Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. Laura

- Świetnie tańczysz. - skomentował Olivier, patrząc wprost w moje oczy. Nie odrywał ode mnie wzroku już od dłuższego czasu. Nie przeszkadzało mi to, był moim przyjacielem, pozwalałam mu na wiele rzeczy.

- Ciekawe dlaczego? - prychnęłam, wywracając oczami. Chłopak obrócił mnie wokół własnej osi, ponownie przyciągając do swojego ciała. Uważał, by nic mi się nie stało. Obiecywał.

- Przyjmij komplement z godnością, a nie...

- Dziękuję bardzo. - ukłoniłam się teatralnie i na tyle, na ile pozwalał mi w tym taniec i rana. Snuliśmy po parkiecie w rytm muzyki, nie zwracając uwagi na inne pary. Liczyliśmy się tylko my i nikt więcej. Reszta była tylko dodatkiem. - Ty także dobrze tańczysz. Gdzie się tego nauczyłeś?

Roześmialiśmy się cicho. Piosenka po chwili się skończyła, a my zeszliśmy z parkietu. Musiałam się oszczędzać, nie chciałam znów wylądować na stole operacyjnym. Stanęliśmy przy ścianie, obserwując inne pary. Niektórzy naprawdę dobrze tańczyli.

Olivier postanowił w pewnym momencie, że pójdzie dla nas po poncz i zaraz ode mnie odszedł. A ja dalej patrzyłam na parkiet. Gdzieś w tłumie wypatrzyłam Leen i Ceda. Wyglądali ze sobą naprawdę dobrze. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc, jak zaparzeni w siebie są.

Wkrótce Oli wrócił z napojami. Od razu wypiłam całą zawartość duszkiem i odstawiłam kubek na parapet. Chłopak zrobił to samo ze swoim, po czym wyciągnął do mnie dłoń. Bez oporów za nią chwyciłam, a nastolatek ponownie poprowadził mnie na parkiet, gdzie akurat grali wolną piosenkę. Zaczęliśmy kiwać się w rytm muzyki.

- Koszula świetnie współgra z moją sukienką, co? - spytałam, skanując go wzrokiem. Olivier spojrzał na swoją koszule, później na moją sukienkę, aż w końcu zatrzymał swój wzrok na mojej twarzy.

- Idealnie. Ja nie wiem, jak my się tak współgraliśmy.

Znów się roześmialiśmy. Dopisywał nam dobry humor, atmosfera była w porządku. Po prostu żyć, nie umierać.

Oli położył swoje dłonie na moich biodrach, a ja swoje ułożyłam na jego klatce piersiowej. Patrzyłam przez chwilę na jego twarz, ale później oparłam czoło o jego pierś i zamknęłam oczy. Milczałam, tak samo, jak on. Nie obchodziły mnie rozmowy innych osób, jakoś nie docierały do mojego mózgu.

- Co tak milczysz?

- Psujesz chwilę, Oli. - mruknęłam, nie unosząc nawet głowy do góry. Czułam się taka... Spokojna. Wszystko było idealne. Muzyka idealnie współgrała z moim sercem. Sukienka nie uciskała mnie. Rana nie bolała, aż tak bardzo. Inni mnie nie obchodzili. A partnera nie mogłam sobie lepszego wymarzyć.

- Przepraszam.

Zapanowała cisza między naszą dwójką, ponownie z resztą. Czułam, jak Olivier przyciąga mnie bardziej do swojego ciała i zamyka w uścisku. Jego ramiona były takie ciepłe, czułam się w nich bezpiecznie. Bujaliśmy się na boki, przytulając do siebie.

- Tyle się wydarzyło w minionych miesiącach... - zaczęłam, pozostając w tym samym miejscu przez cały czas. Nie zamierzałam wyplątywać się z jego ramion. Otworzyłam jedynie oczy, przykładając ucho do klatki piersiowej chłopaka. Słyszałam bicie jego serca, co mnie uspokajało. - To nas zmieniło, Olivier. - dodałam cicho, lecz na tyle głośno, by mnie usłyszał.

- Wiesz, że wciąż czuję tą pustkę po śmierci Soni? - zapytał, kładąc brodę na mojej głowie. Nie odezwałam się, ale on chyba nawet nie potrzebował odpowiedzi. - Może tego nie okazuję, ale strasznie mi jej brakuje. - przyznał, znów na chwilę milknąc. Westchnął cicho. - Zawsze była, gdy do was przychodziłem, a teraz... Jakoś tak pusto. Tęsknię za tamtymi czasami.

Wbrew własnemu postanowieniu, odsunęłam się od niego nieznacznie, chcąc spojrzeć na jego twarz. Zobaczyłam smutek, co mnie samą wprawiło w smętny humor. Coś ścisnęło mnie w środku.

- Codziennie widzę ją w snach. Jak ginie. Jak się za mnie poświęca, tracąc własne życie. - powiedziałam, czując, że do oczu napływają mi łzy. Nie chciałam płakać, nie w miejscu pełnym ludzi. - Kocham ją.

Spojrzałam w ciemne tęczówki chłopaka, a po policzku spłynęła jedna łza, potem druga, trzecia. Odwróciłam wzrok, czując, jak zatyka mi się nos przez katar. Olivier złapał moją twarz w swoje dłonie, zmuszając mnie tym samym, bym na niego spojrzała.

- Ej, nie płacz, proszę. - powiedział, ścierając kciukami moje łzy. Uśmiechnęłam się smutno, jego dłonie były nadzwyczaj delikatne, jak na chłopaka. - Płacz nic tu nie zdziała. - dodał, po czym pocałował mnie delikatnie w głowę. Objął mnie ramionami, zamykając w uścisku. Wtuliłam się w niego, ponownie dzisiejszego dnia.

- Ja wiem, ale... - westchnęłam, przymykając na moment oczy. Czułam nieprzyjemny uścisk w sercu po stracie Sonii. Mimo że minęło już kilka miesięcy, ja wciąż się nie pogodziłam z jej śmiercią. - Brakuje mi jej. Nawet tej jej powagi. Teraz żałuję, że tak mi to przeszkadzało. Gdybym wiedziała, jak potoczy się to wszystko... Nie wyzywałabym jej o to.

- Tego już nie zmienisz, Lau. Nic nie przywróci jej życia.

Nie odezwałam się, wiedziałam, jakie było życie. Wszędzie i zawsze umierali ludzie. Avalończycy nie byli żadnymi wyjątkami, byliśmy normalnymi ludźmi, z wyjątkowymi umiejętnościami. Każdy musiał kiedyś umrzeć.

Zaczęłam zastanawiać się nad tym wszystkim. Spojrzałam ukradkiem na Oliviera, który wciąż trzymał mnie w swoich objęciach. Na moje usta wkradł się delikatny, ledwo widoczny uśmiech. Oli był moim najlepszym przyjacielem od wielu lat, od dzieciństwa. Znał mnie najlepiej ze wszystkich, zawsze przy mnie był. Walczył u mojego boku na ostatniej wojnie, na treningach zawsze był ze mną w parze. Uczył się ze mną w jednej szkole, biegał po królewskich ogrodach, uczył się walczyć. Pomógł mi pozbierać się po zerwaniu z Cedrikiem i po śmierci Soni. Kiedy tylko potrzebowałam jego wsparcia, on zawsze był obok. Był, choć nie musiał.

- Dziękuję, że ze mną jesteś. Zawsze byłeś, gdy tego potrzebowałam. - wyszeptałam, odsuwając się od ciała chłopaka. Popatrzył na mnie niezrozumiale, ale po chwili jakby dotarło do niego, co powiedziałam. Znowu chwycił moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. Położyłam swoje dłonie na tych jego, znacznie większych od moich.

- I zawsze będę. Niezależnie od tego, co by się działo. - powiedział cicho, przykładając swoje czoło do mojego. Przeniosłam ręce na jego klatkę piersiową, przymykając oczy. Przyjemne ciepło rozpłynęło się w moim sercu.

- Czym ja sobie na ciebie zasłużyłam? Jesteś dla mnie za dobry.

Nie odpowiedział, ale wiedziałam, że się uśmiechnął. Ta chwila nie trwała długo. Do naszych uszy prędko dotarł głos DJa - jednego z uczniów naszej szkoły.

- Uwaga, uwaga, kochani! - powiedział do mikrofonu, zwracając tym uwagę wszystkich obecnych na sali. Odsunęliśmy się od siebie z Olivierem i spojrzeliśmy w stronę niewielkiej sceny, na której stał chłopak. - Zbliżcie się! Zaraz wyłonimy króla i królową balu.

Nastolatek podał mi ramię, które przyjęłam, i oboje skierowaliśmy się bliżej sceny. Reszta uczniów również podeszła bliżej. Denis - bo tak miał na imię DJ - uśmiechnął się na ten widok.

- Jesteście wszyscy? Dobrze, nie przedłużając... Najpierw wyłonimy króla. - oznajmił, biorąc do ręki kopertę, która leżała na niewielkim stoliku koło niego. - Proszę o werble. - zwrócił się do swojego kolegi, który uszykowany miał już bębenek. Od razu zaczął wystukiwać odpowiedni rytm. - Królem tegorocznego balu zostaje... - zaczął, milknąc na chwilę. Specjalnie robił dramatyczną ciszę, pozostawiając nas w napięciu. Spojrzałam na bruneta koło mnie i uśmiechnęłam się. - Olivier Deeming! Wielkie brawa!

- Gratulacje. - powiedziałam jako pierwsza, uśmiechając się szerzej.

Po sali rozniosły się brawa i okrzyki. Również zaczęłam klaskać, popychając lekko Oliviera w odpowiednią stronę. Chłopak poprawił swoją marynarkę, posłał mi uśmiech i ruszył na scenę. Denis założył mu, wcześniej uszykowaną, koronę na głowę i poklepał po ramieniu.

- Świetnie wyglądasz w tej koronie. - skomentował, na co Oli mruknął ciche podziękowania, po czym wyprostował się, jak na króla przystało, i odszukał mnie wśród tłumu. - No dobra. Teraz czas na królową. - powiedział do mikrofonu Denis, rozglądając się ponownie po sali. - Wszystkie wyglądacie zjawiskowo dziewczyny. Ciężko było wybrać tylko jedną, ale... - posłał nam szeroki uśmiech, po czym odwrócił się, by wziąć drugą z kopert. Wszyscy wstrzymali oddechy. Wybranie królowej balu zawsze było emocjonującym przeżyciem. Chłopak powoli otworzył kopertę i ostrożnie wyciągnął z niej kartkę. Uśmiech od razu ozdobił jego twarz. - Królową zostaje Laura Irving! Brawa dla naszej królowej!

Na moment mnie sparaliżowało, a ja patrzyłam tępo na chłopaka na scenie. Oklaski i wiwaty były wręcz ogłuszające, ale nie dochodziło do mnie jakoś, że zostałam królową balu. Dopiero, gdy ktoś położył na moich ramionach dłonie, oprzytomniałam nieco.

- No idź. - powiedziała osoba za mną. Odwróciłam się nieznacznie, dostrzegając czarne włosy i fiołkowe oczy dziewczyny. Uśmiechała się szeroko w moim kierunku. - Już! Zasłużyłaś na to.

Leen popchnęła mnie lekko w stronę sceny, a ja, jak zahipnotyzowana, weszłam po schodkach i stanęłam między Olivierem a Denisem. Nie docierało do mnie, że tam stałam. Nie widziałam po twarzach innych dziewczyn zazdrości, każda z nich uśmiechała się i krzyczała moje imię.

- Proszę, to dla ciebie. - zwrócił się do mnie prowadzący, niosąc w rękach koronę. Nie dane mu było niestety założyć jej na moją głowę, gdyż Oli stanął przede mną, zasłaniając mnie nieświadomie ciałem.

- Daj, ja uczynię honory. - powiedział, a Denis jedynie kiwnął głową i podał mu koronę do rąk, kłaniając się lekko. Zachichotałam tylko na jego reakcję.

- Proszę bardzo.

Olivier odwrócił się w moją stronę z uśmiechem. Złota korona, którą miał na głowie, idealnie komponowała się z jego włosami. Inaczej mówiąc, wyglądał niesamowicie i bardzo dojrzale. Pasowała do niego.

- Pozwól. - powiedział, a ja kiwnęłam mu na znak zgody. Był wyższy, więc nie było żadnych przeszkód, by założył mi koronę na głowę. Gdy tylko to zrobił, nachylił się do mojego ucha, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. - Pasuje ci ta korona. - wyszeptał, dotykając ustami płatka mojego ucha.

- Musi pasować. - odparłam oczywistym tonem. On doskonale wiedział, o co mi chodziło. Korona była mi przeznaczona, odkąd tylko się urodziłam.

Stanęliśmy oboje, patrząc na wszystkich uczniów, a także kilkoro nauczycieli, którzy również znaleźli się na sali. Każdy się nam przyglądał, każde spojrzenie było skupione na nas. Niektórzy wciąż klaskali. Wszyscy się uśmiechali.

- Skoro mamy już króla i królową, to chyba czas na taniec! Proszę się ustawić, wasza wysokość.

Zaśmialiśmy się cicho, gdy Denis dygnął przed nami teatralnie. Olivier podał mi dłoń i pomógł zejść ze sceny. Uczniowie rozstąpili się między nami, tworząc dla nas idealne kółko. A my stanęliśmy naprzeciw siebie, ustawiając się w odpowiedniej pozycji.

- Poprowadzę, zgoda? - zapytał nastolatek, nachylając się nieznacznie w moją stronę. Czułam jego ciepły oddech na skórze.

- Sprzeciwiać się królowi nie będę. - odparłam ze śmiechem.

Muzyka zaczęła grać, a my ruszyliśmy do tańca. Sunęliśmy po parkiecie, patrząc jedynie na siebie nawzajem. Nie obchodzili mnie już inni, choć oni też dołączyli do tańca. Obchodził mnie tylko i wyłącznie Olivier, który wciąż patrzył w moje oczy, uśmiechając się szeroko.

- Królowa z prawdziwego zdarzenia. - odezwał się w końcu, skanując moją twarz wzrokiem.

- Dosłownie. - zaśmiałam się cicho, spuszczając na moment głowę w dół. Prędko jednak uniosłam ją z powrotem, patrząc na mojego przyjaciela. - Rozmawiasz z przyszłą królową. - dodałam cicho, tak by tylko on mnie usłyszał.

- I wiem, że będzie najlepszą ze wszystkich.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro