8 - Matoł
Jungkook pov.
Jimin wyglądał dzisiaj ślicznie, zresztą jak zawsze, bo w końcu to Jimin. Postanowiłem zabrać go na odbiór dostawy od jednego z tych naiwnych dostarczycieli, którzy sami nie potrafią ocenić, ile właściwie cały towar jest wart. No, ale to już jest ich problem, bo ja zarobię na tym miliony, nawet po odliczeniu kosztów i opłaceniu wszystkiego oraz wszystkich.
-Najpierw pokażę ci moje biuro. - Powiedziałem do Jimina, jednocześnie próbując złapać go za rękę, z czego skutecznie się wymigiwał, ale w końcu postawiłem na swoim i teraz zadowolony otwierałem przed nim drzwi od budynku naszej siedziby.
-Wygląda... Trochę jak burdel przez te światła, ale jest... Ładnie. - Zaśmiałem się na słowa Jimina, bo gdy pierwszy raz to zobaczyłem, to powiedziałem dokładnie to samo.
-Ty jesteś ładny. - Poruszyłem sugestywnie brwiami, na co chłopak przewrócił oczami, ale widziałem ten uśmiech bąkający się w kącikach jego ust.
-Zapraszam mojego specjalnego gościa w moje skromne progi. - Uśmiechnąłem się otwierając drzwi i puszczając mniejszego przodem.
-No bardzo skromne. - Stwierdził, oceniając bogaty wystrój wnętrza pomieszczenia.
-Babcia kazała mi zrobić to porządnie, nie wiem po co, skoro tylko tutaj pracuję. Ale mam przynajmniej wygodną kanapę.
-Coś sugerujesz... Zboczeńcu? - Widziałem ten zadziorny uśmieszek i byłem jak najbardziej za tym, by kontynuować grę w przekomarzania.
-O nie, możesz mnie wyzywać od różnych, ale nie od zboczeńców... Może trochę zauroczony wariat ze mnie, ale... - Podszedłem szybko do Jimina i złapałem go mocno w pasie, sadzając na biurku, wpraszając się pomiędzy jego nogi.
Położyłem dłoń, po czym lekko zacisnąłem na zgrabnym udzie mniejszego. Przysunąłem się do zaskoczonego czarnowłosego niebezpiecznie blisko.
-Co... Co robisz Jungkook...? - Jimin wyszeptał, nie odrywając wzroku od moich oczu, które hipnotyzowały go tak, jak jego mnie.
-...Nie wiem, ale... Nie potrafię się powstrzymać... - Odpowiedziałem, czując jak dłonie mniejszego zaciskają się na połach mojej kurtki.
Jimin, ku mojemu zaskoczeniu przygryzł swoje duże wargi, zmniejszył odległość między naszymi twarzami do minimum i... Polizał moje usta.
-Och kurwa... Mam na ciebie taką ochotę mały... - Szepnąłem, tracąc nad sobą kontrolę.
-Czy twoja kanapa na pewno jest wygodna? - Żeby nie zakłócać intymnego nastroju staraliśmy się mówić bardzo cicho, przez co zacząłem wewnętrznie szaleć z pożądania.
-Musisz wyglądać tak niewinnie, kiedy pytasz mnie o takie rzeczy?
-Pocałuj mnie Jungkook. - Wziąłem głęboki wdech i... Odsunąłem się od zamroczonego czarnowłosego, który wyglądał teraz na tak zawstydzonego, że mógłby spłonąć z zakłopotania.
-Dokończymy później, obiecuje kotku. - Pomogłem zejść z biurka Jiminowi, który nawet nie chciał na mnie spojrzeć.
-Krasnoludku? - Chciałem, by pokazał mi swoją zarumienioną, śliczną buzię.
Zamiast tego jedyne, co zobaczyłem to mała dłoń chlastając mnie prosto w policzek. Poczułem, jak część twarzy, która przyjęła uderzenie zaczyna nieprzyjemnie pulsować.
-Nie pozwoliłem ci mnie dotykać Jeon. - Naburmuszony krasnal... Ale i tak mi się podoba.
Mniejszy odwrócił się do mnie i kręcąc tym swoim dużym tyłkiem wyszedł obrażony z pomieszczenia... A ja chciałem go dzisiaj zabrać na randkę... I to zrobię, choćbym miał oberwać jeszcze raz.
-Jiminnie, zaczekaj! - Dogoniłem mniejszego, gdy wychodził z budynku i razem ruszyliśmy w stronę miejsca, gdzie odbędzie się wymiana.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wszyscy na nas czekali, a pan Chow, jak zwykle zaskakiwał nas swoim... Wyszukanym strojem. To jakby patrzeć na Chińczyka urodzonego na meksykańskim ranczu. Komiczne.
-Meksykańska krew Amigo. - Pan Chow, jak zwykle uśmiechnął się na mój widok i pokazał przez to wszystkim swoje złote kły... Nie wnikam. Ma swój własny styl.
-Panie Chow, jak zwykle w formie. - Odpowiedziałem, obejmując w pasie Jimina, który do tej pory trzymał się trochę za mną i uspakajająco zacząłem głaskać go po biodrze. Na mój gest trochę się rozluźnił, ale już zdążyłem zauważyć, że nie czuje się swobodnie w towarzystwie nowo poznanych osób, a zwłaszcza z tej branży.
-Jungkookie siódma żona mi służy. - Machnął ręką, udając że mój ,,komplement" w ogóle na niego nie wpłynął. I tak wiem, że każdą żonę zdradza z facetami, ale wciąż uparcie powtarza, że raz w dupę to nie pedał... Tylko, że on miał w tyłku może i raz, ale z kilkoma zerami z tyłu...
-Niezaprzeczalnie. Dokonajmy wymiany, bo czas goni. - Mam jeszcze dzisiaj randkę, ale tego mu już nie powiem, bo to straszny plotkarz, którego znają wszyscy z naszego kręgu interesów.
-Wspaniale! - Wykrzyknął, po czym teatralnie pstryknął palcami.
Osiłki pana Chow ściągnęły plandekę z towaru, który był poukładany na dużej palecie.
-Suga. - Nawet nie patrząc na chłopaka wywołałem jego imię, wiedząc że oceni jakość towaru bezbłędnie.
Chłopak w turkusowych włosach podszedł spokojnym krokiem do towaru. Z tylnej kieszeni jeansów wyciągnął rozkładany scyzoryk i przeciął jeden z kostek, w której ubity został narkotyk.
Zrobił tak samo z jeszcze trzema innymi, a pan Chow pokazywał na każdym kroku swoje znudzenie, jednocześnie wyciągnął mały grzebyczek, by zacząć czesać swoje brwi.
Zerknąłem na Jimina, który był silnie zainteresowany jego poczynaniami. Widząc minę chłopaka zaśmiałem się cicho i pocałowałem mniejszego w głowę.
Czarnowłosy krasnoludek spojrzał na mnie swoimi ślicznymi oczami, ale po chwili je zmrużył gniewnie odwracając wzrok z powrotem na Chowa.
Ehhh...
-Bierzemy. - Suga akurat skończył swój test i dał mi zielone światło do działania.
-Zawsze miło się z panem robi interesy panie Chow. - Zwróciłem się do podstarzałego dziwaka... Albo to kilogramy kokainy, którą wziął podczas swojego życia tak na niego zadziałały.
-Ach Jungkookie... Mam dla ciebie pewną propozycję. - Ja pierdole... Pośpiesz się, bo mój chłopak czeka.
-Słucham panie Chow. - Ten wariat ma bzika na punkcie uprzejmości, więc raczej nie mam wyboru, ponieważ sprzedaje mi genialny towar za psie pieniądze.
-To... - Wskazał na mojego Jimina, który prawie niezauważalnie się do mnie przysunął jeszcze bardziej.
-Ja mam nowy fetysz. Ile za niego chcesz? Albo lepiej, skoro trzymasz go przy sobie to musi być nieziemski w łóżku, więc wymiana jest taka, że ten towar masz za darmo, ale do domu wracam z tą ekskluzywną prostytutką. Zgadzasz się, prawda Jungkookieeśś?
Spokojnie, nie wkurwiaj się... Nie wkurwiaj.
-Ałaaaa! - Chow krzyknął, padając na kolanach przede mną. Trzymałem go tak mocno za włosy, że aż łzy zebrały mu się w oczach.
-Przeproś go kurwa.
-Ppp... Przepraszam! - Chow desperacko zaczął kwiczeć... Niczym prawdziwy prosiak.
-Jungkookie... - Jimin złapał delikatnie moją rękę, a na natychmiast się opamiętałem. Przecież nie mogę zachowywać się tak przy Jiminie, bo nie powinien widzieć do czego jestem zdolny w stosunku do obcych.
-To nie jest żadna panienka do towarzystwa, tylko mój chłopak, a dostawę i tak wezmę za darmo, bo chyba chcesz nadal kontynuować współpracę, prawda Chow?
-Tak, oczywiście. Wybaczcie mi amigos. Masz rację Jungkook mój amigo, ten słodziutki młodzieniec nie wygląda na takiego. Mój błąd, ale nigdy nie widziałem cię w takim towarzystwie. Liczę mimo mojego błędu na zaproszenie, na ślub. A teraz wybaczcie muszę się rozwieść z żoną numer siedem. Adiós y buena suerte!
-Zapraszam cię na randkę. - Poczekałem, aż znikną nam z pola widzenia, po czym odezwałem do Jimina.
-Nie zgadzam się.
****************
Ash zapomniałam o tym, że nie dodałam w zeszłym tygodniu rozdziału, wybaczcie♥
Miłego♥
Ps w poniedziałek dodam Porn Director♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro