Rozdział 7
Tchórz
Od ponad tygodnia to słowo bębniło w jej głowie.
Gdy tylko wylądowała w Anglii, czuła się potwornie. Kac fizyczny jak i psychiczny był gigantyczny. Wyrzuty sumienia wobec Santiago, którego zostawiła praktycznie bez słowa też nie polepszały sytuacji.
Na lotnisku czekała na nią zmartwiona Natalie, która równie szybko stała się zdziwiona i ciekawa. A wszystko to za sprawą nieostrożności szatyna. Blondynka w pośpiechu nie zauważała malinki na jej szyi, pozostawionej przez chłopaka. Oczywiście kiedy Cassie opowiedziała jej wszystko ta zwyzywała ją od kompletnych idiotek, która ignoruje przeznaczenie i takie tak. Po ich rozmowie, a raczej kłótni, trzy dni później Brytyjka wyleciała do Jeddah. Pomimo napiętych stosunków zgodziła się kryć swoją kuzynkę przed jej ojcem.
Tymczasem Włoszka praktycznie zabunkrowała się u Jasmin i Samuela. Blondynka miała z nią bliskie relacje. Traktowała ją jak straszą i mądrzejszą siostrę. Często jej rady dawały Cassie do myślenia.
- Tak tato, czuję się już dużo lepiej. A jak wyniki? - zapytała, chodź praktycznie nie słuchała odpowiedzi włocha. Pragnęła jedynie czymś go zająć. - To świetnie, będziemy za was trzymać kciuki. Też cię kocham. - odpowiedziała i rozłączyła się. Nienawidziła okłamywać swoich bliskich, lecz czasami nie miała innego wyjścia.
- I jak w Arabii? - zapytała Jasmin stając w drzwiach z Milą na rękach.
- Gorąco. - zaśmiała się. - Za chwilę zaczynają się kwalifikacje. Jak zwykle ojciec jest podenerwowany, a teraz dodatkowo się o mnie martwi. - westchnęła. - Nie wiem co Nat mu naopowiadała ale się przejął.
- Wujek zawsze umiał przesadzać. - zaśmiała się, siadając koło blondynki na kanapie. - A może teraz wreszcie powiesz swojej starszej kuzynce dlaczego się u niej ukrywasz? Ale może zacznij od tego czy ta malinka już zniknęła czy masz aż taki zajebisty korektor.
Blondynka patrzyła na szatynkę z otwartymi ze zdziwienia ustami. Nawet dwumiesięczna dziewczynka na ten widok zagaworzyła wesoło.
Brawo Cassie, osiągnęłaś poziom kiedy nawet niemowlak ma z ciebie bekę.
- Czy ty naprawdę myślisz że ja jestem aż tak ślepa? Nie jestem ani Masonem ani Samem, już o Lewisie nie mówiąc.
- Zapomniałam że to ty z nich wszystkich, jesteś ta najmądrzejsza. - westchnęła z uśmiechem Włoszka, łaskoczac dziecko, które dostała na kolana.
- No właśnie, ale wracając. Opowiadaj.
- Nie ma ich jeszcze? - zapytała mając na myśli męża Jas, i jej braci.
- Spokojnie. Lewis miał wyjechać na jakiś event czy coś. Sam z pracy wróci za jakieś 20 minut, a Mason jak będzie miał dobry humor to wpadnie. - wzruszyła jedynie ramionami, podając Mili misia.
- No dobra. Ale nikomu nie powiesz? Natalie tylko wie. Mason nie zna wszystkich szczegółów, zresztą jak praktycznie każdy. - zaczęła powoli. - Wiesz co się stało w sierpniu.
- No mniej więcej.
- Wiesz też w jakim stanie byłam później. A zwłaszcza po tym co stało się w październiku.
- Yhy, dalej nie wierzę że nie dałaś im działać.
- Szantażował mnie Jas. Chciałam was chronić. Poza tym nie miałam dowodów. Bałam się. Nie chciałam żeby was zniszczył. - wyszeptała ze łzami w oczach.
- Słoneczko... - zaczęła, odbierając z rąk dziewczyny dziecko i kładąc je do łóżeczka obok. Jak tylko ponownie usiadła, przytuliła do siebie blondynkę, która natychmiast wtuliła się w kobietę. - Już dobrze, on odszedł, nie skrzywdzi ci. Już ja tego dopilnuje. Niech ten huj się tylko do ciebie zbliży, a jebana kontuzja będzie jego najmniejszym problemem. - warkneła, na co Cassie delikatne się uśmiechnęła i starła łzy.
Za każdym razem kiedy myśli co się wydarzyło kilka miesięcy temu płacze.
Głównie przez to co wówczas straciła.
- Już mi lepiej, dzięki Jas. - uśmiechnęła się słabo, poczym kontynuowała. - No to również zdajesz sobie sprawę że nie powiedziałam ci kto był w tedy na jachcie.
- No tak. Ale jak zdążyłam się domyślić to jeden z uczestników był współwinny.
- No to czas żebyś się dowiedziała, ale pamiętaj ufam ci. Nie możesz nikomu o tym powiedzieć.
Szatynka jedynie skinęła głową, wyczekując co powie jej dziewczyna.
- Pierre Gasly, Kika Gomes, Daniel Ricciardo, George Russell, Carmen Montero Mundt, Lando Norris, Mick Schumacher, Arthur Leclerc, Carlos Sainz, Isa Hernáez, a później również Joris Trouche. - powiedziała na jednym wdechu, po czym przerwała i wzięła kolejny głęboki oddech żeby tym razem skończyć. - No i on. Charles Leclerc.
Tym razem to Jasmin siedziała z otwartymi ustami. Wyglądała niczym rybka.
- JAPIERDOLE I TY DOPIERO TERAZ MI O TYM MÓWISZ!? - wykrzyknęła. Dokładnie teraz podobieństwo do Natalie było uderzające. - NIE DOŚĆ ŻE BUJAŁAŚ SIĘ Z JEBANYMI BOGACZAMI, TO JESZCZE JEDNYM Z NICH BYŁ TEN CHARLES LECLERC!
- Uspokój się. Tak to on.
- Typ na którym twój ojciec ma pierdoloną obsesję od kąd odniósł pierwsze zwycieństwo w kartingu! - tym razem krzyczała nie co ciszej. - I typ z którym PRZESPAŁAŚ SIĘ NA PLAŻY! - kolejny raz się wydarła.
- Może jeszcze głośniej co? Myślę że na najwyższym piętrze cię nie słyszeli. - przewróciła oczami.
- Ja sobie muszę to poukładać w głowie. Ja jestem w szoku Cass. Bardziej spodziewałabym się tego po tej małolacie, ale nie po tobie.
- Natalie też nie próżnuje. - burknąła pod nosem.
- Co ty tam mamroczesz?
- Nic, nic.
- Bo ci uwierzę. Ale wracając czyli będziesz go widywać przez cały sezon? Nie boisz się że prawda się wyda?
- Nie, bo tylko ty, Mason i Natalie o tym wiedzą. A tata się nikomu o tym nie wygada. Więc jestem bezpieczna.
- A czy nie uważasz że jednak powinien wiedzieć?
- Myślałam nad tym. Ale co by mu to dała? Tak przynajmniej może się skupić na sobie. Przynajmniej taką mam nadzieję.
- To wytłumacz mi teraz, że skoro nie boisz się o nic to dlaczego zamiast być tam. - wskazała na telewizor gdzie właśnie rozpoczęła się transmisja do kwalifikacji wyścigu w Arabii Saudyjskiej. - Jesteś tu.
- Nie boje się że to wyjdzie na jaw. - westchnęła po czym kontynuowała. - Boję się że coś do niego poczuje, a on mnie zniszczy. Poza tym... - nie dokończyła. Miała kompletny mętlik w głowie. Z jednej strony on wydawał się inny, ale czy z Declanem też tak nie było? - Jestem poprostu pieprzonym tchórzem.
- Słoneczko nie mów tak. Nie jesteś tchórzem. Ale dlaczego tak myślisz?
- Hmm, może żeby było prościej poprostu ci coś pokażę. - stwierdziła, po czym wyciągnęła telefon, wchodząc następnie w przeglądarkę, gdzie wpisała imię i nazwisko chłopaka, by następnie wejść w pierwszy lepszy z najnowszych artykułów na jego temat. Gdy tylko strona się załadowała, blondynka podała urządzenie Jasmin.
Brytyjka najpierw spojrzała na nagłówek który głosił "CHARLES LECLERC PRZYŁAPANY! CZY VICE MISTRZ ŚWIATA ZNALAZŁ NOWĄ DZIEWCZYNĘ!?"
Następnie jej uwagę przykuło raczej niezbyt wyraźne zdjęcie, które przedstawiało ferrari, a w nim dwie postacie. Jedną z nich był na pewno monakijczyk.
Jasmin spojrzała ze zdziwniem na Cassie, która skinęła tylko głową, dając jej znak że ma zacząć czytać.
- "Po ostatniej konferencji prasowej w Maranello, na świat wyszedł fakt o istnieniu 24 letniej córki nowego szefa ferrari, a jednocześnie mistrza świata z 97' roku w tych samych barwach. Jak na razie wiadomo że Cassandra Arratore ma w tym sezonie wspomóc swojego ojca w jego nowej funkcji, nie wiadomo jeszcze kto jest matką dziewczyny. Ale co w tym wszystkim wspólnego ma monakijski kierowca? Bowiem po konferencji dziewczyna została zauważona, gdy wsiadała do jego samochodu. Czy to oznacza że Charles zaczął się spotykać z córką własnego szefa? Czy ten fakt ma mu pomóc wygrać mistrzostwo i zagwarantować przedłużenie kontraktu? Tego dowiemy się już niedługo! Żeby być na bieżąco zalecamy zapisanie się do naszego newslettera!" - zakończyła czytać, poczym oddała blondynce telefon i spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Trochę tam przesadzili. Po konferencji przed budynkiem było istne oblężenie dziennikarzy, w dodatku bardzo natarczywych. Charles akurat się napatoczył, oferując podwózke.
- Czyli nic was nie łączy?
- Niezupełnie, w drodze zaczęliśmy gadać i tak jakiś wyszło że zamiast w domu wyglądałam z nim w klubie na imprezie. - zaśmiała się nerwowo.
- I co było dalej?
- Tak jakby najebaliśmy się, poczym tak jakby pocałował mnie na parkiecie, poczym tak jakby obudziłam się w jego łóżku. I tak, uprzedzaj twoje pytanie. Przespałam się z nim. Drugi raz.
- Japierdole, słońce, nie mam bladego pojęcia co mam powiedzieć. - westchnęła
- Wiesz co jest najlepsze? - zapytała śmiejąc się nerwowo, Brytyjka tylko skineła głową. - Za każdym pieprzonym razem nazywa mnie promyczkiem, co mnie niesamowicie wkurwia, bo nie wiem dlaczego.
- Uroczo. - zachichotała. - Było chociaż warto?
- Jas, to nie oto chodzi. Mieliśmy być przyjaciółmi. Przyjaciele nie chodzą ze sobą do łóżka. - westchnęła.
- Dobra, dobra kumam. Ale czy żałujesz?
- Naprawdę powinnam, ale... - głos się jej załamał. - nie potrafię. Było tak kurewsko dobrze, za każdym razem. Chodź z tego drugiego mam zaledwie przebłyski. - dostrzegła zwycięski uśmiech na twarzy kuzynki. Dlatego szybko dodała. - Ale i tak nie możemy być razem. To się nie uda. Przeżyłam w swoim życiu wystarczającą ilość gówna. Nie potrzebna mi kolejnej dawki.
- A nie pomyślałaś że on może być inny? I żeby nie było że teraz gadam jak Nat, rozumiem że czujesz obawy po Juanie, a co dopiero po tym huju Rise, ale nie każdy facet to skończony huj.
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale jest za wcześnie, poza tym ojciec by go chyba zabił gdyby wiedział o tych dwóch razach, a co dopiero gdybym się z nim umówiła. A Charlesowi zależy na byciu mistrzem świata. Nie mogę mu stawać na drodze do marzeń.
- Marzenia mogą się zmieni Cass.
Włoszka nic nie odpowiedziała, jedynie skinęła głową i przeniosła swój wzrok na telewizor gdzie właśnie zakończyły się kwalifikacje. Carlos będzie startował z piątego, a Charles z drugiego. Uśmiechnęła się pod nosem. Santiago będzie szczęśliwy. Natalie niestety nie powie tego samego o przed ostatnim miejscu Lando.
- O cholera! To on? - krzyknęła zaskoczona Jasmin, wskazując na ekran gdzie właśnie Charles udzielał wywiadu.
- Yhy.
- Gorący. Na pewno go nie chcesz? - zaśmiała się
- Na pewno. - odparła z pewnością.
- Ale nie zaprzeczysz, że was do siebie ciągnie. - Włoszka niechętnie skinęła głową, więc Brytyjka kontuowała. - Więc co w sumie zamierzasz? Spędzicie w końcu ze sobą masę czasu.
- Dystans. - odpowiedziała
- A te wasze wspólne imprezki?
- Zero imprez. - stwierdziła, na co Jasmin się zaśmiała i spojrzała na nią jak na idiotkę.
- No dobra, imprezy będą ale zero alkoholu.
- Nie znasz Nat? Ona by nieboszczyka najebała.
- Czyli jestem w dupie.
- Jesteś, jeśli nie będziesz miała innych w dupie. Rób co uważasz, ale wsłuchaj się w głos serca.
- Może masz rację. - westchnąła zrezygnowana.
Po chwili zerkneła na szatynkę, która wpatrywała się w swoją komórkę.
- Co ty teraz robisz?
- Przeglądam jego insta. - wzruszyła ramionami. - Cholera on jest naprawdę przystojny. Gdyby nie Sam może i ja bym się skusiła. - mruknęła, przez co Cassie parskneła śmiechem.
- Co gdyby nie ja? - przerwał im mąż brytyjki, podchodząc do niej i dając jej buziaka w policzek.
- Nic, nic kochanie. Takie tam damskie pogaduchy.
- CIOCIA CASS! - krzyknęła Summer wskakując od razu na kolana Włoszce. Ta ją do siebie przytuliła, poczym spojrzała na Jasmin i Sama. Ten akurat usiadł koło niej, dając jej buziaka w czoło.
- Chciałabym kiedyś mieć to co wy. - westchnęła ze smutnym uśmiechem.
- Jestem pewna że i ty będziesz kiedyś szczęśliwa młoda. - uśmiechnęła się łagodnie, by w następnej kolejności spojrzeć z miłością w oczach na swojego męża.
- Mamo, a dlaczego ten pan jest tak blisko cioci Nat, jak ty czasami z tatą? - zapytała rocznikowa 3 latka.
- O czym mówisz Summer? - zapytała blondynka.
- No teraz w telewizorze! - wykrzyknęła.
Wzrok wszystkich przeniósł się na ekran gdzie jedna z dziennikarek właśnie przeprowadzała wywiad z Alonso, kiedy w tle Lando właśnie calował się z Natalie.
Trójka dorosłych patrzyła na to z niedowierzaniem, jedynie dziewczynka wydawała się szczęśliwa.
Ciszę w mieszkaniu przerwała upadającą torba Masona, który właśnie wszedł do salonu.
- He... ZABIJĘ FRAJERA! - krzyknął na widok Brytyjczyka przyssanego do jego siostry.
~*~
- Japierdole. - stwierdził George.
- Mówiłeś to już. - burknąła Lando, który usiadł na fotelu z miną obrażonego 5 latka.
- Tak? - zapytał z ironią w głosie. - To może inaczej. Powiedz że jesteś jebanym idiotą nie mówiąc że jesteś jebanym idiotą, ja zacznę. CALOWAŁEM SIĘ Z PRAWIE NIEZNAJOMĄ DZIEWCZYNĄ NA PIERDOLONEJ WIZJI! - ostatanią część praktycznie wykrzyczał.
- Wiesz co George? - spytał spokojnie Norris.
- No?
- PIERDOL SIĘ! Po pierwsze to moje życie. Po drugie w dupie mam innych. Po trzecie Natalie nie jest nieznajoma. Dużo pisaliśmy się. Dwa dni temu zabrałem ją w fajne miejsce. Jest cudowna i wyjątkowa.
- Ale ty nic o niej nie wiesz.
- Na drugie ma Camile, po babci. Ma dwóch starszych braci i dwie starsze siostry. Uwielbia mode i chciałaby zostać jedną z najbardziej znanych projektantów w historii. Kocha zwierzęta, zwłaszcza koty. - odparł pewnie.
- Poddaje się. - mruknął Russell siadając na drugim z fotelu w apartamencie Lando. - Może ty Charles powiesz mu co jest z nim nie tak.
Monakijczyk miał coś odpowiedzieć kiedy w pokoju walneły drzwi.
- Co mnie ominęło? - zapytał Alex siadając na podłodze. W jednej ręce trzymał miskę z popcornem, w drugiej natomiast miał butelkę z szampanem.
- Właśnie usiłujemy wytłumaczyć Lando co zrobił nie tak.
- A ja próbuję im wytłumaczyć że to tylko moja sprawa.
- A ja usiłuje nie zwariować. - mruknął cicho Charles.
- Boże George nie przeżywaj. - jęknął Albon, wrzucając w siebie garść popcornu. - Co z tego że nasz przyjaciel pocałował laske z którą ma doczynienia drugi raz w życiu na oczach milionów widzów.
- No może jak tak stawiasz sprawę to nie brzmi najlepiej. - burknął Lando.
- DZIĘKUJĘ! - wrzasnął kierowca Mercedesa. - Próbowałem to wbić temu idiocie od dwóch godzin.
- Powiedział co wiedział. Jesteś wredny George. Nie moja wina że masz chcice a Carmen tu nie ma. - przewrócił oczami.
- ZABIJĘ GO, PRZYSIĘGAM ZABIJE!
- Będziemy cię odwiedzać w pierdlu. Zaznaczył od razu Alex.
- Charles nasi przyjaciele to idioci. - stwierdził George patrząc z nienawiścią na swoich dwóch kolegów.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - mruknął Charles.
- A co temu? - zapytał taj.
- A huj go tam wie. - odpowiedział Lando wzruszając ramionami. - Pewnie ślady na plecach już mu zniknęły, przez co chciałby powtórki. A nie dość że blondi tu nie ma to jeszcze go zlewa.
- Po pierwsze nie blondi, a Cassie. - warknął. - Po drugie jeb się Norris, po trzecie nie twój zasrany interes kto mnie zlewa, a kto nie.
- I widzicie? Wkurwił się, czyli mam rację. - powiedział z dumą kierowca Mclarena, na co załamany George schował twarz w dłoniach.
- Ale jakie ślady na plecach? Co ja do cholery przegapiłem?
- Ostrzegam cię Norris, jedno słowo, a będę pierwszym który wskaże Mountowi twoją głowę. - warknął monakijczyk.
Lando spojrzał na niego kpiąco, poczym wystawił w jego stronę środkowy palec i zwrócił się do kierowcy Williamsa.
- Zaraz po przylocie tu byliśmy na siłowni. Ja, Charles, George, Lewis i Carlos.
- No tak, mnie w tedy jeszcze tu nie było.
- No i wiesz jak to bywa, człowiek się zmęczy i spoci, więc ściąga koszulkę. Tylko że Charles w tedy zapomniał o jednym małym szczególe. - zaśmiał się.
- Żeby to tylko rzeczywiście był jeden i mały szczegół. - mruknął cicho George.
- I ty przeciwko mnie? - westchnął Charles.
- Sorry stary, ale to trochę zabawne. - stwierdził uśmiechając się minimalnie.
- Do rzeczy panowie, zrobiło się ciekawe. - pośpieszył ich Albon.
- W skrócie, jego plecy wyglądały jakby przeżył starcie z bardzo agresywnym kotem. - wytłumaczył Lando, na co nawet Charles się zaśmiał.
- Charles, jesteś niewyżyty. - stwierdził Alex.
- To oni ci o tym opowiadają. - podniósł ręce w geście obronnym.
- No dobra, to że typ miał super noc to wiemy. - Charles na to stwierdzenie tylko przewrócił oczami i skierował się do lodówki. - Ale skąd macie pewność że akurat z nią? Mało to chętnych?
George miał już zacząć mówić co udało im się z Lando ustalić kiedy Leclerc mu brutalnie przeszkodził.
- Chcecie coś do picia?
- Dobra próba Charles, ale i tak mu powiemy. - powiedział z rozbawieniem Norris, na co monakijczyk tylko machnął ręką, dalej grzebiąc w lodówce. - Ale tak, możesz dać mi to piwo bezalkoholowe.
Charles mruknął coś pod nosem, poczym rzucił brunetowi puszkę z napojem. Sam wziął podobną i usiadł na jednej z kanap w pokoju hotelowym Georga, by w ciszy wymyślać plan zemsty na Brytyjczykach.
- Możemy? - spytał Russell, kiedy Lando skinął głową, zaczął. - Alex tylko pomyśl, kiedy nie mogliśmy się skontaktować z kretynem?
- No w czwartek wieczorem, w tamtym tygodniu. - odpowiedział niepewnie Albon
- A gdzie w tedy był?
- We Włoszech, dokładnie w Maranello.
- Żebyś już nie musiał tak intensywnie myśleć, dam ci wskazówkę. Dokładnie w tedy była konferacja z udziałem Cassie.
- No tak, dzięki temu media dały nam spokój, rzucając się na biedną dziewczynę.
- Fakt, dlatego teraz w większości kiedy tylko wygooglujesz albo ją albo jego. - wskazał na monakijczyka, który w ciszy popijał swój napój. - To dostaniesz milion artykułów że po niej, byli widziani w jednym samochodzie. A do Charles odpisał nam dopiero w piątek popołudniu. Wnioski nasuwają się same.
- Japierdole. - stwierdził jedynie Alex.
- Mam deja vu. - zaśmiał się Lando
- Charles bądź pewien że pojawię się na twoim pogrzebie. - zapewnił poważnie.
- Dajcie spokój. To nic nie znaczyło. Najebaliśmy się, stało się, dużo lepszym się zdarzało. - mruknął.
- Ta, a Lando nie zostanie zabity przez Santiago. - powiedział Carlos, który teraz wszedł do pomieszczenia.
- Nie zamknołeś za sobą drzwi! - krzyknął wściekły George do Alexa.
- No co!? Spieszyłem się. Nie lubię zimnego popcornu. - odpowiedział na swoją obronę.
- Długo już tu stoisz? - zapytał Carlosa, Charles.
- Wystarczająco żeby wiedzieć że ty i on. - wskazał na Russella. - Macie dość.
- Po pierwsze zgadzam do stwierdzenia że Charles się zabujał, a po drugie dlaczego Santiago miałby mnie zabić?
Cała czwórka spojrzała na Lando jak na kompletnego idiotę.
- Z tego co wiem od Cassie, Natalie jest córką chrzestną Santiago, jak i jego drugim oczkiem w głowie. - stwierdził Charles
- O Japierdole, jestem w dupie.
- Zgadzam się. - powiedział Alex. - Ale na twój pogrzeb też przyjdę.
- Nie ma to jak wsparcie przyjaciół. - przewrócił oczami.
- Dołożymy do tego nadopiekuńczego braci, jedną wariatkę w Australii i podobnie jedyną normalną ale mściwą siostrę w Anglii. - wyliczył Charles.
- Czekaj, czekaj, skąd ty tak dużo wiesz o rodzieństwie Natalie? - zapytał z ciekawością George.
- Po alkoholu człowiek jest skłonny do wielu zwierzeń. - wzruszył ramionami. - A tak poza tym to twoją najsilnieszą konkurencją Lando jest Harry Styles.
- Jeden wieczór, jeden kurwa wieczór. ZOSTAWIŁEM WAS SAMYCH WE WŁOSZECH NA JEDEN WIECZÓR! - krzyknął Carlos.
- Dobra, jebać go, on już jest na przegranej pozycji, ale co ze mną? Ja mogę jeszcze żyć.
- Wątpię, Zak cię szukał. - poinformował go Carlos
- Chce do domu.
- Powiesz nam w ogóle jak do tego doszło? - zapytał go Charles.
- O nie, nie, nie. Najpierw to ty powiesz nam co zamierzasz zrobić po jak to nazwałeś "incydencie". - zaatakował go Lando.
Charles spojrzał na Carlosa szukajc u niego pomocy, niestety ten mruknął żeby radził sobie sam. Monakijczyk westchnął i zaczął.
- No co? Porozmawialiśmy. Było fajnie ale się skończyło. Ona ma jakieś swoje problemy, ja mam jasny cel. Uzgodniliśmy że najlepiej będzie się tolerować i nie wchodzić sobie w drogę. - opowiedział im, nie wspominając że to były jej wnioski, nie jego. On miał już w głowie plan. Dostał jasne instrukcje.
Żeby jeszcze tylko wiedział, że w momencie kiedy oświadczył swoim przyjaciołom że to koniec, w ich głowach pojawił równie ryzykowny co bardziej głupi plan.
- A teraz gadaj Lando.
Wszyscy usiedli wygodnie, a Brytyjczyk zaczął swoją opowieść.
~*~
- No bo to było tak. Był załamany po kwalifikacjach, mieliśmy iść coś zjeść, ale załączył mu się monolog pod tytułem "jaki to ja jestem beznadziejny". Więc pod wpływem impulsu i żeby się przymknął pocałowałam go, co on od razu odwazjemnił.
- Poproszę mniej szczegółów. - skrzywiła się blondynka.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami. - I byłoby dobrze gdybyśmy nie zatrzymali się w tedy przy wyjściu ze strefy wywiadów.
- Dlaczego nie dziwi mnie że to akurat ciebie spotkało? - westchnęła Jasmin.
Po całej aferze z pocałunkiem na wizji, Santiago by chronić swoją chrzestnice przed stadem dziennikarzy, wysłał ją pierwszym samolotem do Anglii. Co i tak niewiele pomogło. Już na lotnisku znalazł się cały tłum.
- Nat co ty w ogóle planujesz? - zapytała ją blondynka.
- Japierdole nie wiem. - westchnęła, poczym prawie płaczliwym głosem dodała. - Ja chcę poprostu żeby oni dali mi spokój.
Obie kobiety spojrzały na siebie po czym westchnęły.
Natalie nie miała łatwo. Od trzech dni, wystraszyło że wychyliła się przez okno a oślepiał ją blask fleszy.
Nawet Cassie tak nie oblepiali. Chodź kiedy wczoraj połączyli fakty że są ze sobą spokrewnione, a do tego dochodził jeszcze Mason to obie miały jak na razie przerypane.
- Lubisz go? - zapytała ją w końcu starsza siostra.
- I to jak. Nigdy w sumie nie czułam czegoś takiego. On mnie nie ocenia, ufam mu. Byliśmy już na dwóch małych randkach. Było cudownie. - rozmarzyła się.
- Więc mniej w dupie dziennikarzy. W końcu dadzą wam spokój.
- Ale Jas, zostaje jeszcze ojciec, Mason, Lewis i Stacey. - westchnąła smutno.
- Od kiedy ty się swoim ojcem przejmujesz? - zapytała rozbawiona Włoszka. Natalie tylko przekręciła na to oczami. - Od kiedy ty się kimkolwiek przejmujesz?
Faktycznie od czasów nastoletnich, które nie były aż tak dawno temu najmłodsza z rodzeństwa Mount cięgle kłóciła się z Tonym, co napieło ich stosunki. Do dzisiaj nie ma spotkania które nie kończyłoby się kłótnią.
- No właśnie młoda. - zaśmiał się cicho Mason, który akurat wszedł do pomieszczenia. Wszystkie trzy momentalnie na niego spojrzały.
- Mase? Co ty tu robisz? - zapytała go ze zdziwieniem brunetka.
- Słyszałem że masz doła więc przyniosłem to. - wskazał na karton z pizzą w swojej ręce. - Twoja ulubiona, a przy okazji rozgoniłem trochę to towarzystwo pod twoim oknem.
- Kocham cię braciszku. - wyszeptała Natalie podbiegając do chłopaka i przytulając go, na co ten się zaśmiał.
- Jak ty to zrobiłeś? - zapytała go blondynka.
- Normlanie, pogroziłem im brakiem wywiadów z kimkolwiek z drużyny więc się trochę przestraszyli. - Cassie skinęła głową biorąc do ręki jeden z kawałków pizzy. - A jakim cudem sezon się dopiero zaczął, a najpierw ty Cass londujesz na pierwszych stronach brukowców, a później dziennikarze dokonują sztormu na moją siostrzyczkę? - zapytał ze śmiechem.
- Lata praktyki. - odparła lekko rozbawiona Natalie. - Mason nie jesteś zły? - zapytała go poważnie.
Ten najpierw westchnął, a potem odpowiedział.
- Najpierw trochę byłem, a teraz to bardziej na niego jestem wkurwiony. To on cię w to wplątał.
- To nie jego wina Mase, ja też jestem winna. Powinniśmy się lepiej ukrywać.
- A powinniście, przynajmniej ze względu na wujka. - potwierdziła Jasmin.
- No właśnie co on na to?
- Był wkurwiony na Lando. Co prawda go nie ostrzegał i to z mojego powodu, ale i tak.
- Porozmawiam z nim.
- Kiedy wyjeżdżasz Cass? - zapytał ją.
- Pojutrze, najpierw do Monako, a później do Włoch skąd razem z tatą i Nat wylecimy do Australii. Oczywiście jeśli nadal chcesz.
- Jasne, Lando mi pisał że będzie miał dla mnie niespodziankę. - ożywiła się, by zaraz się skrzywić. - Ale nie uśmiecha mi się spotkanie z naszą siostrą.
- Wszyscy wiemy jaka jest Stayce, ale jakby przesadzała, jeden telefon i jej wygarne.
Pozostała trójka momentalnie parskneła śmiechem na słowa starszej z Angielek.
- Myślicie że Lewis będzie zły?
- Znacie go. Wiemy że nas kocha ale skupia się na sobie więc raczej nie. Dopóki przez niego nie płaczesz, Lewis będzie szczęśliwy jeśli ty też. - odpowiedziała jej Jasmin.
- Tatą też się nie przejmuj. W końcu to przetrawi, przynajmniej Norris to Anglik, do tego nawet spoko.
- Mason ma rację, nie będzie tak źle. Zresztą gadałaś już z ciocią, ona się cieszy że jesteś szczęśliwa. Kto jak kto ale ty naprawdę powinnaś mieć innych gdzieś, nie bać się i stawiać na siebie.
- Może masz rację Cass. - zastanowiła się.
- Zapamiętaj że ja zawsze ją mam. - wszyscy się lekko zaśmiali. - Dobra, wy sobie wyjaśnijcie jeszcze wszystko a ja wracam do siebie. - wstała z kanapy i pożegnawszy się ze wszystkimi ruszyła w stronę drzwi.
- Uważaj na siebie Cass! - zawołał za nią Mason.
- Ty na siebie też piłkarzyku. - Jasmin z Natalie momentalnie wybuchnęły śmiechem. Mason nienawidził tego przezwiska.
- A Cassie! - krzyknęła w jej stronę Jasmin, kiedy prawie zniknęła za drzwiami.
- Tak?
- Posłuchaj swojej własnej rady i przemyśl jeszcze raz sprawę z Charlesem. Może będzie warto zaryzykować.
Blondynka nic nie odpowiedziała, jedynie niepewnie skinęła głową i wyszła z mieszkania.
Bo skoro już dwa razy się sparzyła to nie zamierzała ryzykować kolejny raz. Ale może do trzech razy sztuka? Może tym razem rzeczywiście będzie warto?
~*~
No i mamy następny. Miałam go już skończyć dawno ale od rozpoczęcia szkoły jestem stale zmęczona. Nie wiem czy to w ogóle sama szkoła na mnie tak działa czy jedynie klasa maturalna.
A jak już mowa o tej jakże zacnej instytucji to życzę wam wszystkiego dobrego w tym nowym roku szkolnym. Do której klasy teraz idziecie? A może szkołę macie już za sobą?
Zapraszam was do komentowania jak i do zajrzenia na mojego tik toka, o takiej samej nazwie co mój wattpad.
Polecam wam także twórczość Blackwolf0902 laska tworzy niesamowite książki, ze wspaniałymi wzrotami akcji.
Dobranoc i do następnego moi kochani ❤️.
P.s za ewentualne błędy w treści szczerze przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro