Epilog
- Na pewno wszystko masz? Nie będziemy się wracać. - powiedziałam, pakując ostatnie rzeczy do torby. Dzisiaj mieliśmy wrócić, a mi pozostało spakować jedynie najpotrzebniejsze rzeczy.
- Na pewno. - przytaknął Olivier, stając tuż koło mnie. Posłałam mu uśmiech, zapinając do końca torbę. Odwróciłam się do chłopaka, akurat w momencie, gdy ktoś zaczął pukać do drzwi. - Kto to? - spytał zdziwiony. Wywróciłam oczami, patrząc w jego ciemne tęczówki.
- Cedrik i Eileen z nami wracają. Przecież wiesz. - odparłam oczywistym tonem, stając we framudze drzwi. Patrzyłam na niego rozbawiona, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę, że nie wracamy sami, a i tak był tym faktem nieco zdziwiony.
- W sumie...
- Pójdę otworzyć. - powiedziałam, gdy rozległo się ponownie pukanie. Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam do drzwi.
To miało być pierwsze nasze spotkanie po wyjawieniu prawdy przez Eileen. Mimo że przygotowywałam się do tego psychicznie już od kilku dni, wciąż czułam się dziwnie ze świadomością, że oni również tu będą.
Bez większego trudu otworzyłam drzwi, dostrzegając dwie znane mi sylwetki. Uśmiechnęłam się delikatnie, choć w środku wcale się nie uśmiechałam. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w ciszy.
- Cześć, Laura. - przywitał się Cedrik, poprawiając ramiączko torby, którą miał na ramieniu. Patrzył na mnie z uśmiechem, choć i tak wiedziałam, że czuje się nieswojo.
- Hej. - odezwała się Eileen bez większego entuzjazmu. Jej oczy wyrażały obojętność, ale też pewnego rodzaju ból. Zlustrowałam ją wzrokiem, wyglądała tak, jak zawsze, ale to już nie była ta sama Leen, którą poznałam lata temu.
- Cześć. - odpowiedziałam, otwierając szerzej drzwi, by ich wpuścić. - Wchodźcie. Jesteśmy tu po raz ostatni. Niedługo wprowadzają się tutaj jacyś ludzie. - dodałam. Oboje zaczęli wnosić swoje walizki do mieszkania.
- Dziwnie tak jakoś będzie. - skomentował Ced, lecz żadna z nas nawet tego nie skomentowała.
Weszliśmy całą trójką do salonu, gdzie czekał Olivier wraz z moimi i swoimi bagażami. Chłopak przywitał się szybko z nowo przybyłymi i wszyscy usiedliśmy na kanapie, nie odzywając się. Atmosfera była tak niezręczna, a żadne z nas nie wiedziało, co zrobić, by zniknęła. Spoglądaliśmy na siebie, co chwilę, milcząc.
W pewnym momencie czarnowłosa wstała ze swojego miejsca i stanęła koło telewizora, przejeżdżając dłonią po szafce, na której stał. Wreszcie odwróciła się w naszą stronę.
- Umm... Jesteście gotowi? - zapytała niezręcznie. Mój telefon zawibrował w kieszeni, dlatego od razu go wyciągnęłam, uśmiechając pod nosem. Dobrze, że już był.
- Poczekajcie jeszcze chwilę. - powiedziałam, wstając natychmiast i kierując się do drzwi. Nie przejmowałam się ich pytającymi minami.
- Laura? Co ty...?
Nie odpowiedziałam na zadane przez Oliviera pytanie, tylko prędko podeszłam do drzwi, które od razu otworzyłam. Moim oczom ukazał się wysoki, czarnowłosy chłopak w okularach. Miał na ramieniu torbę, a na ustach delikatny uśmiech.
- Hej. Wchodź szybko. Reszta się już niecierpliwi. - powiedziałam, wpuszczając go do środka. Niemal od razu skierowaliśmy się do salonu.
- Wybaczcie za spóźnienie. Były korki. - odezwał się chłopak, rozglądając się po reszcie. Oli spojrzał na mnie, a później na Paula, po czym podszedł do naszej dwójki.
- O, cześć, Paul. Nie wiedziałem, że... - zaczął, ściskając dłoń Paulowi. Patrzył na mnie z ciągłym pytaniem wypisanym na twarzy. Wzruszyłam tylko ramionami, uśmiechając się. Tak naprawdę Olivier nie wiedział, że mój niedoszły szwagier wraz z nami przenosi się do Avalonu. Nie mówiłam mu o tym.
- Zadzwoniłem wczoraj wieczorem do Laury. Zdecydowałem się z wami wrócić. To nie problem?
- Nikt i tak nie ma nic do gadania. - odpowiedziałam za nich, klepiąc chłopaka po ramieniu. Wyminęłam go, kiwając do Eileen głową, że może otwierać już portal. Im dłużej zwlekaliśmy, tym bardziej niezręcznie czułam się w ich towarzystwie.
Dziewczyna natychmiast wzięła się do roboty i odwróciła do nas plecami, wymachując rękoma, by otworzyć portal.
- Gotowi? To ostatnie sekundy... - powiedziała, spoglądając na nas przez ramię. Ustawiliśmy się tuż za nią, trzymając swoje torby.
- Otwieraj portal.
Nagle przed nami pojawiło się przejście do Avalonu. Cedrik i Eileen wymienili między sobą nieśmiałe spojrzenia i wzięli swoje bagaże do rąk.
- A, Paul, zapomniałam ci powiedzieć. - odezwałam się, wciąż patrząc przed siebie. Kątem oka widziałam, jak czarnowłosy odwraca się do mnie z lekkim przestrachem.
- Co znowu?
- Gdzieś na terenie zamku powinien znajdować się mój zwierzak. - wyjaśniłam, odwracając się w jego stronę. Uniósł brew do góry, choć nie znał szczegółów na temat mojego zwierzaka.
- To chyba nie powinno mnie przestraszyć, nie? Macie normalne zwierzęta w Avalonie, tak? - zapytał, spoglądając na Oliviera, który stał po mojej drugiej stronie. Ciemnooki spojrzał na mnie rozbawiony, chwytając moją dłoń w swoją.
- Teoretycznie tak, choć znajdzie się także trochę fantastycznych. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Mieliśmy dość sporo fantastycznych zwierząt w Avalonie, ale także normalnych, których zwykły człowiek nie trzymałby w domu.
- Laurze chodzi chyba o to, że ten jej zwierzak to kot.
- Duży kot. - dodałam, na co Oli kiwnął głową na potwierdzenie moich słów.
- Tygrys tak dokładnie. - wyjaśnił, patrząc na mnie rozbawiony. W jego oczach szalały wesołe ogniki, co dodawało mu uroku.
- Że co?
Zaczęliśmy się śmiać z Olivierem z reakcji Paula. On jednak nie był w żadnym stopniu rozbawiony. Jego twarz wyrażała przerażenie, ale nie miałam się, czemu dziwić. Nikt normalny nie trzymał tygrysa w swoim domu.
Uspokoiliśmy się nieco, a Oli poklepał Paula po plecach. Ten uśmiechnął się niemrawo i przełknął głośno ślinę, spoglądając na mnie zza szkieł okularów.
- Proszę przodem. - powiedział ciemnooki, wskazując, bym szła pierwsza. Chwyciłam swoje torby i ukłoniłam się lekko w jego stronę, śmiejąc się pod nosem.
- Dzięki.
Zabraliśmy wszystkie nasze bagaże i przenieśliśmy je na teren Avalonu. Odwróciłam się ostatni raz, zauważając, jak portal zamyka się za nami. Uśmiechnęłam się, bo to był jednocześnie koniec i początek mojego życia.
Odwróciłam się z powrotem przed siebie, wdychając świeże powietrze. Spojrzałam na zamek, który znajdował się przed nami i uśmiechnęłam się szeroko.
- No, Paul. Witaj w Avalonie. - powiedziałam oficjalnie, rozkładając ręce, by pokazać mu wszystko. Strach, który gościł w jego oczach, zastąpił podziw i niedowierzanie.
- Wow! Pięknie. - skomentował, rozglądając się w każdym możliwym kierunku. Zaśmialiśmy się tylko cicho z Olivierem i skierowaliśmy do bram zamku, gdzie, jak zawsze stali strażnicy. Brann i Elios.
- Witamy, księżniczko Lauro. - przywitali się oficjalnie, odbierając od nas nasze bagaże. Uśmiechnęłam się na ich widok, miło było ich znów widzieć.
- Witajcie, panowie. - odpowiedziałam z uśmiechem, po czym przybliżyłam się nieznacznie do Paula, który obserwował każdy ich ruch, jak zahipnotyzowany. - To nasi strażnicy. - szepnęłam, na co okularnik posłał mi spojrzenie.
Przeszliśmy przez bramę wprost na teren zamku. Już na horyzoncie dostrzegłam zwierzęcą sylwetkę, krążącą nieopodal.
- Teraz lepiej uważaj. - zwrócił się Oli do naszego gościa, ale nie zwracałam już na nich uwagi. Podeszłam kawałek dalej, w nadziei, że tygrys mnie zauważy. I zauważył.
- Tygo! Kochanie moje! - zawołałam, gdy zwierzę zaczęło biec z moim kierunku. Kucnęłam, a Tygo od razu zaczął lizać moją twarz, przez co o mało nie upadłam na tyłek. - Kto jest kochanym kotkiem? No kto? - spytałam, tarmosząc pysk tygrysa. Tygo zamruczał szczęśliwy.
- Nie wygląda groźnie. - stwierdził Paul, przyglądając się mi i mojego zwierzakowi. Odwróciłam się do nich na moment, nie przestając głaskać tygrysa po łbie.
- Pozory często mylą. - odezwał się Olivier, również mi się przyglądając. Uśmiechnął się niewinnie, na co wywróciłam oczami.
- Nie przesadzaj. - powiedziałam, wstając na równe nogi. Spojrzałam w dół na Tygo, po czym ponownie na nich. - Tygo nie powinien zrobić ci krzywdy, chyba że uzna, iż nam zagrażasz. - zwróciłam się do okularnika, wzruszając ramionami. Nie pozwoliłabym skrzywdzić moich bliskich. A Paul w pewnym sensie był moim bliskim.
- Nie pocieszasz, Laura.
Nie odezwałam się już, tylko ruszyłam dalej, do drzwi. Nie doszliśmy nawet do wrót zamku, gdyż z budynku wyszły dwie tak dobrze znane mi osoby. Obie ubrane w królewskie szaty, z koronami na głowach i uśmiechami na twarzach.
- Tato! Mamo! - zawołałam, podbiegając do nich. Wbiegłam wprost w ramiona rodziców, ciesząc się, że znów ich widzę. Mężczyzna wyściskał mnie mocno, a kobieta ucałowała mnie w głowę.
- Wasza wysokość. - przywiał się Olivier, dygając lekko przed małżeństwem. Ci kiwnęli w jego kierunku głowami na przywitanie. Uśmiechnęłam się szeroko, stojąc przy mamie, która obejmowała mnie od tyłu ramieniem.
- Witajcie z powrotem. - odezwał się król, również się uśmiechając. Chwilę później jednak zniżył się nieco do mnie, wskazując głową na stojącego za Olivierem Paula. - Kogo przyprowadziłaś? Nie widziałem go tu wcześniej.
- Wybaczcie. - powiedziałam od razu, wyswobadzając się z uścisku kobiety. Przyciągnęłam bliżej Paula i stanęłam między nim, a rodzicami. - Mamo, tato, to jest Paul, chłopak Soni. - wskazałam na chłopaka, który uśmiechnął się delikatnie. Był zestresowany spotkaniem moich rodziców, ale nie było to nic dziwnego. Z resztą, on nawet nie poznał rodziców swojej ukochanej. - Paul, to są moi rodzice, król i królowa Avalonu.
- Dzień dobry, wasza królewskość. - przywitał się, kłaniając nisko. Oli zachichotał cicho na reakcję chłopaka, udając, że kaszle. Pokręciłam tylko głową, uśmiechając się.
- On zawsze taki... - zapytał cicho tata, ponownie nachylając się w moją stronę. Patrzył jakoś dziwnie na Paula, jakby nie rozumiejąc, co się właśnie dzieje.
- Jest tu pierwszy raz. Daj mu czas na oswojenie się z tym wszystkim. - wyszeptałam, nie odrywając wzroku od czarnowłosego. Nie tylko mnie bawiła ta cała sytuacja.
- Umiesz walczyć?
- Tato...
- Nigel...
Spojrzałyśmy z mamą na tatę surowo. Podejrzewałam, że ów pytanie może kiedyś paść, lecz nie sądziłam, że tak szybko. Paul też był mocno zdziwiony tym pytaniem, aczkolwiek kiwnęłam mu głową, żeby nie odpowiadał.
- Chciałem wiedzieć. - bronił się mężczyzna, patrząc na nas obie. Pokręciłam tylko głową, natomiast królowa zaczęła besztać króla za jego zachowanie.
Odeszłam od nich kawałek, stając naprzeciw Oliviera. Posłał mi uśmiech, po czym zamknął w uścisku. Objęłam go mocno, wtulając się w jego tors.
- Witaj w domu, Lau.
- Witaj w domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro