Rozdział 7
Lawless
- Dlaczego muszę iść tam z tobą i tym gostkiem? To wasza randka, a ja nie mam zamiaru patrzeć jak się przy mnie obciskujecie! - marudziłem, patrząc błagalnie na [ imię]. O nie , nie za nic świecie nie będę im towarzyszyć. Niech mój aniołek o tym zapomni. Ciężkie jest życie Servampa, zwłaszcza z tak ciężką osobą jak moja pani [ imię]. Ale cóż, taką sobie właścicielkę wybrałem i muszę szczerze przyznać, że jest naprawdę interesująco. Może nawet pozwolę jej żyć trochę dłużej niż w przypadku swoich poprzednich Eve? Trochę ciężko będzie mi się z nią rozstać. No cóż, czas pokaże czy jest tego warta, czy nie.
- Czyżbyś zapomniał, że jak się rozdzielimy, to może coś mi się stać? I po za tym to nie jest randka, tylko zwykły spacer po mieście!
- Nazywaj to jak chcesz, ale dla mnie randka to randka - ziewnąłem i położyłem się na swoim łóżku. - I nie, nie zapomniałem o tym co ci powiedziałem kiedyś. Wyluzuj. Kilka godzin beze mnie nie zrobi ci różnicy. - Zamknąłem powieki , chcąc trochę się zdrzemnąć. Musiałem być przecież wyspany przed swoją pracą dorywczą, którą zacząłem ją dopiero wczoraj. Miałem pracować tam jako aktor i dziś odbywało się przedstawienie, w którym dano mi rolę głównego bohatera Makbeta.
Sen jednak nie nadszedł, gdyż [ imię] zaczęła ciągnąć mnie za nogi, zwalając mnie przy tym z łóżka. Przeklęta kobieta i jej charakter.
- Idziemy - powiedział demoni aniołek, na co odpowiedziałem mruknięciem.
Coś czuję, że naprawdę raczej dziewczyna długo pożyje.
~~~~
- Panowie, mam dla was dobrą wiadomość! - przez okno do środka domu, a właściwie hotelu z gorącymi źródłami wleciał nietoperz z monoklem na lewym oku.
Nietoperz ten zmienił się nagle w małego człowieczka w dziwnym stroju, bowiem strój przypominał kostium wampira z hallowen: czarna peleryna z czerwonym podszyciem, cylinder , czarny garnitur i jeszcze monocykl wraz drewnianą laską. Ta osoba była wampirem, lecz nikt nie wiedział , dlaczego tak się specyficznie ubierała.
- Gdzieś ty był, Hugh? - spytał Tetsu, wysoki blondwłosy chłopak w jasnej rozpiętej koszuli. Nie był on jednak sam w pokoju , gdyż znajdowali się tam jeszcze inni.
- Zbierałem informacje od moich poddanych. Co ważniejsze, w mieście pojawił się kolejny Servamp.
- Servamp? Gdzie on jest? - osoba o imieniu Mahiru wstała z poduszki leżącej blisko sporego stolika. Brązowe oczy nastolatka wpatrywały się w Hugha wyczekująco.
- Jedna z moich subklas doniosła, że Servamp chciwości jest dość niedaleko. Z tego co widział jest również z nim jakaś dziewczyna, prawdopodobnie jego Eve. Biedactwo nie przeżyje zbyt długo. Nie zostało jej zbyt wiele życia.
- O czym ty mówisz? Jak to nie przeżyje ? - zdziwił się Mahiru.
- Lawless zabija swego pana, gdy tylko mu się znudzi. Jest jedynym Servampem , który działa w ten sposób. To smutne, ale on już od dawna nie jest sobą.
- Niemożliwe - wyszeptał Misono, pan Snow Lily , wampira pożądania. - Przecież to nienormalne!
- Może i tak , ale co na to poradzimy? - zapytał Lily.
- Z chciwością lepiej nie mieć nic wspólnego , ale skoro potrzebujemy każdej pomocy to nie mamy wyboru - Hugh popatrzył na wszystkich. - Trzeba się z tym pogodzić , prawda Sleepy Ash?
- Upierdliwe to wszystko - mruknął z niechęcią niebieskowłosy mężczyzna, jedząc swoje ulubione chipsy.
- Ktoś musi z nas pójść do niego i poprosić o pomoc, kto się zgłasza? - Misono spojrzał na Tetsu i Mahiru.
- Ja pójdę! - krzyknął Mahiru. - Może nie umiem jeszcze dobrze walczyć , ale z pewnością sobie poradzę , nie Kuro ?
- Mnie w to nie mieszaj - Kuro otworzył kolejną paczkę jedzenia , tym razem z pocky. - Teraz czas na moją wieczorną drzemkę.
- Wyśpisz się jak wrócimy, choć ! - Mahiru pociągnął za sobą Kuro, a ten zmienił się w czarnego kotka.
- Tylko uważaj na siebie i nie rób niczego pochopnego ! W razie kłopotów zadzwoń do nas, a my z Lily i Tetsu natychmiast przyjdziemy.
- Wiem , wiem ! Będę ostrożny!
- Eh .. Nic mi się nie chce - wyjęczał zwierzak, wskakując na plecy chłopaka.
~~~~
- Mówisz , że mieszkasz na wsi? Ale masz super , też tak chcę ! - zawołałaś. Zwiedziliście prawie całe Tokio i właśnie spacerowaliście po wielkim parku. Za wami z posępną miną wędrował Hyde.
- Właściwie, to nie jest źle tam mieszkać. Masz tam ciszę i spokój, co jest idealne dla muzyka. A ty gdzie mieszkasz?
- Od urodzenia w Warszawie, wielkim mieście , gdzie co chwilę coś budują. Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę.
- Jakbym tam mieszkał, to też pewnie chciałbym stamtąd uciec . Przepraszam, mój menadżer dzwoni - odebrał telefon i po chwili rozłączył się z wurzoną miną. - Muszę lecieć do hotelu, zaraz mam rozmowę z dziennikarzami. Wybacz, że nagle cię zostawiam. Spotkamy się kiedy indziej?
- Rozumiem cię doskonale. Leć, umówimy się w innym terminie!
- To na razie - Licht pocałował cię w policzek i pobiegł przed siebie. Podniosłaś dłoń do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą czułaś wargi chłopaka i uśmiechnęłaś się.
- Co jest, twój Romeo już sobie poszedł? A może go przestraszyłaś swoim zachowaniem? Bo charakter to ty masz całkiem nieznośny , aniele - twoja pięść wylądowała na nosie Hyde' a o mało go nie łamiąc. Stróżka krwi spłynęła na usta wampira, a ten zamiast je wytrzeć ręką, oblizał je ze smakiem. Pozostałą krew wytarł dłonią z twarzy i zlizał ją z niej.
- A nie mówiłem? Pogódź się z tym , że ja zawsze mam rację, aniołku.
~~~~
To jest takie prawdziwe xDDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro