Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🖤Rozdział 39🖤

- Ile razy mam ci powtarzać?! - krzyknął Tom, wyprowadzony już z równowagi, wkraczając do swojego domu.- Sigyn zwyczajnie się pomyliła!

- A ty to perfidnie wykorzystałeś! - odkrzyknął czarnowłosy, idąc tuż za nim.

- Za kogo ty mnie masz? Nie jestem tobą, żeby mieć ponad tysiąc kochanek.

- Trzydzieści siedem i one nie mają tu nic do rzeczy, wiec zamilcz głupi śmiertelniku.

Tom już nic nie powiedział. Nie wiedział co. Nie lubił kiedy bożek przypominał mu, że kiedyś śmierć po niego przyjdzie. Zachował poważny wyraz twarzy, bo wiedział, że dalsze spieraniem się ze współlokatorem nie ma najmniejszego sensu. Odwrócił się powoli i rzuciwszy brunetowi smutne spojrzenie, odszedł.

- Ten mi bóg.

Tym razem to Loki nie dodał nic od siebie. Gniew w nim buzował, ale na jego bladej twarzy malowała się obojętność. Między długimi chudymi palcami przeleciały zielone nikłe iskierki. On tylko wypuścił powietrze z głośnym światem.

***

W kuchni czekał Chris. Loki jak i Tom kompletnie zapomnieli, że blondyn ma dziś przyjść. Kiedy ten przyszedł, brunet był w domu i zaskoczony, ale też niechętnie wpuścił go do środka. Po kilku minutach poszedł szukać swojego sobowtóra.

Podczas kiedy mężczyźni się wykłócali, Chris tymczasem spokojnie siedział w kuchni, przysłuchując się wszystkiemu. Spodziewał się, że jego przyjaciel oraz bożek psot kiedyś się pokłócą i to o coś poważnego, ale nie że tak szybko i to w dodatku o dziewczynę.

Kiedy Thomas wszedł do pomieszczenia, mina jaka malowała się na jego twarzy, ewidentnie wprawiła blondyna w szok. Odkąd go znał, nie widział go tak wkurzonego - prócz momentów, kiedy wspominano przy nim Johna. Złość niebieskookiego sięgała zenitu. Na szczeście nie teraz. Aktor opadł na krzesło, wzdychając ciężko.

- Co za baran. - rzucił.

- Po prawdzie to on ma ten hełm z rogami. - zarechotał Chris, ale uciszył się widząc pierwsze lodowate spojrzenie Hiddlestona. - Nie przejmuj się nim. Przejdzie mu.

- Ty chyba go nie znasz. Nie wiesz co on potrafi zrobić.

Chris siedział tak krótki moment, zastanawiając się co chciał od Toma. Po chwili wyszedł.

***

Loki chodził zdenerwowany po swoim pokoju, od ściany do ściany. Był wkurzony na Toma. Przecież wie co widział: przyjaciela z JEGO narzeczoną! Z tych nerwów, złapał się za główę, warcząc coś pod nosem.

- Czemu mi to zrobił? - spytał siebie.

- A wziąłeś pod uwagę to, że wyglądacie tak samo? - zapytał nagle ktoś w progu pomieszczenia.

- Czego tu chcesz głupia podróbko mojego brata? - wysyczał brunet przez zęby.

- Głupi to jedynie ty jesteś, że nie wiesz jaki Tom jest. On ma zbyt wiele na głowie, aby podrywać czyjeś laski. Ciągle przytłacza go śmierć Johna, wiesz, że nagrywamy sceny do filmu. To wszystko jest trudne... - blondyn mógłby wyliczać w nieskończoność, gdyby bożek wcześniej go nie uciszył.

- Zamilcz. Wie, że to jego wina, chociaż... - udał zamyślonego.

Wiedział, jak to przyjmie Hemsworth, więc zadbał o to, aby nic nie wyprowadziło go z błędu. Zkrzyżował palce za plecami, kończąc:

- ... możesz mieć rację. Chyba niepotrzebnie na niego naskoczyłem.

Martwiło go tylko, że mimo to wina wciąż leżała na Sigyn. Chyba to oznacza zerwanie zaręczyn. - pomyślał trochę smutny. Odwrócił się zniesmaczony w stronę okna. Wzrok skupił na odstających dachach budynków tylko na niebie. Właśnie sobie uświadomił, co się równa z całą tą sytuacją. Warknął na to tylko pod nosem i wyszedł.

- Przepraszam! - usłyszał Chris z dołu.

Uśmiechnął się do siebie. Loki nie był dobry w przepraszaniu ludzi.

538 SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro