Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🖤Rozdział 16🖤

Tom zadzwonił po lekarza, aby ten przebadał Lokiego. Wtajemniczył go w fakt, że czarnowłosy jest do niego łudząco podobny do niego. Tym lekarzem był jego stary przyjaciel Benedict. Zanim Ben został aktorem, pomagał przy badaniu chorych. Najczęściej byli to ludzie z gorączka i przeziębieniem. Teraz miał okazję się wykazać.

- Serio, wygląda jak ty. - wydusił kiedy zobaczył bożka na własne oczy.

- Mówiłem. - rzucił Tom.

Ben powoli podszedł do śpiącego boga kłamstw, jakby obawiając się, że ten za chwilę zerwie się z miejsca. Lekko go więc szturchnął w ramię, ten tylko cicho mruknął coś pod nosem.

- Mam wrażenie, że jest z nim gorzej niż wczoraj. - odezwał się połgłosem Hiddleston. - Nie to, że coś, ale trochę się o niego martwię.

- Cóż. - westchnął Cumberbatch. - Zobaczę co da się zrobić. Zmierzyłeś mu temperaturę?

- I bez tego wiem, że ma gorączkę. On jest najprawdziwszym w świecie nordyckim bogiem. Nie powinien więc chorować. Tymczasem jest z nim po prostu źle.

- Idź z nim do prawdziwego lekarza. Wiesz, że ja sobie dorabiam, ale nie mogę wypisać mu recepty. Przykro mi Tom.

Blondyn tylko pokiwał głową zmartwiony i jednocześnie zamyślony. Odprowadził bruneta do drzwi, a ten rzucił mu na odchodnym:

- Za szybko się przywiązujesz, to chyba twoja największa wada.

Benedict odszedł, a Thomas jeszcze przez krótki moment stał. Z potoku myśli wyrwało oślepiające światło i wielka błyskawica przecinająca nieboskłon. Lekko wzdrygnął się kiedy usłyszał grzmot. Szybko uświadomił sobie, źe to ciągle pada i równie szybko zamknął drzwi na cztery spusty.

Po chwili wrócił do pokoju Lokiego. Zastanawiał się cały czas co miał na myśli jego przyjaciel. Bożek był w jego domu od nieomal niecałych dwóch dni. Choć różnili się upodobaniami to byli tacy sami. Tom z reguły polubił księcia Asgardu, ale jeszcze nie do końca mu ufał. Bał się, że gdy tylko się odwróci, on puści jego dom z dymem.

Była jednak opcja, że Cumberbatch miał rację. Za szybko się przywiązywał i być może dlatego też bardzo przeżywał rozstanie z jakąś dziewczyną. Śmierć John'a nie ma tu jednak nic do rzeczy, ponieważ z nim znał się praktycznie od szkoły podstawowej. Trudno się mu dziwić, że bardzo to przeżywa. Ciągle.

W pewnej chwili usłyszał ciche mrukniecie. Jakby z automatu z podłogi przerzucił swoje spojrzenie na czarnowłosego. Tak jak przypuszczał, brunet powoli się budził.

- Co się gapisz jak sroka w gnat? - spytał zielonooki, posyłając blondynowi żartobliwy, aczkolwiek delikatny uśmiech.

- Od tego mam oczy jeleniu bez rogów. - odgryzł mu się niebieskooki. - Jak się czujesz?

- Jakby mnie Fenrir przerzuł, wypluł, podeptał, a później uderzał mną o Bifrost przez co najmniej dziesięć minut.

Na te słowa Tom omal nie wybuchł śmiechem.

- Wnioskuję, że bardzo źle.

- Właśnie tak. Pytanie: Co mówi optymistą? Gorzej już być nie może. A co mówi pesymista? Może, może.

Żarty żartami, ale ten wyjątkowo mu się nie udał, ale mimo to Hiddleston zaczął się śmiać razem z Lokim. Postanowił nie wyprowadzać go z błędu i śmiać się dalej, bo śmiech to zdrowie.

481 SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro