Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7 - Randkowy zbieg okoliczności


Jimin pov.

-Znowu wyjeżdżasz? – Zrobiłem smutną minkę, stając w drzwiach pokoju mojego współlokatora.

Chłopak siedział na dywanie przed swoją wielką szafą, a w całym pokoju były porozrzucane ubrania.

-Nie mam się w co ubrać! – Krzyknął, wyrzucając ciuchy, które aktualnie trzymał w rękach do góry.

-Przecież dobrze wyglądasz w tym, co masz na sobie. – Stwierdziłem, doskonale wiedząc, że takimi komplementami zasłużę sobie na wykwintną kolację.

-Nie wyglądam! I nie mój kochany Jiminnie, nigdzie nie wyjeżdżam, nie musisz się smucić.

-W takim razie gdzie się wybierasz mój drogi przyjacielu? – Doskonale wiem, gdzie się wybierasz, bo sam brałem w tym udział.

-Aaaa wiesz... Takie tam spotkanie ze znajomym. – Zaśmiał się nerwowo, przez co zmrużyłem oczy, by jeszcze trochę go pomęczyć.

-Znajomym o imieniu Kim cholernie przystojny Namjoon? – Jin spojrzał na mnie zaskoczony, czerwieniąc się po same uszy.

-A więc to ty dałeś mu mój numer. – Stwierdził, zaczynając wszystko rozumieć.

-Ja dałem Jungkookowi, który z kolei podał go twojemu chłopakowi. – Wyszczerzyłem zęby do blondyna.

-Ygh mogłem się domyślić... - Stwierdził niby niezadowolony, ale jego nikły uśmiech mówi sam za siebie.

-Ubierz to, to i może to. – Wybrałem ładne rzeczy i jednocześnie seksowne dla moje przyjaciela, podając mu do rąk.

-I myślisz, że...

-Tak, nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku. Zaufaj mi, lepiej niż w tych ciuchach, będziesz wyglądał tylko nago.

-Dzieciaku... - Jin pokiwał głową, ale tak jak ja zaczął się śmiać.

-No cooo Jinnie mój wstydzioszku. – Zacząłem się z nim droczyć.

-Dobra, dobra. Nie każdy ma takie ciało, jak ty. –Stwierdził, rzucając we mnie ręcznikiem, który spadł na moją głowę, zasłaniając widok przebierającego się Jina.

-Daj spokój Jin, widziałem cię już w gaciach i nie możesz sobie nic zarzucić! – Stwierdziłem entuzjastycznie, zrzucając ręcznik.

-Niech ci będzie... Krasnoludku.

-O ty! Jak możesz! Głupi Jungkook! – Jin zaczął się chichrać przez moje zachowanie.

Na jego szczęście naszą wymianę zdań przerwał nam mój telefon.

-O wilku mowa. – Powiedziałem, widząc przychodzące połączenie od Jungkooka.

-Tak? – Odebrałem z nadal utrzymującym się rozbawieniem.

-Mamy dzisiaj robotę. Przyjadę po ciebie za pół godziny. – Głos w słuchawce, pomimo przekazywanej mi wiadomości zdawał się być ciepły i przyjazny.

-Dobrze, będę na ciebie czekał. – Odpowiedziałem ciepłym tonem głosu, może nawet flirciarskim.

-Do zobaczenia Jiminnie.

-Papa Jungkookie. – Zakończyłem połączenie i od razu ujrzałem wymowne spojrzenie blondyna.

-Co? – Spytałem po chwili.

-Robiliście to już? – Zapytał, podchodząc do mnie i przyglądając badawczo.

-To, w sensie co? – Dopytałem, chcąc zwiać z pokoju.

-Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi Jiminnie! Mnie nie oszukasz krasnalu jeden ty, seksowna klusko jedna!

-Ale zabezpieczacie się, prawda? – Strzeliłem facepalma, bo teraz role się odwróciły i to ja robiłem za dorodnego buraka.

-Nie robiliśmy tego jeszcze. – Odpowiedziałem w końcu, wiedząc, że hyung i tak nie da mi spokoju, jeśli to przemilczę.

-Ah jeszcze... - Poruszył sugestywnie brwiami.

-Jin!

-I tak się wam dziwie, przy waszych temperamentach, powinniście zrobić to w dzień, w którym się poznaliście. – Doszedł do wniosku, który w sumie nie mijał się jakoś z prawdą. Może i nic nie było, ale nie zmienia to faktu, że obudziliśmy się nadzy, w dodatku w dosyć dziwnej pozycji, jak na nieznajomych.

Nie wiedziałem, jak wybrnąć z dalszego drążenia tego tematu, ale na szczęście mój telefon znów zaczął wibrować. Odczytałem wiadomość, jak się okazało od Jungkooka, który poinformował mnie, że będzie chwile wcześniej. Zdałem sobie sprawę, że jestem kompletnie niegotowy do spotkania z nim, dlatego wybiegłem z pokoju, nawet nie patrząc na współlokatora, który poprawiał właśnie swój makijaż. Wpadłem do swojego pokoju, ubrałem ciuchy, które tak się składa zakupiłem wczoraj. Ogarnąłem się w łazience i gotowy poszedłem ubrać buty.

-No no Jiminnie, chyba dzisiaj nie tylko ja mam randkę. – Jin uśmiechnął się wymownie.

-A ty jeszcze nie wychodzisz? – Spytałem, ściskając go na pożegnanie.

-Namjoon chce się nauczyć gotować moje danie, więc zostajemy w mieszaniu.

-Tak wiem, postaram się wrócić późno, albo wcale. Zabezpieczajcie się! – Krzyknąłem wychodząc i sprawiając, że teraz to mój przyjaciel miał czerwone policzki.

Wyszedłem z klatki, od razu napotykając wzrokiem zaparkowany samochód, o który oparty stał Jungkook.

-Hej, nowe auto? – Zapytałem, podchodząc do niego i przytulając się delikatnie na powitanie.

-Tak, musiałem zmienić, bo tamto po postrzale miało całą tapicerkę we krwi, pomijając już zbitą szybę. – Jungkook skrzywił się na samo wspomnienie bólu, jakiego doświadczył.

-Dobrze zrobiłeś. – Stwierdziłem.

-Wsiadaj mały. – Wyższy otworzył mi drzwi od samochodu.

Podziękowałem mu ślicznym uśmiechem, po czym wsiadłem do środka. Jungkook zamiast zamknąć je za mną, schylił się i spojrzał mi głęboko w oczy, po czym złapał za pas i mi go zapiął.

Nie odrywałem od niego wzroku. Chłopak w jednej chwili po skończeniu zapinania nachylił się i na ułamek sekundy połączył nasze usta. To było raczej delikatnie muśnięcie, ale moje serce zdecydowanie zaczęło bić zbyt szybko.

Drzwi trzasnęły, a czarnowłosy zaraz zajął miejsce kierowcy i odjechał, w tylko sobie znanym kierunku.

-Dzisiaj jest dostawa towaru. Zobaczysz, jak to się odbywa. Pan Chow to naprawdę śmieszny Chińczyk.

-Śmieszny, masz na myśli naiwny? – Po tej krótkiej chwili jazdy, w końcu zapanowałem nad swoim pragnieniem, którym było usadowienie się pomiędzy nogami Jungkooka i zrobieniu mu dobrze ustami i odezwałem się w miarę swobodnie, panując nad swoim lekko drżącym głosem... Zaspokajanie ręką kogoś z takim libido, jak ja nie jest wystarczające... Wręcz nierealne.

-Owszem, to właśnie mam na myśli. – Odpowiedział szczerze na moje pytanie, zerkając w moją stronę z lekkim uśmiechem.

-To gdzie odbędzie odbiór? – W sumie zawsze chciałem wiedzieć, gdzie przekazywany jest towar, ale to jedna z tych tajemnic, do której mają dostęp tylko nieliczni.

-Tutaj. – Jungkook wskazał palcem port, do którego właśnie się zbliżaliśmy.

-W sumie... To dosyć logiczne. – Stwierdziłem, kiwając głową z powodu lekkiego podziwu.

Jungkook bezbłędnie przejechał przez labirynt kontenerów, zatrzymując się tuż koło małego budynku, który z zewnątrz wyglądał jak kilka kontenerów, ale chłopak pokazał mi, gdzie mam spojrzeć i wtedy wszystko nabrało kształtu, ukazując moim oczom zakamuflowany budynek.

-No dobra, tego się nie spodziewałem. – Powiedziałem z podziwem, sam nie wierząc, że można stworzyć taką iluzję.

-Sam na to wpadłem. – Odpowiedział dumnie, chyba chcąc mi nieco zaimponować.

-Jiminnie? – Ocknąłem się dopiero, kiedy chłopak chciał mi pomóc wysiąść.

-Pff nie jestem dzieckiem. – Rzuciłem, wychodząc samodzielnie.

-Zadziorny... Lubię tak. – Powiedział, po czym klepnął mnie mocno w tyłek.


*******************

Jak wam minął weekend? Już niedługo wakacje na szczęście.♥

Miłego♥

Ps ktoś wybiera się na koncert w Londynie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro