Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Podstęp...

Siedziałam nieruchomo, na piaszczystym podłożu wsłuchując się w nieustający szum fal. Moja nie dynamiczna postawa ciała została cicho skarcona przez obolałe pośladki i kolana. Noc była piękna i ciepła, a moja głowa nie miała już siły walczyć z resztą mojego ciała. Uspokoiłam się trochę, choć nadal nie wiedziałam, jak powiedzieć o wszystkim Arkowi. Nie zasłużył w końcu na to, abym go okłamywała. Prędzej czy później i tak sama bym pękła wykładając karty na stół. To jednak nie był już czas na kolejne rozmyślania. Chciałam odpocząć od tego dnia i psychicznie i fizycznie. Wyłączyłam niewidzialny przycisk zwanym myśleniem i poddałam się chwili. Upięłam wysoko włosy, a ubrania zaczęły opadać pod moimi nogami, przyzwyczajając skórę do przyjemnego powiewu wiatru. Ściągnęłam bieliznę i nagusieńka, jak mała dziewczynka z piskiem rzuciłam się do chłodnej jeszcze wody. W końcu do pełni lata pozostało jeszcze kilka miesięcy. Mimo to temperatura wody nie sprawiała mi większej różnicy. Lubiłam kąpać się tu nago, z dala od wszystkiego i wszystkich. Często towarzyszyło mi wtedy czerwone słońce, kładące sie do snu, ale teraz po raz pierwszy moim towarzyszem był księżyc i gwiazdy. Byłam nieskrępowana i wolna. Zaczęłam wychodzić z wody, a słone krople spływały pomiędzy moimi nagimi piersiami, nabrzmiałymi nieco od chłodu, który swym powiewem otulił moją skórę

- Muszę przyznać, że widoki mam rewelacyjne... - z cienia wyłoniła się wysoka męska postać, a ja odruchowo uklękłam na piaszczystym podłożu morza, zakrywając się po ramiona ponownie w wodzie. Byłam zdezorientowana. To było moje miejsce i oprócz mojej rodziny nikt o nim nie wiedział. Mimo to dobrze wiedziałam co za podglądacz stoi na brzegu

- Maks kurwa! -nie powstrzymałam się i krzyknęłam karcąco na chłopaka -Doprowadzisz mnie do zawału! -ciągnęłam dalej czując, że zaczyna robić mi sie już chłodno -Co ty tu do cholery robisz?! Śledziłeś mnie?! - dopytywałam wciąż utrzymując niewygodną pozycję

- Byłaś tak roztrzęsiona, że bałem się, że sobie coś po drodze zrobisz... - mówił spokojnie wpatrując się w moją wystającą z tafli morza głowę

- Długo tu jesteś?! -warknęłam jak zaszczute zwierzę

- Prawie od samego początku, ale widoki podszedłem podziwiać bliżej dopiero, kiedy ściągnęłaś ubrania... -rzucił zadziornie szczerząc się jak wariat i demonstracyjnie, na jednym palcu, uniósł w górę mój stanik. Krzyknęłam wkurzona, demonstrując przy tym swoje oburzenie, którym starałam się zakryć swoją bezsilność i beznadziejność sytuacji. Próbowałam ochlapać go wodą, ale żadna z kropli nie była nawet w stanie dosięgnąć do brzegu -...Swoją drogą, chcesz je z powrotem, czy mam zabrać ze sobą? - rzucił figlarnie i mogłabym przysiąc, że aż zobaczyłam błysk w jego oku. Wiedział, że ma nade mną przewagę i może zrobić z moimi cuchami co tylko będzie chciał

- Raczej moja bielizna to nie twój rozmiar... -rzuciłam od niechcenia -...Nie będzie na tobie dobrze leżeć...

- Możemy się przekonać... -zaczął sprzątać ciuchy z plaży, a mnie wręcz zatkało. Odwrócił się z nimi na pięcie i zrobił krok w przód a ja wstałam odruchowo, ponownie obnażając nagie piersi

- Stój do cholery! -krzyknęłam zatrzymując go w miejscu. Odwrócił się z triumfalnym uśmiechem, a ja ponownie skryłam swoją nagość pod wodę -Czego chcesz? -zapytałam ostrożnie czując, że moje ramiona zaczynają drżeć z zimna

- Żebyś sobie po nie przyszła... -powiedział z uśmiechem

- W porządku... -odburkłam, robiąc teatralny gest aby się odwrócił -Odwróć się i zamknij oczy...

- Ani mi się śni... -przerwał mi w pół zdania krzyżując ręce na piersiach. Krzyknęłam ponownie, zaciskając mocno szczękę, czując wręcz, że zaraz pęknie - I tak już widziałem wszystko co mogłem, więc nie masz się czego wstydzić... -uśmiechnął się ponownie pewny swojej wygranej

- Jak ty mnie wkurzasz! To się po prostu w głowie nie mieści! -krzyknęłam wyładowując swoją złość - Będę tu siedziała dopóki ci się nie znudzi ta szopka! -warknęłam zdecydowanie, aby wiedział, że nie żartuję

- Nikola! Zmarzniesz na kość! - podniósł głos zaskoczony takim obrotem sprawy

- Trudno... -warknęłam oschle -...Będziesz miał mnie na sumieniu!

- To tak się teraz bawimy?! -powiedział zadziornie, rzucając na bok ciuchy, które jeszcze przed chwilą miał w swoich rękach. Ściągnął kurtkę i zaczął pozbywać się czarnej koszulki, która zakrywała idealnie wyrzeźbione ciało z sześciopakiem na środku. Aż jęknęłam, nie mogąc oderwać wzroku od tego widoku

- Maks! Co ty wyprawiasz?! -krzyknęłam zaskoczona, kiedy zaczął rozpinać pasek od swoich spodni. Chciałam, bardzo chciałam patrzeć dalej, ale coś wewnątrz powstrzymywało mnie przed tym widokiem. Odwróciłam się tyłem do brzegu, wchodząc głębiej do wody, aby przybrać stabilną, stojącą pozycję. Musiałam ochłonąć, choć moja skóra wręcz błagała, aby wydostać się na plażę i ogrzać się choćby leżącą w stercie ciuchów kurtką

- Nie chcesz wyjść po dobroci, to wyciągnę cię z stamtąd siłą! -krzyknął potwierdzając swoje słowa pluskiem wody. Odwróciłam się gwałtownie, ale chłopaka nigdzie nie było. Rozglądałam się uważnie starając wypatrzeć z ruchu wody, w którym miejscu płynie zielonooki. Fale jednak skutecznie utrudniały mi tą obserwację. Nagle tuż przede mną rozprysła się woda, uderzając mnie swoimi wielkimi kroplami w twarz. Wytarłam ją szybko dłońmi, widząc tuż przed sobą rozbawionego chłopaka. Jego nagie, mokre ciało lśniło w blasku księżyca, sprawiając, że po moim ciele przebiegł mimowolny dreszcz podniecenia. Przygryzłam dolną wargę karcąc się sama za tą reakcję, ale był teraz taki piękny, że oczy łapczywie pożerały każdy centymetr, ociekającymi morskimi kroplami ciała. Nie mogłam się wręcz powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Nogi mi miękły, serce wyznaczało coraz szybsze tempo, a rozum nie odpowiadał na mój niemy krzyk -To jak będzie? -zapytał zadziornie, kładąc swoje duże, ciepłe dłonie na mojej nagiej talii. Wzdrygnęłam się od jego dotyku, wytrzeszczając zdziwione oczy jak sowa. Oparłam dłonie o jego nad wyraz zarysowaną klatę i odepchnęłam się z całej siły do tyłu, uwalniając się tym samym z uścisku chłopaka, którego niemal przewróciłam. Nie chciałam jednak odpływać za daleko, bo morze, mimo, że niesłychanie piękne, potrafiło być też nieprzewidywalne i niebezpieczne, a mi brakowało już powoli sił na większą walkę z falami. Moje stopy były już wysoko nad dnem, a chłopak zaczął do mnie podpływać. Ja jednak nie chciałam się poddawać. Choć zęby niemal zgrzytały z zimna, nie chciałam, by znów mnie dotykał. Maks spojrzał na moją zdeterminowaną twarz i wyszeptał stanowczym tonem -Niech będzie po twojemu... -odwrócił się i przepłynął kawałek, a ja wyszczerzyłam się triumfalnie odprowadzając go wzrokiem, gratulując sobie wewnętrznie swojej wytrwałości. Nagle zakryła go fala a ja zamarłam. Wynurzył się szybko krzycząc w moją stronę -Nikola! Skurcz! -po czym złapał łapczywie haust powietrza i ponownie zanurzył się pod taflę wody. Dosłownie w jednej chwili wyłączyłam wszystkie swoje opory. Nie przejmowałam się zmęczeniem, zimnem, ani nawet swoją nagością, tylko odruchowo rzuciłam się w stronę topiącego się chłopaka. Cieszyłam się w tej chwili, że podglądałam poczynania szkolących się ratowników na basenie w stolicy. Wiedziałam, że dam radę, choć wewnętrznie byłam naprawdę spanikowana. Zanurkowałam szybko, nabierając tyle powietrza w płuca ile tylko dałam radę. Mimo nocnej aury, woda była przy tej plaży niesamowicie czysta, dzięki czemu, przy pomocy blasku księżyca, szybko dostrzegłam zielonookiego, opadającego na dno morza. Chwyciłam go od tyłu, obejmując całym ramieniem  jego klatkę i przycisnąwszy go do siebie zaczęłam płynąć do brzegu, ostrożnie go asekurując. Woda była dla mnie idealnym pomocnikiem, inaczej w życiu nie dałabym rady wyciągnąć takiego kolosa na brzeg. Udało mi się jednak. Adrenalina buzowała we mnie jak jakieś dodatkowe paliwo w baku samochodu z dodatkowym turbo przyspieszeniem. Padłam na kolana przy jego nagim, bezwładnym ciele, potrząsając oburącz muskularnymi ramionami, aby upewnić się czy jest przytomny i czy kontaktuje, mimo zamkniętych oczu

- Maks! Słyszysz mnie?! - niemal krzyczałam błagalnym głosem a on nadal nie reagował- Ocknij się wariacie! - odchyliłam delikatnie jego głowę i zawisając nad nim swoim ciałem, nachyliłam się do jego warg, aby sprawdzić oddech i udrożnić drogi oddechowe. W tym momencie kąciki ust chłopaka uniosły się zadziornie a silne ramiona objęły mnie w talii i przyciągnęły jednym zdecydowanym ruchem do siebie. Wkurzyłam się, bo zdałam sobie sprawę z tego, że to był jego podstępny plan wyciągnięcia mnie z wody. Szarpnęłam się raz, drugi miotając się w jego uścisku jak rozjuszone zwierzę -Nie wierzę, że to zrobiłeś! -krzyknęłam waląc pięścią w jego stalową klatę -Jak mogłeś?! Jesteś kretynem! - krzyknęłam, ponownie ponawiając wściekłe uderzenie i po chwili opadłam bezwładnie na leżące na plecach ciało chłopaka. Nie miałam już siły na nic. Byłam wykończona, zziębnięta i niesamowicie wściekła. Moja twarz wtulała się w nagą skórę Maksa, a w uszach rozbrzmiewał spokojny rytm bicia jego serca. Wsłuchałam się w nie, jak w jakąś relaksacyjną melodię, która koiła moje stargane nerwy. Leżałam tak przez chwilę, pozwalając aby męskie dłonie głaskały niespiesznie moje nagie plecy. Uspokajało mnie to i było bardzo przyjemne, dopóki nie poczułam czegoś twardego na swoim biodrze. Podniosłam szybko głowę, wbijając swój zszokowany i zarazem karcący wzrok w roześmiane oczy chłopaka -Nie mów, że ci stanął? -wyszeptałam lekko łamiącym się głosem. Maks wyszczerzył swoje białe zęby wzruszając przy tym odruchowo ramionami

- Sama sprawdź... -rzucił figarnie, na co rzuciłam mu najbardziej zabójcze spojrzenie jakie miałam w swoim repertuarze. Westchnął głośno robiąc poważniejszą minę -...A czego się spodziewałaś? -zapytał od niechcenia -Leży na mnie naga kobieta... Drażni mnie swoimi sterczącymi sutkami, a już nie wspomnę o tym czym się o mnie ocierasz na dole, sama nie zdając sobie z tego sprawy... - zawstydziłam się jak mała dziewczynka, nie wiedząc jak mam na to wszystko nawet zareagować. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że moje ciało drży z zimna jak osika. Chciałam się podnieść, ale chłopak przytrzymywał mnie wiąż do swojego ciepłego nagiego ciała -Leż jeszcze... -wyszeptał czule -...Cała się trzęsiesz z zimna... Musisz się ogrzać... -dodał delikatnie, ale ja nie chciałam go słuchać. Rozpraszał mnie jego wzwód ocierający się o moje udo, którym sama mimowolnie ruszałam z zimna. Krępowałam się, jakbym dopiero pierwszy raz w życiu zobaczyła nagiego faceta

- Puść mnie... -powiedziałam stanowczym głosem, nie przyjmującym sprzeciwu -...Muszę się ubrać...

- Po co? -zapytał figlarnie -Tak dużo szybciej dojdziesz do siebie...

- Chcę się ubrać... -wycedziłam ostro przez zęby -...I to w tej chwili... -warknęłam groźnie, na co odpowiedział zadziornym uśmieszkiem i poluzował uścisk. Wstałam ostentacyjnie jak jakaś urażona księżniczka i obejmując się za lodowate ramiona podeszłam do sterty swoich ubrań. Wiedziałam, że ani prośbą ani groźbą nie uda mi się zmusić zielonookiego, żeby mnie nie podglądał. Zresztą widział mnie już całą nagusieńką, więc nie było sensu się już ukrywać. Miałam to teraz totalnie w nosie. Chciałam się po prostu ubrać i sprawić, aby moje ciało nabrało normalnej zdrowej barwy zastępując ten sinoniebieski kolor jak u zombie, którym się właśnie czułam. Z drżeniem rąk wytarłam resztki wody z mojego ciała i założyłam bieliznę. Osuszyłam klejącą się bluzką swoje włosy, które zmoczyłam w trakcie ratowania chłopaka. Założyłam spodnie, przydużą czarną bluzkę Maksa, którą dostałam na imprezie, a także skarpetki i buty. Stałam odwrócona tyłem, ale dźwięk zapinanej klamry paska u spodni  uświadomił mi, że zielonooki, również jest już ubrany. Usiadłam odruchowo na piasku, zakładając kurtkę i obejmując się swoimi ramionami, jak jakiegoś pluszowego misia, który dawał by mi odrobinę ciepła. Chłopak opadł obok mnie trącając zadziornie ramieniem i gładząc wierzchem dłoni mój policzek stwierdził

- Nadal jesteś lodowata... -zamyślił się na chwilę i dodał wstając z miejsca -...Zaczekaj tu na mnie i wytrzymaj z dziesięć minut nie robiąc głupot... I tak w tym stanie nie będziesz mogła prowadzić motoru... -otulił mnie dodatkowo swoją kurtką, a ja nie miałam już ochoty na kolejne kłótnie więc posłusznie skinęłam głową, że zrobię to o co prosił.

Nie było go zaledwie chwilę, ale czas dłużył mi się niesłychanie, tym bardziej, że drżenie mojego ciała nadal nie ustawało. Byłam zbyt dumna i zbyt uparta, aby przyznać się do porażki, że doszczętnie wychłodziłam swój organizm. Sama byłam sobie winna, ale widok triumfującego Maksa z brzegu doprowadził mnie po prostu do furii

- Już jestem... -powiedział spokojnie, niosąc jakąś siatkę w rękach. Pomógł mi wstać i przenieśliśmy się bliżej klifu, w najbardziej osłonięte od delikatnych podmuchów wiatru miejscu. Rozłożył na ziemi jakąś folię, srebrną stroną ku górze. Była dość dużych rozmiarów, więc spokojnie zmieściliśmy się oboje, nie musząc walczyć o skrawek podłoża. Przyjrzałam się ukradkiem temu, na czym siedziałam i zaskoczona zapytałam

- Gdzie o tej porze udało ci się zdobyć koc termiczny? Nie widziałam nigdzie po drodze apteki całodobowej... -wymamrotałam lekko drżącymi ustami

- Ale była stacja benzynowa... -rzucił od niechcenia, jakby nie zrobił nic wielkiego -...Mam koce, wodę i kanapki... -uśmiechnął się, a ja zaniemówiłam. Miałam wrażenie, że dosłownie na samą myśl o jedzeniu dostałam potężnego ślinotoku. W końcu od kolacji, którą jedliśmy w domu z Lukiem, minęło kilka ładnych godzin. Chłopak otulił mnie starannie srebrną stroną drugiego koca do wewnątrz, która stykała się z moim ciałem, a złotą na zewnątrz. Dzięki temu folia ogrzewała moje ciało, nie pozwalając mu się bardziej wychłodzić -...Były tylko z szynką. Mam nadzieję, że nie jesteś wegetarianką? -zapytał ostrożnie podając mi trójkątny kawałek złożonego chleba

- Nie... Nie jestem... - wyciągnęłam dłoń aby zabrać jedzenie -...A nawet gdybym była, to zjadłabym teraz nawet konia z kopytami... - zaśmialiśmy się oboje jednocześnie, pałaszując chleb jakby był co najmniej jakimś cudem gastronomicznego świata. Popiliśmy swoją późną kolację wodą i znów w bezruchu siedzieliśmy na kocu. Spojrzałam na chłopaka, który miał na sobie jedynie krótką koszulkę i zrobiło mi się aż wstyd, kiedy na jego ramionach dojrzałam gęsią skórkę -Maks... -zaczęłam ostrożnie, badając jego reakcję -...A nie masz koca dla siebie?

- Były tylko dwa... -zaczął spokojnym tonem -...Ale mi nie jest potrzebny...

- Kłamca... -przerwałam mu w pół zdania, wywołując mieszankę wstydu i zdziwienia na jego twarzy. Dobrze widziałam, że jest mu zimno, tym bardziej, że oddał mi swoją kurtkę, kiedy jechał na stację, a w czasie jazdy chłód odczuwa się znacznie bardziej niż podczas zwykłego spacerku. Jego męskie Ego nie pozwalało mu się jednak do tego przyznać -...Możesz zarzucić mi dosłownie wszystko, ale nie to, że jestem ślepa... -wymamrotałam ściągając z siebie koc i oddając kurtkę chłopakowi. Folia była naprawdę duża, więc postanowiłam schować swoją urażoną dumę do kieszeni. Przysunęłam się do zielonookiego, opierając się o jego ramię, co nieco zbiło go z tropu. Chwyciłam  za jeden koniec srebrnego materiału i podałam mu drugi -...Masz, okryj się... -powiedziałam nad wyraz ciepło

- Nie starczy wtedy, żebyś ty się cała zakryła - westchnęłam ciężko, jakbym musiała zaraz zrobić coś, czego nie chciałam. Zastanowiłam się chwilkę i postanowiłam zrobić to, co powinnam, aby żadnemu z nas nie było zimno. Przysunęłam się do chłopaka najbliżej jak tylko się dało, podkurczając jednocześnie nogi -Nikola...Co robisz? -zapytał zdziwiony, choć było widać, że ten gest wcale mu nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie

- Oj Maks... -skarciłam go nad wyraz spokojnym tonem -...Nie marudź już, tylko mnie przytul... -westchnęłam cicho starając się zachować resztki powagi -...Wtedy starczy koca dla nas obojga... -chłopak uśmiechnął się, jakby właśnie na to czekał. Objął mnie swoim silnym ramieniem i przytulił do swojego ciała. Po chwili zaczęłam się rozgrzewać ciepłem bijącym z jego wnętrza. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i objęłam w pasie, jakby był jakąś przytulanką z dziecięcych lat, a on wtulił mnie jeszcze głębiej w siebie, pozwalając, aby jego ciepło wnikało do mojego. Było mi teraz tak dobrze i o dziwo bardzo wygodnie. Czułam się bezpiecznie, mimo tego, że wtulałam sie w objęcia kogoś, kogo ledwo znałam. Nie przeszkadzało mi to wcale. Zamknęłam oczy i delektowałam się ciepłem jego ciała. Uśmiechnęłam się nawet mimowolnie pod nosem, kiedy usta chłopaka dotknęły mojego czoła i złożyły na nim delikatny, czuły pocałunek. Poczułam się trochę, jakbym wróciła do dziecięcych lat. Zrobiło mi się błogo i nad wyraz lekko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro