Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 2

Wyjęłam z szafki potrzebne książki i zatrzasnęłam ją. Westchnęłam i obróciłem się na pięcie do tyłu.

- Co tu do cholery robisz? - zapytałam po raz kolejny w przeciągu ostatnich kilku godzin Francuza. Alexis uśmiechnął się wzruszając ramionami. Jaki on ma głupi, naiwny uśmiech. Przetarłam oczy i bez słowa ruszyłam do wyjścia ze szkoły. Wiedziałam, że Alexis idzie za mną.

- Ładnie tu. Ponoć ładnie tu tą porą.

- Pff... poeta. - burknęłam zeskakując z wielkich schodów przed szkołą. Ruszyłam dróżką w stronę akademika. Wszystko było na terenie liceum, więc zgaduje, że dojście do kolejnych punktów na terenie szkoły zajmowało mi po góra 5 minut.

- Żebyś wiedziała. Znam nawet fraszkę.

- Podziękował. - warknęłam. Westchnęłam głośno, gdy Alexis wyrównał do mnie. - Mogłeś mi powiedzieć, że planujesz wymianę do Mobile.

- Mogłem, ale wolałem nie zagęszczać atmosfery w czasie naszych wspólnych świąt z chłopakami. - uniósł brew. Poczułam, jak serce bije mi szybciej. Odchrząknęłam. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi.

- Nie wiem o co ci chodzi...

- Z Fernando zachowywaliście się tak dziwnie, jak nigdy. Wasze objęcie to najbardziej niezręczna rzecz świata. Co się stało? - zaśmiał się.

- Zamknij się. Nic się nie stało. - warknęłam szturchając go.

- Czyli jednak. Nie wiem co Włoch musiał zrobić, że wyprowadził cię z równowagi.

- Tak właściwie co ja zrobiłam. Nie wnikaj.

Alexis o dziwo zamilkł. Zacisnęłam usta i poprawiłam plecak na ramieniu. Szliśmy dalej w ciszy. To nie tak, że nienawidzę Fernando. Gdyby tak to działało musiałabym pocałować i Buttersky. Dzięki Bogu to nie tak działa. Wcale między nami nie było żadnego konfliktu, czy coś w tym guście. Faktycznie jednak tamto spotkanie było niezręczne. Czy czuje się winna temu? Właściwie trochę tak. 

- Sama tak normalnie łazisz? - przerwał krótki moment ciszy. Wielka szkoda. Gdy mówi zabiera za dużo tlenu.

- Nie. Wracam, ale i idę do szkoły z Paulem. - uśmiechnęłam się.

- Paulem? - uniósł brew. - Jezu, kolejnego adoratora znalazłaś. Powinnaś napisać książkę o tym księżniczko.

- A może wy powinniście przestać się tak napalać? - uniosłam brwi z uniesionym kącikiem ust.

-  Więc, kim jest Paul?

- Rudy, stał prawie, że na początku. - uśmiechnęłam się.

- Hmm... rozumiem.

Zmartwiło mnie to. Aczkolwiek otworzyłam po prostu drzwi akademika i weszłam do środka. Zaczęłam wchodzić po schodach w stronę mojego pokoju.

- Dzielisz pokój?

- Dzięki Bogu nie.

- Czyli zamknięte? 

- Zgaduje, że Paul tam siedzi. Dałam mu klucze. - wzruszyłam ramionami podwijając rękawy w bluzie. Spojrzałam krótko na Alexisa, który wyraźnie coś analizował. Wolałam chyba nie wiedzieć co. W  jego przypadku to może być wszystko. Wypuściłam jedynie powietrze z płuc i podeszłam do drzwi na drugim piętrze. Otworzyłam je bez zawahania. Tak, jak sądziłam. Na łóżku siedział Paul przeglądając coś na telefonie. Uniósł wzrok znad ekranu, aby spojrzeć na mnie i Alexisa.

- To ten nowy? - upewnił się Paul.

- Tylko nie nowy. - burknął. Zmarszczyłam brwi uderzając go w potylicę.

- Zachowuj się. - warknęłam. - Paul, Alexis, Alexis Paul. - wskazałam. - Alexisa znam od paru lat. Paul za to jest najlepszym ziomkiem w klasie.

- I cię podrywa, prawda? - spojrzał na mnie. Zupełnie zbił mnie z tropu i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Paula najwyraźniej też. Alexis zaczął iść w jego stronę. - Ona nie jest towarem do zaklepywania. - zaczął. Kabaret na żywo. Ale niestety trzeba go przerwać, bo Francuza przegrzało.

- Alexis... - szepnęłam, a ten ruszył w kierunku Paula. Ten lekko się wystraszył. - Alexis, zrobisz krok i piszę z twojego telefonu wyznanie miłosne do Megane. 

Francuz stanął w miejscu, a ja westchnęłam. Stanęłam między nim, a Paulem.

- Nie rozumiesz nic! - powiedział zdezorientowanym głosem Alexis. - On nie patrzy na ciebie jak na...

- Alexis zamknij się! 

- Stary, spokojnie. - Paul wstał i stanął tuż obok mnie.

- Jak mam być spokojny? Nie będziesz do niej...

- Jestem gejem stary, wyluzuj.

Alexis stanął. Po prostu stał. Westchnęłam i spojrzałam na Paula z uśmiechem na ustach.

- Widzisz! Ciebie może podrywać, a nie mnie! Zluzuj majty. - zaśmiałam się. Objęłam Paula. - Dalej zazdrosny?

- Czekaj... ty masz...

- Chłopaka? Tak. - odparł krótko.

- Ben ma na imię. - dodałam.

- Jezu... stary, przepraszam. - Alexis usiadł na ziemi.

- Spoko, on ma tak zawsze. Nie myśli nad tym co mówi. - zacisnęłam powieki z przygłupim uśmiechem zerkając na reakcje rudzielca. Jego kącik ust był uniesiony prezentując dołeczki w policzkach.

- Nic się nie dzieje, spokojnie. - zaśmiał się niewinnie, a Alexis właśnie analizował to co się wydarzyło.

- Zostaje tylko wiedzieć co się zadziało między tobą, a Włochem. - szepnął.

- Namawiam ją, aby do niego napisała. - wspomniał Rudzielec.

- Od kiedy jesteście moimi doradcami? - zmarszczyłam brwi.

- Czekaj, czyli ty wiesz o Fernando? - uśmiechnął się Paul. Alexis wstał.

- A co mam wiedzieć? - uśmiechnął się, jak psychopata. Spojrzałam z litością na Paula. Zacisnął usta.

- No, że coś jest nie tak. - odparł. Paul doskonale wiedział o co biega. Tylko, że on jest rozsądny. 

- Weź, to mało powiedziane. Bali się siebie dotknąć! 

Usiadłam na łóżku i patrzyłam na ich dwójkę. Odgarnęłam włosy do tyłu, a ich rozmowa zaczęła zamieniać się w szum. To żart. Alexis przyleciał z Francji, uczy się w mojej klasie, pokłócił się z moim ziomkiem i dodatkowo teraz debatuje o mnie i Fernando. Chyba oszalałam...

Szczerze to wyprosiłabym ich.

Dlatego zdecydowałam się odwrócić myśli od nich i wyjęłam z plecaka teczkę. Z niej za to zgłoszenie do kadry narodowej. Przysiadłam przy biurku i zaczęłam wypełniać papiery. Imię, nazwisko, płeć, data urodzenia, miejsce urodzenia i takie tam. Chyba wybrałam nowy cel. Tylko ten będzie serio trudny. Nie walczę już z jednym Buttersky, a z minimum dziesięcioma.
Tylko oni nie są mną. I dlatego będę w zwycięskiej piątce.

-*Jackson*-

12,4...

12,5...

12,6...

12,7...

12,8...

 OhI'm doing it all for love

12,9...

13...

13,1...

13,2...

Working like a slave

13,3...

13,4...

13,5...

Daddy ain't at home, no

13,6...

13,7...

13,8...

13,9...

14...

Gotta be a man 

- Jackson, do cholery jasnej! - usłyszałem za plecami czyiś krzyk. Wydzieranie się na mnie. Zacząłem zwalniać tempo bieżni, a z uszu wyjąłem słuchawki w których słyszałem jeszcze "...Do it for the fam...". Wyjąłem je z uszu, gdy bieżnia zatrzymała się. Zdjąłem z jej części ręcznik i odwróciłem się, aby zobaczyć moją panią trener. Ostatni nie wytrzymał ze mną w momencie, gdy opuszczałem treningu dla Jareda. Tak, oto Martha Black pojawiła się na horyzoncie. Krucze, długie włosy, jasna cera, szczupła sylwetka i zielone oczy. Była biegaczka. Po jej wieku nikt nigdy nie chciał w to wierzyć.  Jedna kontuzja potrafi jednak zmienić całe życie. Tak i o 2 lata młodsza ode mnie kobieta trenuje ze mną do zawodów. 

- Zrobiłem dopiero 14 kilometrów. - stwierdziłem wycierając twarz z potu. Odgarnąłem spocone włosy do tyłu przewieszając ręcznik na kark.

- Miałeś nie biec więcej, niż 10, bo jutro jest dzień nóg. - warknęła patrząc w swoje notatki. - Już wiem czemu nikt nie chce cię trenować.

- Więc... co tu robisz? - uśmiechnąłem się.

- Właśnie nie wiem. W takich chwilach uważam za cud, że Cruz tyle z tobą wytrzymuje. 

- Zapewniam cię, ma powody. - prychnąłem. Martha uniosła kącik ust. - Co tak patrzysz w te notatki? 

- Twoje auto jest podkręcane i tak sobie myślę... hmm... jeżeli tak dalej pójdzie, a Jackson Sztorm dalej będzie tak lekceważył moje zalecenia to wie na które miejsce tabeli spadnie?

- Oświeć mnie.

- Czwarte Jack. Najbardziej upokarzająca pozycja. Ostatniemu się współczuje, a czwartego się ośmiesza.

- Moje całe życie to składka ośmieszających sytuacji. - wzruszyłem ramionami. 

- Ale obroniłeś swój honor przed ludźmi idącymi po długi. Nie twoje swoją drogą. Zrób więc to i teraz.

Westchnąłem.

- Czegokolwiek pragniesz szefowo. - uderzyłem dłońmi o uda. Stanąłem parę centymetrów od niej i zaśmiałem się. - Mogę odzyskać telefon i spadać?

- Dopiero, gdy powiesz mi od kiedy Jackson Sztorm słucha Zendayi. - uniosła brwi.

- Od kiedy Martha Black wraca do piosenek Pitbulla.

- Pieprz się Jackson. - prychnęła przykładając mi do klaty telefon. Wziąłem go w dłonie i szybko opuściłem salę. Idąc do szatni odblokowałem go i spojrzałem na połączenia. Zacząłem oddzwaniać. 

Pierwszy, drugi i trzeci sygnał.

- Myślałam, że już nie odbierzesz. - usłyszałem w słuchawce słodki śmiech Cruz. Na twarz wkradł mi się uśmiech.

- Gdzie tam. Trenowałem.

- Martha mi mówiła, że nie słuchasz się poleceń. Chcesz przegrać? To dobrze.

- Ironicznie. Marzę o przegranej. Poważnie. Wybieram burgery z Jaredem od ciężarków i rozciągania. A ty? Jak trenujesz?

- Jestem z McQueenem w Centrum Treningowym. Dzwoniłam do ciebie, gdy wychodziłam z basenu. Teraz siedzę w pokoju i czekam na obiad. - mówiła cały czas podekscytowana. Jak to Cruz. Za to ją kochałem.

- Ja skoczę pod prysznic i jadę do domu. Dalej nie zagrałem na gitarze od przyjazdu.

- A to czemu niby, mhm?

Nie powiem jej o tych listach. Całą noc nad nimi myślałem. Nad tym co Dylan zamierza i nad tym co Jared zrobi jeżeli się o nich dowie. Przełknąłem ślinę.

- Weź, rozpakowywałem to wszystko. Siedziałem jeszcze u Sary i gadaliśmy o maturach Jareda.

- To idź się umyć i pogadamy wieczorkiem. 

- Do usłyszenia. Kocham cię. - szepnąłem rozłączając się. Spojrzałem na ekran telefonu na którym widniał sms od Jareda i Sary.

Jared
Idę do Starbucksa
Kupić ci latte?
14:01

Ja
Nie, dzięki. Jeżeli pijesz 
kawę to tylko latte! 
14:12

Zaśmiałem się. Wiedziałem, że kupił czarną. Znam go za dobrze.

Sara
Przyszedł kolejny list do Jareda
Dylan proponuje mu spotkanie
w jakimś parku.
13:24

Ja
Schowaj list z resztą. Podjadę
wieczorem i coś załatwimy...
14:13

Schowałem telefon do torby i ruszyłem i pobiegłem pod prysznice. Chyba po raz pierwszy w życiu nie chce, aby Dylan wracał...

DZIEŃ DOBRY!
Here jest drugi rozdział, który mam nadzieje, że zadowolił wasze oczekiwania :D Ciekawostka! Myślałam nad tym rozdziałem pijąc kawę w kawiarni. Efekt widoczny hahah. Dziękuje wam za bardzo pozytywny odzew tej książki po pierwszym tygodniu :D Lejecie smar na moje serce waszymi komentarzami :3
Ważna, ważna informacja. GRUPA NA FACEBOOKU O AUTUSIACH W DODATKU POLSKA!
Grupka nie jest moja aczkolwiek cieszy mnie, że pewna dobra duszyczka (wiem, że to czytasz <3) zdecydowała się ją założyć. Jeżeli chcecie więc podyskutować o Autach, podzielić się artami, książkami itd. to zapraszam serdecznie 

Auta (Pixar) - Poland

Dodam, że Lucy grasuje na grupie także wchodzicie na własne ryzyko!
Mam nadzieje, że spotkamy się pod postami na tej grupce <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro