🖤Rozdział 1🖤
Jedyne co poczuł w chwili zamknięcia się Bifrostu to chłód i jakby uderzył w cięką szklaną powłokę. Po chwili pojawił się ból, spowodowany uderzeniem. Uderzenie odebrało mu świadomość na dłuższy czas.
***
Kiedy się ocknął pierwszym co zobaczył,był ciemny sufit. Nie do końca docierało do niego co się stało i gdzie się znajduje. Leżał przez kilka chwil trochę oszołomiony, jednak po minionych kilku chwilach, oprzytomniał. Usiadł powoli. Jęknął cicho, kiedy usłyszał strzyknięcie w plecach.
W pomieszczeniu panowała głucha cisza. Loki rozejrzał się po pokoju, analizując wzrokiem każdy szczegół. Był to duży, przestronny pokój. Meble były wykonane z ciemnego drewna, ozdobione różnymi wzorami. Za jego plecami palił się kominek, które przyjemnie grzał. Nad nim wisiał stary zegar, a pod sufitem na jego środku żyrandol.
Z ociąganiem i niewielkim trudem wstał na równe nogi. Nieco utykając, podszedł do kominka i usiadł, wystawiając zimne dłonie do ognia. W tym czasie ktoś bezszelestnie wszedł do pomieszczenia. Tym kimś był młody, wysoki mężczyzna o szczupłej sylwetce, ciemnych blond włosach i kryształowobłękitnych oczach. Ubrany był w luźną błękitną koszulę i czarne spodnie. Butów nie miał, chodził boso. Oparł się o ścianę, chrząknął na co Loki gwałtownie się odwrócił.
- Gdzie jestem? Co ja tu robię? I kim jesteś? - wypytał zanim blondyn zdołał cokolwiek powiedzieć.
Blondyn zachowywał powagę.
- Po kolei. - wyciągnął ręce w zamiarze uspokojenia poddenerwowanego bożka.
Nic nie odpowiedział. Zamrugał tylko pare razy, po czym ponownie odwrócił wzrok do ogniska. Niebieskooki niepewnie podszedł do niego po krótkiej chwili i usiadł obok z lekkim wahaniem.
- Domyślam się, że możesz być trochę zdenerwowany, ale zapewniam cię, że wszystko jest okey. - zaczął Tom, nie odrywając wzroku skupionego na tańczących przed nim płomieniami w kominku. W końcu wyciągając rękę przed siebie, dodał. - Jestem Tom. Tom Hiddleston.
Przez krótki moment na twarzy bożka psot utrzymywała się chłodna obojęność, jednak po chwili ustąpiła ona delikatnemu, prawie wcale niewidocznemu uśmiechowi.
- Śmiesznie się nazywasz. - rzucił bożek. - Każdy Midgardczyk się tak nazywa?
- Nie. - odparł krórko aktor. - Każdy inaczej się nazywa, to pewne.
Obaj przez chwilę nerwowo wyłamywał sobie palce. Żaden z nich nie wiedział jak ma się zachować, co ma powiedzieć czy zrobić. W końcu Loki zdecydował przerwać panującą między nimi ciszę.
- Gdzie ja jestem i co tu robię? - zapytał drugi raz, już znacznie spokojniej.
- To mój dom. Nie wiem co się stało, ale usłyszałem huk i znalazłem cię na moim balkonie. Nie ukrywam, że prawie na zawał zszedłem.
- Czemu?
- Bo uświadomiłem sobie, że wyglądasz jak ja. To nie jest normalne.
Loki zmierzył go wzrokiem od bosych stóp do ostatniego włoska na głowie. Na pierwszy rzut oka różnic było za dużo, aby można by powiedzieć, że on i Tom są tacy sami, jednak jakby się zmusić i lepiej przyjrzeć, faktycznie te różnice były wręcz minimalne. Musiał przyznać mu rację; wyglądali jak bracia bliźniacy. Prawie.
458 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro