🖤Rozdział 40🖤
Zemsta jest słodka. Zależy też czy udana czy spaprana. W przypadku boga psot, ona zawsze się udaje. Od samego rana chodził zamyślony. Nie obchodziło go, że on i Tom wyglądają prawie tak samo. Sigyn mogła się domyśleć, że on nigdy nie zafarbowałby włosów na blond. Lepiej, on nigdy by nie ściął ich na krótko. Czasem się zastanawiał, czy ta idiotka kiedyś nie pomyliła go z Thorem. Kiedy tylko o tym pomyślał, jak na zawołanie po jego głowie zaczęły chodzić czarne scenariusze.
***
- Co ty dziś taki zamyślony? - spytał nagle Tom.
- Słucham? - zdziwił się brunet, ale po chwili dotarły do niego słowa blondyna. - Coś mi głowę zaprząta.
- To uprzatni bałagan w swojej głowie, ale najpierw zjedz śniadanie. - odparł Hiddleston z rozbawieniem, łyżką wskazując na płatki w misce zielonookiego.
- Nie idziesz dziś przypadkiem na plan? - zaciekawił się Loki, nieudolnie mieszając łyżką w swoim śniadaniu.
- Nie. - zaprzeczył Thomas. - Idę tylko na zakupy, bo w lodówce zionie pustką. I Mary dzisiaj przyjdzie na obiad, więc mogę Cię prosić, abyś posprzątał salon?
- A czy ja ci na sprzątaczkę wyglądam? - warknął Asgardczyk.
- Nie, ale grzecznie cię o to proszę. - po tych słowach aktor, wstał i skierował swoje kroki do łazienki.
Wcześniej włożył miskę po płatkach do zlewu, aby nie zapomnieć po powrocie ze sklepu umyć jej. Później poszedł się umyć i ubrać, a wychodząc zastał Lokiego wciąż śleczacego nad swoją porcją. Bożek nie reagował, gdy ten pytał się czy wszystko dobrze, więc uznał że powinien pobyć trochę sam. Nie wiedział jednak, że jego kolega postanowił wykorzystać informacje jakie ten mu podał.
***
Loki posprzątał salon, kuchnie i łazienkę tak jak Tom o to prosił. Blondyna dość długo nie było. Z jednej strony mu to nie przeszkadzało, ale z drugiej trochę się niepokoił. Chodził nerwowo po pokoju, mrucząc niecenzuralne słowa pod nosem, a sam do końca nie wiedział dlaczego.
W końcu usłyszał dzwonek, a następnie delikatne pukanie do drzwi. Stało się to tak nagle, że aż podskoczył. Po chwili i kilku dzwonkach zmienił włosy, a następnie otworzył drzwi, osobie dobijajacej się do mieszkania. Była nią oczywiście Mary. Kobieta miała na sobie krótką czerwoną sukienkę ze średnim dekoltem i czarne szpilki. Na uszach miała złote kolczyki, a na szyi naszyjnik z szafiem.
- Cześć Tom. - przywitała się szerokim uśmiechem.
- Witaj. - odpowiedział, delikatnie ujmując jej dłoń, a następnie delikatnie całując jej wierzch.
Ona zachichotała.
- Napijesz się czegoś? - spytał, posyłając jej niepewne spojrzenie.
- Wody. - odparła, prostując się, a bardziej wypychając biust do przodu.
Loki uśmiechnął się lekko i odwrócił, aby sięgnąć po szklankę, a następnie nalać do niej wody. Następnie ponownie zwrócił się w stronę Mary. Wyciągnął rękę, by podać kobiecie naczynie. Sam po chwili usiadł w salonie na sofie. Ona usiadła na oparciu, za nim.
- Jak się trzymasz? - spytała smutnym głosem, Lokiemu wydawało się, że udawanym.
- Daję radę. - odparł w ten sam sposób, spuszczając głowę i ukrywając twarz w sztucznie drżących dłoniach.
Mary objęła go od tyłu, ale on ani drgnął. Pociągnął tylko nosem. Krótki moment tak trwali.
***
Tom wracał do domu z kilkoma siatami zakupów w bagażniku oraz na tylnych siedzeniach. Gdyby matka tu była, chyba by mnie ukatrupila za tę pustą lodówkę. - pomyślał, skręcając w lewo. - A ojciec za samochód.
Do warsztatu po samochód poszedł, zaraz po wyjściu z domu. Później pojechał od razu na zakupy. W jednej galerii, był stałym klientem i jego widok od dłuższego czasu, nie dziwił kasjerek. Dziś zrobił zakupy na tydzień. Po drodze zajechał do kwiaciarni po kwiaty dla Mary.
Nic nie czuł do kobiety, a kilka kwiatów z grzeczności chyba nawet wypada dać. Nie widzieli się kilka dni i od czasu do czasu warto się spotkać.
Zaparkował przed domem. Wyjął z auta dwie torby i poszedł do domu. Wyobraźcie sobie jego minę, kiedy zobaczył... siebie całującego się z żoną swojego zmarłego przyjaciela. Zamknął głośno drzwi umyślnie. Para oderwała się od siebie, rzucając zszokowane spojrzenia na niego.
- Tom? - zdziwiła się Mary.
Chwilę tak patrzyła na blondyna, następnie przerzuciła wzrok na mężczyznę obok siebie.
- No hejka. - rzucił wyszczerzony Loki.
Ta krzyknęła nagle, odskakując od czarnowłosego. Była niespokojna. Patrzyła raz na Lokiego raz na Toma, w końcu wybiegła bez słowa wyjaśnienia.
- Ja już nie wytrzymam z tobą. - wysyczał przez zęby blondyn, kładąc siaty pod ścianą.
- Ty podrywałeś moją narzeczoną, to ja wyrywam twoją dziewczynę.
- Chyba się pomyliłeś. Mary jest żoną Johna! Do tej pory ja i Mary się tylko PRZYJAŹNIMY!!!
Loki spalił buraka ze wstydu przed samym sobą. Pierwszy raz w życiu się pomylił i wpadł w swoją własną pułapkę.
- Kto pod kimś dołki kopie, ten później sam w nie wpada, a teraz choć pomóż mi z zakupami.
751 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro