Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

    Przepych, pieniądze i fame. To jedne z niewielu słów, jakimi by można opisać Monako. Przyjeżdżając do tego małego księstwa na zachodzie Europy, można spodziewać się, że spotka się tu wiele znanych i bogatych osób. Oczywiście zdarzają się też ,,zwyczajni" ludzie, a jednak są w mniejszości. Cassie Arratore doskonale o tym wiedziała. Mimo tego, że nie przepadała za rozgłosem, to jej marzeniem było zamieszkać w tym dość znanym kraju. I chodź kochała tu wszystko co istniało, to właśnie w tym momencie chciała udusić swoją kuzynkę, a zarazem najlepszą przyjaciółkę.

-Natalie, chyba cię pojebało.-palcem wskazującym puknela się w czoło- Angielska pogoda źle wpływa na twój mózg.

-To nie moja wina. Doskonale wiesz jaki bywa Mason, jak coś wymyśli to pożal się Boże, a rodzicie kazali mi go pilnować na zgrupowaniu. Poza tym wspominałaś ostatnio, że chcesz sobie dorobić. -Stwierdziła spokojnie Natalie.

- Ale nie na jachcie jakiegoś bogatego dupka!- krzyknęła w słuchawke telefonu, opierając czoło na dłoniach-Doskonale wiesz co na takich jachtach się dzieje i nie dam się w to wkręcić. Po moim trupie.

- Jeszcze się przekonamy, skarbie. - odparła brunetka po czym poprostu się rozłączyła.

Przez nich wszystkich kiedyś wyląduje w psychiatryku. - mruknęła 24-latka sama do siebie, tym razem kładąc głowę na biurku.

~*~

Cassie przeglądając się w lustrze musiała stwierdzić że całkiem nieźle leżał na niej strój, który wzięła z mieszkania Natalie do pracy. Kiedy miała zamykać swoje mieszkanie, jej telefon wydał charakterystyczny dźwięk, a blondynka usłyszała swoją ulubioną piosenkę ,,the weekend". Szybko sięgnęła do torebki po komórkę. Gdy zdołała zdobyć dzwoniący przedmiot, nawet nie patrząc kto się próbuje z nią skontaktować, nacisnęła na zieloną słuchawkę i przyłożyła urządzenie do ucha.

- Halo?

- Wychodzisz już? - zapytała Natalie

- Właśnie idę do samochodu- poinformowała swoją przyjaciółką schodząc już po schodach.

- Pośpiesz się, do portu masz jakieś 20 minut, a za godzinę wyruszycie. Pamiętaj, że wcześniej będzie odprawa. - poinstruowała swoją przyjaciółkę szatynka.

- Natalie, spokojnie. Pamiętam co nie co jeszcze za czasów, gdy sama pracowałam w tej branży. - odparła spokojnie Cassie, wsiadając do swojego samochodu i podłączając telefon do zestawu, dzięki któremu, mogła prowadzić rozmowę z przyjaciółką i kierować pojazdem.

- Wiem, wiem. Boje się tylko, że się zorientują, że ty, to nie ja.

- Spokojnie Nat, sama mówiłaś, że na tym rejsie oprócz ciebie będą tylko dwie stewardesy i kapitan. Poza tym, mówiłaś, że to ma być twoja ostatnia robota w tej branży.

Westchnęła, rozluźniając się- Masz rację Cass, dasz sobie radę. To tylko 4 dni, nie potrzebnie panikuje.

- No właśnie, wszystko pójdzie świetnie. Pozdrów Masona i twoich rodziców. Do zobaczenia, utrapieńcu. -Cassie uśmiechnęła się pod nosem

- Ty pozdrów wujka Santiago, do zobaczenia, małpo. - gdy Cassie miała się już rozłączyć, Natalie wykrzyknęła ostatnie zdania. - A i pamiętaj, nie zakochaj się przypadkiem w te kilka dni. - obie zaśmiały się z tych słów po czym po kolejnej serii pożegnań wreszcie się rozłączyły.

Idealnie przerwały swoją rozmowę, bowiem blondynka właśnie znalazła się w porcie.

Szkoda, że nie wiedziała, że kiedy tylko wejdzie na ten jacht, jej życie już nigdy nie będzie takie same, a słowa jej przyjaciółki staną się prawdą.

~*~

Po odprawie, która miała miejsce zaledwie kilka chwil temu, Arratore miała jeszcze kilkanaście minut na poznanie swoich współpracowników, z którymi będzie pracowała przez najbliższe dni.

Kapitanem jachtu okazał się dość sympatyczny 40-letni facet o wyglądzie drwala. Nawet jego akcent wskazywał na pochodzenie bliższe skandynawskiemu. Natomiast dziewczyny, z którymi Cassie miała współpracować, różniły się od siebie diametralnie. Pierwszą z nich była Katharina, która jak wynikało z krótkiej rozmowy przed odprawą miała pochodzenie rosyjskie. Miała duże błękitne oczy i jasne włosy, sięgające za łopatkę. Była dość gadatliwą i miłą osobą. Takie przynajmniej sprawiała wrażenie. Druga jednak mówiła niewiele, wydawała się dość chłodna i zdystansowana. Cassie nawet nie była pewna jak ma imię, chodź wydawało się jej, że kapitan Stefano mówił do niej Paola. Miała dość latynoski typ urody, co mogła wskazywać na jej pochodzenie. Obie dziewczyny były w podobnym wieku do Cassie.

- Oriętujecie się może dla kogo mamy pracować? - zapytała Kath

- Nie wydaje mi się żebym coś słyszała. - odpowiedziała zgodnie z prawdą Cassie.
Zresztą sama zastanawiała się nad tą kwestią.

Od firmy, w której tymczasowo zastępowała Natalie, dostali kilka dość specyficznych zasad, chodź czasami trafiały się dziwniejsze. Jedna z nich brzmiała ,,zakaz jakiegokolwiek udostępniania zdjęć". Zwykle załoga mogła sobie na to pozwolić, lecz jak to mówią, klient nasz pan.

- Gdy brałem to zlecenie słyszałem, że naszymi gośćmi mają być jakieś znane osobistości. - Stefano uśmiechnął się nieznacznie, wtrącając się.

- Jak dla mnie ważne żeby byli bezproblemowi. - stwierdziła lekko Paola.

- Ja to bym chciała żeby to byli jacyś goście w naszym wieku. - rozmarzyła się rosjanka, na co Cassie tylko parskneła śmiechem. Nie w głowie były jej żadne romanse, zwłaszcza w pracy, gdzie udawała swoją przyjaciółkę.

- Młoda, dobrze wiesz, że w tej branży takie romanse nie są dobrze widziane. - westchnął Stefano - zwłaszcza na początku kariery. A właśnie Natalie, słyszałem, że to twój ostatni rejs w karierze. Dlaczego? - spojrzał w stronę Arratore.

- No wiesz, w tej pracy człowiek musi być dostępny non stop, a ja przez ostatni rok niemal ciągle żyłam w biegu. Przyszedł czas żeby trochę zwolnić.

Stefano na słowa blondynki, tylko skinął głową.
Ciszę wśród załogi, przerwało pojawienie się gości.
Była to grupa kilkunastu osób. Cassie spojrzała w ich stronę, a jej wzrok spotkał się z najpiękniejszymi oczami jakie widziała w życiu.

~*~

Dwa dni wcześniej

Ostatni tydzień dla Charlesa nie był łaskawy. Pokłócił się ze swoją obecną dziewczyną. W kłótni padło wiele przykrych słów, przez co oboje stwierdzili, że przyda im się tymczasowa przerwa. Tak to przynajmniej nazwała Charlotte, choć Charles nie wierzył, że między nimi mogłoby być tak jak wcześniej. Zwłaszcza po tym jak dwa dni wcześniej dziewczyna wyleciała na Ibizę i dodała stamtąd zdjęcie z jakimś facetem, a poza w jakiej byli na fotografii, wyglądała jakby byli blisko. Bardzo blisko.
Młody Leclerc, gdy tylko to zobaczył, rzucił swoim telefonem w ścianę swojego mieszkania. Gdyby jeszcze mógł rzucić się w wir pracy, lecz jak na złość właśnie trwała letnia przerwa.

Charles gdyby mógł, trwałby w swoich myślach jeszcze długo, lecz osoba dobijajaca się do jego mieszkanka, miała inne plany.

- Otwarte! - krzyknął, a już po chwili w swoim salonie zobaczył swojego młodszego brata i najlepszego przyjaciela.

- Bracie ty żyjesz! - krzyknął Arthur.

Charles tylko przewrócił na to oczami. Wyjątkowo nie miał humoru na żarty.

- Martwiliśmy się Charlie. - wyjaśnił Pierre wchodząc zza Arthurem- W mediach aż huczy od plotek, a ty nie odbierałeś, nie odpisywałeś, na instagramie też cisza.

- Jak widzicie nic mi nie jest, możecie już sobie iść. - mruknął szatyn, odwracając wzrok.

- Co to, to nie. Przyszliśmy żeby cię trochę oderwać od tego szamba. Tylko my i woda. - rozmarzył się najmłodszy z mężczyzn.

- Pierre, o czym znowu on bredzi? -zapytał podejrzliwe swojego bliskiego przyjaciela.

- No, bo wiesz- zaciął się na moment, zbierając myśli- gdy nie mogliśmy się do ciebie dobić, to zaczęliśmy dzwonić po chłopakach i tak jakby kilku z nich przyleciało, a Lorenzo wpadł na pomysł wynajęcia jachtu na kilka dni, żebyś się od tego wszystkiego odciął. - wytłumaczył francus.

- czekaj, że co?- spojrzał się na nich marszczac brwi- Chyba was pojebało, nigdzie się nie wybieram.

- Ta, bo ktoś cię pytał o zdanie. - zaśmiał się Arthur. Gdyby tylko wzrok mógłby mordować, młodszy z braci już by nie żył.

~*~

Minęły dwa dni, a Charles dalej nie był pozytywnie nastawiony do całego wypadu. Najchętniej wróciłby do swojego mieszkania. Co prawda, natrętne myśli nie były tak silne w tym gronie i nie katowały jego dusze, ale nadal wolałby być sam. No cóż, z jego przyjaciółmi i braćmi to mogło być trudne zadanie. Za trudne jak się okazało, gdy już dojeżdżał do portu, gdzie czekała na niego cała grupa.

Gdy dochodził do jednego z molo, gdzie miał być zacumowany wynajęty jacht, zobaczył towarzyszy. Wśród grupy byli George Russell z Carmen Montero Mundt, Lando Norris, Pierre Gasly z Kiką Cerqueira Gomes , Arthur, Mick Schumacher, Alex Albon z Lily Muni He, Carlos Sainz z Isą Hernáez oraz Daniel Riccardo. Jedynie Lorenzo został nieoczekiwanie wezwany do pracy.

Czyli praktycznie wszyscy z którymi się dobrze dogadywał, przylecieli tu specjalnie dla niego. Gdy Charles zdał sobie z tego sprawę, że nawet potrafili zmienić własne plany dla niego, poczuł wdzięczność za tak oddanych przyjaciół. Jeszcze zanim podszedł na tyle blisko, żeby mogli go zobaczyć, postanowił, że zamierza się bawić najlepiej jak tylko umie.

- Cześć wszystkim! - krzyknął szatyn, gdy tylko na tyle był blisko żeby go usłyszeli.
Nikt nawet nie zdążył odpowiedzieć, kiedy ciało Leclerca znalazło się w żelaznym uścisku partnerki jednego z kierowców mercedesa.

- No, już, już Carmen bo za chwilę go udusisz. - powiedział George. Co prawda to prawda. Choć dziewczyna nie wyglądała na to by miała dużo siły, zwłaszcza gdy w grę wchodziły uściski, a jeszcze bardziej swą siłę ukazywała, kiedy ktoś krzywdził jej bliskich. Trochę urocze i trochę straszne, ale no cóż, taka już była.

- Charles, nie była ciebie warta. Na szczęście masz jeszcze nas. - Carmen odsunęła się nieznacznie od chłopaka, na co ten odwzajemnił już nieco łagodniejszy męski przytulas i uśmiechnął się ciepło.

- Dzięki, Carm, ale wolałbym żebyśmy o tym nie wspominali w czasie tych kilku dni. W końcu mamy się tu rozerwać, a nie smucić. - odparł monakijczyk.

W międzyczasie, podszedł do niego Daniel, który poklepał go po plecach prowadząc do reszty.

- Masz rację bracie, mamy przez ten czas wyluzować. Dlatego zapraszam towarzystwo na nasze tymczasowe miejsce zamieszkania. - odparł po chwili straszy z kierowców Mclarena.

Cała grupa natychmiast ruszyła w kierunku jachtu i oddała się przyjemnym rozmową. było tego sporo, zważywszy, że niektórzy nie widzieli się na żywo już ponad dwudziestu dni.

Charles zdążył pogrążyć się w rozmowie z Brytyjczykiem oraz jego partnerką, lecz kiedy już mieli wchodzić na jacht, chłopak poczuł na sobie wzrok. W samą porę, bo gdy odwrócił się w kierunku jednej z dziewczyn o zielonych oczach i blond włosach by przyłapać ją na wpatrywaniu się w niego.

Leclerc musiał przyznać, że jacht robił niezwykle wrażenie. Był kilka razy większy niż ten jego, aczkolwiek jeszcze sporo mu brakowało do statków wycieczkowych. Z opowieści Lorenzo, natomiast wynikało, że pod pokładem można znaleźć kilkanaście sypialni, kuchnię, salon oraz kilka pomieszczeń gospodarczych. Na pokładzie znajdowały się leżaki, bar, kilka stolików i niewielki basen.

Gdy już wszyscy znaleźli się na pokładzie, pierwszy do załogi, która w tedy już stała równo wyprostowana, ruszył Gasly. Został on bowiem oddelegowany przez Lorenzo do zadbania o wszystko.

- Pierre Gasly - przedstawił się, podając rękę kapitanowi

- Kapitan Stefano Volltaro, mam nadzieję że będzie nam się dobrze współpracowało. - odparł, odwzajemniając uścisk dłoni.

Francuz przeszedł do dziewczyn, a w ślad za nim podążyli pozostali.

- Charles Leclerc - wyciągnął rękę do ostatniej z obecnych tu kobiet, a była nią owa blondynka o zielonych oczach.

- Ca... Natalie Bennet - odparła dziewczyna, a monakijczyk mógłby przysiąść, że usłyszał w jej głosie zawahanie.

Nie mógł przewidzieć, że to co stanie się za chwilę będzie jeszcze dziwniejsze.

~*~

- Ca... Natalie Bennet - Włoszka nie mogła uwierzyć, że przez swoje rozkojarzenie prawie wsypała i siebie i Natalie. Oczywiście wiedziała o tym kim jest każdy z gości, można powiedzieć, że w sportach motorowych siedziała od maleńkości. Nie spodziewała się jednak, że spotkanie z młodszym kierowcą ferrari zrobi na niej, aż takie wrażenie.

Szybko ujęła dłoń chłopaka, a po jej ciele przeszedł nieznany do tej pory prąd. Mogła by przysiąść, że to uczucie nie było jednostronne. Tak przynajmniej wnioskowała z miny monakijczyka.

- Moi, drodzy, jeśli jesteście gotowi to możemy ruszać. - tą niezwykłą chwilę przerwał Stefano.

Kierowca szybko wycofał się do swoich towarzyszy, którym kierowała Paola. Wszyscy skierowali się pod pokład w celu znalezienia swoich kajut.

Stefano oddalił się, by zacząć odpływać. Więc Cassie została sama z Kathariną.

- Jak myślisz, jeśli niektórzy przyszli solo to mam jakieś szanse? - zapytała

- Kath, naprawdę nie orientujesz się kim są ci ludzie? - blondynka pokręciła z rozbawieniem głową.

- Co masz na myśli? - Rosjanka zmarszczyła brwi i popatrzyła pytająco na swoją towarzyszkę.

- Dziewczyno, to są kierowcy Formuły 1, naprawdę nie wiem jakim cudem ich nie znasz mieszkając w takim miejscu jak Monako. - poinformowała Cassie, po czym dodała - Jeśli myślisz, że ci ludzie spojrzą na nas inaczej niż swoich podwładnych to się mylisz. Dobrze będzie jeśli jakimś cudem będą traktować nas na równi. Co najwyżej możemy być przelotnymi znajomymi. - zakończyła swój wywód i oddaliła się do swoich obowiązków.
- Nigdy nie mów nigdy. - mruknęła tylko w odpowiedzi Kath.

~*~

Pierwszy dzień rejsu upłynął w można powiedzieć nawet przyjemnej atmosferze. Stefano zajął się robotą. Zresztą, podobnie jak dziewczyny. Chodź te często były zagadywane przez kierowców. Najbardziej z tego zainteresowania cieszyła się i korzystała Rosjanka. Chodź najbardziej kręciła się przy starszym z obecnych tu monakijczyków. Jej próby wzbudzenia zainteresowania chłopaka swoją osobą, kończyły się fiaskiem. Bowiem jeszcze 24-latek głównie ją ignorował, skupiając się na swoich znajomych i pewnej zielonookiej dziewczynie.

Charlesa rzadko coś intrygowało, a już na pewno nie obecność jakieś totalnej nieznajomej. Chodź trzeba przyznać, że na próbach znalezienia jej profilu, gdziekolwiek poświęcił blisko dwie godziny zanim się poddał. Zawsze mógł poprosić o pomoc Lando albo Arthura. W końcu, to oni byli mistrzami stalkingu, ale ta opcja wydawała się za bardzo ryzykowna. Jak niby szatyn miał wytłumaczyć swoje nagłe zainteresowanie dziewczyną?
W końcu porzucił swoją komórkę, dając spokój dalszym próbą znalezienia czegokolwiek o tajemniczej Natalie Bennet i spoglądając ostatni raz na blondynkę, powrócił do rozmowy na temat reszty sezonu.

Nie mógł wiedzieć, że Natalie, a właściwie to Cassie też go obserwuje, z tą różnicą, że ona nie musiała szukać informacji o chłopaku. Bowiem znała go doskonale. Tak bynajmniej myślała.

~*~

Cassie nie mogła podejrzewać, że obecność Charlesa tak bardzo będzie ją rozpraszać. Nie wiedzieć czemu, chłopak bardzo ją intrygował. Wydawał jej się inny niż reszta. Trochę jakby na uboczu, ale jednak potrafił dobrze się bawić. Włoszka nie do końca zdawała sobie sprawę, że ten Charles, którego tak zawzięcie jej ojciec obserwował od początku jego przygody z motosportem, jest już całkowicie kimś innym.

Starała się właśnie posprzątać górę jachtu, gdy wszyscy udali się do swoich kajut. Była w trakcie zbierania śmieci przy leżakach, kiedy usłyszała jakieś głosy z boku sterburty. Spojrzała na zegarek i zmarszczyła brwi. Dochodziła właśnie 2:30 w nocy. Jedyną osobą która powinna jeszcze nie spać, to kapitan który pilnował kursu. Dziewczyna cicho podeszła do miejsca, z którego dobiegały już znacznie wyraźniejsze męskie głosy.

Ukryła się za barem, chodź wiedziała, że później będą gryźć ją wyrzuty sumienia za wsadzenie nosa w nie swoje sprawy, a w tym przypadku akurat rozmowę. Wewnętrzny instynkt kazał jej tam pozostać i słuchać na jaki temat rozmawiają. Za nim całkowicie schowała się za barem zdążyła zauważyć dwie postacie wpatrujące się w ocean.

~*~

- I jak się czujesz? - zapytał Gasly po ciszy jaka nastąpiła w ich rozmowie.

- Pierre, jak myślisz? Jak mam się do cholery czuć? - zapytał gorzko Charles, wpatrując się w towarzysza.

Spotkali się na pokładzie, gdy już wszyscy poszli spać, żeby omówić kilka spraw. Niestety, rozmowa schodziła na drażliwy dla monakijczyka temat.

- Kurwa, stary, pokłóciliśmy się o jakąś totalną głupotę. Już nawet nie pamiętam co to było. - westchnął szatyn. - Ale wiesz jak to bywa kiedy człowiek mówi coś w nerwach. Tak jakoś wyszło, że potem wykrzyczała mi że ją ograniczam, że powinien z tym wszystkim skończyć i zacząć myśleć o nas poważnie. Tak jakbym przedtem nie traktował jej i nas poważnie. - prychnął chłopak i wziął łyka swojego ostatniego drinka.

- Ale czekaj, czekaj. Kazała ci wybierać? Przecież każdy wie że wyścigi to twoje życie. - zapytał francuz w niemałym szoku

- I tu jest problem. Nie odezwałem się, bo byłem w takim samym szoku co ty, więc po chwili ciszy, dodała że chyba potrzebuje czasu do namysłu i potrzebna nam przerwa. - dokończył

- O kurwa. Nie tego się spodziewałem.

- Wiesz mi, ja też nie, ale słuchaj dalej. Byłem gotowy się pogodzić i iść na jakieś ustępstwa, ale później wyjechała, zablokowała mnie na Instagramie. Nie wiedziałem co się wogóle dzieje, to jedna z opcji jaką widziałem to założenie fake konta i wtedy zobaczyłem to story. Resztę już wiesz - westchnął monakijczyk.

Pierre doskonale wiedział co było dalej. Bowiem po feralnym story, media zaczęły snuć teorie o zerwaniu pary, co w cale nie odbiegało daleko od prawdy, a na Twitterze wrzało jeszcze gorzej. Ludzie podzielili się na dwa obozy. Ten który współczuł kierowcy, ale też taki który oskarżał go o potworne rzeczy. Na szczęście siła Tifosów którzy ubóstwali swojego idola, była silniejsza, niż ta jego przeciwników.

- Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał po chwili namysłu francuz

- Znam tylko jedno rozsądne wyjście, który bym już dawno wprowadził, gdyby odbierała moje telefony. Jedyne czego teraz chce to zerwać z nią wszelkie kontakty. Przecież wiesz, że najbardziej na świecie brzydzę się zdradą. - odpowiedział

- Co za totalne gówno stary. Tylko pamiętaj, rozegraj to dobrze. Dziennikarze potrafią uprzykrzyć życie. - ostrzegł Gasly, wskazując na niego palcem

- Przecież mnie znasz. - odparł, po czym po chwili dodał - A teraz wracajmy do łóżek. Niedługo głowa mi eksploduje.

Pierre tylko przytaknął, oboje natychmiast dopili swoje drinki i skierowali się pod pokład.

~*~

Cassie jeszcze chwilę spędziła pod barem, żeby nie zostać zdemaskowaną, jednocześnie, układając swoje myśli. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko co działo się w internecie jest prawdą. Była pewna, że to całe insta story o którym wspominała, to zwykłe nieporozumienie. Zawsze uważała, że Leclerca i Sine łączy prawdziwe i silne uczucie. Jednak rzeczywistość miała się całkowicie inaczej.
Dziewczyna nie wiedziała jeszcze co zrobi z tym co usłyszała, ale była pewna że na pewno nie wykorzysta tego przeciwko Charlesowi.

Wychodząc z ukrycia, sprzatnela przy okazji, to co zostawili rozmówcy i udała się do kajuty, odpocząć i być gotowa do pracy już z samego rana.

~*~

3 dni później

Jeden dzień do końca rejsu. Dzisiejszym przystankiem miała być Nicei'a i następnego dnia rano ruszyć w drogę powrotną. Dwa dni temu do wszystkich dołączył Joris Trouche. Fotograf jak i jeden z bliższych przyjaciół Charlesa.
Cassie musiała stwierdzić, że zrobił na niej ogromne wrażenie gdy witali go na pokładzie. Joris był przystojny, jednocześnie będąc zwyczajnie miłym i sympatycznm. .

Od podsłuchanej rozmowy w blondynce coś się jakby zmieniło. Dużo chętniej rozmawiała i spędzała czas z całą grupą. Do gustu przypadł jej zwłaszcza Lando, Carmen i Arthur. Byli niezłymi kompanami. Nie można nie wspomnieć, o ukradkowych spojrzeniach, które posyłali sobie nawzajem z Charlesem, myśląc, że oboje tego nie widzą.
Takie rzucenie wzroku chwilowego, nie przegapił napewno Daniel, który zaczął domyślać się, co może się święcić.

Co do reszty załogi to Stefano skupiał się głównie na pracy, czasami tylko zamieniał słowo z Pierrem lub Danielem.
Paola dała się poznać od tej bardziej towarzyskiej strony i wieczory spędzała w towarzystwie całej grupy.
Katharina, natomiast była lekko mówiąc ,,zazdrosna" o to jak Paola i Cassie dogadują się z resztą.

Gdy jacht wreszcie zacumował w Nicei, kierowcy oraz ich partnerki udali się do miasta. Stefano miał zamiar odespać nieprzespana noc, a dziewczyny wzięły się do sprzątania całego jachtu, by wieczorem dołączyć do reszty w klubie.

~*~

Charles przez ostatnie dni coraz mniej myślał o Charlotte, za to jego myśli non stop nawiedzała zielonooka blondynka.
Nawet teraz, kiedy siedzieli już w klubie, ciągle rozgladał się, czy Arratore już nie przyszła. Nie wiedział, czym są spowodowane te natrętne myśli, ale nie przeszkadzały mu. Był zdania, że lepsze jest rozmyślanie o praktycznie nieznajomej dziewczynie (chodź miał wrażenie, że gdzieś już ją widział), niż o kimś, kto go poprostu nigdy nie rozumiał.

Jego rozmyślenia, w zasadzie o całkiem dwóch tak różnych kobietach, przerwało przyjście załogi ich jachtu, oczywiście bez kapitana.

Kiedy Paola z Cassie udały się prosto do baru, Katherine ruszyła do starszego monakijczyka.

- Cześć Charles, jak minął ci dzień? - uśmiechnęła się kokieteryjnie i usiadła koło niego.

- Całkiem nieźle, a jak tobie? - zapytał z czystej grzeczności, odwracając wzrok w jej stronę z lekkim uśmiechem odpowiadając. Mógł powiedzieć, że odpowiedź jasnowłosej obchodziła go tyle co zeszłoroczny śnieg. O wiele bardziej wolał obserwować blondynkę, która razem z Paolą ruszyła na parkiet.

~*~

Arratore musiała przyznać, że z czasem Paola stała się jedną z lepszych koleżanek, natomiast Rosjanka, z dnia na dzień, coraz bardziej ją irytowała.

W drodze do klubu przechwalała się, że zamierza dzisiaj spędzić noc z którymś z ich pracodawców. Portugalka na to tylko przewróciła oczami i do końca drogi postanowiła ją ignorować. Cassie natomiast zajęła się pisaniem z Natalie i Masonem.

Kiedy wreszcie dotarły do klubu w jakim przebywała ekipa, Cassie stwierdziła, że znaleźli całkiem przyzwoite miejsce. Nie było może aż tak popularne, ale dość zatłoczone żeby mogli liczyć na prywatność. Muzyka też była idealnie wkomponowana w klimaty klubowe. Oprócz aktualnych hitów, dj puszczał też stare perełki.
Razem z Paolą skierowały się do baru, natomiast Katharina, udała się od razu do stolika, przy którym znajdował się Charles, Lily z Alexem i już lekko pijany Lando, który leżał na kanapie zajmując połowę miejsca i tuląc kwiatka. Obie dziewczyny na ten widok zaśmiały się. Resztę towarzystwa odnaleźli wzrokiem na parkiecie.

- Gin z tonikiem - odezwała się do barmana Paola, po czym spojrzała wyczekująco na Cassie

- Dla mnie będzie Californication* - odpowiedziała w stronę barmana, na co ten zabrał się do pracy.

- Widzę, że się nie oszczędzasz. - parskneła latynoska

- No co, to w końcu nasz ostatni wieczór, czas się zabawić. - odparła figralnie, opierając się o blat.

Wkrótce ich drinki były gotowe. Obserwując cały klub sączyły je niespiesznie, stojąc przy barze. Nagle Paola przewróciła oczami i zwróciła się do blondynki, odkrywający usta od procentowego trunku.

- Ale ta laska jest żałosna, nie mogę uwierzyć że to coś jest tylko rok młodsze niż my.

Wzrok Cassie natychmiast spoczął na Rosjance, która uparcie usiłowała zwrócić sobą uwagę starszego z Leclerców. Ten natomiast był już bardzo zmęczony i znudzony swoim upartym towarzystwem.

- Tak między nami-wzieła łyka drinka-mam wrażenie, że zatrzymała się mentalnie w liceum. - odparła Cass

- Masz święta rację. -przytakneła- Z tego co wiem, jest córką jakiegoś ważnego potentata naftowego.

- No chyba jaja sobie robisz, co w takim razie nasza bogata księżniczka robi w takiej niegodnej pracy? - zapytała Arratore, a Paola tylko się roześmiała

- No cóż, ptaszki ćwierkają, że podobno chciała uwieść jednego z ważniejszych inwestorów tatusia, na co ten się niezmiernie wkurwił. W skrócie staruszek odciął ją od funduszów i załatwił jej pracę na jachtach.

- Jak się cieszę, że już więcej jej nie spotkam.

- Uwierz Nat, ja też się z tego niezmiernie cieszę. Chodź znając moje szczęście, mogę na nią jeszcze natrafić. Jeszcze pół roku i tak samo jak ty zwijam żagle.

Dopiły swoje napoje prowadząc przyjemną rozmowę, po czym ruszyły na parkiet.

~*~

Charles dopił swojego ostatnio już na dzisiaj drinka, poczym rozejrzał się po klubie. Lando już smacznie chrapał tuż obok niego na kanapie w kształcie podkowy. Daniel stwierdził, że musi się przewietrzyć i przed momentem wyszedł, Arthur z Mickiem udali się do baru po jeszcze jedną kolejkę.
Jorisz za to zniknął podobnie jak Paola, natomiast Carlos z Isą, George z Carmen i Pierre z Kiką bawili się w najlepsze na parkiecie w rytm muzyki. Katherine na jego szczęście, dała sobie spokój z próbami poderwania go. Teraz skupiała się na jego bracie i młodym niemcu.

Nie umiał jednak zlokalizować Bennet, co zaczynało go niepokoić. Czy było coś dziwnego w tym, że zamiast martwić się swoimi własnymi problemami, wolał się zadręczać myślami o obcej blondynce? Najpewniej tak. Szatyn nie zamierzał nad tym rozmyślać. Od kiedy tylko ją dotknął, a miliony niemal niezauważonych iskierek przeleciało przez jego ciało wiedział, że ta dziewczyna jest w jakiś sposób wyjątkowa. Nie wiedział tylko w jaki i jaką rolę odegra w jego już i tak skomplikowanym życiu. Jeszcze to nazwisko, które na pewno już gdzieś kiedyś słyszał.

~*~

Bawił się swoją, już opróżnioną szklanką, gdy nagle zobaczył jakąś szamotaninę przy barze. Nie patrząc na nic ruszył w tamtym kierunku, a zbliżając się był pewien, że powodem zamieszania była Natalie. Jeszcze bardziej przyspieszył kroku w tamtą stronę, kiedy był na tyle blisko, gdy usłyszał strzępek rozmowy blondynki z jakimś mężczyzną.

- No nie bądź taka, nie daj się prosić, wiem że mnie chcesz.

- Koleś chyba cię posrało, nigdzie z tobą nie pójdę. - odparła mu dziewczyna, wyrywając się z jego ramion bezskutecznie.

Charles był pewien, że osobnik przystawiający się do dziewczyny był nawalony jak nigdy. Obcy mężczyzna już miał pociągnąć Cassie w stronę wyjścia z lokalu, kiedy drogę zostąpił im monakijczyk.

- Mamusia nie nauczyła, że kiedy dama mówi nie, to dokładnie to ma na myśli. - warknął w stronę mężczyzny Leclerc.
Charles był od niego wyższy i o wiele lepiej zbudowany.

- A ciebie gościu, że się nie wtrąca w nie swoje... - przerwał, kiedy tylko spojrzał na wściekły wzrok szatyna. Monakijczyk był pewien, że został rozpoznany przez przeciwnika, co mu się niezmiernie podobało. Przez szok poluźnił uścisk na nadgarstkach dziewczyny, na co ta lekko oszołomiona stanęło przy znajomym mężczyźnie.

- So-sorry stary, nie wiedziałem, że jest zajęta. - zaczął się tłumaczyć.

- Radzę ci spierdalać, jeszcze jedno słowo, a nie ręczę za siebie. - odwarknał Charles, wskazując na niego palcem

Na te słowa, mężczyzna, oddalił się od pary.

Chodź zagrożenie minęło, Cassie dalej stała sparaliżowana przy szatynie. Nie spodziewała się, że to właśnie on przybędzie jej z pomocą.

Kiedy otrząsnęła się z chwilowego szoku, spojrzała na mężczyznę, który ją uratował i musiała stwierdzić, że dalej jest zdenerwowany. Położyła mu rękę na ramieniu i powiedziała.
- Chodźmy stąd, trochę tu duszno, a ja znam spokojniesze miejsce.
Monakijczyk skinął tylko głową, chwycił ją za rękę i poprowadził do wyjścia

Żaden z nich nie podejrzewał, że jedna osoba to zobaczyła i podążyła za nimi.


Po kilku minutach znaleźli się na pustej plaży. Oboje bez słowa usiedli na piasku, przy samym brzegu, na tyle by woda ich nie dotknęła. Obserwowali choryzont oświetlony gwiazdami i blaskiem księżyca, w kształcie banana. Woda dzisiaj była dość spokojna, jak na żywioł jakim jest.

- Dziękuję, że mi pomogłeś. - odezwała się nagle Cassie, przerywając ciszę.

- To nic takiego, każdy by tak postąpił, gdyby zobaczył coś takiego- wzruszył ramionami.
- Ale to byłeś właśnie ty. - szepnęła, spoglądając na chłopaka obok.

Charles przyjrzał się skulonej na piasku dziewczynie. Musiał przyznać, że wygląda niezwykle niewinnie ale też pociągająco.

- Jak byłem mały uwielbiałem patrzeć w gwiazdy. Uspokajoło mnie to. -zmienił temat. Widać było, że nie chciał dręczyć dziewczyny tamtym wydarzeniem.

- Teraz już tego nie robisz?- zapytała zaciekawiona, kuląc się jeszcze bardziej.

- Nie. Od kiedy w moim życiu zabrakło tych paru ważnych osób, przestałem. W tamtym okresie uważałem, że nic nie ma sensu.

- Też kochałam noc i rozgwieżdżone niebo, ale tylko w tedy, kiedy mój ojciec był przy mnie, a to zdażało się rzadko. Jest pracocholikiem. - westchnęła

- A matka?

- Zostawiła nas jak byłam mała.

- ...Przykro mi- nie wiedział, jak ma na to wyznanie zareagować. Nie sądził, że to może być taki ciężki temat.

- Nie masz powodu, nie pamiętam jej. Od zawsze byłam tylko ja i on. Jest co prawda jeszcze jego siostra i rodzeństwo mojej matki, ale on jest dla mnie kimś niezwykłym. To jest moja rodzina, nie zamierzam rozpaczać nad kimś kto mnie porzucił.

Charles popatrzył się w dół, nie wiedząc co zrobić. Widział że dziewczyna ukrywa przed sobą emocje. Chciał jej jakoś pomóc, coś doradzić, cokolwiek. Jedyne co przyszło mu do głowy to przesunięcie się bliżej dziewczyny i wzięcie ją za rękę. Chciał okazać jej poprostu wsparcie, którego chyba oboje potrzebowali.

- Widać oboje przeszliśmy wiele.

- Może masz rację? Ale to ty jesteś gwiazdą, to ciebie kochają tłumy.

- Sława bywa uciążliwa.-przytaknął- Gdyby to nie było moją pasją, moim życiem już dawno bym się wycofał. Nie potrzebne mi uwielbienie tłumów. Chce poprostu robić swoje. Spełniać to co kocham.

- Myślisz, że los chciał nas wzmocnić? Jakoś uodpornić? - spojrzała na niego z nadzieją w oczach
- Zawsze wierzyłem, że nic nie dzieje się bez przyczyny, ale tylko my jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny. Nikt inny.

- Mądrze powiedziane. Wiesz co?-uśmiechneła się i spojrzała przed siebie

- Hm?

- Od kąd podałeś mi rękę wiedziałam, że istnieje między nami jakieś podobieństwo.

- Ja za to w tym momencie stwierdziłem, że jesteś w jakiś sposób wyjątkowa. Myślałem o tobie w ciągu tych dni.-przyznal się, mocniej zaciskajac dłoń dziewczyny.

- I do jakich doszedłeś wniosków?

Chwile mu to zajęło zanim odpowiedzial na to pytanie. Czy aby napewno był tego pewny? Tak. Nie czekając na nic więcej odpowiedzial - Że zaczęłaś mi się cholernie podobać Natalie. - odparł, a pewności siebie nie brakowalo w jego wypowiedzi- I wiesz co? Pieprzyć wszystko i wszystkich. - dodał.

Szybkim ruchem ujął jej podbródek, odwracając jej twarz w jego stronę i złączył ich usta. Dziewczyna na początku znieruchomiala, ale po chwili oddała mu pocałunek. Całowali się niespiesznie, lecz pewnie. Cassie w jego ramionach czuła się niezwykle bezpiecznie i jakby była w przytulnym domu.

Robili krótkie przerwy na nabranie oddechu. Charles przeniósł wolną dłoń na łopatki dziewczyny, pochylając się nad nią i łagodnie kładąc ją na piasku. Ręką jeździł od łopatek po całej tali, aż do bioder. Pocałunki przeniósł na szyję. Były mokre, tak mokre jak sama dziewczyna mogłaby być. Charles odnalazł czuły punkt w zagłebieniu dziewczyny, co spowodowało cichym jękiem. Ohh, on nie mógł wyobrazić sobie bardziej podniecajacych jęków ze strony blondynki. Drugą dłoń, wsunął pod koszulkę dziewczyny, po chwili ją zdejmując. Przerywając na chwile pocałunek, zajął się spodenkami. Ona postanowiła mu pomóc się samej rozebrać jak i potem rozebrać jego. Koronkowe czarne figi i biustonosz do kompletu, przez który prześwitywały sutki. Oh mamo, przepiękny widok, którego nie mógł zastać nawet na drogach wyścigowych. Aż mu stanął na te brudne myśli jakie miał z blondynka w roli głównej. Dziewczyna złapała go za kark, pociagajac ich do poprzedniej pozycji. Tak bardzo siebie pragnęli. Nie wystarczył im nawet pocałunek francuski. Pragnęli więcej i więcej. Natalie badając jego klatkę piersiową, mijała umięśniony brzuch. Nic bardziej mylnego. Kaloryfer jak z zdjęć z pinteresta wzięty. Błądząc ręką niżej, napotkala bokserki mężczyzny, a na niej wypukłość. Był twardy, tak bardzo chciała już go poczuć. Pociągnęła za gumkę bokserek chcąc je zdjąć. Pocałunek przerwal Charles patrząc na nią, z rządzą i jednoczesnym zmartwieniem. Bał się, że może zrobić jej krzywdę. Szukał strachu w jej oczach, ale nic takiego nie znalazł. Zamglone, piękne oczy, chcące więcej. Ogarnął kosmyk włosów z czoła dziewczyny, zarzucając je za ucho

- Jesteś tego pewna?

- Niczego w życiu nie byłam bardziej pewna. Chce ciebie

- Będę ostrożny, jeśli będziesz chciała prze- przyłożyła mu palec do ust

- Chce tego, jestem tego pewna. Nie musisz bać się, że zrobisz mi krzywdę- pociągnęła go za kark by kontynuować,, małą " zabawę.

Następnego dnia, Cassie obudziła się pierwsza. Była w łóżku, obok swojego może przyszlego chłopaka? Nie wiedziała, co ma myśleć o ich drobnym szaleństwie. Było już późno a jedyne co zdążyła to tylko szybko pozbierać ubrania i zniknąć zanim Leclerc się obudził.

Kiedy wstał, liczył, że zobaczą się na jachcie. Chciał z nią porozmawiać, wyjaśnić, jakoś to wytłumaczyć. Wiedział na pewno że to, co się wydarzyło, na pewno nie było błędem. Nie żałował niczego. Czuł dokładnie to, co jej powiedział.

Nie wiedział jednak że dziewczyna na której zaczynało mu zależeć, nie pojawi się ani dzisiaj, ani jutro, ani w ogóle. Mógł liczyć jednak, że na wszystko przyjdzie kiedyś pora.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Bardzo miło jest mi powitać was w mojej nowej książce. Mam nadzieję że spodobają wam się moje wypociny. Zachęcam do komentowania. Playlista do całej książki wleciała kilka godzin wcześniej. Kolejność piosenek jest totalnie przypadkowa, w rozdziałach będzie jeszcze napisane która pasuje do jakiego momentu. Następny pojawi się zwiastun i na pewno główna obsada. Rozdziały będę starała się pisać i wrzucać jak najczęściej. Pozdrawiam wasza Zwariowana 😜.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro