Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 - Chce go

Jimin pov.

Wszedł do salonu w samych bokserkach, a jego ciało oraz włosy były jeszcze mokre. Zapewne dobrze się nie wytarł.

-Gdzie są jakiekolwiek moje ubrania? – Owinąłem się kocem w panterkę, który leżał złożony na skórzanym fotelu...

-Wydaje mi się, że sprzątaczka mogła zabrać je do prania, razem z tymi moimi. – Przeczesał ręką mokre kosmyki, a mi w tym momencie zrobiło się cieplej, w miejscu, gdzie nie powinno się robić przy właściwie nieznajomym.

-Nie wrócę do domu w kocu. – Jungkook posłał mi szeroki uśmiech i machnął ręką, bym poszedł za nim.

Weszliśmy do dużej garderoby, w której wszystko było idealnie ułożone i posegregowane. Samo pomieszczenie było pokaźnych rozmiarów, a całe wyposażenie było całe ciemnie. Jungkook chyba nie lubił jasnych barw, jeśli chodzi o ubrania.

-Jungkook... Skoro cenisz sobie prywatność, to dlaczego do twojego mieszkania wchodzi sprzątaczka... No wiesz, pytam czysto teoretycznie.

-To zaufana osoba, która pracuje dla mojej rodziny od lat. To nie jest zwykła sprzątaczka.

-Nie wnikam, uwierzę ci na słowo. – Odpowiedziałem, trochę przytłoczony natłokiem nowych informacji.

-Proszę. Jak już się ogarniesz to zapraszam do kuchni. – Podał mi rzeczy i ruszył w stronę wyjścia z pomieszczenia.

-Dzięki. – Odpowiedziałem, przejmując ubrania w swoje ręce.

-A tak na marginesie... Gdybym cię nie lubił to byłbyś świetnym ekskluzywnym towarem w biznesie mojej babci. – Po tych słowach szybko wyszedł. Co za typ...

... a tak w ogóle to czym zajmuje się babcia Jungkooka? Pewnie z czasem się tego dowiem.

*

Kąpiel w tak cudownej łazience była niesamowicie relaksująca. Piana, ciepła woda i tona truskawkowego mydła. Tak właściwie gdy wchodziłem do łazienki gospodyni podarowała mi ten zapach, który okazał się być moim ulubionym i przy okazji przeprosiła mnie za ubrania, które zabrała, ale myślała, że zostanę na dłużej, bo Jungkook nie miewa gości w postaci ,,takich uroczych i miłych chłopców" Poza tym... Jungkook używa zdecydowanie bardziej... Męskich zapachów? Nie żebym ja nie był męski, ale no... Po prostu lubuje w innym rodzaju kosmetyków.

Przebrałem się w rzeczy Jungkooka, które mi przyszykował i zadowolony poszedłem do kuchni.

-Ładnie ci. – Uśmiechnął się, odwracając tylko na chwilę, by na mnie spojrzeć.

-Wypij to i zjedz. Gwarantuje, że będzie lepiej, a jak coś to masz jeszcze tabletkę. – Podał mi wszystkie rzeczy do stołu, przy którym chwilę wcześniej usiadłem.

Jungkook zajął miejsce na krześle obok i wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale chyba chciał zaczekać z tym, aż zjem.

Podczas posiłku rozmawialiśmy o mało ważnych sprawach, obierając raczej lekkie tematy. Generalnie to powinienem się czuć nieco skrępowany, ponieważ jakby nie patrzeć Jungkook widział mnie w pełnej okazałości... Ale nie jestem. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę polubiłem z nim rozmawiać. Nie jest takim idiotą, za jakiego go uważałem. Może jednak ta nasza współpraca wypali? Nie wiem, ale już niedługo pewnie się o tym przekonam.

-To ja już pójdę. – Powiedziałem i zacząłem zakładać moje białe trampki, które na szczęście były ułożone ładnie w przedpokoju. Jeon ma zdecydowanie większą stopę ode mnie, więc chyba musiałbym wracać na boso.

-Jimin... - Jungkook złapał moją rękę, ale prawie od razu ją puścił.

-Tak? – Zapytałem, chcąc się dowiedzieć, o co chodzi.

-Mam nadzieję, że... W sensie... Chodzi o to, że... Ygh kurwa...

-Nie musisz być delikatny, powiedz wprost. – Zachęciłem go, bo przecież nie jestem miękką, wstydliwą kluchą... No może czasami, ale to jego wina...

-Nie chce byś myślał, że chciałem cię upić i zaciągnąć do łóżka. Po prostu dobrze się bawiliśmy i wyszło z naszymi ubraniami, jak wyszło. Mam nadzieję, że nie będziesz chciał zerwać naszej współpracy i nadal będziemy się... Poznawać? Nie wiem, po prostu chce abyśmy zaufali sobie nawzajem nie tylko w interesach... Też chciałbyś... No wiesz... Zbliżyć się? – No dobra, tego się nie spodziewałem. Myślałem, że walnie zaraz jakimś głupim żartem typu ,,twój tyłek jest taki wielki, że mógłbyś pracować jako model w reklamie gej bloga", czy coś... Nie jestem najlepszy w porównaniach i chyba nawet nie powinienem próbować...

-Nie myślę tak Jungkook i... Trochę przestałem uważać cię za idiotę, ale... Nadal nim jesteś napalony schabie. Muszę lecieć. Zadzwoń, jak będzie trzeba.

-O ty! To ja się przed tobą otworzyłem, a ty...

-Zaczynam ci ufać. – Z tymi słowami wyszedłem z apartamentu Jungkooka, nawet nie odwracając się za siebie, bo nie chce, by zobaczył chociaż kawałek moich soczystych rumieńców... Czerwonych, jak jego sutki... Cholera...

*

Jungkook pov.

Jimin... Niesamowicie ciekawy, seksowny, waleczny, pyskaty... Jego ciało... Nikt nie wygląda lepiej. Mógłbym wymieniać cały dzień, jak bardzo ten chłopak jest idealny. Wiele bym dał, żeby... Ja pierdole. Nie mogę, przecież nie powinienem w ogóle narażać go na niebezpieczeństwo... Mam mętlik w głowie, a moje meksykańskie korzenie wcale mi nie pomagają, bo przez to jestem porywczy, napalony i nie potrafię zapanować nad swoimi pragnieniami.

Przez te kilka dni, kiedy się nie widzieliśmy, bo miałem tysiąc spraw, które nie cierpiały zwłoki pisaliśmy ze sobą, a nawet moja nieposkromiona natura pozwoliła sobie na to, bym do niego zadzwonił. Czy wszystko nie dzieje się za szybko? Odpowiedź jednoznacznie brzmi nie, ponieważ w moim słowniku nie ma takich słów, jak ,,za szybko". Problem w tym, że nie wiem jak Jimin... W jednej wiadomości piszę, że też chciałby „czegoś" spróbować, a w drugiej, że ,,musi kończyć, bo ktoś go gdzieś zaprosił" To tylko kilka dni, a ja dostaje szału przez małego, seksownego krasnala...

Stałem na czerwonym świetle, gdy w mojej kieszeni zaczął dzwonić telefon.

-Tak Namjoon? – Odebrałem, widząc przychodzące połączenie od jednego z moich zaufanych ludzi.

-Mamy problem, musisz przyjechać. – No kurwa mać, a chciałem pojechać do Jimina...

-Dobra, już jadę. – Powiedziałem i natychmiast się rozłączyłem. Widząc zmieniające się światło na zielone wyrwałem do przodu, zwyczajnie wkurwiony następnym problemem...

*

-Jak to jest kurwa możliwe! – Uderzyłem ręką w stół.

Moi najbardziej zaufani ludzie podskoczyli z zaskoczenia.

Suga, Namjoon, J Hope i mój kuzyn, który w sumie nie był tutaj fizycznie, bo aktualnie byliśmy z nim na łączu internetowym. Taehyung obecnie przebywa w Meksyku. Tylko im ufam, więc każdą ważną sprawę załatwiamy razem i wszystko zostaje między nami.

-Nie jesteśmy w stanie określić, kto ściąga pieniądze. Przejrzałem wszystkie rachunki, stawki, a nawet raporty dostaw i nie ma o tym żadnej wzmianki.

-Ile tracimy? – Zapytałem nadal wkurwiony, ale usiadłem na fotelu przyczesując włosy z frustracji.

-Dwieście tysięcy dolarów na każdy transport. W tygodniu mamy pięć dostaw, co daje nam stratę miliona na tydzień.

-Ja pierdole... A zabezpieczenia nic nie wykryły? Przecież to nie jest tysiąc kurwa, tylko jebany milion tygodniowo!

-Nic, nawet nie ma tego w historii przelewów. Tylko, kiedy obliczyłem ręcznie.

-Dobra. Taehyung, czy w Meksyku to samo? - Zapytałem kuzyna, który właśnie skończył rozmawiać przez telefon, co mogłem zauważyć na ekranie.

-Nie, tutaj wszystko gra. Babcia sprawdza jeszcze resztę.

-Czyli ktoś leci z nami w chuja... A ja się dowiem kto. Namjoon monitoruj konto. J Hope jedź do banku. Suga sprawdź ostatnie dziesięć transportów. Wiesz, co robić jak coś znajdziesz... Taehyung jedź do tej swojej, jest najlepsza. Niech wprowadzi nowe zabezpieczenia i skalibruje cały system. Nie ma być żadnych luk. Będziemy w kontakcie.

-Jungkook odpocznij. Zajmiemy się wszystkim. Wiem, że jesteś zmęczony, ale pamiętaj, że babcia nie będzie zadowolona, jak się dowie, w jakim jesteś stanie. Zaufaj nam. – Wcale nie chciałem siedzieć sam w domu, czy nawet spać w samotności... Ale wiem, kogo bym chciał zobaczyć...

Pokiwałem głową, poddając się chwilowo, bo wiem, że dadzą sobie radę. Wyszedłem z budynku, który znajdował się ukryty pomiędzy milionami kontenerów, w porcie.

Wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Nie długo jednak trwał mój spokój, bo gdy tylko znalazłem się parę przecznic od portu coś, albo nawet ktoś postanowił zakłócić mój spokój.

-Ass, co jest kurwa!? – Krzyknąłem, widząc, jak z mojego ramienia zaczyna lać się gorąca, czerwona krew...

*************

Miłego ♥

Wybaczcie moją słabszą aktywność, ale mam teraz bardzo dużo nauki♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro