🖤Rozdział 47🖤
Po rewanżu w zeszłym miesiącu, Tom bał się zostawić Lokiego samego w domu. Dziś wyjątkowo zabrał go na plan. Niestety bożek kłamstw musiał być pod inną postacią; zmienić się w Jeremiego Hammonda. Kiedy weszli od razu przywitał ich Kenneth. Natali niestety nie mogła powiedzieć, że cieszy się z wizyty sobowtóra Toma. Chris także, jednocześnie wspominając, jak przy pierwszym ich spotkaniu bożek kłamstw na pożegnanie wyrzucił go przez portal na dach jego hotelu. To nie było miłe przeżycie, ale za to bardzo dobrze zapadło aktorowi w pamięć.
Loki od samego wejścia na plan chodził szeroko uśmiechnięty, co niespecjalnie podobało się Chrisowi, Natali i Tomowi. Mieli źle przeczucia.
***
Kiedy reżyser zabrał Lokiego na krótką rozmowę, Tom poszedł do szatni się przebrać w kostium. Tam napotkał Anthonego Hipkinsa. Od sceny wyznania Lokiemu prawdy o jego pochodzeniu, nie udało im się porozmawiać. Hiddleston robił wszystko byle tylko nie rozmawiać z aktorem grającym Odyna. Dziś jednak nie było dane, by uniknąć rozmowy.
- Strasznie mi głupio. - rzucił nim staruszek zdążył wogóle się odwrócić. - Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Nic się nie stało. - odparł siwowłosy. - Wiem, że jest ci ciężko. Całe studio o tym huczy, ale mam prośbę.
Tom spojrzał na niego, odwracając się.
- Jeśli czujesz, że nie dasz rady zagrać z powodu złych emocji, po prostu w ten dzień nie graj.
Młodszy aktor przygryzł dolną wargę, próbując przetrawić słowa Anthonego. Podniósł w końcu na niego wzrok i uśmiechnął się przepraszająco.
- To dobra rada. Dziękuję.
- Ubieraj się i zagraj tą scenę dobrze.
***
Tomowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, aby coś zrobił. Założył koszulę, spodnie i płaszcz, a zaraz po tym wszedł na plan.
- Tom peruki zapomniałeś. - poinformował go Loki, zmieniając mu włosy na odpowiednie.
- Dzięki.
Bóg kłamstw najwyraźniej nie potrafił się powstrzymać. Kopnął sobowtóra, a ten omal się nie przewrócił. Spojrzał z wyrzutem na współlokatora, na co ten uśmiechnął się niewinnie.
- Kompniak na szczęście.
***
Loki usiadł przy ojcu na przeciwko matki. Ciągle czuł wybierający w sercu gniew, ale widok cierpiącej Friggi powstrzymywał go przed krzykiem i chamował jego gniew.
- Nigdy go takim nie widziałem. - powiedział, przełamując nieznośną ciszę.
- Długo z tym zwlekał. - odparła królowa, delikatnie ściskając dłoń męża.
- Czemu kłamał? - spytał czarownik, oczekując iż prawdy dowie się właśnie od matki.
- Nie chciał byś się tu obco. - odparła łagodnie. - Jesteś naszym synem Loki, aby twoją rodziną. - Loki spuścił wzrok. - Nie możemy tracić nadziei na powrót twojego ojca. I twojego brata.
Na ostatnie słowa brunet jakby się ożywił. Nieco mniej powolniej niż wcześniej spuścił głowę, podniósł ją. Wytrzeszczył zdziwiony, a za razem przerażony wzrok.
- Thor może wrócić? - spytał z udawaną nadzieją, tuszując nią strach i zaskoczenie.
- Twój ojciec nigdy nie podejmował pochopnych decyzji.
Przełknął nerwowo ślinę, ale wciąż pozostawał obojętny. Jeszcze przez chwilę siedział przy ojcu, ale później nabrał ochoty odejść. Wstał i skierował się do drzwi. Wtedy te się otworzyły, a w nich stanęli gwardziści. Jeden z nich wystąpił; trzymał w dłoniach włócznię Odyna. Ukląkł przed młodszym księciem, wyciągając włócznię przed siebie. Loki zmarszczył czoło w niezrozumieniu, po czym powoli odwrócił się by spojrzeć na matkę.
- Chcę abyś godnie reprezentował nasz kraj, nie jako książę, ale jako król. - wyjaśniła Frigga.
Loki ponownie spojrzała na strażnika. Przyjął od niego atrybut przybranego ojca. W duchu uśmiechnął się tryumfalnie. Wreszcie osiągnął swój cel. Prawie.
535 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro