Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

7 miesięcy później

- Nie, Natalie. nie zamierzam się z nim dzisiaj spotykać i nie, nie porozmawiam z nim. Nawet nie myśl o tym żeby mu powiedzieć. - Cassie była już zmęczona tłumaczeniem się przed swoją kuzynką.
Właśnie zmierzała z Masonem na tor w Barcelonie¹, aby dostarczyć swojemu ojcu dokumenty których zapomniał z hotelu.
Mount zgodził się jej towarzyszyć, gdyż na ostatnim meczu nabawił się niegroźnej kontuzji. Razem z trenerem i fizjoterapeutą uzgodnili, żeby stopował w najbliższym meczu.

Od kiedy widziała Charlesa ostatni raz na tej feralnej plaży, wiele się zmieniło i u niej i jak zdążyła zaobserwować też u niego. Niestety, od kąd opowiedziała o wszystkim Natalie, ta niedawała jej spokoju. Według niej powinna czym prędzej porozmawiać z monakijczykiem. Cassie nie chciała dopuścić do konfrontacji. Bała się, nawet nie wiedziała dokładnie czego. Może tego, że chłopak ją wyśmieje? Stwierdzi, że to był błąd? Jej czarne myśli na pewno były efektem jej wcześniejszych związków.

- Znowu nie daje ci spokoju? - jej rozmyślenia przerwał szatyn, który prowadził auto. Był jedną z dwóch osób, którym Cassie powiedziała prawdę o nocy w Nicei ponad pół roku temu.

- Yhym - mruknęła

- Mniej ją gdzieś. Przecież wiesz, że moja siostra ekscytuję się wszystkim. Pamiętasz jak zdradziłem jej że podoba mi się Hannah?

- No, po tym jednym wyznaniu była skłonna organizować wam już wesele. - zaśmiała się

- No dokładnie, a mieliśmy wtedy po 15 lat. - uśmiechnął się 25-latek² - Więc, naprawdę Cass, nie przejmuj się nią.

- Wiem, ale to staje się uciążliwe - westchnęła, patrząc się w boczną szybę.

- Nie żebym naciskał, albo coś, ale jak to sobie wyobrażasz?

- No co, wejdziesz ze mną, dam tacie dokumenty i wrócimy do hotelu. Jest duże prawdopodobieństwo, że w cale go nie spotkam. - odparła pewnie. W głębi siebie czuła, że nie jest gotowa na takie spotkanie.

- Cass, wiesz, że chodzi mi o resztę sezonu.-spojrzal przelotnym wzrokiem, naciskają na wypowiedzone słowa.

- Nie wiem Mase. Mam nadzieję, że jakoś samo się to ułoży. Wiesz, że gdybym nie musiała, to bym w cale mu nie towarzyszyła.

- No wiem, wiem - mruknął - O jesteśmy - ożywił się natychmiast.

Przed nimi pojawił się parking na którym mężczyzna zaparkował, niedaleko wejścia. Po wyjściu z auta i upewnieniu się, że Cassie ma wszystkie dokumenty, mocno je ściskając do piersi, ruszyli w stronę padoku.
Kiedy mijali motorhome Mclarena, piłkarz nagle przystanął. Cassie na niego spojrzała z zapytaniem w oczach.

- Cass, dogonię cię-dodał po chwili- Pójdę się tylko przywitać z Lando. - poinformował i odszedł w kierunku brytyjskiej ekipy, nie spoglądając na dziewczynę. Od ich wspólnej kampanii, jej kuzyn bardzo polubił towarzystwo tego trochę nierozgarniętego Brytyjczyka.

Skinela tylko głową i odprowadziła go wzrokiem. Skierowała się wprost do siedziby Ferrari. Wchodząc do niej, czuła się bardzo swobodnie, zupełnie jakby przemierzała te korytarze codziennie.

Bo kiedyś rzeczywiście przemierzała podobne pomieszczenia.

Blondynka przez nagły i całkiem niezrozumiały przypływ nostalgii, zaczęła wspominać swój były związek. Nie chciała rozdrapywać starych ran, przeszłość zostawiła za sobą. Tak sobie przynajmniej wmawiała. Na jej szczęście właśnie dotarła do gabinetu swojego ojca. Drzwi były niezbyt przykuwajace uwagę swoim pięknem, ale wyróżniało je to, że było tam imię i nazwisko właściciela pomieszczenia. Nie chciała więcej rozdrapywać przeszłości, dlatego czym prędzej zapukała i nieczekając na zaproszenie wparowała do środka.

W środku panował klasyczny porządek jaki respektował jej ojciec. Wszystko musiało mieć swoje miejsce. Cały gabinet był zwyczajny i nazbyt podobny do każdego innego jaki można zobaczyć w motorhomach w innych krajach. Duże szyby za biurkiem ojca, dawały dużo światła w pomieszczeniu jak i widok na tor. Po prawej stronie stały regały na całą ścianę, na której znajdowały się zdjęcia, trofea z zawodów czy ozdób takich jak formuły 1. Lewa strona natomiast posiadała stolik kawowy z ustawionymi trzema krzesłami. Na ścianie znajdowały się różnego rodzaje dyplomy za zajęte miejsca, plakaty znanych zawodników czy samych wyścigów zapamietanych z wcześniejszych lat. A na samym środku pokoju stało biurko... I jego właściciel siedzący za nim.

Santiago Arratore, 49-letni włoch i nowy szef jednego z ważniejszych i lepszych zespołów w koronie Motosportu. Ferrari siedział wygodnie rozparty na fotelu i patrzył rozbawiony na swoje jedyne dziecko.

- Nigdy nie nauczysz się pukać królewno? - zapytaj ze śmiechem.

Cassie uwielbiała jego śmiech, uwielbiała też gdy zwracał się do niej  królewno. Czuła się w tedy wyjątkowo i bezpiecznie. Chodź między nimi bywało różnie, a przez pracę i pasje Santiago często niewidywali się miesiącami, to dziewczyna go kochała, a on dla swojej już nie takiej małej córeczki mógł poświęcić życie. W końcu, mieli tylko siebie. No nie licząc jego siostry, jej męża i ich trójki dzieci. Stanowili bardzo zgrany duet.

- Uczę się od mistrza. - odparła z uśmiechem. - Trzymaj, dalej nie wiem jakim cudem mogłeś zapomnieć tak ważnych dokumentów - pokręciła z rozbawieniem głową, podchodząc i podając teczkę z zawartością.

- Znasz mnie, ja nigdy niczego nie zapominam. To wina tego zamieszania z mediami. - mruknął brunet.

Trzeba było przyznać, że Santiago nie lubił przyznawać się do błędu. W oczach wielu był idealny. Surowy, ale też sprawiedliwy. Oczywiście ta zasada obowiązywała tylko jego podwładnych i znajomych. Dla rodzinny był gotów zrobić wszystko, o czym wiedzieli nieliczni, tak samo tylko wybrani wiedzieli że miał córkę.

- Coś poważnego? - nie chciała tego przyznać, ale bała się, że może media znowu przyczepiły się do monakijczyka.

- Teraz już nic takiego. Kryzys zażegnany, nie musisz się martwić. - stwierdził i posłał jej delikatny wymuszony uśmiech.

- Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim tato? Nie jestem już małą dziewczynką, którą trzeba chronić przed światem.

- Oczywiście skarbie, szczerość jest najważniejsza- skinął głową- zwłaszcza jak mamy ze sobą współpracować. Ale naprawdę już wszystko załatwiłem. Można powiedzieć że to był tylko taki mały przeciek.

Włoszka podeszła do okna, omijając ojca. Na torze odbywały się właśnie testy.

- A jak wam idzie? - zapytała zaciekawiona

- Wręcz doskonale. Bolid sprawuje się świetnie, a chłopcy też dość szybko do niego przywykli. To będzie dobry sezon. - uśmiechnął się zadowolony. Wygrywać to on lubił. Kto by nie lubił?

- Mercedes, Red Bull, Mclaren i Alpine? - zapytała. Bowiem, te 4 zespoły miały stanowić największą konkurencję w mistrzostwach konstruktorów, chodź bardziej te dwa pierwsze zespoły były mocna konkurencją
.
- No cóż, Mercedes  trzyma się o wiele lepiej niż w poprzednim sezonie.

- Nie było to takie trudne patrząc na to jakie mieli kłopoty. - stwierdziła trafnie, spoglądając na ojca.

- Dokładnie Cass, mają mocny bolid, ale z całą pewnością stwierdzam, że nasz jest lepszy. Lewis ma chrapkę na kolejne mistrzostwo, co mnie niezmiernie wkurwia. Z nim mogą być problemy. Russell będzie dla naszych pestką.

- A Max?-zapytała odwracając się całkowicie do rozmówcy.

- Horner przecenił ich możliwości. Po poprzednim świetnym sezonie i każe jaką im przypierdolili, nie byli wstanie zbudować czegoś jeszcze lepszego. Są mocni, ale prześledziłem ich, nie musimy się niczym martwić. Ten rok będzie nasz.

- Horner, Max i Jos się z tym tak łatwo nie pogodzą - mruknęła

- Dlatego ty- odwrócił się do córki i wskazał na nią palcem- jako moja prawa ręka będziesz czuwać. Ufam ci. Wiem też, że i Horner i Jos mają za dużo do stracenia żeby sprawiać nam jakiekolwiek kłopoty poza torem. A Max może jest i porywczy, ale nie głupi. Co do Mclarena jeszcze trochę im zajmie podciągnięcie poziomu, a Alpine musi najpierw rozwiązać swoje wewnętrzne problemy. Także spokojnie. To będzie ciekawy sezon.

- Czyli te plotki o tych kłótniach są prawdziwe?

- Skarbie, to są Francuzi, oni uwielbiają się kłócić, a z tego co wiem to ani Ocon ani Gasly nie chcą być tym "drugim". Sama rozumiesz.

- Jasne. Dobra tato, ja się muszę zbierać. - rozejrzała się po biurze, po czym podeszła do bruneta i dała mu całusa w policzek.

- Czekaj, chłopcy za chwilę powinni skończyć to was przedstawię.

- Następnym razem tatku. Będzie okazja w Bahrajnie. Mason na mnie czeka, przylecisz na jego następny mecz przed sezonem?

- Oczywiście, spotykamy się w Londynie. Wracajcie bezpiecznie. - odparł i sięgnął do jednej z szuflad. - Tu masz te dane dla Toniego.

- Przekaże, chodź dalej nie wiem oco chodzi z tymi waszymi interesami. - odparła, przewracając wzrokiem.

- Czym mniej wiesz, tym lepiej śpisz - zaśmiał się, puszczając jej oczko. odprowadził wzrokiem swój największy skarb do drzwi. - Do zobaczenia księżniczko.

- Do zobaczenia! - krzyknęła blondynka w pośpiechu i pognała do wyjścia.

Opuściszwy gabinet, udała się w drogę do wyjścia. myślami była daleko stąd, kiedy nagle zderzyła się z czymś, a raczej  z kimś. Na skutek zderzenia teczka z danymi wyłądowała na ziemi, otwierając się i ukazując wszystkie dane jakie się znajdowały.

Cassie nie patrząc na sprawcę, wybąkneła niewyraźne przeprosiny, klękneła na podłodze i zabrała się do zbierania papierów.

- To moja wina, zagapiłem się- z przejęciem schylił się obok Cassie- pozwól, że ci pomogę. -  Cassie  spoglądając na przeszkodę jaką napotkała, zamarła. Znała ten głos. To właśnie ten głos prześladował ją w snach od tej pamiętnej nocy.













Oboje nie podejrzewali, że los tak szybko ich znowu  połączy. 




















A to był dopiero początek.







~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

1. W 2023 testy odbywają się tylko w Bahrajnie, co ja zmieniłam na potrzeby książki.

2. Mason Mount naprawdę ma 24 lata, co też zostało zmienione na potrzeby książki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro