🖤Rozdział 6🖤
- Chris to nie jest dobry moment na rozmowę. - próbował się wybronić Tom.
- Rano miałem po ciebie przyjść, żebyśmy razem poszli na plan. - powiedział Chris. - Domagam się wyjaśnień. I przy okazji, co to za facet?
- To mój...
- Chłopak. - wtrącił ni stąd ni zowąd Loki.
- Współlokator! - krzyknął Hiddleston, chcąc się wybronić.
- To w końcu chłopak czy współlokator? - zapytał lekko zmieszany aktor grający Thora.
- Omówmy może wszystko w domu. - zaproponował Tomas. - Muszę się czegoś napić.
Loki już podniósł palec, aby coś powiedzieć, jednak ten go wyprzedził dodajac:
- I nie mam tu na myśli żadnego wina czy nawet piwa.
Bożek zrobił minę zbitego psa. Nie zrobiło to większego wrażenia na Midgardczyku.
***
Po około pół godzinie Tom, Chris i rzekomy Jeremy byli już pod domem pierwszego z nich. W połowie drogi taksówką, zaczęło padać, a wręć niemiłosiernie lać. W pewnym momencie zachmurzenie niebo rozświetliła wielka błyskawica. Wychodząc z samochodu nieboskłon przecieła kolejna. Loki w tym momencie jęknął z przestrachu, nagle upadając na ziemię. Dwaj blondyni spojrzeli na niego zaskoczeni. Po chwili brązowowłosy podniósł się z klęczków, ale w tej samej chwili w ustach poczół metaliczny smak krwi. Padając zapewne uderzył nosem w chodnik, ale jako że był bogiem, nie poczół tego.
- Źle to wygląda. - stwierdził Chris, rzucając zmartwione spojrzenie Jeremiemu.
Ten tylko dotknął swojego nosa i spojrzał na czerwień na koniuszkach swoich palców. Przełknął ślinę i czym prędzej ruszył do środka mieszkania, w którym czekał już Hiddleston. Po chwili dołączył do nich także Hemsworth.
- Zajmij się nim, a ja zrobię herbatę. - polecił przyjacielowi Chris.
***
W łazience syn Laufey'a wrócił do swojej dawnej postaci. Wciąż jednak był chorobliwie blady, a z nosa ciekła krew. Ból dopiero teraz zaczął do niego docierać.
- Możesz trochę delikatniej? - warknął brunet, odsuwając się od blondyna.
- Oj proszę mi wybaczyć jaśnie książę, ale czy możesz wreszcie się zamknąć. To nie ja wystraszyłem się błyskawicy. Skoro żyjesz całe życie z Thorem, to powinieneś przywyknąć do tego typu wyładowań. I to samo dotyczy opatrywanie ci nosa.
- Najczęściej robiła to matka albo służąca. - odpowiedział mu z jawnym smutkiem.
Myślał, że go ukryje, ale się nie udało. Wyraz twarzy był obojetny, ale oczy wyrażały smutek, żal i najbardziej bolesną tęsknotę. Tęsknił za Friggą, układając w głowie scenariusz co się teraz dzieje w Asgardzie.
***
Kiedy już Tom skończył opatrywać boga kłamstw nos, ten był zmuszony z powrotem zmienić się w Jeremiego Hammonda. Ze zrzednietą nieco miną zszedł za towarzyszem po schodach. Obaj później usiedli z Chrisem przy stoliku z filiżamkami gorącej herbaty.
- Czym tym razem zechcesz mnie otruć, Hiddleston? - zapytał.
Było to jednak pytanie retoryczne. Herbata w białym małym kubeczku trochę wystygła, ale ciągle była gorąca. Nie była mocna, ale za to posłodziona sokiem malinowym. Przyjemny zapach się unosił w powietrzu. Kiedy wziął łyk prawie natychmiast wypluł ciecz na Toma. Filiżanka od razu wślizgnęła mu się z rąk, rozbijajac się na drobne kawałeczki, a napar rozbryzgując się ponownie na stół, ścianę i Chrisa. Gospodarz mieszkania zdążył sie schować, mimo to jego ciuchy pononownie były mokre.
Hemsworth przeżył dogłębny szok. On również był mokry.
- To są jakieś żarty?!
Tom wychylię się ze swojego ukrycia i spojrzał na niego z lekkim rozbawieniem.
- Nie. To tym razem była gorąca herbata.
- Jutro się już nie obudzisz! - zagroził i wyszedł z kuchni.
- Ej, Jem (czyt: Dżem)! Jak nazywa się sytuacja, w której ktoś próbuje cie zabić?! - krzyknął z uśmiechem Chris.
- Codzienność! - odkrzyknął Loki.
Potem usłyszeli już tylko trzask drzwi.
557 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro