ROZDZIAŁ 3
Po wejściu do szkoły westchnęłam z irytacją. Smród. Jak ja go nie znoszę. Poprawiłam plecak na ramieniu i bez większego zawahania ruszyłam w stronę szafki. Drugą dłonią mocno ściskałam kask. Dzisiaj zaczynamy treningiem na torze, więc przyszłam do szkoły ubrana już w kombinezon. Ochraniacze pod strojem sprawiały, że nieco ciężko nosiło mi się plecak. Na korytarzu, w drodze do szafki, minęłam parę osób z innych zajęć. Dzięki Bogu nie musiałam się z nikim witać. Nawet z Alexisem i Paulem. Z bliżej nieznanych mi przyczyn Paul nie czekał na mnie klasycznie, przed akademikiem, a po Alexisie od wczorajszej akcji ślad zaginął. Nie, że jest mi specjalnie z tego powodu przykro. To tylko Alexis. Jeżeli chodzi o Paula bardzo możliwe, że po prostu poszedł wcześniej do szkoły, aby odrobić matmę. Nie zmienia to faktu, że mam święty spokój od tej dwójki.
Podeszłam do mojej szafki i szybko ją otworzyłam. Wrzuciłam do środka plecak i jedynie wyciągnęłam z niego żółtą teczkę. Nie zabierając się nawet za jego zasunięcie trzasnęłam drzwiczkami. Ruszyłam w kierunku biblioteki z nadzieją na to, że spotkam tam Paula. W sumie nieco zabawne było wczoraj to, że dla własnej samoobrony musiał wyznać Alexisowi, że jest gejem. To przerażające, ale jednak po upływie czasu stwierdzam, że było to całkiem zabawne. Mam nadzieje, że Paul odebrał to podobnie. I, że Alexis nikomu o tym nie powie.
- Cześć Lucy! - pomachała do mnie jakaś blondynka. Skinęłam głową. Nawet nie znałam jej imienia, ale podejrzewam, że chodzimy razem na chemię. Odwróciłam od niej wzrok i ponownie wróciłam do rozmyślania.
Byłam ciekawa, czy na korytarzu natrafię na Buttersky. To byłoby chłodne spotkanie choćby ze względu na to, że dzisiaj oddajemy nasze zgłoszenia do kadry. Właśnie je niosłam w mojej teczce. Ja i Matt będziemy rywalizować po raz pierwszy o coś faktycznie znaczącego. Nie mówimy tutaj o wygraniu honoru, czy uznania. Wygrywamy rangę. Dodatkowo, wcale nie tak nie znaczącą.
Otworzyłam szklane drzwi i zaczęłam przechadzać się po wielkiej bibliotece. Na kanapach siedziało parę uczniów, lecz nie widziałam wśród nich Paula. Przy stolikach przy których siedzieli chłopcy z klasy footballowej również go nie było. Westchnęłam odgarniając włosy. Podeszłam do biurka bibliotekarki. Odchrząknęłam i starsza kobieta uniosła na mnie wzrok.
- Widziała pani Paula Adlera? - zapytałam pół szeptem. Ta pokręciła jedynie głową. Wypuściłam powietrze z płuc odwracając się.
- A ty, jak się nazywasz? - zatrzymała mnie, gdy odeszłam na nie cały metr od lady.
- Ja? Lucy McQueen. - odpowiedziałam. Zauważyłam wtedy, jak jedna dziewczyna mi się przygląda. Miała całkowicie niebieskie włosy do piersi. Nasze spojrzenia napotkały się, lecz nie odwróciła wzroku. Zmarszczyłam brwi, a w odpowiedzi niebieskowłosa uniosła jedną swoją. Potrząsnęłam głową z lekkim niedowierzaniem.
- Gdzie są twoje lektury?
- Jeszcze raz? - odwróciłam się w stronę starszej kobiety.
- Wypożyczyłaś trzy lektury. Wszystkie są po terminie. Gdzie one są?
W tym momencie dotarło do mnie czego zapomniałam z Chłodnicy Górskiej.
- Wie pani... dalej czytam.
- Wszyscy to mi mówicie. Do końca tygodnia widzę je tutaj. Rozumie Panienka McQueen?
- Oczywiście. Pani słowa to świętość. - uśmiechnęłam się sztucznie. Odwróciłam się szybko ponownie ruszając do wyjścia. Tym razem wzrok zawiesiłam na tej niebieskowłosej dziewczynie. Miała na sobie szarą koszulkę, skórzaną kurtkę i beżowe spodnie. Uśmiechnęła się do mnie, gdy wychodziłam z biblioteki. Zamknęłam szczelnie drzwi wyciągając z kieszeni telefon. Ale ona jest... przerażająca. Nie wygląda na osobę, która chce się "zaprzyjaźnić". Podejrzewam, że chce mi wyciąć narządy. Zaczęłam odpisywać na wiadomości idąc na tor.
Daddy
Aktywny(a) 24 min temu
Daddy
Przyszła do ciebie paczka
z Włoch.
Mamy ci ją przesłać?
Buntowniczka
Spk, wrzuć do paczki
te lektury z biurka.
Chcą mnie zabić za ich
brak 0-0
Daddy
Zabij ich, ale jak coś
na komendzie mnie
nie znasz
Wredne I Głupie 😈❤
Aktywny(a)
Wredne I Głupie 😈❤
Wybacz, że sama dzisiaj
musiałaś pójść. Umówiłem się
na Skype z Benem
Teoria Lucycentryczna
Nie ma sprawy.
Wredne I Głupie 😈❤
Ta kropka na końcu dużo
mówi :// thx
Teoria Lucycentryczna
Problemy sobie wymyślasz.
Jesteś już na torze?
Wredne I Głupie 😈❤
Tak. Alexis i Matt też
Teoria Lucycentryczna
Oddał już zgłoszenie?
Wredne I Głupie 😈❤
Tak. Idziesz już?
Teoria Lucycentryczna
Kurde. Tak, zaraz będę
Schowałam telefon do kieszeni i gwałtownie przyspieszyłam. Włożyłam teczkę w usta, a kask mocniej przycisnęłam do piersi. Zaczęłam przebijać się przez grupki uczniów, aby, jak najszybciej dotrzeć na tor. Biegłam, jakby zależało od tego moje życie. Zupełnie nie mogłam skupić myśli na paczce od Fernando. Co on właściwie wysłał? Co MÓGŁ wysłać?
- Przepraszam! - krzyknęłam wpadając na jakąś dziewczynę. Nie zwróciłam na nią uwagi i pobiegłam dalej o mało nie wbiegając na jakiegoś chłopaka. Co ich tak nagle tu dużo? Więcej was matka nie miała?!
Wpadłam w drzwi sektora kartingowego. Przebiegłam przez szatnię nawet nie witając się z chłopakami z klasy i weszłam na tor. Matt rozmawiał właśnie z trenerem. Podeszłam do niego wyciągając w jego stronę teczkę.
- To moje zgłoszenie do kadry. - powiedziałam stając wyprostowana, jak struna.
- Mogłem się spodziewać, że młoda McQueen będzie chciała wejść do kadry. - uśmiechnął się wyciągając z teczki kartę zgłoszeniową. Patrzyłam, jak wczytuje się w nią marszcząc przy tym nos. Obejrzałam się na Matta, ale i Paula z Alexisem. Moje spojrzenie ponownie wróciło na trenera.
- Wszystko dobrze, ale... możemy porozmawiać?
- Co jest nie tak? - zdziwiłam się.
- To bardzo poważna sprawa. Do kadry zgłaszają się sami chłopcy i nie jestem do końca pewien, czy chcesz się tam zgłosić...
- Głupie pytanie. Nie różnimy się tak dużo. - patrzyłam prosto w jego oczy. Nie wydawał się pewny tego co mówię. Dotarło wtedy do mnie. Obejrzałam się krótko na Matta. - Szuka pan wymówki, aby mnie nie puścić? Prawda?
- Odniosłaś bardzo poważną kontuzję w wakacje. Nie miałaś czucia w nodze. Groziła ci amputacja i kalectwo. Nie szukam ci wymówki. Nie powinnaś się tak mocno angażować w sport.
- Pan oszalał. - zadrwiłam. - Jestem profesjonalistką. Dokładnie to robię w tej klasie. To jest mój cel. - tupnęłam nogą. - To, że miałam wypadek i jestem dziewczyną nic nie znaczy. - wskazywałam na niego palcem. - Nie wiem co powiedział panu Matt aczkolwiek....
- Nie mieszaj go w to.
- Będę! On zawsze się miesza. - warknęłam. - Ta kontuzja myśli pan, że wyszła z mojej nieuwagi?
- Nie myślę Lucy. Wystarczy, że masz to wpisane w kartę zdrowia.
- No właśnie. Nie myśli trener.
- Uważaj na słowa młoda damo.
- I co? Trener mnie nie przepuści? - uniosłam brew myśląc, że to kiepski żart.
- Przemyślę to. - powiedział kierując się z teczką w stronę swojego kantorka. Odwróciłam się w stronę Matta.
- Co znowu zrobiłeś?
- Ocaliłem ci życie. Nerwy w nodze zregenerują się i nie będziesz doświadczać przemocy seksualnej ze strony innych z drużyny. - wzruszył ramionami.
- Nienawidzę cię. Jedyną osobą która zostanie poddana przemocy seksualnej zostaniesz ty, jak tego nie odkręcisz chory psychopato. - warknęłam podchodząc do niego. - Przez ciebie nie miałabym stopy. Rozumiesz to?
- Przynajmniej nie stałabyś w kuchni. - zaśmiał się, a ja uderzyłam go w twarz. W odpowiedzi złapał mnie za kombinezon i uniósł w górę. - Nie bądź taka sprytna McQueen.
- Zniszczyłbyś mi życie. - warknęłam.
- Tak, czy siak nic lepszego cię nie spotka...
Siema Dears! Tak się składa, że nie było rozdziału tydzień temu (bardzo kiepski moment xd). Także w ten weekend pojawi się jeszcze drugi rozdział :3 Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał (jak zawsze czekam na opinię). A teraz nie zabieram wam już weekendu <3
PS. Jak stoicie z feriami? Macie teraz, kończą wam się, czy dopiero one przed wami?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro