Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🖤Rozdział 26🖤

Tom wstrzymał powietrze. W porównaniu do Lokiego, on nie potrafił kłamać. Jeśli już to robił, to niemal natychmiast dawało się to wyczuć. Nie wiedział co powiedzieć. Telefon miał zgłośniony, nie mógł powiedzieć reżyserowi, że ma w swoim domu swojego sobowtóra z innego wymiaru. Nie chciał również zwierzać się mu z wydarzeń mających miejsce w ostatnim czasie. Wysłałby go prawdopodobnie do psychologa na leczenie, ale przecież nie cierpiał na depresję. Prawda? Przez dłuższy czas milczał i miał wrażenie jakby na czole kroplił się pot.

- Tom, chcę ci pomóc. - mówił reżyser.

- Mam po prostu gorsze dni. - skłamał aktor.

- Nie potrafisz kłamać.

- Kenneth, posłuchaj to moja sprawa co się dzieje. Wszystko jest dobrze albo po prostu nie ja powinienem grać w tym filmie.

- Czyli o to chodzi? - Ken już wiedział co było problemem.

Wieści o śmierci Johna rozeszła się błyskawicznie. Po prawdzie Hemsworth wszystkim o tym powiedział. Wiedział jednak, że gdyby Tom się o tym dowiedział, zacząłby drążyć temat i skończyło by się na tym, że nie odzywał by się do niego. Thomas był osobą spokojną i tolerancyjną. Niestety on też miał swoje granice. Nie lubił tematu zmarłego przyjaciela. Ani jak kiedy ktoś w jego obecności pił alkohol lub palił papierosy, przerywał mu lub nie dawał dojść do słowa. Sam w sobie nie lubił faktu, że nie potrafi kłamać tak jak wszyscy, choć przeszkadzało mu to tylko wtedy kiedy koniecznie musiał powiedzieć prawdę, a nie chciał. Od jakiegoś czasu jednak miał wrażenie jakby wiedział kiedy ktoś mówi prawdę.

- Wiem, że ciężko ci z powodu Johna - Hiddleston otworzył szeroko oczy. - ale trzeba skupić się na bardziej przyziemnych sprawach.

- Jakich na przykład? Johnowi bardzo zależało na roli Lokiego, tymczasem ja ją dostałem. Był moim najlepszym przyjacielem.

Nie chciał wybuchać złością, ani pokazywać słabości. Mimo to samotna łza spłynęła po jego policzku.

- Niestety, rolę mogła dostać tylko jedna osoba i to nie moja wina, że dostałeś ją ty.

Thomas uderzył pięściami w biurko. Siłą z jaką to zrobił sprawiła, że kubek herbaty na meblu przewrócił się.

- Jak możesz być obojętny na jego śmierć?!

Mężczyzna milczał. Nie spodziewał się po Tomie wybuchu złości. Nie chciał odpowiadać na to pytanie, ani tym samym bardziej denerwować aktora. Jedyne co wiedział, to tylko to, że Thomas i John byli blisko oraz, że obaj starali się o rolę w ,,Thorze". Los chciał, aby tylko jeden z nich dostał rolę.

- Nikogo nie lekceważę. - odpowiedział spokojnie.

Tom po chwili patrzenia, uderzył dłońmi o blat i wyszedł. Minął po drodze Chrisa. Nie odezwał się do niego ani słowem i skierował się tylko do swojego domu. Wchodząc, trzasnął drzwiami.

424 SŁOWA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro