Rozdział 3
Kotka obudziła ,się nie była w tym samym ciemnym pokrytym nocnym światłem lesie ,znajdowała się na pięknie malowanej gwiazdami polanie pełnej świetlistych drzew przed Nią pojawił się kocur w którego sierści widniały wspaniałe gwiazdy.
-Kim ty jesteś-zapytała przestraszona kocica.
Kocur nie odpowiedział uśmiechnął się tylko aby po chwili posmutnieć zamknął oczy i odszedł.
Kocica szła za nim ale nagle usłyszała za sobą tętent wielkich i twardych łap. Odwróciła się za nią biegł wielki i przerażający lis.
Rzuciła się do biegu teraz przed ani nie było już wcześniej wspomnianego kocura.
Teren porośnięty wcześniej zielono błękitna trawa zmienił się w czarna ziemie poplamiona krwią.
Kotka czuła ze zaczęła spadać machała łapami ile tylko mogła aby się czegoś chwycić.Złapała wystający niewiadoma skąd korzeń i rozpaczliwie się go trzymała lis który prawie ja doganiał wpadł do dziury ,kotka już myślała ze jest bezpieczna ale zwierz skoczył i chwycił ja za ogon Rozpadlinę przeszył wrzask.
Kotka po chwili się obudziła szturchana przez swoje kociaki.
-Kręciłaś się w nocy -miauknął Sztorm
-Miałaś zły sen?-zapytała Lawendka mamę
-Tak tak -odpowiedziała -zły sen -dodała w myślach
W tym momencie zauważyła ze nie ma z nimi Jaskier . Od kociaków dowiedziała ze poszła zapolować.
Nie minęło dużo czasu gdy szara kocica wróciła z drozdem i dwoma myszami w pysku. Bratek była pod wielkim wrażeniem ponieważ sama nie potrafiła polować
Kociaki na sam widok oblizały swoje malutkie pyszczki. Rzuciła im pod łapy po jednej myszy sam zaś usiadła obok matki kociaków i podzieliła z nią posiłek.
-Gdzie tak właściwie zmierzacie?-zapytała Jaskier
-Idziemy w stronę klanów-odparła.
-Ehh klany niezbyt mnie tam lubią to niedaleko stąd. -mruknęła niezbyt zadowolona
-Zaprowadzisz nas proszę
-Nie mogę musicie iść sami jeżeli jeszcze raz mnie spotkają albo raczej ja ich będę miała spory problem.-stwierdziła jaskier niepewnym głosem.
Po dłuższej rozmowie kocica stwierdziła ze musi nauczyć polować Bratka może i to nie jest do klanów długa droga bo tylko dzień drogi stąd ale z kociakami napewno zajmie im zdecydowanie więcej czasu.
Kociaki po jedzeniu zaczęły się bawić mała kulka mchu która znalazły u korzeni drzewa. W tym czasie kocica uczyła się polować.
Jej zadaniem było powtarzać ruchy samotniczki.
Opadło nisko do ziemi i zaczęła się skradać ,szło by jej dobrze gdyby nie to że jej brzuch który szorował po ziemi wydawał zbyt wiele hałasu.
Jedną z przednich łap zaś potknęła się o niewielki kamień.
Wywaliła się na pysk.
Po wstaniu całe jej futerko było w ciemnej wilgotnej ziemi a z jej nosa wydobywała się niewielka ilość krwi okazało się ze to była niewielka ranka .
Musiała ona upaść właśnie tym nosem na kamyk.
Co było bez sensu dlatego ze kamyk był prawie idealnie okrągły .
Kociaki szybko podbiegły do swojej matki i łapkami zaczęły ścierać ziemie z jej futerka śmiejąc się przy tym prawie do łez. Jaskier również nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
Nauka polowania trwała do wieczora Jaskier nauczyła również Bratka kilku ciosów obronnych.
...
-Musze już iść -zaczęła samotniczka-Żegnajcie
-Oh dlaczego-do Jaskier podbiegła lawenda na swoich krótkich łapkach prawie się przewracając
-Oj malutka mam swoje życie moje kociaki starsze już od was czekają na mnie a wy macie swoją misje do wykonania.-odparła z troska w głosie kocica
-Misje?-w oczach Lawendy było widać wielka ciekawość a jej czarne jak smoła źrenice pokrywały już prawie cała część jej oka
-Tak malutka misje
Kocica pożegnała się z towarzyszami i odeszła w swoją stronę. Pozostała trójka weszła z powrotem do swojego tymczasowego domu czyli krzaka i bardzo szybko zasnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro