Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

09.

UWAGA! ROZDZIAŁ ZE WSPOMNIENIAMI. UBEZPIECZCIE SIĘ W CHUSTECZKI JEŻELI JESTEŚCIE WRAŻLIWI :')

*Mercy pov*

 Obudziłam się rano opleciona czyimiś ramionami. Odwróciłam się delikatnie i zobaczyłam spokojną twarz Niall'a. Uśmiechnęłam się delikatnie i chciałam go pocałować, ale cholera, miałam narzeczonego. Zamknęłam na chwilę oczy, a w moich myślach od razu pojawiło się znane wspomnienie. 

*retrospekcja* 

Obudziłam się rano opleciona rękami w talii. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam głowę. Ujrzałam spokojną twarz Niall'a. Usta miał lekko rozchylone, włosy opadały na jego czoło. Wyglądał tak słodko i nikt przenigdy nie powiedziałby, że jest surowym prawnikiem. Poczułam jak się porusza, a po chwili rozchylił powieki i spojrzał na mnie. Odwróciłam się w jego stronę, a on cmoknął mnie w usta.

- Dzień dobry. - powiedział zachrypniętym głosem.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.

*koniec retrospekcji*

Uśmiechnęłam się lekko na to  wspomnienie. To były najlepsze chwilę w moim życiu i nigdy się nie powtórzą. Blondyn poruszył się niespokojnie i otworzył oczy. Szybko zabrał swoje ręce, a ja trochę zesmutniałam. 

- Przepraszam. - powiedział zachrypniętym głosem. 

- Nic się nie stało, naprawdę. - powiedziałam cicho. 

- Która godzina? - spytał i przetarł oczy dłonią. Chciałam wziąć swój telefon, lecz przypomniałam sobie, że nie wzięłam go z domu. Spojrzałam na szafkę nocą, na której stał mały zegarek.

- Kurwa.  -przeklęłam i szybko wygramoliłam się z pościeli.

- Mers, co się stało? 

- Jestem spóźniona do pracy, godzinę. - zaczęłam panikować. Znalazłam swoją bluzę i chciałam ją szybko założyć, ale niestety zaplątałam ręce w rękawy. 

- Mers, spokojnie. - zaśmiał się i złapał moje ramiona. - Zrób sobie wolne. Pan Hemmings przecież Cię nie zwolni. 

- Skąd masz pewność? 

- Lubi Cię, a do tego jesteś narzeczoną jego syna. - powiedział, ale wyczułam w jego głosie ból. - Masz zadzwoń do niego i weź urlop na życzenie. - dodał i podał mi swoją komórkę. Wybrałam numer i poczekałam aż odbierze.

- Niall, coś się stało? - było pierwsze c powiedział.

- Umm...Panie Hemmings, to ja Mercy. - powiedziałam niepewnie. 

- Mercy Dlaczego dzwonisz z telefonu mojego prawnika? - spytał.

- T-to nie ważne, mogłabym wziąć urlop na życzenie? - spytałam.

- Oczywiście, coś się stało?

- Nie, wszystko w porządku. - powiedziałam. Pożegnałam się z Panem Hemmings'em i oddałam telefon Niall'owi. - Nie chcę wracać do domu. - jęknęłam.

- W takim razie tu zostań. Nie jadę dzisiaj do firmy Hemmings;a, więc możemy zostać tutaj. - uśmiechnął się. 

- Nie chcę zawracać Ci głowy. - przygryzłam dolną wargę. 

- Nie zawracasz. - zapewnił mnie. - Chcesz wziąć prysznic? - spytał, a ja przytaknęłam głową. - Znajdę dla Ciebie jakieś ubrania. - powiedział. Podszedł do szafy i otworzył ją. Chwilę w niej poszukał i podał mi koszulkę oraz dresy, które na pewno będą na mnie za duże. Pokazał mi łazienkę, po czym zniknął mówiąc, że zrobi śniadanie. Zamknęłam drzwi na kluczyk i odetchnęłam głęboko. Kolejne wspomnienia wracają do mnie, a ja mam ochotę powtarzać je w kółko.

*retrospekcja* 

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zbiegłam na dół i otworzyłam drewnianą powłokę. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn w cholernie drogim garniturze, czarnych ray banach i aktówką w prawej ręce.

- Niall Horan. - przedstawił się i ściągnął okulary.

Żadnego ''dzień dobry'' ani ''spierdalaj''? Nic, kompletnie nic?

- Byłem umówiony z panem Louis'em Tomlinson'em. - dodał po chwili.

*koniec retrospekcji* 

Rozebrałam się i weszłam pod ciepły strumień wody.  Zmoczyłam swoje włosy, a p ochwili do mojego umysłu napłynęła dalsza część wspomnienia. 

*retrospekcja*

- Długo Pan robi w tej branży? - wypaliłam.

Mers, on ma dwadzieścia sześć lat.

- Trzy lata. - odpowiedział.

Czy jego odpowiedzi zawsze są takie krótkie?

Westchnęłam cicho i przeniosłam swój wzrok na wyłączony telewizor. Co ja miałam robić z dwudziestosześcioletnim prawnikiem? Rozmawiać o pogodzie czy może o golfie? Ona na pewno nie ma czasu an takie gry.

- Ma Pan żonę? - spytałam, za nim ugryzłam się w język.

- Tak, mam. - odparł oschle.

Ja już więcej się nie odzywam.

- A dzieci?

Brawo Mercy. 

*koniec retrospekcji*

Zaśmiałam się cicho na to wspomnienie. Pamiętam jak byliśmy do siebie nastawieni. Nie lubiliśmy się, ale potem obydwoje się pokochaliśmy. Szybko spłukałam z siebie pianę i wyszłam z kabiny. Wysuszyłam się ręcznikiem i założyłam swoją bieliznę oraz ciuchy od Niall'a. Włosy roztrzepałam i wyszłam z łazienki uważając by nie zabić się w przydługich na mnie dresach. Weszłam do kuchni, gdzie Niall robił śniadanie i śpiewał coś pod nosem. Uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole. Blondyn mnie nie widział, więc mogłam go przez chwilę poobserwować. Nagle odwrócił się i zamarł, gdy mnie zobaczył. Wybuchnęłam śmiechem widząc jego minę, a on po chwili do mnie dołączył. 

- Jak długo tu jesteś? - spytał. 

- Na tyle długo by zobaczyć Twoje kocie ruchy. - powiedziałam i zaśmiałam się. Zmrużył na mnie oczy, po czym odwrócił się i miałam nadzieje, że wrócił do kończenia śniadania, zamiast tego szybko do mnie podszedł i zostawił na moim nosie kropkę z nutelli. - Naprawdę? - spytałam, a on zaczął się śmiać i przejechał palcem po moim policzku. 

- Zobaczymy kto ma teraz kocie ruchy. - zaśmiał się. Uśmiechnęłam się i starłam z twarzy krem czekoladowy. Niall wrócił do robienia śniadania, a ja mu się przyglądałam. Kolejne wspomnienia napływały do mojego mózgu, a ja chciałam je odpędzić, ale nie potrafiłam.

*retrospekcja*

- Jasmine może spodziewać się listu z sądu. - powiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam. - Co Cię gryzie? - spytał.

- Jasmine się mści. - powiedziałam. - Dostałam od niej dzisiaj dwie jedynki, a gdy chciałam porozmawiać z nią o mojej ocenie, robiła wszystko, żeby mnie zranić. - powiedziałam, a pod powiekami poczułam łzy. Niall wstał z krzesła i kucnął przede mną. - Ona ma mnie za dziwkę.

- Oboje dobrze wiemy, że to nie prawda. - powiedział i otarł moje łzy. - Nie planowaliśmy tego, ale zakochaliśmy się, Mers, to nic strasznego.

- Tobie da spokój, a dla mnie jest nauczycielką, będzie się mściła na każdym kroku. - powiedziałam.

- Coś wymyśle. - powiedział. - Ale, hej, teraz możesz zrobić nam zdjęcie i postawić w swoim pokoju. - dodał, a ja się zaśmiałam.

*koniec retrospekcji*

Po tym wspomnieniu miałam ochotę się popłakać. Byliśmy szczęśliwi, a ja za wszelką cenę wmawiałam sobie, że to ja wszystko rozwaliłam, ale taka była prawda. Gdyby nie ja byliby nadal małżeństwem, może mieliby nawet dziecko, ale nie. Musiała pojawić się gówniara, która wszystko zniszczyła. Lecz ja tylko się zakochałam, w nieodpowiedniej, a może i w odpowiedniej osobie. 

XXXX

Kolejny i ostatni :( 

Marcelina x


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro