Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.

Tydzień później miałam kolejną wizytę z Panią Morgan. Niall zawiózł mnie pod jej ośrodek, a sam pojechał na rozprawę. Usiadłam na krześle w poczekalni i czekałam aż doktor mnie zawoła. Widziałam te same osoby, które były tu tydzień temu. Rozglądałam się po holu i co chwile sprawdzałam zegarek, który wisiał na ścianie nad drzwiami wejściowymi. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają, więc przeniosłam tam wzrok i zobaczyłam Jasmine wychodzącą z gabinetu Pani Morgan.

- Widzimy się za tydzień, Pani Horan. - powiedziała kobieta i uśmiechnęła się.

- Do zobaczenia. - powiedziała Jasmien i odwróciła się. - Och, witaj Mercy. - przywitała się ze mną, gdy mnie zobaczyła. Uśmiechnęłam się lekko, a ona mnie minęła i wyszła z budynku. 

- Mercy, zapraszam. - usłyszałam Panią Morgan. Wstałam z miejsca i szybkim krokiem weszłam do gabinetu. - Usiądź. - wskazała na kanapę. Usiadłam na wyznaczonym miejscu i nerwowo bawiłam się palcami. - Zaczniemy dzisiaj od czego prostego. Skąd znasz tą kobietę, która wychodziła z mojego gabinetu? 

- Była moją nauczycielka matematyki, do tego żoną mojego chłopaka, a teraz to przez nią tu jestem. - powiedziałam szybko. 

- To  ją widzisz pod swoim domem? 

- Tak, ona chce zrobić ze mnie wariatkę. - powiedziałam. 

- Mercy, uspokój się. Nikt nie chcę zrobić z Ciebie wariatki. - odparła. - Pani Horan przychodzi tutaj , ponieważ nie może poradzić sobi z rozstaniem, Tobie nie chcę nic zrobić.

- Dlaczego Pani mi to mówi? - podniosłam brew do góry.

- Zapewniam Cię tylko, że Pani Horan jest nieszkodliwa dla Ciebie, nie chcę zrobić z Ciebie wariatki. - powiedziała, a ja skrzywiłam się lekko na nazwisko, które wymieniła. Nadal nie mogłam przyzwyczaić się, że ona nadal nosi nazwisko mojego chłopaka i po części mnie to boli. 

- To dlaczego ja ją widzę? Nie jest żadnym duchem czy czymkolwiek, jest człowiekiem, a ludzi widzi każdy. - odparłam. 

- Może to trauma, którą przeszłaś. Widzisz ją, bo Cię skrzywdziła, prawda? 

- Próbowała mnie zniszczyć. - odparłam cicho. 

- W jaki sposób? 

- Kiedy dowiedziała się, że mam roman z jej mężem próbowała robić wszystko, żebym nie zdała z matematyki. Wstawiała mi jedynki za dobrze zrobione zadanie, a gdy chciałam z nią na spokojnie porozmawiać, robiła wszystko bym poczuła się jak dziwka. Przepraszałam ją...ale to nic nie dało. - po moim policzku spłynęła łza. - Niall, jej były mąż załatwiał sprawy związane z rozwodem i gdy był zdenerwowany wyżywał się na mnie. Myślałam, że ona ją nadal kocha, dlatego uciekłam do Mediolanu. 

- Uderzył Cię? 

- Nie, tylko na mnie krzyczał. - odpowiedziałam szybko. 

- Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłaś. - uśmiechnęła się ciepło. 

***

Po wizycie u Pani Morgan ruszyłam do sądku, gdzie odbywała się rozprawa, w której uczestniczył Niall. Nie fatygowałam się by zadzwonić po taksówkę, a nawet żeby pojechać tam autobusem, tylko spokojnym spacerkiem szłam pod wielki budynek. Dłonie miałam w kieszeniach spodni, a głowę lekko spuszczoną w dół. Pani Morgan naprawdę mi pomogła. Szczera rozmowa niekiedy naprawdę się przydaję nawet z obcą osobą. Nim się obejrzałam byłam pod wielkim budynkiem sądu. Wyciągnęłam dłonie z kieszeni i weszłam schodkami do drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka. Podeszłam do rozpiski i poszukałam informacji, gdzie znajduję się mój chłopak (a/n: uznajmy, że coś takiego istnieje). Kiedy już znalazłam odpowiednie piętro i numer sali, ruszyłam w tamtym kierunku. Usiadłam na ławce pod salą i czekałam aż rozprawa się skończy i razem z blondynem będziemy mogli wrócić do domu. Sprawdzałam co chwile zegar, który wisiał nad drzwiami sali i denerwowałam się, ponieważ minuty płynęły bardzo powoli. W końcu drzwi otworzyły się i z sali wyszła zdenerwowana kobieta, a za nią jak zgaduję jej prawnik. Po chwili z sali wyszedł mężczyzna razem z Niall'em. Wstałam z ławki i patrzyłam na scenę przede mną. 

- Jeszcze raz Panu dziękuję, Panie Horan. - uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w stronę blondyna. 

- Nie ma za co. - uśmiechnął się i uścisnął dłoń mężczyzny. Facet odszedł, a Niall odwrócił głowę i uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył. - I jak było? - spytał, gdy do mnie podszedł. 

- Całkiem dobrze. - uśmiechnęłam się. 

- Coś się wydarzyło? - podniósł brew do góry. 

- Nie, oczywiście, że nie. 

- Mercy, nie kłam. 

- Dobra. - westchnęłam i usiadłam na ławce, a Niall obok mnie. - Spotkałam Jasmine i nie, to nie były złudzenia. Wychodziła z gabinetu Pani Morgan. 

- Co ona tam robiła? 

- Nie radzi sobie z rozstaniem. - odparłam.

- Tylko tym się przejmujesz? 

- Nie, po prostu była dla mnie znów miła, nie pasuję mi to. - mruknęłam, a Niall cicho się zaśmiał. 

- Chodź, idziemy do domu. - powiedział i wstał z ławki. Splótł nasze palce razem i ruszyliśmy w kierunku schodów. Zeszliśmy na dół, po czym wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do samochodu Niall'a. 

Dlaczego moje życie jest tak popieprzone? 

XXXX

Witam :) 

Tęskniliście? ^^

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro