Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 - Dwa golasy

Jimin pov.

-Wiedziałem kurwa, że coś się święci. – Wyższy odezwał się po chwili, gdy już policjant stracił nas z pola widzenia.

-Odwieź mnie do domu. – Powiedziałem, przeczesując swoje ciemne kosmyki palcami.

-Jedziemy przecież do domu. – Odpowiedział, uśmiechając się cwanie.

Coś czuję, że poszło zbyt łatwo.

Po kilkunastu minutach podjechaliśmy pod jakiś wypasiony apartamentowiec. Jungkook zaparkował przed samym wejściem nie zważając na zakaz... Parkowania.

-Chodź. – Powiedział, otwierając mi drzwi, bo sam z powodu lekkiego szoku tego nie zrobiłem.

-Miałeś odwieźć mnie do domu. – Powiedziałem, wychodząc z samochodu.

-Przecież idziemy do domu. Poza tym w swoim mieszkaniu nie jesteś bezpieczny. Co jak przyjdą do ciebie gliny? Lepiej odczekać, by mieć pewność.

-A u dziedzica największej szajki narkotykowej będę bezpieczny? – Zapytałem sarkastycznie.

-Tak się składa, że owszem, będziesz. – Powiedział nadal tym swoim radosnym tonem.

Nie chciało mi się z nim dyskutować. Gdyby się nie odzywał byłby idealny, no ale niestety, jak to mówią nie można mieć wszystkiego. Chociaż muszę przyznać, że jego swoboda i pewność siebie w tym zawodzie jest naprawdę imponująca.

Podreptałem za wyższym chłopakiem, który szklane drzwi apartamentowca również mi przytrzymał. Zamiast wybrać windę Jungkook przeszedł przez jakiś korytarz i wprowadził nas na klatkę schodową, na której końcu była kolejna winda?

Nie rozumiem.

-A nie mogliśmy wjechać tą w holu? – Zapytałem, patrząc, jak numerki na wyświetlaczu rosną wraz z wysokością.

-To jest moja prywatna winda. – Zasrany bogacz.

-Poza tym tamta nie wjeżdża na moje piętro. – Dodał, widząc mój pogardliwy wzrok.

Drzwi metalowej puszki otworzyły się, a my weszliśmy do małego pokoiku, w którym były same obrazy, każdy z nich był wielkości drzwi i wisiał idealnie koło drugiego.

-Nikt jeszcze tutaj nie był. Powiedzmy, że dam ci kredyt zaufania... Możesz mi... Nieważne.

-Obiecuję. – Powiedziałem cicho. Doskonale wiedziałem, że mimo tej całej radosnej i pewnej siebie fasady mi nie ufa. Bo kto normalny ufa nowo poznanemu dilerowi? Może już nie dilerowi, ale w sumie...

-Zanim pójdziemy tam, gdzie mnie prowadzisz musisz mi odpowiedzieć na pytanie.

-Pytaj o co chcesz. – Odpowiedział, podchodząc bliżej, na co cofnąłem się o krok, ale wpadłem na ścianę.

-Jestem tu jako kto? Wspólnik, pracownik, czy... Osoba prywatna...?

-...Wszystkiego po trochu, ale jeśli muszę wybrać to to trzecie, a teraz zapraszam w moje skromne progi.

Jungkook dotknął dłonią jeden z kilkunastu obrazów, a on otworzył się, jak normalne drzwi. Zaprosił mnie gestem ręki, a ja przeszedłem przez ramę.

Drzwi za nami się zamknęły, a moim oczom ukazał się wielki, przeszklony i dobrze oświetlony salon.

Wszystko było zrobione w niespotykanym dla mnie stylu. Coś w rodzaju meksykańskiego domu, tylko że bardzo ekskluzywnego. Motyw panterki i różne takie pierdoły, które widywałem w telewizji, ale... Podoba mi się.

-Musimy opić naszą znajomość. – Głos Jungkooka wyrwał mnie z chwilowego letargu.

Wyższy wyciągną butelkę trunku z barku i do tego dwa kieliszki.

-Usiądź sobie, zaraz wracam. – Wzruszyłem ramionami i usiadłem wygodnie.

Jungkook wrócił po chwili z tacką pełną pokrojonych limonek.

-Nie możemy pić tequili bez limonki. – Powiedział, siadając koło mnie, po czym otworzył butelkę...

*

-Zagramy w rozbierane karty.

-Nie jestem w tym dobry Jungkoookieee.

-I o to mi właśnie chodzi...

*

-Widzisz, jak mój lata? Tak się właśnie robi nietoperza Jiminnie...

-Ach cholera, nie umiem. Mój nie jest taki długi... Wole patrzeć, jak ty to robisz...

*

Głowa mi pulsowała. Nie mogłem się podnieść. Z trudem uniosłem powieki, by jedyne co zobaczyć to ścianę... Ale ja nie mam ścian w takich kolorach...

Uniosłem obolałą głowę, przez którą przeszła nowa fala bólu i mdłości. Pierwsze, co ujrzałem to przystojna twarz Jungkooka... I... Czy ja na nim śpię?

Uderzyłem wyższego chłopaka, na którym leżałem w klatkę piersiową, a ten zamiast się zerwać to wydał jedynie z siebie dźwięk niezadowolenia i... Przytulił mnie mocniej...?

-Jungkook – Chciałem krzyknąć, ale moje gardło odmówiło posłuszeństwa... A tak w ogóle to bardzo wygodnie mi się leży.

-Jimin? – Otworzył zaspane oczy i spojrzał na mnie nieco zaskoczony.

-Nie pytaj, bo nie mam pojęcia, co tutaj robię... I dlaczego na tobie leżę...

-I dlaczego jesteśmy nadzy. – Dopowiedział, a ja zrobiłem wielkie oczy w geście zdziwienia.

-Ale jak to? – Zapytałem, czując że pomimo mojej codziennej pewności siebie teraz moje policzki zapewne poczerwieniały.

-W sumie to... Chyba graliśmy w karty i uczyłem cię robić nietoperza...

-... Nie krępuje cię ta sytuacja? – Zapytałem po chwili ciszy.

-W sensie?

-No wiesz... Na tobie leży nagi chłopak i ty też jak mniemam nic na sobie nie masz...

-Poprawka na mnie leży super seksowny, słodki, piękny i zadziorny Jimin, który cholernie mi się podoba... Ale udaj, że tego nie słyszałeś. – O nie Jeon, ja chciałem to usłyszeć... Albo w sumie nie wiem, bo w pewnym sensie wiem, że... No on też mi się podoba... Ale zamieszałem...

-Mam niezły sposób na kaca, chcesz spróbować? – Zapytał, ożywiając się nieco bardziej.

-Zabieraj łapska z mojego tyłka... I tak, bo głowa mi odpada. – Jungkook zaśmiał się, ale grzecznie wykonał moje polecenie.

-Ale wiesz, że musisz mnie puścić, bo muszę iść do kuchni. – Powiedział po chwili, szczerząc się jak głupi.

Walnąłem go ponownie w klatkę piersiową i podniosłem się bez skrępowania. W końcu nie mam się czego wstydzić.

Za to Jeon... O c h o l e r a...

Staliśmy naprzeciwko siebie. Jeon skanował moje nagie ciało oblizując usta, a ja... Ja robiłem to samo, przygryzając wargę.

Kurwa... A mówili, że nie można mieć wszystkiego...

-Gdzie moje ciuchy? – Zapytałem, w końcu jednak się trochę zawstydzając, ale nie chciałem dać poznać tego po sobie, dlatego jedyne co zrobiłem, to przykrycie dłonią penisa, bo... No po prostu nie latał, jak będę szedł.

-Pewnie porozrzucane po całym apartamencie. Powinieneś sprawdzić w salonie, bo tam chyba się bawiliśmy. – Odpowiedział, grzebiąc coś w jednej z szafek.

-Nie chcesz się wykąpać?

-...Chętnie. – Odpowiedziałem, uśmiechając się na samą myśl gorącej i odświeżającej kąpieli.

-Tutaj jest łazienka, przyjdź do kuchni jak skończysz. – Pokiwałem głową w jego stronę i poszedłem najpierw do salonu w celu znalezienia moich ubrań, ale niestety salon błyszczał czystością, nawet bielizny tutaj nie było.

-Jungkook!? 


*************

Wybaczcie moją słabą aktywność, ale nie spędzam świąt w domu i dlatego to tak wychodzi♥

Mam nadzieję, że wam się podobało i obiecuję, że następne rozdziały będą dłuższe. 

Wesołych Świąt! 

Ps Jak mi się uda to wrzucę jeszcze dzisiaj nowy rozdział Porn Director♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro