Eight
Dziś umówiłem się na spotkanie z Laylą. Była naprawdę ciężko ją namówić na wspólne wyjście, więc postanowiłem, że będzie wyjątkowe. Dlatego też poprosiłem o spotkanie późnym wieczorem. Ubrane w czarne rurki i szarą bluzę wyszedłem z domu. Umówiłem się z nią w parku, na naszej ławce. Zaplanowałem zabrać ją do miejsca, o którym dowiedziałem się całkiem przypadkowo, ale gdy tylko o nim usłyszałem, wiedziałem, że to było to. Zobaczyłem ją deptającą wokół ławki. Gdy poszedłem bliżej, dokładnie się jej przyjrzałem. Miała na sobie jasne dżinsy, szary sweterek i te swoje różowe trampki. Uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłem. Była najpiękniejszą dziewczyną, jaką znałem. Nie malowała się, nie miała nawet nałożonego tuszu do rzęs.
— Cześć, Layla. — Stanąłem naprzeciwko niej.
— Hej, Niall.
Zacząłem iść przed siebie, a ona obok mnie. Zapytała, dokąd się udajemy, ale musiałem zatrzymać tę informację dla siebie, chciałem, aby była to niespodzianka.
Dotarliśmy do budynku, który wyglądał na opuszczony. Otworzyłem zdarte drzwi. Dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale. Zapewniłem ją, że wszystko jest w porządku. Weszła pierwsza. Korytarz oświetlały tylko małe, białe diody zamocowane przy podłodze. Na końcu dało się zauważyć mocniejsze światło. Po chwili znaleźliśmy się w ogromnym pomieszczeniu, które wypełnione było książkami i stolikami na, których stały laptopy. Było tu dosyć sporo ludzi. Podszedłem do młodego chłopaka, który siedział przy jednym z laptopów. Poprosiłem go, aby wyjaśnił mojej towarzyszce, co tu się dzieje. Czym jest to miejsce.
— Tutaj, wszyscy razem tworzymy książki. Nie ważne czy jesteś młoda, starsza, czy jesteś chłopakiem, czy dziewczyną, czy jesteś biedna, czy bogata. Tworzymy wspólnie. Każdy dopisuje, do wybranej książki co chce. Później ją drukujemy, tylko w jednym egzemplarzu i odstawiamy ją na jedną z tych półek. Jedną książkę pisze czasem nawet setka ludzi, dlatego są takie wyjątkowe.
Dziewczynie zaświeciły się oczy. Godzinę spędziliśmy na chodzeniu od stanowiska, do stanowiska dopisując kawałek historii. To miejsce było magiczne. Na ścianach widniało mnóstwo cytatów, każdy napisany inną ręką, tym co miał do dyspozycji. Długopisem, markerem.
Gdy opuściliśmy miejsce, obiecałem dziewczynie, że jeszcze tu wrócimy. Udaliśmy się do restauracji, w której zjedliśmy kolację i dowiedzieliśmy się czegoś o sobie.
Wracając, zatrzymaliśmy się w parku. Usiedliśmy na ławce, bez słowa. Wpatrywaliśmy się w wodę tryskającą z fontanny. Później przeniosłem wzrok na dziewczynę, zrobiła to samo.
Nasze twarze były naprawdę blisko. Nie wiem, nawet kiedy się to stało, ale nasze usta zetknęły się ze sobą. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący."
św. Paweł z Tarsu
♥♥♥
Jejka <3
Za chwilę kończymy, jeszcze dwa rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro