🖤Rozdział 7🖤
- Co to za gość? - spytał Chris, kiedy drzwi do pokoju Lokiego się zamknęły. - Skąd ty go wytrzasnęłeś?
- Nieważne. - mruknął Tom, siedzący na podłodze.
Jego bluzka i oczywiście twarz były mokre od herbaty oraz prawdopodobnie śliny bożka. Mężczyzna wyglądał na lekko załamanego i zdenerwowanego, ale bardziej zmartwionego. Drugi blondyn po chwili wpatrywania się w kolegę, usiadł obok niego. Wyraźnie widział, że coś jest na rzeczy.
- Dobra. Gadaj co się dzieje. - powiedział miękko.
Zanim niebieskooki cokolwiek zdołał powiedzieć, ciężko westchnął. Siedzieli tak obaj pod ścianą. Mokrzy od herbaty.
- Jest tu od wczoraj wieczora. - powiedział w końcu Tomas. - Pojawił się dosłownie z nikąd. W rzeczywistości wygląda identycznie jak ja.
- Zaraz, zaraz. Chcesz powiedzieć, że to twój sobowtór? - blondyn na to pokiwał głową. - To chyba najlepszy żart jaki przyszedł ci do głowy, odkąd cię znam. Czyli od ... kilku dni.
- Chris to prawda.
- Zadzwonię po psychologa, bo po śmierci John'a trochę ci odbiło.
- NIGDY O NIM NIE WSPOMINAJ W MOIM DOMU! - ryknął niespodziewanie Tom.
Mężczyzna gwałtownie wstał i przybił swojego kolegę do ściany. Kiedy tylko Hemsworth wspomniał od zmarłym przyjacielu Toma, ten zareagował jakby go ktoś okradł z bardzo dużej sumy pieniędzy. Można spokojnie rzec, że bardziej go to zabolało nie strata kilku stówek.
- Wybacz Tom. Nie chciałem. - powiedział łagodnie. - Spróbuj się uspokoić.
Tom ciężko oddychał. Próbował jednak się uspokoić. Po chwili odsunął się od kolegi i usiadł na krześle, tyłem do niego. Westchnął ciężko, starając się nie płakać. John był jego starym i najlepszym przyjacielem. Odkąd pamiętał wszystko robili razem, a on nawet na pogrzebie się nie pojawił.
- Nie przyszedłem na jego pogrzeb. - wyjąkał nagle.
Słowa aktora nie przypominały nawet słów. Był to raczej dźwięk przypominający jakiś żałosny jęk. Ciężko było go zidentyfikować. Tom miał przed oczami teraz ten dzień.
Johnowi również zależało na roli Lokiego w filmie Kenneth'a. Od tamtego dnia zastanawiał się czy jego najlepszy przyjaciel musiał zginąć, aby on mógł teraz zagrać w tym filmie? Czy musiał umrzeć, aby teraz on poznawał nowych, sławnych ludzi? Odpowiedź była prosta. Nie, nie musiał. Gdyby żył, Thomas zapewne nawet oddałby mu tę rolę, podając reżyserowi milion argumentów, dla których miałby przyjąć właśnie Johna. Los jednak chciał inaczej.
- Dobrze wiesz, że mówię prawdę. - powiedział. - Obiecaj, że nikomu nie powiesz o tym co teraz miało miejsce i o tym co za chwilę zobaczysz.
- Będę milczał jak grób. - odparł Chris, siadając obok przyjaciela.
Wtedy niemal jak na zawołanie pojawił się Loki. Mężczyzna zgromił obu blondynów wzrokiem. Przeszedł obok nich, po czym nalał sobie do szklanki wody. Niewiadomo skąd wziął szklankę.
- Loki, poczekaj. - odezwał się Tom, a bożek słysząc swoje imię zatrzymał się i odwrócił do mężczyzny. - On wie. Pokaż mu.
433 SŁOWA
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro