Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9 - Degustacja

Jimin pov.

Ten pan Chow to jakiś pojebany jest, ale nie będę w to wnikał. Wracam do domu, przebywanie z takim wariatem źle na mnie wpływa, bo nigdy nie wiem, czy mam się śmiać, czy raczej bać.

-Nie zgadzasz? – Jungkook spojrzał na mnie, jednocześnie próbując się nie zacząć śmiać.... Idiota.

-Nie. – Niech nie myśli, że jestem jakiś łatwy, bo taki tyłek jest tylko jeden na tym świecie.

-Ale ja nie pytałem, czy chcesz iść. – Wyższy wzruszył ramionami i jak gdyby nigdy nic zadowolony złapał mnie i przerzucił sobie przez ramię.

-Puszczaj! Nie wiesz z kim zadzierasz ty kupo mięśni!

-Tak, tak ślicznotko, wsiadaj.

-Ty... Padalcu! - Z bezsilności i jednocześnie zakłopotania wyzwałem wyższego, ponieważ odstawił mnie oraz moje bordowe policzki na ziemię, tamując mi drogę ucieczki, zmuszając mnie w ten sposób do wejścia, do samochodu.

-Co za dupek, nie zgodziłem się... Czy on musi zachowywać się tak, jak najbardziej lubię u seme? Dlaczego do cholery... - Wyrzucałem z siebie całe zirytowanie, podczas gdy Jungkook obchodził samochód, by następnie wsiąść do środka, puścić mi oczko i odjechać, machając swoim współpracownikom, przed którymi odwalił taki cyrk... Debil, a w dodatku odważny, bo bezproblemowo afiszuje się głębszą relacją z chłopakiem przy swoich kumplach... Kurwa, lubię to... No ale musi się trochę pomęczyć, by mnie zdobyć, prawda?

-Wybacz, że cię tak podniosłem... I wybacz, że zrobiłem ci trochę wstydu, ale oni sami nie są lepsi... I wybacz, że cię w to wszystko wciągam, nie chce tego robić, powinienem dać ci spokój, ale... Nie potrafię... I to też mi wybacz, dobrze? – Jungkook nagle przerwał ciszę, a z każdym jego słowem moja złość ulatywała, by na samym końcu zniknąć bez śladu...

-Nie... Nie wybaczyłbym ci, gdybyś dał mi spokój... - Spojrzałem na profil czarnowłosego, który aktualnie prowadził samochód, przy czym wydawał się być trochę... Smutny?

-Wiem, że nie powinienem...

-Skończ pieprzyć. Miej wszystko gdzieś, bo ja mam, kiedy jestem z tobą... Mam w dupie wszystkich, wszystko i to czy komuś się podoba, czy nie... Bo skoro mnie do ciebie ciągnie to tak ma najwidoczniej być... - Co ja wygaduje...?

-Kurwa... Wiedziałem, że jesteś niesamowity... I seksowny, kiedy brzmisz, jakbyś walczył o swojego faceta. – Jungkook zaparkował w miejscu niedozwolonym, ale nie wyglądał, jakby go to obchodziło.

-Bo jesteś moim facetem, jasne? – Złapałem większego za kurtkę i przyciągnąłem do siebie. Ręka Jungkooka automatycznie przeniosła się na moje zgrabne udo, wyczuwalnie się na nim zaciskając.

-Jasne kotku, a teraz chodź. – Wysiedliśmy z samochodu. Moim oczom ukazał się... Bar? Taki trochę dziwny, jak na Seul.

-To knajpa w meksykańskim stylu. Pewnie nie wiesz, ale moja babka to rodowita meksykanka, poznasz ją za jakiś czas.

-Czyli w twoich żyłach płynie latynoska krew?

-Zgadza się, to dlatego jestem trochę wybuchowy w życiu i... Namiętny w łóżku... - Drugą część zdania Jungkook szepnął mi na ucho, delikatnie je przygryzając... On chyba chce doprowadzić mnie do stanu, w którym pozwolę mu się pieprzyć w samochodzie... Dobrze mu idzie.

-Pfff ja nie potrzebuje żadnych genów, by taki być. – Odpyskowałem, poprawiając ręką moje czarne kosmyki tak, jak mam w zwyczaju.

-W takim razie jesteśmy umówieni na degustację siebie nawzajem? – Jungkook chyba chciał zażartować, ale widząc mój pożądliwy wzrok ogarnął, że ja wcale nie żartuję...

-Jesteśmy umówieni. – Uśmiechnąłem się niewinnie, po czym wyminąłem Junkooka, kręcąc przy tym tyłkiem, który był idealnie uwydatniony w obcisłych jeansach.

-Co zamawiamy? – Spytałem, chcąc usiąść przy barze, ale Jungkook mi nie pozwolił, przytrzymując mnie w miejscu.

-Proszę tequile z dodatkiem i ten stolik na tarasie. Zapłacę podwójnie, jak będzie wolny od zaraz. – Barman wydawał się znać Jungkooka i tylko kiwnął do kogoś głową w porozumiewawczym geście.

-Będziemy pić? Tak, jak za pierwszym razem, kiedy obudziliśmy się nadzy? – Spytałem, uśmiechając się na to wspomnienie.

-Nie jesteśmy w domu, więc to nam nie grozi... Raczej. Chce ci pokazać, jak się pije ten trunek.

-A co w tym trudnego. Kieliszek i do dna, a potem coś za zagrychę. U mnie panie meksykański się tak robi.

-Zobaczysz kotek, chodź. – Jungkook złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Wspięliśmy się wąskimi schodkami na piętro, by chwilę później znaleźć się na tarasie, który miał widok na mały ogród, oczywiście w stylu latynoskim, bo jakby inaczej.

-Ładnie. – Stwierdziłem, widząc jeden stolik, bez krzeseł, a na nim wcześniej zamówiony alkohol, limonkę oraz mnóstwo jakiś kwiatów o pięknym zapachu. Całemu obrazkowi dodawały uroku lampki o ciepłej barwie, które z jednej strony oświetlały, a z drugiej wprowadzały intymną atmosferę... Idealną na randkę... Bo przyznaje, że to spotkanie nią jest.

Jungkook uśmiechnął się czarująco, po czym ściągnął swoją kurtkę, przewieszając ją przez barierkę i otworzył butelkę trunku.

-Ściągnij katanę, nie będzie ci potrzebna.

-Zastanowię się. – Odpowiedziałem, ale i tak zrobiłem to, co zasugerował mi wyższy.

Zostałem w białym podkoszulku, który specjalnie dałem do przerobienia Jinowi, by większy dekolt idealnie odsłaniał moje kuszące obojczyki. No bo kto powiedział, że jestem grzecznym chłopcem...?

Wyższy w tym czasie nalał do pełna dwa kieliszki, swoją drogą podobał mi się w takim stanie. Wiem, że nikogo teraz nie udaję i jest po prostu sobą, a nie dziedzicem całego rodzinnego interesu... I coraz bardziej mi się taki podoba.

-Nauczę cię, jak to pić. – Jungkook uśmiechnął się do mnie szeroko, widząc moją minę.

-Ok. – Nie mam nic do stracenia.

Jeon złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, tak by nasze ciała szczelnie do siebie przylegały.

Przewróciłem oczami, ale Jungkook w ogóle się tym nie zraził. Wręcz przeciwnie, wziął do ręki jeden z kawałków przygotowanej limonki i z błyskiem w oczach spojrzał na mnie, przeszywając mnie swoją tajemnicą, która biła z jego czarnych tęczówek.

-Odchyl głowę. – Odezwał się nagle.

-Co? – Zapytałem zaskoczony.

-Odchyl... Zaufaj mi... - Jungkook zniżył swój głos, powodując chrypę, która jak się okazało niesamowicie na mnie wpłynęła... Wręcz niebezpiecznie.

Postanowiłem zaufać Jeonowi i patrząc mu badawczo w oczy przygryzłem swoją pulchną wargę, dając pozwolenie na działanie Jungkookowi, w którego ramionach aktualnie się znajdowałem.

Chłopak wycisnął sok z zielonej cytrynki na moją szyję, następnie wsadził mi kawałek do ust i zlizał skapujący sok gorącym językiem.

Tak mnie to zaskoczyło, że aż wstrzymałem powietrze, powstrzymując się za wszelką cenę od jęku, który cisnął mi się na usta.

-Jesteś słodki kotku. – Powiedział, biorąc kieliszek i opróżniając go do dna, po czym wziął do buzi kawałek limonki, który aktualnie sam trzymałem w swojej i pod pretekstem zasmakowania cytrynki zaczął muskać moje usta...

**********

Już jutro wakacje! ♥

Miłego♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro