Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🖤Rozdział 28🖤

Gorączka go nie opuszczała, ale czuł się już lepiej. Od dwóch tygodni zdrowiał i miał wrażenie, że tym razem magia samoistnie go leczy. Od najmłodszych lat próbował zrozumieć jak ona działa, ale w tej chwili już nie chciał tego rozumieć.

Od samego rana miał rozpalone czoło, a kropelki potu spływały po skroniach, policzkach i brodzie na poduszkę. Starał się spokojnie spać. Niestety nie było mu to dane.

***

Był w królewskich ogrodach. Był wtedy bardzo młody, ledwo 500 lat miał. Trochę jednak mu brakowało. Biegł, jakby przed czymś uciekał. Łzy spływały razem z potem po policzkach, strach malował się na jego twarzy, a w oczach gościło przerażenie. Nagle rozległo się za nim głośne wilcze wycie. Wilk, a nawet dwa.

- Pomocy! - zawołał, przestraszony.

Ta zapomniana część królewskiego ogrodu była dzika i niebezpieczna. Lokiemu jednak to nie przeszkadzało i dość często odwiedzał ją.

W pewnym momencie czarnowłosy potknął się o wystający korzeń i upadł. Los jednak chciał, że wpadł do tzw. Rwącego Stawu. Woda zgodnie z nazwą porwała go z nurtem, pod swoją powierzchnię. Nazwa nie wzięła się z nikąd. Tafla wydawała się na pozór spokojna, przezroczysta i ciemna. Żyło tam coś. Nikt jednak nie wiedział co, tylko ci co tam wpadli i nie wrócili, się o tym przekonali.

Wilki zatrzymały się kilka metrów od brzegu, cicho skomlejąc. Nawet one się bały tego co czyha w głębinach. Odeszły więc, a gdy już zniknęły w gąszczu, z nad przeciwka wyszła młoda dziewczyna. Miała długie do pasa jasne blond włosy, szpiczaste elfickie uszy, bystre kryształowe oczy i lekko bladą cerę. Elfka szybko podbiegła do tafli, wskoczyła do wody i już po chwili wypłynęła z powrotem na powierzchnię z nieprzytomnym księciem. Ten od razu zaczął kaszleć, wypluwać wodę i łapczywie chwytać powietrze w płuca.

- Już dobrze. - próbowała go uspokoić.

Ściągnęła swój płaszcz i okryła nim Lokiego. Chłopak dygotał trochę.

- Dzidzi-ee-kuję. - odezwał się nagle chłopiec.

- Masz strasznego pecha albo szczęście w nieszczęściu. - odparła z ciepłym uśmiechem.

Zielonooki dopiero teraz na nią spojrzał. Przechodził po nim nieprzyjemny, zimny dreszcz. Dziewczynka delikatnie objęła go ramieniem.

- Jestem Ann. - przedstawiła się, po chwili milczenia. - Pochodzę z Alfheimu, ale rodzice wysłali mnie do Przybytku Nauki wraz z moim starszym rodzeństwem. Poznaliśmy się kiedyś na zajęciach z języków pozaasgardkich. Pamiętasz?

- A to nie ty dopiekłaś Sif, kiedy mi dokuczała?

- Tak, to ja. Jednak mimo to nie znam twojego imienia.

- Loki. Nazywam się Loki.

- A więc... Loki, może...

***

Sen został przerwany. Zakłócony przez coś lub kogoś z zewnątrz. Czarnowłosy otworzył oczy, wracając do szarej rzeczywistości.

- Ann. - szepnął do siebie, głosem pełnym bólu i żalu.

422 SŁOWA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro