Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Akademicka Gildia

Kuba i Łukasz lecieli prosto to następnej miejscowości. Wciąż nie wiedzieli, ani co to za miejsce, ani co ich tam może spotkać. Wylądowali swoim drewnianym smokiem przy czymś, co wydawało im się bramą główną. W rzeczywistości miejscowości nie otaczał, żaden mur ani, chociażby palisada, jednak tylko w jednym miejscu stała wysoka brama. Wylądowali.
- Co mamy?- zapytał Łukasz.
- Ja mam kryształy pioruna i grawitacji, ty masz kryształy wody i grawitacji a nasz budżet to jedna sztuka złota.- przyznał Kuba.
- Fajnie, że jeszcze nam coś zostało.- dodał po chwili Nowisk. Opuścili latającą lódź i ruszyli do bramy. Było to miejsce, gdzie znaleźć można handlarza map i strażnika, którego zadaniem było udzielać informacji.
- Witajcie! Nowi?- zapytał strażnik. Kuba i Łukasz podeszli bliżej.
- O... Goście zza okrągłej granicy!?- zorientował się mężczyzna, kiedy zobaczył ich ubiór.
- Nie jestem wam wrogiem, ale znajdzie się kilka takich osób tutaj. Sugeruje wam zmienić ubrania.- zauważył strażnik.
- Dziękujemy za to cenne spostrzeżenie.- uśmiechnął się Łukasz.
- Ma pan jakiś pomysł, gdzie można szybko zarobić?- zapytał Nowisk.
- Jak najbardziej. W centrum znajduje się wielki budynek. To siedziba Akademickiej Gildii. Możecie tam znaleźć jakieś zadanie, za które czasami dobrze płacą.- strażnik nakierował ich na budynek i uśmiechnął się.
- Dziękujemy. Miłego dnia.- pożegnali się i ruszyli do wskazanego miejsca. Po drodze mijali stoiska z rozmaitymi rzeczami, począwszy od produktów spożywczych a skończywszy na garderobie. Przy jednym z tych ostatnich się zatrzymali. Udało im się znaleźć w stosunkowo niskiej cenie dwa płaszcze zakrywające całe ciała i dwie pary spodni. Wytargowali na jedną sztukę złota, co w ich mniemaniu było nie lada wyczynem, ponieważ kupiec nie chciał zejść z ceny. Kiedy już się przebrali ruszyli do Akademickiej Gildii. Gdzieś w połowie drogi- już widzieli wejście do budynku- wzrok Kuby odwrócił jakiś leżący na ziemi mężczyzna o znajomych butach.
- Arek?- powiedział. Mężczyzna podniósł głowę i na jego twarzy wymalowała się nadzieja, zaskoczenie i radość jednocześnie.
- Kuba!- Krzyknął mężczyzna i zerwał się na równe nogi. Powitanie obu trwało krótko ale było niezwykłe. Widząc ich miało się wrażenie, że dwóch dawnych, bardzo dobrych przyjaciół spotkało się po długiej rozłące. Razem wyruszyli do budynku Akademii.
- W czym mogę wam pomóc?- zapytała kobieta za biurkiem.
- Potrzebujemy szybko zarobić.- odparł Łukasz.
- Na chwilę obecną mam tylko trzy zlecenia. Jedno dotyczy wyczyszczenia statku po ataku wielkich białych fedoludów. Drugie to...- kobieta wertowała kartki.
- drugie polega na zebraniu informacji o zamachowcu hrabiego i...- otworzyła szufladę i szukała czegoś.
- i ostatnie to zlecenie zabicie białego i zielonego smoka.- uśmiechnęła się do przybyszów. Arek spojrzał na obu swoich towarzyszy pytającym wzrokiem podczas gdy oni dyskutowali zażarcie.
- Nie! Kuba! weźmy sprzątanie!- najwidoczniej Łukasz doskonale wiedział, co wybierze jego kompan.
- Smoki będą lepiej płatne.- zauważył Nowisk.
- Ale to SMOKI!- wytrwale bronił swojego zdania, Diskus.
- Bierzemy smoki i koniec.- Decyzja zapadła. Łukasz czuł, że nic nie wskóra.
- Bierzemy smoki. Jakieś szczegóły?- dopytywał Kuba.
- W pobliskim zagajniku zagnieździły się oba smoki. Co prawda nie zagrażają jeszcze miasteczku ale to tylko kwestia czasu. Jeśli wam się uda to zapłacimy cztery diamenty. A jeśli to dalej dla was zbyt mało to po sprzedaży oczu, języków i serc dostaniecie drugie tyle.- wyjaśniła.
- Doskonale! Bierzemy!- ucieszył się Kuba.
- Jesteś szalony...- cicho wtrącił Arek. Udali się ponownie do centrum, gdzie kupili Arkowi broń. Był to łuk, który strzelał strzałami z energii stworzony z kryształu ognia. Wychodząc z miejscowości zatrzymali się jeszcze u strażnika.
- Witam ponownie.- ucieszył się widząc, że się przebrali.
- Gdzie znajdziemy białego i zielonego smoka?- zapytał Kuba.
- Podjęliście się tego zadania... Muszę was ostrzec. Istnieją cztery gatunki smoków. Czarny i czerwony są bardzo pospolite w tej części krainy i nie stanowią większego problemu. Biały i zielony natomiast, są rzadsze i silniejsze. W pojedynkę nikt nie chce z nimi walczyć a nagroda do podziału jest już mało atrakcyjna. Na przykład na cztery osoby to wyjdzie zaledwie po jednym diamencie na głowę a to przecież zaledwie dziesięć sztuk złota!- ostrzegł.
- Świetnie! Damy sobie z tym radę!- uśmiechnął się Nowisk. Jego kompani nie wyglądali na specjalnie zadowolonych i nawet nie przytaknęli. Jednak posłusznie ruszyli za przyjacielem jak pokorne psy za panem.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro