ROZDZIAŁ 2
Wyjęłam z szafki potrzebne książki i zatrzasnęłam ją. Westchnęłam i obróciłem się na pięcie do tyłu.
- Co tu do cholery robisz? - zapytałam po raz kolejny w przeciągu ostatnich kilku godzin Francuza. Alexis uśmiechnął się wzruszając ramionami. Jaki on ma głupi, naiwny uśmiech. Przetarłam oczy i bez słowa ruszyłam do wyjścia ze szkoły. Wiedziałam, że Alexis idzie za mną.
- Ładnie tu. Ponoć ładnie tu tą porą.
- Pff... poeta. - burknęłam zeskakując z wielkich schodów przed szkołą. Ruszyłam dróżką w stronę akademika. Wszystko było na terenie liceum, więc zgaduje, że dojście do kolejnych punktów na terenie szkoły zajmowało mi po góra 5 minut.
- Żebyś wiedziała. Znam nawet fraszkę.
- Podziękował. - warknęłam. Westchnęłam głośno, gdy Alexis wyrównał do mnie. - Mogłeś mi powiedzieć, że planujesz wymianę do Mobile.
- Mogłem, ale wolałem nie zagęszczać atmosfery w czasie naszych wspólnych świąt z chłopakami. - uniósł brew. Poczułam, jak serce bije mi szybciej. Odchrząknęłam. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie wiem o co ci chodzi...
- Z Fernando zachowywaliście się tak dziwnie, jak nigdy. Wasze objęcie to najbardziej niezręczna rzecz świata. Co się stało? - zaśmiał się.
- Zamknij się. Nic się nie stało. - warknęłam szturchając go.
- Czyli jednak. Nie wiem co Włoch musiał zrobić, że wyprowadził cię z równowagi.
- Tak właściwie co ja zrobiłam. Nie wnikaj.
Alexis o dziwo zamilkł. Zacisnęłam usta i poprawiłam plecak na ramieniu. Szliśmy dalej w ciszy. To nie tak, że nienawidzę Fernando. Gdyby tak to działało musiałabym pocałować i Buttersky. Dzięki Bogu to nie tak działa. Wcale między nami nie było żadnego konfliktu, czy coś w tym guście. Faktycznie jednak tamto spotkanie było niezręczne. Czy czuje się winna temu? Właściwie trochę tak.
- Sama tak normalnie łazisz? - przerwał krótki moment ciszy. Wielka szkoda. Gdy mówi zabiera za dużo tlenu.
- Nie. Wracam, ale i idę do szkoły z Paulem. - uśmiechnęłam się.
- Paulem? - uniósł brew. - Jezu, kolejnego adoratora znalazłaś. Powinnaś napisać książkę o tym księżniczko.
- A może wy powinniście przestać się tak napalać? - uniosłam brwi z uniesionym kącikiem ust.
- Więc, kim jest Paul?
- Rudy, stał prawie, że na początku. - uśmiechnęłam się.
- Hmm... rozumiem.
Zmartwiło mnie to. Aczkolwiek otworzyłam po prostu drzwi akademika i weszłam do środka. Zaczęłam wchodzić po schodach w stronę mojego pokoju.
- Dzielisz pokój?
- Dzięki Bogu nie.
- Czyli zamknięte?
- Zgaduje, że Paul tam siedzi. Dałam mu klucze. - wzruszyłam ramionami podwijając rękawy w bluzie. Spojrzałam krótko na Alexisa, który wyraźnie coś analizował. Wolałam chyba nie wiedzieć co. W jego przypadku to może być wszystko. Wypuściłam jedynie powietrze z płuc i podeszłam do drzwi na drugim piętrze. Otworzyłam je bez zawahania. Tak, jak sądziłam. Na łóżku siedział Paul przeglądając coś na telefonie. Uniósł wzrok znad ekranu, aby spojrzeć na mnie i Alexisa.
- To ten nowy? - upewnił się Paul.
- Tylko nie nowy. - burknął. Zmarszczyłam brwi uderzając go w potylicę.
- Zachowuj się. - warknęłam. - Paul, Alexis, Alexis Paul. - wskazałam. - Alexisa znam od paru lat. Paul za to jest najlepszym ziomkiem w klasie.
- I cię podrywa, prawda? - spojrzał na mnie. Zupełnie zbił mnie z tropu i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Paula najwyraźniej też. Alexis zaczął iść w jego stronę. - Ona nie jest towarem do zaklepywania. - zaczął. Kabaret na żywo. Ale niestety trzeba go przerwać, bo Francuza przegrzało.
- Alexis... - szepnęłam, a ten ruszył w kierunku Paula. Ten lekko się wystraszył. - Alexis, zrobisz krok i piszę z twojego telefonu wyznanie miłosne do Megane.
Francuz stanął w miejscu, a ja westchnęłam. Stanęłam między nim, a Paulem.
- Nie rozumiesz nic! - powiedział zdezorientowanym głosem Alexis. - On nie patrzy na ciebie jak na...
- Alexis zamknij się!
- Stary, spokojnie. - Paul wstał i stanął tuż obok mnie.
- Jak mam być spokojny? Nie będziesz do niej...
- Jestem gejem stary, wyluzuj.
Alexis stanął. Po prostu stał. Westchnęłam i spojrzałam na Paula z uśmiechem na ustach.
- Widzisz! Ciebie może podrywać, a nie mnie! Zluzuj majty. - zaśmiałam się. Objęłam Paula. - Dalej zazdrosny?
- Czekaj... ty masz...
- Chłopaka? Tak. - odparł krótko.
- Ben ma na imię. - dodałam.
- Jezu... stary, przepraszam. - Alexis usiadł na ziemi.
- Spoko, on ma tak zawsze. Nie myśli nad tym co mówi. - zacisnęłam powieki z przygłupim uśmiechem zerkając na reakcje rudzielca. Jego kącik ust był uniesiony prezentując dołeczki w policzkach.
- Nic się nie dzieje, spokojnie. - zaśmiał się niewinnie, a Alexis właśnie analizował to co się wydarzyło.
- Zostaje tylko wiedzieć co się zadziało między tobą, a Włochem. - szepnął.
- Namawiam ją, aby do niego napisała. - wspomniał Rudzielec.
- Od kiedy jesteście moimi doradcami? - zmarszczyłam brwi.
- Czekaj, czyli ty wiesz o Fernando? - uśmiechnął się Paul. Alexis wstał.
- A co mam wiedzieć? - uśmiechnął się, jak psychopata. Spojrzałam z litością na Paula. Zacisnął usta.
- No, że coś jest nie tak. - odparł. Paul doskonale wiedział o co biega. Tylko, że on jest rozsądny.
- Weź, to mało powiedziane. Bali się siebie dotknąć!
Usiadłam na łóżku i patrzyłam na ich dwójkę. Odgarnęłam włosy do tyłu, a ich rozmowa zaczęła zamieniać się w szum. To żart. Alexis przyleciał z Francji, uczy się w mojej klasie, pokłócił się z moim ziomkiem i dodatkowo teraz debatuje o mnie i Fernando. Chyba oszalałam...
Szczerze to wyprosiłabym ich.
Dlatego zdecydowałam się odwrócić myśli od nich i wyjęłam z plecaka teczkę. Z niej za to zgłoszenie do kadry narodowej. Przysiadłam przy biurku i zaczęłam wypełniać papiery. Imię, nazwisko, płeć, data urodzenia, miejsce urodzenia i takie tam. Chyba wybrałam nowy cel. Tylko ten będzie serio trudny. Nie walczę już z jednym Buttersky, a z minimum dziesięcioma.
Tylko oni nie są mną. I dlatego będę w zwycięskiej piątce.
-*Jackson*-
12,4...
12,5...
12,6...
12,7...
12,8...
OhI'm doing it all for love
12,9...
13...
13,1...
13,2...
Working like a slave
13,3...
13,4...
13,5...
Daddy ain't at home, no
13,6...
13,7...
13,8...
13,9...
14...
Gotta be a man
- Jackson, do cholery jasnej! - usłyszałem za plecami czyiś krzyk. Wydzieranie się na mnie. Zacząłem zwalniać tempo bieżni, a z uszu wyjąłem słuchawki w których słyszałem jeszcze "...Do it for the fam...". Wyjąłem je z uszu, gdy bieżnia zatrzymała się. Zdjąłem z jej części ręcznik i odwróciłem się, aby zobaczyć moją panią trener. Ostatni nie wytrzymał ze mną w momencie, gdy opuszczałem treningu dla Jareda. Tak, oto Martha Black pojawiła się na horyzoncie. Krucze, długie włosy, jasna cera, szczupła sylwetka i zielone oczy. Była biegaczka. Po jej wieku nikt nigdy nie chciał w to wierzyć. Jedna kontuzja potrafi jednak zmienić całe życie. Tak i o 2 lata młodsza ode mnie kobieta trenuje ze mną do zawodów.
- Zrobiłem dopiero 14 kilometrów. - stwierdziłem wycierając twarz z potu. Odgarnąłem spocone włosy do tyłu przewieszając ręcznik na kark.
- Miałeś nie biec więcej, niż 10, bo jutro jest dzień nóg. - warknęła patrząc w swoje notatki. - Już wiem czemu nikt nie chce cię trenować.
- Więc... co tu robisz? - uśmiechnąłem się.
- Właśnie nie wiem. W takich chwilach uważam za cud, że Cruz tyle z tobą wytrzymuje.
- Zapewniam cię, ma powody. - prychnąłem. Martha uniosła kącik ust. - Co tak patrzysz w te notatki?
- Twoje auto jest podkręcane i tak sobie myślę... hmm... jeżeli tak dalej pójdzie, a Jackson Sztorm dalej będzie tak lekceważył moje zalecenia to wie na które miejsce tabeli spadnie?
- Oświeć mnie.
- Czwarte Jack. Najbardziej upokarzająca pozycja. Ostatniemu się współczuje, a czwartego się ośmiesza.
- Moje całe życie to składka ośmieszających sytuacji. - wzruszyłem ramionami.
- Ale obroniłeś swój honor przed ludźmi idącymi po długi. Nie twoje swoją drogą. Zrób więc to i teraz.
Westchnąłem.
- Czegokolwiek pragniesz szefowo. - uderzyłem dłońmi o uda. Stanąłem parę centymetrów od niej i zaśmiałem się. - Mogę odzyskać telefon i spadać?
- Dopiero, gdy powiesz mi od kiedy Jackson Sztorm słucha Zendayi. - uniosła brwi.
- Od kiedy Martha Black wraca do piosenek Pitbulla.
- Pieprz się Jackson. - prychnęła przykładając mi do klaty telefon. Wziąłem go w dłonie i szybko opuściłem salę. Idąc do szatni odblokowałem go i spojrzałem na połączenia. Zacząłem oddzwaniać.
Pierwszy, drugi i trzeci sygnał.
- Myślałam, że już nie odbierzesz. - usłyszałem w słuchawce słodki śmiech Cruz. Na twarz wkradł mi się uśmiech.
- Gdzie tam. Trenowałem.
- Martha mi mówiła, że nie słuchasz się poleceń. Chcesz przegrać? To dobrze.
- Ironicznie. Marzę o przegranej. Poważnie. Wybieram burgery z Jaredem od ciężarków i rozciągania. A ty? Jak trenujesz?
- Jestem z McQueenem w Centrum Treningowym. Dzwoniłam do ciebie, gdy wychodziłam z basenu. Teraz siedzę w pokoju i czekam na obiad. - mówiła cały czas podekscytowana. Jak to Cruz. Za to ją kochałem.
- Ja skoczę pod prysznic i jadę do domu. Dalej nie zagrałem na gitarze od przyjazdu.
- A to czemu niby, mhm?
Nie powiem jej o tych listach. Całą noc nad nimi myślałem. Nad tym co Dylan zamierza i nad tym co Jared zrobi jeżeli się o nich dowie. Przełknąłem ślinę.
- Weź, rozpakowywałem to wszystko. Siedziałem jeszcze u Sary i gadaliśmy o maturach Jareda.
- To idź się umyć i pogadamy wieczorkiem.
- Do usłyszenia. Kocham cię. - szepnąłem rozłączając się. Spojrzałem na ekran telefonu na którym widniał sms od Jareda i Sary.
Jared
Idę do Starbucksa
Kupić ci latte?
14:01
Ja
Nie, dzięki. Jeżeli pijesz
kawę to tylko latte!
14:12
Zaśmiałem się. Wiedziałem, że kupił czarną. Znam go za dobrze.
Sara
Przyszedł kolejny list do Jareda
Dylan proponuje mu spotkanie
w jakimś parku.
13:24
Ja
Schowaj list z resztą. Podjadę
wieczorem i coś załatwimy...
14:13
Schowałem telefon do torby i ruszyłem i pobiegłem pod prysznice. Chyba po raz pierwszy w życiu nie chce, aby Dylan wracał...
DZIEŃ DOBRY!
Here jest drugi rozdział, który mam nadzieje, że zadowolił wasze oczekiwania :D Ciekawostka! Myślałam nad tym rozdziałem pijąc kawę w kawiarni. Efekt widoczny hahah. Dziękuje wam za bardzo pozytywny odzew tej książki po pierwszym tygodniu :D Lejecie smar na moje serce waszymi komentarzami :3
Ważna, ważna informacja. GRUPA NA FACEBOOKU O AUTUSIACH W DODATKU POLSKA!
Grupka nie jest moja aczkolwiek cieszy mnie, że pewna dobra duszyczka (wiem, że to czytasz <3) zdecydowała się ją założyć. Jeżeli chcecie więc podyskutować o Autach, podzielić się artami, książkami itd. to zapraszam serdecznie
Auta (Pixar) - Poland
Dodam, że Lucy grasuje na grupie także wchodzicie na własne ryzyko!
Mam nadzieje, że spotkamy się pod postami na tej grupce <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro