🖤Rozdział 5🖤
- Ładna fryzura. - wyjąkał Loki, wyszczerzając się niepewnie.
- Och, dziękuję. - odparła Russo.
Nie wiadomo czy Toma bolały bardziej kolana, bo z załamania upadł czy czoło od wczesniej zrobionego faceplama. Loki omal co nie zaczął turlać się po ziemi, owładnięty śmiechem. Rene nie wiedziała z jakiego powodu nowo poznany mężczyzna, zaczął się śmiać.
- Wszystko dobrze? - spytała, a brązowowłosy spojrzał na nią, próbując powstrzymać się od śmiechu.
Po chwili wyprostował się, przepraszać za swoje zachowanie. Aktorka uśmiechnęła się do niego ciepło, a on niepewnie odwzajemnił uśmiech.
- Nigdy cię tu nie widziałam. Kim jesteś?
- On przyszedł się sprawdzić jako scenarzysta. - z opresji uratował go Hiddleston.
Blondyn w porę pozbierał się z podłogi i uprzedził bożka nim on palnął jakąś głupotę. Rene wpierw spojrzała na zdyszanego kolegę z pracy, później na szczerzącego się Lokiego. Nie chciała nic mówić, wiec tylko wzruszyła ramionami i rzecząc brązowowłosego ,,udanego dnia w pracy", odeszła. Obaj mężczyźni tymczasem odetchnęli z ulgą.
- Scenarzysta? - warknął Loki. - Co to wogóle jest?
- Walnąłem pierwsze co mi do głowy przyszło. Musisz teraz im pokazać jak wygląda Asgard i jak tam się ubierają. - wyjaśnił Tom. - Musisz nam pomóc. Proszę.
- Niby czemu miałbym to zrobić? - spytał syn Laufey'a, uśmiechając się jakby myśląc, że ma nad śmiertelnikiem przewagę. - Nie muszę wam pomagać.
- A co zrobisz jeśli wyrzucę cię z domu? - odpowiedział aktor pytaniem na pytanie.
Mina bożkowi całkiem zrzedła. Midgardczyka miał rację.
- To jest szantaż. - jęknął oburzony.
- Wiem. - odparł z uśmiechem Hiddleston.
Loki uniósł juz ręce, aby zacisnąć je w uścisku na szyji niebieskookiego. Na jego twarzy malowała się furia i nie obchodziło go, że zabiłby swojego sobowtóra na oczach kilkudziesięciu osób. Na jego rękach zatańczyły zielone iskierki magii. Był gotów, żeby jej użyć. Tu i teraz. W tej chwili, przy wszystkich.
Tom cofnął się o krok i wtedy sytuacje uratował Kenneth - reżyser filmu. Hiddleston odetchnął z ulgą. Loki natomiast spojrzał na nieznajomego mężczyznę z lekkim zmieszaniem, a jeszcze większym zdziwieniem.
- Rene mówiła, że jesteś scenarzystą. - zaczął Kenneth prosto z mostu. - Ponoć możesz nam pomóc.
Brązowowłosy spojrzał na człowieka, z którym dzielił dom. Ten tylko kiwnął głową.
- Tak. Mogę pomóc. - odpowiedział krótko.
- Świetnie. To od jutra możesz zacząć, ale dobrze by było gdybyś już na jutro miał rysunki Asgardu. Dasz radę?
- Żydem problem. - odparł z wahaniem, ciągle kątem oka patrząc na czerwonego z nerwów Toma.
- Jakby co, pytaj Thomasa.
Tu Kenneth wskazał na blondyna. Ten tylko uśmiechnął się niepewnie. Później reżyser zapytał się o imię nowego scenarzysty. Aktor grający właśnie Lokiego, gwałtownie zbladł i wyglądał jakby miał za chwilę zemdleć. Na szczęście podstępny bóg kłamstw wybrnął mówić, iż nazywa się Jeremy Hammond. Po przedstawieniu się wszyscy trzej się rozeszli w swoje strony.
- Ale się wyratowałeś. - odetchnął aktor. - Myślałem, że zejde na zawał.
- Tom! - zza ich pleców dobiegł głos Chrisa.
Kiedy go usłyszeli stanęli nieruchomo, niemalże sparaliżowani strachem.
459 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro