Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🖤Rozdział 44🖤

W porównaniu do Toma, Loki miał spokojny sen. Był to jeden z niewielu snów, w których nie czuł takiego uciążliwego bólu.

Obudził się, leżąc na łące. Źdźbła trawy łaskotały go po policzkach, a wiaterek przyjemnie chłodził twarz. Uśmiechnął się delikatnie. Wiedział dokładnie gdzie był.
- Asgard - tylko to słowo wypowiedział, nim światło dnia przysłonił czyiś cień.

- Wstawaj leniuchu! - krzyknęła postać w cieniu, kobiecym głosem.

Uklękła przy nim i mógł zobaczyć jej twarz. To była ona. Miała długie do pasa jasne blond wlosy, szpiczaste elfickie uszy, bystre kryształowe oczy i lekko bladą cerę. Miała na sobie lekką, jasną suknię. Uśmiechnął się szeroko, po czym niespodziewanie chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął do siebie. Dziewczyna opadła na trawę tuż przy czarnowłosym. Oboje zaśmiali się.

- Loki? - odezwała się, opanowując śmiech.

- Tak?

- Lubisz mnie? Taką jaką jestem?

Pytanie to bardzo zdziwiło nieco Lokiego. Na ułamek sekundy uśmiech zniknął z jego twarzy, ale potem na powrót się pojawił.

- Nie. - odpowiedział brunet, po czym po chwili dodała. - Kocham cię taką jaka jesteś.

Szybko usiadł i jeszcze szybciej nachylił się nad Ann, by następnie złożyć delikatny pocałunek. To był pierwszy i jedyny sen, nad którym miał całkowitą kontrolę. Dopiero w tej chwili właśnie uświadomił sobie co robi i co powiedział. Wcześniej by tak nie było, ale to nie było ważne. Uświadomił sobie, że kochał Ann i teraz to było dla niego najważniejsze w tym śnie. Teraz.

Jasnowłosa nie protestowała. Odwzajemniła pocałunek, choć na samym początku chciała znów się zacząć śmiać. Trwało to ledwie krótki moment. Brunet odsunął się od niej trochę niepewny i speszony. Złotowłosa usiadła, podpierając się rękami i posyłając synowi Laufey'a smutny uśmiech.

- Wiesz, że to tylko sen? - zapytała.

- Niestety tak. - odparł spuszczając głowę.

Położył się obok, lekko przymykając oczy. Ann spojrzała na niego kątem oka, po czym położyła głowę na jego ramieniu.

- Chciałbym cię przeprosić, ale nie we śnie.

- Nie masz za co. Przecież nie mogłeś przewidzieć, co się stanie.

- Powiesz mi chociaż, kto ci to zrobił?

- Pod warunkiem, że obiecasz mi, że nie będziesz próbował się mścić. Inaczej kiedy trafisz do Vallhalii, wyprę się ciebie i już zawsze nie będę się do ciebie przyznawać.

Loki podniósł się do siadu. Skoro tak mówiła, była to osoba, którą znał. Gorzej gdyby nie znał winowajcy. Najgorsze jednak było to, że sen zaczął się rozmywać.

- Zrobił to ...

Nie usłyszał. Nie zdążył. Postać Ann całkiem się rozmyła, pozostawiając po sobie jedynie biały obłok, który Loki spróbował złapać. Na marnę.

Kiedy się obudził słońce już wstało, Tom krzątał się w kuchni. Brunet na chwilę zamknął oczy, próbując przywołać do siebie ze wspomnień twarz jedynaj najlepszej przyjaciolki.

426 SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro