🖤Rozdział 4🖤
Chris odszedł trochę zdziwiony i rozczarowany zachowaniem znajomego z planu. Liczył jednak, że uzyska wyjaśnienia i nie będzie musiał przyciskać go do tego. Pocieszał go fakt, że Tom nie potrafi dobrze kłamać.
***
Loki i Tom przebrali się w czyste rzeczy. Bożek nie odzywał się do aktora. Tom po prawdzie to rozumiał i zastanawiał się, czy długo ten będzie stroić fochy czy też powie coś - nawet coś całkiem bez sensu i niezrozumiałego lub całkiem w jego stylu.
Z racji tego, iż aktor trochę bał się zostawić czarnowłosego w domu, w dodatku całkiem samego, z niemałymi wątpliwościami uznał, że lepiej będzie zabrać go na plan. Kiedy wychodzili Hiddlestona olśniło. Przecież on jest z Asgardu. Mógłby zastąpić scenografa.- pomyślał. Uśmiechnął się do siebie, chwaląc się za przebłysk geniuszu.
- Dokąd idziemy śmiertelniku? - spytał chłodno zielonooki.
- Do mojej pracy. - odpowiedział. - Dlatego, aby wszyscy skupili się na swoich zadaniach, prosiłbym cię, abyś zmienił wygląd.
Loki zmierzył blondyna nieufnym wzrokiem i nim przekroczyli czarną furtkę, zmienił postać. Był teraz wysokim szatynem, ubranym w luźną zieloną koszulę, czarne jeansy i buty. Włosy miał zmierzwione, a grzywka przykrywała lekko lewe oko. Jedno z nich było kryształowo niebieskie, a drugie czarne.
***
Obaj mężczyźni weszli na salę, gdzie o 12 spotykali się wszyscy aktorzy i inni. Wśród nich był także Hemsworth, na którego widok Loki gwałtownie mocno się zdziwił. Powietrze w jego płucach się zatrzymało i nie chciało wypłynąć, a gfy już zdołał zaczerpnąć tchu, dobiegł do Toma.
- Co tu robi Thor? - spytał Loki, nie odrywając wzroku od umięśnionego mężczyzny.
Hiddleston spojrzał na Hemsworth'a, aktualnie rozmawiającego z Anthonym Hopkinsem i reżyserem.
- To tylko aktorzy i reżyser. Ja też jestem aktorem.
- Dam sobie głowę uciąć, że to Thor. Muszę coś załatwić.
Po tych słowach ruszył w ich stronę. Z początku bardzo się zdziwił, bo nie wiedział skąd jego Odyn oraz Thor go znaleźli. Na Midgardzie, w innym wymiarze. Był już parę kroków od Chrisa i Anthonego, kiedy znikąd za ramię ktoś go chwycił. Przeszły go dreszcze, ale w porę się opanował.
- Tom to nie jest... - urwał, kiedy odwróciwszy się zobaczył wysoką blondynkę z szerokim, matczynym uśmiechem.
Zamarł. Zamiast Toma ujrzał Rene Russo. Hiddleston stał kilka metrów dalej, natomiast przed sobą miał samą Friggę. Swoją matkę, a bardziej aktorkę, która ją grała. Kobieta wyglądała znacznie młodziej niż ją zapamiętał. Nim zaczął się jąkać, aby cokolwiek z siebie wydusić, zobaczył jak Hiddleston w niebywale dziwny sposób wymachuje rękami - tylko po to, by przekazać mu, żeby milczał i do niego przyszedł. Za późno.
- Ładna fryzura. - wyjąkał Loki, wyszczerzając się niepewnie.
415 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro