Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38. "Zamieszkam tutaj"

Obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Głowa pękała, jakbym poprzednią noc spędziła na jakiejś szalonej, pijackiej imprezie. Byłam rozbita, tak bardzo, że chwilę potrwało, zanim zrozumiałam co się stało i gdzie właściwie się znajdowałam. Maks podszedł powoli i usiadł na krawędzi łóżka, całując mnie delikatnie w czoło.

– Jak się czujesz? – zapytał ostrożnie, jakby bał się, że wpadnę w kolejny szał rozpaczy.

Wzruszyłam obojętnie ramionami, zaciskając usta w cienką linię. Starałam się nic nie mówić, tylko dlatego, aby nie rozkleić się ponownie. Chłopak nie naciskał. Przytulił mnie delikatnie do siebie, cierpliwie czekając, aż sama zacznę mówić. Minęło sporo czasu, zanim się w końcu przełamałam.

– Maks... kawa na pewno Ci już ostygła. – zauważyłam, nie wiedząc jak zacząć rozmowę.

– Ona mnie teraz nie interesuje. – powiedział stanowczo, wzdychając przy tym ciężko. – Ty jesteś dla mnie ważna. – Zrobił lekką pauzę, jakby bał się zadać kolejne pytanie. – Powiesz mi, co tam się stało?

– Tak, ale nie teraz...

Wtuliłam się w jego szerokie ramiona, dając tym samym do zrozumienia, że nie chciałam jeszcze wylewać na niego swoich wszystkich żali. Zrozumiał to od razu i milczał. Uspokajało mnie miarowe bicie jego serca, a także czuły dotyk, którym mnie obdarzył.

– Bałem się o Ciebie... – wyszeptał łamanym głosem. – Drzwi były otwarte, a Ty siedziałaś skulona na podłodze. – zawahał się, ale mówił dalej. – Nie było z Tobą kontaktu. Byłaś nieobecna. W nocy też ledwo spałaś, jakbyś coś wciąż przeżywała. Płakałaś...

– Znalazłam listy, które napisała do mnie mama. – przyznałam cicho po chwili. – Ostatni był z przed dnia w którym zginęli. – odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić. – Wszystko wróciło na nowo. Cały ten wypadek. Cały ten ból, którego nie miało już być. Po prostu nie wytrzymałam. – przyznałam niechętnie. – Tak wiem... Jestem beznadziejnie słaba i nadal sobie z tym nie radzę...

– Ale teraz masz mnie. – powiedział spokojnie, całując mnie w czubek głowy. – Poza tym jesteś silniejsza, niż sobie nawet wyobrażasz i nie ma nic złego, w okazywaniu skrajnych emocji. – Podniósł mój podbródek, zmuszając tym gestem, abym na niego spojrzała. Uśmiechnął się delikatnie, a jego szmaragdowe spojrzenie, uspokoiło moje nerwy. – A teraz chodź do kuchni, bo jeszcze mi tu padniesz z głodu.

Zaśmiałam się odruchowo. Miał tą moc, uspokajania mnie za każdym razem, kiedy myślałam, że sytuacja jest nie do opanowania. Czułam się przy nim bezpieczna, co jeszcze niedawno było dla mnie nie do pojęcia.

Zjadłam posiłek i wlałam w siebie nieprzyzwoitą dawkę, czarnej jak smoła, gorzkiej kawy. Pobudziła mnie od razu. Może i nie spałam tej nocy najlepiej, ale kofeina zawarta w napoju, dała mi niezłego kopa. Miałam w sobie znów tyle energii, że mogłam nawet wysprzątać mieszkania wszystkich lokatorów. Nie byłam jednak gotowa, aby sama zejść piętro niżej, więc ochoczo zgodziłam się na zaproponowaną pomoc chłopaka. Obiecał spędzić ze mną cały dzień, chociażby miało to oznaczać, że przez większą jego część, tańczyłby z mopem.

***

– Maks? – zaczęłam ostrożnie, zatrzymując się w progu pokoju rodziców. – Czy mógłbyś schować te listy do pudełka? Nie chcę ich teraz nawet dotykać. – Westchnęłam ciężko na samą myśl o ich treści. Bałam się, że znów zacznę wpadać w histerię, a tak bardzo nie chciałam psuć wspólnego dnia.

Wkręciliśmy się w sprzątanie, zatracając się do reszty w galopującym czasie. Maks zorganizował jakieś kartony, do których segregowałam różne przedmioty. Część przeznaczyłam na wydanie, a co niektóre pozostawiłam dla siebie. Nie potrafiłam się z nimi rozstać, tak samo jak z tym mieszkaniem. Rozsiadłam się na kanapie, zadowolona z efektu naszej wspólnej pracy. Rozejrzałam się dookoła z nutką nostalgii w oczach. Maks usiadł obok, a ja nie czekając na nieme przyzwolenie, położyłam głowę na jego kolanach, podkurczając jednocześnie nogi. Patrzyłam w jego spokojną, zadowoloną twarz i coś do mnie dotarło.

– Zamieszkam tutaj! – powiedziałam radośnie, wciąż badając jego reakcję. – Wytrzymasz z taką walniętą sąsiadką jak ja?

Nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko figlarnie, mrużąc jednocześnie swoje zielone oczy. Pochylił się niespiesznie nade mną. Ujął moją twarz w swoją ciepłą dłoń i złączył nasze usta w delikatnym, czułym pocałunku. Zaparło mi dech. Sama jego obecność sprawiała, że czułam się wyjątkowo, a jego dotyk za każdym razem rozpalał moje zmysły na nowo.

– Uznam tą odpowiedź za "Tak". – zaśmiałam się odruchowo, przygryzając z zadowoleniem dolną wargę.

Westchnął lekko, a ja już dobrze wiedziałam, jaka myśl zagnieździła się w jego głowie. Postanowiłam więc się z nim troszkę podroczyć.

– Musimy jeszcze przejrzeć te dokumenty z dolnej szuflady. – powiedziałam jakby nigdy nic.

Wstałam z kanapy i podeszłam do szafki, pochyliwszy się chytrze nad szufladą. Wypięłam zadziornie swój tyłeczek, który w czarnych, opiętych spodniach idealnie eksponował swoje walory. Chłopak jęknął cicho, co od razu wykorzystałam.

– Maks? Mówiłeś coś? – udawałam, że nie słyszałam jego reakcji.

– Nikola... – przełknął głośno ślinę, jakby próbował się w ten sposób opanować. – Co Ty robisz?

– Nie widzisz? – rzuciłam obojętnie, wzruszając ramionami. – Wyciągam wszystkie papiery. Na stole będzie łatwej je przejrzeć.

– Na stole to my możemy coś innego położyć... – powiedział zadziornie, podchodząc do mnie powoli i obejmując w talii od tyłu.

Zaśmiałam się w duchu, bo właśnie takiej reakcji oczekiwałam. Wypięłam lekko biodra, ocierając się powoli o jego nabrzmiałą już męskość. Przycisnął mnie gwałtownie do siebie. Teraz czułam go jeszcze wyraźniej. Dreszcz pożądania ogarnął moje ciało. Jego usta błądziły po mojej szyi, delikatnie zaznaczając drogę do ramienia. Jęknęłam zaskoczona, kiedy jednym, zdecydowanym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę. Spodobała mi się ta władczość. Nie chciałam niczego kontrolować. Chciałam, aby robił ze mną, na co tylko miałby ochotę. Dałam mu swym milczeniem, nieme przyzwolenie, co zrozumiał od razu. Ścisnął moje pośladki stanowczo, nie pozwalając mi tym samym, na żaden większy ruch. Jego oczy błyszczały z pożądania a ja nie mogłam się od nich oderwać. Pochylił się lekko nade mną i wpił się w moje usta. Jego namiętne wargi i zwinny język doprowadzały mnie do obłędu. Całował mnie zachłannie, jakby kolejny dzień miał nie nadejść. Pochłonęła mnie ta nieokiełznana rządza. Ta dzikość niekontrolowanego pocałunku. Nasze języki tańczyły w jednym rytmie pożądania doprowadzając się do ekstazy. Brakowało mi już tchu, ale tak bardzo nie chciałam, żeby przestał. Serce biło jak szalone, a moja kobiecość wyznaczała swój rytm, nieznośnym pulsowaniem. Oderwałam się lekko od Maksa, pospiesznie pozbywając się górnej części odzieży. Zrobił to samo, niczym lustrzane odbicie. To nagie ciało doprowadzało mnie wręcz do obłędu. Naparł na mnie całym sobą, kradnąc kolejny, soczysty pocałunek. Zachwiałam się. Miałam wrażenie, że tylko fakt, że obejmował mnie kurczowo w talii, sprawił, że nie upadłam z impetem na ziemię. Miałam rację. Podtrzymywał mnie mocno, kiedy powolnym ruchem, zaczął opuszczać się ze mną na podłogę. Ułożył mnie na niej delikatnie i ostrożnie zaczął ściągać moje spodnie. Chłód paneli za nic nie ostudził płomienia, który tlił się w moim wnętrzu. Chciałam, żeby bez zbędnych wstępów nadział mnie na swoją męskość doprowadzając jednym zdecydowanym ruchem do orgazmu. On jednak miał inny plan. Powoli zsunął z moich ud majtki, rzucając je gdzieś za siebie. Rozchylił mi nogi, całując je centymetr po centymetrze. Zaznaczał linię ustami od kolan do samej mojej kobiecości, nie zatrzymując się na niej nawet na chwilę. Drażnił się ze mną. Byłam mokra i spragniona. Doprowadzał mnie do obłędu. Czekałam, owładnięta rozkoszą jaką dawał mi samym dotykiem i pocałunkami. Westchnęłam cichutko, kiedy jego język zaczął bawić się moimi fałdkami. Bezbłędnie odnalazł mój najczulszy w tym miejscu punkt. Lizał, całował i lekko ssał moją kobiecość, wchodząc językiem do środka. Wiłam się z rozkoszy, odruchowo wprowadzając swoje biodra w ruch, jaki wyznaczał mi swoimi pieszczotami. Smakował mnie powoli, zalewając moje ciało kolejnymi falami rozkoszy.

– Wejdź we mnie... – wyszeptałam niemal błagalnie.

Spojrzał tylko na mnie tym swoim obłędnym wzrokiem i w jednej chwili stał przede mną całkiem nagi. Jego nabrzmiała męskość, sterczała na baczność, gotowa do działania. Jęknęłam podniecona tym widokiem, czując jednocześnie jak moje uda zalewają się słodkimi sokami. Rozchyliłam nogi jeszcze bardziej, zapraszając go w ten sposób do siebie. Uklęknął przede mną, chwytając dłonią swój wzwód. Znów się ze mną bawił. Drażnił główką moją szparkę, ocierając się o nią bezczelnie. Wsuwał ją powolutku, tylko kawałeczek, aby po chwili znów znalazła się na zewnątrz. Nie wytrzymywałam już tego napięcia. Byłam rozpalona do granic możliwości.

– Nie baw się ze mną... – wysyczałam stanowczym tonem.

Wszedł we mnie nagle i głęboko, co spowodowało, że z moich ust wyrwał się niekontrolowany krzyk rozkoszy. Jego biodra wręcz płynęły zalewając mnie falami ekstazy. Wchodził we mnie coraz szybciej i z każdym kolejnym pchnięciem coraz głębiej. Wbiłam się palcami w jego umięśnione plecy, tracąc powoli kontakt z rzeczywistością. Całował mnie. Pieścił każdy, najmniejszy skrawek mojej nagiej skóry. Byłam cała jego, a on mój. Uniósł moje nogi wyżej, dzięki czemu mógł wsuwać się jeszcze dalej. Moje ciało drżało. Wiło się pod wpływem przyjemności, jakiej doświadczałam. Już tak niewiele brakowało mi do całkowitego zaspokojenia, jednak on wyszedł ze mnie i położył się obok na podłodze. Uniósł moją prawą nogę i wślizgnął sie w ociekającą sokami szparkę. Brał mnie powoli i delikatne, z każdym kolejnym pchnięciem zwiększając tempo. Moje serce szalało. Rozum całkowicie się poddał, nie chcąc niczego kontrolować. Moje ciało oddało się pożądaniu, którego rytm nadawał zielonooki. Wzdychaliśmy oboje, jęcząc z rozpierającej nas rozkoszy. Opuścił moją nogę na podłogę i obrócił tyłem do siebie. Leżąc na boku, wypięłam delikatnie pośladki, aby miał do mnie lepsze dojście. Zareagował od razu. Wszedł we mnie, przytrzymując lekko za biodra. Całował moją szyją i plecy a ja wiłam się z ekstazy. Zalewała mnie niczym fale oceanu, z impetem uderzając o brzeg. Jego ruchy stały się coraz szybsze, coraz zachłanniejsze. Oboje byliśmy już na skraju wzajemnego zaspokojenia. Dźwięk jego obijanych bioder o moje pośladki potęgował jeszcze bardziej nasze doznania. Wygięłam się w łuk, wpuszczając jego nabrzmiałego kutasa do swojej szparki, tak głęboko jak tylko się dało. Zalał mnie płonący żar orgazmu. Krzyknęłam osiągając szczyt, który nadal wypełniał każdą komórkę mojego ciała. Maks doszedł chwilę po mnie, zalewając moją kobiecość jego słodką spermą. Leżeliśmy tak przez chwilę, wciąż złączeni w jedno. Nie spieszyło się nam nigdzie. Chłopak wtulił się w moje plecy, nadal będąc głęboko we mnie. Nasze serca gnały jak szalone, a oddechy nadal były zbyt płytkie, aby chociaż wypowiedzieć najkrótsze słowa. Wtuleni w siebie, czekaliśmy cierpliwie, aż nasze ciała odzyskają pełnię kontroli. Odwróciłam się powoli do Maksa, aby spojrzeć w jego szmaragdowe oczy.

– To jak będzie z tymi dokumentami? – zapytałam zadziornie lustrując jego twarz.

– Później przejrzymy. – odparł lekko, całując mnie pośpiesznie w czubek nosa.

Uśmiechnęłam się, jednocześnie rumieniąc się, jak mała dziewczynka. Nie chciałam, żeby to zauważył, dlatego wtuliłam swoją twarz, głęboko w jego klatkę.

Spędziliśmy razem cały dzień. W dokumentach, które jednak przejrzeliśmy,odnaleźliśmy akt notarialny mieszkania rodziców, który jakimś cudem byłzapisany na mnie. Data wskazywała wyraźnie, że zostało mi zapisane, niedługo pomoich narodzinach. Była tylko dopisana klauzula, że stanie się moją pełnoprawnąwłasnością po ukończeniu osiemnastych urodzin. Już wtedy chcieli zadbać o moją przyszłość, co strasznie mnie wzruszyło. Nie spodziewałam się, że w wieku zaledwie dwudziestu dwóch lat, które niedługo kończyłam, będę miała własne mieszkanie. Nigdy nawet nie pracowałam. Wiedziałam, że od tego momentu, całe moje dalsze życie powinno ulec zmianie. Musiałam wziąć się w garść i iść naprzód z podniesioną głową. Po wczorajszym napadzie histerii, uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy nie pogodziłam się ze śmiercią rodziców. Wciąż we mnie to tkwiło i nie potrafiło dać mi spokoju. Listy mamy tylko rozgrzebały ranę, która mi po nich pozostała. Tak naprawdę, w głębi duszy wiedziałam, że nigdy się jej nie pozbędę. Była częścią mnie, częścią mojej historii. Nawet zabliźniona została ze mną na zawsze i po prostu musiałam z nią żyć. Miałam jednak kochającą rodzinę. Miałam przy sobie faceta, któremu na mnie naprawdę zależało. Te osoby nie zabrały mojego bólu, ale wiedziałam, że pomogą mi się z nim uporać.

***

Wracając wieczorem na przedmieścia, postanowiłam wstąpić na cmentarz. Nie lubiłam tam chodzić. Mimo, że rodzice byli pochowani w tej ziemi, nie czułam w tym miejscu ich obecności. Czułam się najbliżej nich tylko i wyłącznie na skrawku naszej małej plaży, ukrytej przed oczami ciekawskich. Stanęłam nad grobem z czarnego marmuru i wyszeptałam cicho, jakbym chciała, żeby mnie usłyszeli i byli ze mnie dumni.

– Mamo, Tato... Zawsze będziecie w moim sercu. Zawsze będę Was kochać i nigdy o Was nie zapomnę. – Po policzku spadła nieznośna łza, ale w tym momencie nie przeszkadzała mi wcale. – Zawsze jesteście przy mnie. Czuję to... – westchnęłam ciężko zaciskając dłonie w pięści. – Obiecuję, że od teraz stanę na własne nogi, tak jak powinnam zrobić to już spory czas temu. Obiecuję iść naprzód i nie zadręczać się więcej przeszłością. Będę w końcu żyć tak jak powinnam...

Uśmiechnęłam się sama do siebie, silnie wierząc w to, że dotrzymam obietnicy złożonej sobie, a przede wszystkim rodzicom.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro