Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 - Wariat

Jimin pov.

Co za ćwok, debil, idiota, przystojny prostak... Ygh! Myśli, że skoro ma wszystko to może pomiatać innymi. Niedoczekanie jego. Już ja go nauczę kultury.

Od jakiejś godziny chodziłem w kółko, w poszukiwaniu klubu, o którym mówił Jeon. W końcu okazało się, że przechodziłem przed nim już pięć razy. Nawet miejsca spotkania porządnie nie potrafił wybrać...

-A ty gdzie bez kolejki? – Chciałem wejść do środka, ale jakiś napakowany przygłup mnie odepchnął.

-Gdzie z tymi łapami szczawiu!? – Krzyknąłem oburzony jego brakiem kultury. Wystarczyło powiedzieć, co nie?

-Pan Park Jimin?

-Zależy kto pyta. – Odpowiedziałem, w sumie nie wiedząc, czy mam zdradzić swoją tożsamość, czy lepiej jednak nie.

-Pan Jeon Jungkook pana oczekuje. Proszę wybaczyć moje zachowanie i prosiłbym, żeby pan nie mówił panu Jeonowi... Ja mam dzieci i...

-Dobra zamknij się i powiedz mi gdzie on jest. – Przewróciłem oczami, no ale skoro przeprosił, to niech zna moją dobroć.

-Kolega pana zaprowadzi. – Przywołał ręką kolejnego osiłka, z jeszcze głupszym wyrazem twarzy i powiedział mi, gdzie ma mnie zaprowadzić.

Wszedłem za gorylem do środka.

Coś mi to nie gra...

Czy to jest gejowski klub ze striptizem?

Tak, to gejowski klub ze striptizem.

Ja pierdole, gdzie ten człowiek mnie przyciągnął, czy on tak bardzo chce, bym wrócił do domu z obolałym tyłkiem? Albo co gorsza, sam chce sprawić, bym się tak czuł... Fajnie... Albo nie. Mój tyłek to takie konto premium, czyli nie dla ubogich. Ale Jeon na pewno nie jest ubogi... Dobra, walić to. Muszę załatwić teraz interesy. Później będę nad tym kontemplował.

Osiłek zaprowadził mnie w jakieś miejsce, z którego był idealny widok na cały klub, lecz tutaj nie było nikogo. Taka loża tylko dla wybranych. Jestem w chuj zaszczycony... Albo i nie.

-Pan Jeon czeka na pana w specjalnym pokoju dla VIP-ów. – Powiedział, wskazując mi drzwi, które wyglądały, jak od jakiegoś burdelu. Sam się zastanawiam, skąd to wiem, bo przecież nigdy w żadnym nie byłem.

Nie zwracając uwagi na nikogo wszedłem do pomieszczenia, bo co innego mi pozostało...

-Jimin! – Od razu po wejściu usłyszałem swoje imię, wykrzyknięte w entuzjastyczny sposób.

-Jungkook. – Odpowiedziałem oschle i chwilę później zostałem zamknięty w uścisku.

-Pfff – Prychnąłem i odepchnąłem chłopaka od siebie. Dobrze, że światło było przyciemnione, bo jednak moje policzki nie były gotowe na taką bliskość, zresztą, że to nie był tak zwany ,,przyjacielski" uścisk. Coraz bardziej zaczynam się o siebie martwić...

-Nie bądź niemiły Jiminnie. Chodź. – Wyższy złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć, w tylko sobie znanym kierunku.

Usiedliśmy na kanapie. Nikogo tutaj nie było, bo Jeon chyba wynajął całe to pomieszczenie tylko na czas naszego spotkania.

-Podoba ci się tutaj? – Spytał, uśmiechając się, ale jakoś tak jakby skrywał jakieś intencje, które niekoniecznie miałyby mi się spodobać.

-Może być. Przejdźmy do sedna. – Natychmiast zmieniłem temat, bo nie mam zamiaru tutaj siedzieć do rana.

-Chciałem ci powiedzieć, że następnym razem spotkamy się już w klubie należącym do mnie, no ale dobrze... – Jungkook podsunął mi jakieś papiery, które leżały na stole.

-Co to jest? – Zapytałem, nawet nie dotykając tych kartek.

-Umowa. Pomiędzy mną, a tobą. Będziesz pomagał mi w prowadzeniu interesów. Pewnie myślałem, że będziesz nadal zwykłym dilerem, ale nie. Nie nadajesz się do chodzenia w nocy po niebezpiecznych dzielnicach.

-A co do tej pory robiłem? – Zapytałem, patrząc na czarnowłosego, jak na idiotę, którym poniekąd w moim przekonaniu jest...

-Rynek się zmienia. Powstaje coraz więcej ,,gangów", którzy myślą, że jak usuną takich jak ty to przejmą władzę. Zapominają niestety, że tym miastem w całości rządzi moja rodzina i to się nigdy nie zmieni. Pomożesz mi przywrócić porządek... Wiesz co... Jimin?

-Tak? – Zapytałem i w sumie gdzieś głęboko poczułem jakieś uczucie sympatii, ale stłamsiłem je natychmiast. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy przed chwilą. Jak to mówią ,, z kim się zadajesz, takim się stajesz". Coś musi w tym być...

-Pieprzyć to. – Powiedział i podarł papiery, które jeszcze przed chwilą sugerował mi, że mam podpisać. No wariat.

-Jesteś szalony Jungkook.

-A ty słodki.

-Pfff. – Czarnowłosy szczerze zaśmiał się z mojej reakcji.

-Będzie bez żadnych umów. Po prostu pracuj ze mną... Proszę? – Spojrzałem zaszokowany na Jeona, który właśnie... Prosił?

-Dlaczego akurat ja? – Zapytałem, w ogóle nie ogarniając jego zmian nastroju.

-Bo mi się podobasz. - ... Aha.

-Twoja mina jest bezcenna. – Zaczął się śmiać, jak popaprany. Co za debil...

-Wychodzę. – Oznajmiłem wstając.

-Zostajesz. – Powiedział, łapiąc mój nadgarstek, przez co z powrotem usiadłem na miejscu.

-Jungkook. – To nie było zabawne i on o tym doskonale wiedział.

-To jak będzie? – Czy to już czas decyzji?... Chyba na to wygląda.

-Na próbę mogę, ale tylko dlatego, że przez ciebie nikt nie chce ode mnie kupić towaru. – Powoli udzieliłem odpowiedzi, badając każdą reakcję na twarzy Jeona.

-Cieszę się. Zadzwonię do ciebie niedługo. – Uśmiechnął się i przygryzł wargę. Jestem obojętny, jestem obojętny... Zdecydowanie nie jestem obojętny, szlag by to.

-Niech ci będzie, ale jak jeszcze raz rozłączysz się w tak bezczelny sposób, to się policzymy Jeon. – Ostrzegłem wyższego, wstając z wygodniej kanapy.

-Cześć słodziaku! – Usłyszałem wychodząc z prywatnego pomieszczenia. Nawet nie odwróciłem się za siebie, bo Jeon to zdecydowanie wariat.

Jakoś przepchałem się do wyjścia i zacząłem się jak najszybciej oddalać. Kilka sekund później usłyszałem za sobą jakieś nawoływania. Odwróciłem się zaciekawiony w jednej sekundzie, ale w drugiej za to biegłem już ile sił w nogach. Policjanci byli dosłownie wszędzie. Łapali osoby wybiegające z klubu.

-Cholera. – Zakląłem pod nosem widząc, jak jeden z nich zaczął biec w moim kierunku.

Uciekałem jak najszybciej tylko potrafię, ale sportowiec ze mnie raczej marny, a te cholerne psy są szkolone fizycznie.

-Co do kur...

-Wsiadaj! – Usłyszałem, jak się okazało Jeona, który zajechał mi drogę, o mało co nie miażdżąc mi stóp.

Miałem wybór – dać się złapać, albo wsiąść do samochodu Jungkooka.

Nie zastanawiałem się długo.

Wskoczyłem do sportowego auta i zanim zdążyłem zapiąć pas, już odjechaliśmy z piskiem opon...

*********************

Żyjecie po tym comebacku? Bo ja przyznam, że tak nie za bardzo hah♥♥♥

Niech ta płyta już mi przyjdzie♥

Miłego i mam nadzieję, że się podobało.♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro