburzeniem -...Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę jak wyglądasz, kiedy o nim mówisz? -zapytała wyczekując ode mnie jakiejś odpowiedzi

- O czym ty gadasz? -zapytałam zdziwiona

- O tym, że na samą wzmiankę o nim cała promieniejesz, jak zakochana nastolatka...

- Nie jestem zakochana! -warknęłam jak rozjuszone zwierzę -Choć fakt... Podoba mi się... -uśmiechnęłam się pod nosem, na samą myśl o jego ciepłych, namiętnych ustach. Aż nieznośne ciepło przeszyło całe moje ciało -...Ale Wiki... Bądźmy realistkami -powiedziałam lekko zasmucona - On jest tam. Ja jestem tu i jeszcze na dodatek jestem oficjalnie dziewczyną kogoś innego... - westchnęłam głęboko, jakbym nagle poczuła, że moje płuca potrzebują większej dawki powietrza -...I mimo tego, że już niedługo będę wolna, to nie mogę liczyć na to samo ze strony Maksa, tym bardziej, że zobaczymy się pewnie najwcześniej za prawie dwa miesiące... Do tego czasu znajdzie sobie lepszą laskę, która nie będzie tak pokręcona jak ja...

- Pokręcona to ty jesteś, nie ma co... -potwierdziła leżąca obok mnie dziewczyna, a ja miałam ochotę w tym momencie zepchnąć ją ze swojego łóżka -...Ale może właśnie to mu się w tobie spodobało... Daj sobie czas do końca szkoły i sama zobaczysz, zamiast snuć niestworzone teorie spiskowe... -zaśmiała się delikatnie i od razu zmieniła temat -...A co do tego snu... Myślę, że ma bardziej pozytywny sens, niż sobie to wyobrażałaś...

- Serio? -zapytałam odruchowo wytrzeszczając oczy jak sowa nocą

- Tak... Dawaj książkę, to zaraz wszystko ogarniemy... - podałam jej ciężki tom do rąk, a ona odruchowo zaczęła namiętnie ją kartkować i czytać znaczenia poszczególnych symboli, układając w głowie jeden spójny obraz - A więc... -zaczęła powoli a ja wlepiałam w nią swój zaciekawiony wzrok. Zawsze miałam w głębokim poważaniu tego typu sprawy, ale ten jeden, jedyny sen utkwił mi tak głęboko w głowie, że nie mogłam się go od tak po prostu pozbyć -...Tak jak juz prędzej wspomniałam, nie masz się co martwić. To wbrew pozorom był dobry sen... Po pierwsze... -zaczęła ostrożnie -...Jeśli wierzyć w to co jest tu napisane to masz przed sobą duże perspektywy i możliwości, których na chwilę obecną możesz nawet nie dostrzegać, niemniej jednak możesz napotkać na przeszkody, lub uzyskać jakieś ostrzeżenia, co miałoby znaczyć to wzburzone morze... To czy jednak osiągniesz dany cel zależy tylko i wyłącznie od ciebie i tego, czy dostosujesz się do nadchodzących zmian i nie przegapisz swojej szansy... Nie powinnaś być dla siebie zbyt surowa i zamartwiać się wszystkim co było i będzie, bo to cię do niczego nie doprowadzi... Po drugie... -ciągnęła dalej jak katarynka, a ja z zapartym tchem słuchałam jej interpretacji. Czułam się troszkę jak w namiocie wróżki przepowiadającej przyszłość ze szklanej kuli. Trochę mnie to bawiło, bo Wiktoria rzeczywiście miała zadatki żeby sprawdzić się w tym biznesie -...Masz szansę osiągnąć prawdziwe szczęście i lekkość życia. Wbrew swojej otoczce jesteś wrażliwa i bardzo delikatna w środku dlatego nie dopuszczasz do siebie nikogo, aby nie zostać zraniona... -wytrzeszczyłam oczy jak pięciozłotówki czekając na resztę jej opowieści -...Jeśli dotychczas nic nie układało się po twojej myśli, to właśnie teraz dużymi krokami zbliża się do ciebie coś dobrego, dzięki czemu będziesz czerpać radość nawet z najmniejszych, najbardziej błahych rzeczy pod słońcem... - zamknęła książkę i spojrzała znacząco w moją stronę z takim matczynym błyskiem w oku, który serwuje mi ciotka, kiedy zaczyna te swoje rodzicielskie wywody na swój ciepły, troskliwy sposób -...Widzisz, nawet twoja podświadomość podczas snu, mówi ci, że masz w końcu wpuścić do swojego życia szczęście, a możesz wtedy osiągnąć wszystko o czym marzysz... -westchnęła znacząco i dorzuciła -...Też bym chciała, żeby znaczenie moich snów było takie zajebiste... -uśmiechnęła się szeroko, a ja w ciszy odwzajemniłam ten uśmiech

- Dziękuję... -wyszeptałam zadowolona. Nawet jeśli ta jej wróżba miałaby się w żaden sposób nie sprawdzić i czekały na mojej drodze same nieprzyjemności, to w tym momencie bardzo poprawiła mi humor. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że dzielę pokój z niezwykle miłą i otwartą osobą, a do tego bardzo bezpośrednią, co wbrew temu co prędzej myślałam było jej cechą pozytywną -...Jesteś naprawdę w porządku...

- Dobra, dobra bo się jeszcze rozkleję... -zeskoczyła z krawędzi mojego łóżka, jakby coś ją poparzyło -...A ja do tych płaczliwych nie należę... -warknęła jakby sama na siebie co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. W odpowiedzi ponownie dostałam z soczystego zamachu poduszką po głowie -...A teraz weź dupę w troki i ogarnij ten bajzel! -wrzasnęła na mnie -Jak można mieszkać w takim chlewie? ...

- No już, już... -odparłam ochoczo. W końcu i tak miałam się tym zająć po powrocie -...Dotarło do mnie, jak niewidzialny kopniak w zadek...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro