EPILOG
***3 LATA PÓŹNIEJ***
"Dwa dni temu właśnie zakończył się sezon o Złotego Tłoka i już w ten piątek na naszym kanale RSN oficjalne podsumowanie. A jest o czym mówić, proszę państwa! Oj jest o czym mówić!
Będziemy rozmawiać między innymi o Jacksonie Sztormie, który przez ostatnie dwa sezony nie dawał o sobie znaku życia, aby powrócić na sezon 2032. Po zajęciu drugiego miejscu w tabeli ogólnej głosił sportową emeryturę. Jak donoszą nasi reporterzy Jackson Sztorm już kilka lat temu rozpoczął terapię behawioralną i to ponoć za jej sprawą zdecydował się na przerwę. W zespole zastąpić ma go nie jaki Paul Adler. Swój powrót zaliczyła również Cruz Ramirez która nie wypowiedziała się na temat swojego powrotu na następne sezony.
Zobaczyliśmy jednak sporo debiutów i ciężko nie wspomnieć tutaj o Lucy McQueen, która została tegorocznym zwycięzcą i najmłodszym zdobywcą Złotego Tłoka. Co ciekawe pobiła tym rekord swojego swojego ojca.
Więcej na ten temat już dzisiaj o...-"
Lucy wyłączyła telewizor i podwinęła nogi na skórzane siedzenie fotela. Spojrzała na zapełniony stolik przed sobą. Telefon komórkowy, podręcznik od angielskiego, butelka z wodą, to tylko ułamek tego co się na nim znajdowało. Od zwycięstwa nie miała chwili spokoju i jedyne o czym marzyła to zatopienie się w ciepłej pościeli. Wywiady, reportaże no i matura którą miała pisać w przyszłym tygodniu, póki co skutecznie rujnowały ten plan. Zamykała ponownie powieki, gdy samolot którym leciała gwałtownie szarpnął, a ona uderzyła głowę o zagłówek.
- Szykujemy się do lądowania w Rzymie. Proszę zapiąć pasy.
Blondynka westchnęła i przypięła się pasem. Patrzyła za małe okienko, gdy samolot zniżał swój lot, aż opadł na pas lotniska.
- I jesteśmy.
- Wielkie dzięki Porter. - krzyknęła, jak najgłośniej, aby pilot ją usłyszał.
Podniosła się z siedzenia i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Z fotela na końcu samolotu wstała brunetka w ołówkowej spódnicy, białej koszuli i błękitnej apaszce. Podeszła do Lucy z jej małym plecakiem w którym panował równie wielki bałagan co i na stoliku.
- Dzięki Melissa. - blondynka uśmiechnęła się do niej biorąc plecak.
- Przyjemność po mojej stronie. - zaśmiała się. - Mówiłaś tak serio z tym, że mogę zwiedzać Rzym?
- Baw się do woli. Nie dość, że dorobisz sobie przed maturami to jeszcze wybawisz. Wszystko co możesz potrzebować masz, więc miłej zabawy. Tylko pamiętaj, że w sobotę wieczorem wylatujemy.
Lucy położyła plecak na fotelu i zaczęła porządkować rzeczy. Wrzuciła do środka butelkę z wodą i luźne długopisy latające po stoliku. Na głowę wsunęła okulary przeciwsłoneczne i upewniła się, że bransoletka z czerwonej wstążki utrzymuje się na jej ręce. Zasunęła plecak po czym sięgnęła po czarną kurtkę jeansową i nałożyła ją na czerwoną, przydużą bluzę. Telefon trafił do tylnej kieszeni podartych niebieskich jeansów.
- Mam wszystko? - zapytała bardziej sama siebie, gdy Melissa podsunęła pod jej stopy czarną walizkę z przyszywką Drogi 66. - No tak, zapomniałabym. Dzięki.
Założyła plecak po czym w jedną dłoń chwyciła podręcznik. W drugą złapała walizkę. Zrobiła obrót wokół własnej osi po czym spojrzała na Melissę.
- Jak wyglądam stewardeso? - prychnęła pod nosem.
- Jak milion dolców.
- Trochę mało, ale tyle musi starczyć. - wzruszyła ramionami kierując się do wyjścia. Odgarnęła część blond włosów z czerwonymi końcówkami za ucho jednocześnie odsłaniając dwa czarne helixy.
- Dla Fernando nawet dolar by starczył.
Melissa puściła jej oko w czego odpowiedzi otrzymała środkowego palca na tle podręcznika. Drzwi od samolotu otworzyły się, a Lucy ostrożnie zeszła po schodach znosząc walizkę. Pod samolotem stał mężczyzna w czarnym garniturze. Wziął od niej bagaż i książkę.
- Załóż okulary i podprowadzę cię do tylnego wyjścia. Tam przekażę cię kolejnemu pod opiekę.
- Ostatnio kilka razy przerabiamy tą procedurą. Na luzie.
Nasunęła na twarz okulary przeciwsłoneczne i szła krok w krok z ochroniarzem. Facet przyłożył dwa palce do słuchawki w uchu.
- Orzeł w gnieździe, bez odbioru.
- Zajebiste macie to hasełko.
- Wiesz, że chodzi tu o bezpieczeństwo.
- Wiem, wiem. Czemu nie bocian?
Łysy facet nie powiedział nic więcej, a Lucy zaśmiała się pod nosem. Poprawiła ramiona od plecaka, gdy wchodzili do pomieszczenia dla obsługi. Po za różnymi detergentami, uniformami i skonfiskowanymi rzeczami było tam również przejście na całkowicie pusty hol, który dalej prowadził na miejsce postoju aut. Ochroniarz znowu przyłożył palce do ucha. Lucy patrzyła na niego, jak na idiotę.
- Przyjąłem. - powiedział.
- Bocian na wylocie.
Facet zatrzymał się i spojrzał z powagą na jej twarz. Pokazał dłonią, że ma ją na oku po czym ruszyli dalej.
Lucy swój wzrok spuściła na białe nike'i na jej stopach i poczuła przypływ energii. Dotarło do niej, że po tygodniach obiecanek uda spotkać się jej z Fernando.
Przeszli przez szklane drzwi i pierwsze co rzuciło się jej w oczy to czarne maserati. Dziewczyna poczuła ekscytacje, gdy zauważyła bruneta opierającego się o jego maskę. Nie było tu nikogo więcej. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i gwizdnęła palcami. Fernando uniósł wzrok i z uśmiechem na ustach ruszył w jej kierunku. Rzuciła mu się na szyje, a Włoch złapał ją i obrócił się z nią wokół własnej osi. Lucy złapała jego twarz w dłonie i pocałowała.
- Hej. - zaśmiał się kiedy ta oparła swoje czoło o jego dalej znajdując się powietrzu.
- Mówiłam, że wygram.
- Nie wątpiłem w to. - zaśmiał się.
Ochroniarz zaczął kasłać, a Lucy odsunęła się od Fernando. Facet dał Włochowi walizkę i podręcznik po czym włączył urządzenie w uchu obracając się.
- Orzeł docelowo. - mężczyzna wyszedł z hali.
- Orzeł docelowo? Co? - zdziwił się Fernando. Lucy wzruszyła ramionami.
- Byłam równie zdziwiona co ty. Mogli wybrać jakiegokolwiek innego ptaka.
Lucy wsiadła do samochodu odkładając plecak na ziemię. W uchwycie znajdowały się dwa termosy z kawą, a na miejscu kierowcy coś tłustego zapakowanego w torebkę z szarego papieru. Fernando zapakował walizkę do bagażnika i otworzył drzwi od strony kierowcy. Rzucił w Lucy torebką po czym sam usiadł na skórzanym fotelu i trzasnął drzwiami. Odpalił silnik, a w samochodzie zaczęła grać piosenka "Home".
- Co to jest? - zapytała odwijając torebkę.
- Byłem w cukierni. Pomyślałem, że będziesz głodna po podróży, więc kupiłem ci ciastka z brzoskwinią. - mówił, jednocześnie wyjeżdżając z lotniska.
- Kawkę też mi zrobiłeś? - zaśmiała się biorąc czerwony termos w dłonie.
- Zrobiłem. Po tą kawę jechałem do jakiegoś smakosza, aby się doradzić. Tamtego dnia wypiłem tyle kaw, że sobie nie wyobrażasz. Ta miała najlepszy posmak, więc zamówiłem jej zapas do knajpy. Sama oceń.
Lucy otworzyła termos i powąchała wrzątek. Nie chciała tego mówić, ale po zapachu to, jak każda inna kawa. Wzięła ostrożnie jej łyk. No i tutaj był element zaskoczenia. Przez chwilę trzymała ją w ustach ostrożnie smakując po czym przełknęła już lekko ostudzoną ciecz.
- Ma taki orzechowo-czekoladowy posmak, jest przepyszna.
- A to bez dodatku cukru, kakao czy orzechów. Wszystko wyszło z ziaren. Niesamowite, czyż nie? Kawa i ociupina mleka.
- Ludzie będą się zabijać o pojedynczą filiżankę, zobaczysz. - uśmiechnęła się biorąc gryz ciasteczka brzoskwiniowego. - Jesteś gotowy na otwarcie?
- Bardziej nie będę. - zaśmiał się lekko wyjeżdżając na normalną drogę. Lucy zaczęła się rozglądać dookoła.
Włochy stały się trochę, jak jej drugi dom. W trakcie sezonu siedziała w Stanach, ale postanowiła już, że na okres wakacyjny będzie zawsze przylatywać do Europy. Wydawało się to uczciwe biorąc pod uwagę, że Fernando minimalnie raz na dwa tygodnie zaliczał lot do USA. Teraz miało być to nieco utrudnione ze względu, że ten otworzył w centrum własną restaurację. Kiedy mieli po piętnaście lat mówił Lucy, że będzie to pizzeria, ale ostatecznie zdecydował się na serwowanie mieszanki kuchni włoskiej i amerykańskiej. Niecodzienne połączenie, ale już przed samym otwarciem robiło to duży szum i budziło zainteresowanie. To nie mogło się nie udać.
- A jak się czujesz po pierwszym zwycięstwie?
- Super, nie sądziłam, że to będzie aż takie super uczucie. Zabawne tylko, że stałam się trochę celebrytą. Ludzie o mało się nie pozabijali przy barierkach, jak dawałam autografy.
- Bijesz rekordy i masz już na koncie kilka kontrowersyjnych wypowiedzi.
- One nie były kontrowersyjne. Reporter kazał mi się wypowiedzieć na temat "baby do garów". Pieprzony seksista. Jeszcze zapytał się mnie perfidnie, czy w naszym związku nie powinno być na odwrót. Uważam, że słusznie kazałam mu się pierdolić.
Fernando pokręcił głową głośno się śmiejąc. Spojrzał, jak jego dziewczyna pakowała do ust na raz całe ciastko z oburzoną miną.
- Jackson też wzbudził kontrowersje, ale pobiłaś go.
- Żałuje, że Jack odchodzi.
- Gadałaś z nim?
- Z nim jeszcze nie. Z Jaredem owszem. W trakcie sezonu odstawił leki i po tym pobycie na farmie zaczął sobie radzić z PTSD. To już zawsze z nim będzie, ale wraca do normalnego funkcjonowania i chce trochę nacieszyć się życiem.
- A Cruz?
- Jedzie jeszcze jeden sezon i do niego dołączy. - oblizała usta. - Szczerze chyba nie widziałam Sztorma szczęśliwszego, jak wtedy, gdy ogłosił koniec kariery. Potrzebuje tego spokoju. Pozwolę Cruz w przyszłym sezonie wygrać, aby mieli na koncie po tyle samo Tłoków. Ja się jeszcze nawygrywam.
- Tak w innym temacie. Jak trzyma się bransoletka?
Lucy spojrzała na czerwoną wstążkę na swoim nadgarstku. Była pocięta i zapleciona w warkoczyk który w pewnym momencie splatała się z czarnym skórzanym rzemykiem. W miejscach, gdzie się splatały znajdowały się po dwa srebrne koraliki.
- Bałam się w niej jechać na finałach, tak szczerze. Jest śliczna. Byłaby szkoda, gdyby się zniszczyła.
- Jak wstążka nie miała rzemyka i koralików to, aż tak o to nie dbałaś.
Lucy uniosła brwi spojrzała wprost na jego twarz. Fernando, jak gdyby nigdy nic skupiony był na jeździe. Z groźną miną wzięła łyk kawy.
- Dalej się zastanawiam, jak na to wpadłeś.
- Tłumaczyłem ci. Nosiłem ją ostatnie trzy lata. Kawałek niechcący sieknąłem nożem, tutaj olej na nią prysnął. Zebrała trochę i moich wspomnień. Teraz będziesz mogła nosić NASZE wspomnienia, a nie tylko swoje. Czuj tą odpowiedzialność.
- Jestem pewna, że dzięki niej wygrałam.
- Wiem, że ty nie wierzysz w mityczną siłę w przedmiotach martwych.
- Bo nie wierzę, ale miałam "jak na dłoni" dla kogo mam wygrać.
Wjechali w tereny centrum. Nie musieli jechać bardzo daleko, aby dojechać do starych kamieniczek. Fernando zaparkował samochód i zaciągnął ręczny.
- Za nim pojedziemy do mnie musisz zobaczyć knajpę. - powiedział stanowczo.
Dziewczyna wcale się nie opierała. Zostawili wszystkie rzeczy w samochodzie i ruszyli do tylnego wejścia. Fernando przepuścił dziewczynę w drzwiach i pierwsze co rzuciło się jej w oczy to jasne drewno na podłodze i białe ściany. Stoliki i krzesełka kontrastowały czernią, a wejście do kuchni wyłożone było cegłą. Na jednej kolumnie znajdowały się nabazgrane markerem podpisy kierowców. Lucy od razu dostrzegła tam podpis jej taty. Było tam dużo roślin, a na stolikach obok oliwy i przypraw stały świeczniki. Była zauroczona tym, jak to wszystko wyglądało.
- Powiem ci jest piękniej, niż sobie wyobrażałam.
- Nie powiedziałem ci o jednym istotnym szczególe. - powiedział Fernando, a Lucy spojrzała na niego ze zdziwieniem. Założyła ręce na piersi i spojrzała, jak ten zdejmuje z siebie skórę zostając jedynie w białej koszuli.
- I teraz mnie zmartwiłeś.
- Po prostu przejdź w lewe skrzydło. - wskazał dłonią, a Lucy szybkim krokiem pobiegła gdzie kazał jej Włoch.
Jej oczom ukazała się mała wystawka z historii motoryzacji. Kombinezon Nikiego Laudy wiszący w gablocie na jednym filarze, galeria zdjęć z Nascaru i F1 i wiele innych podobnych. Nie potrzebowała dużo czasu, aby zorientować się, że nad jednym stolikiem znajduje się kurtka Hudsona Horneta z czasów, gdy dowodził zespołem jej ojca. To było małe muzeum. Dodatkowo za gablotą z ciastami płytki ułożone były w czarno-białą szachownicę. Lucy oglądała to z zachwytem, a gdy chciała obrócić się, aby spojrzeć na Fernando zobaczyła również Alexisa, Carlosa, Jerry'ego i Claire.
- Gratulujemy pierwszego Tłoka! - krzyknęli. Carlos wypuścił konfetii, a Fernando trzymał mały torcik w szachownicę z miniaturowym Tłokiem z marcepanu. Jerry i Alexis za to bili brawo.
- Panowie! Jak ja dawno was nie widziałam! - uśmiechnęła się szeroko rzucając się im na szyję. - Cholera, Alexisa to ostatni raz widziałam z rok temu na tych zawodach co w trakcie wyskoku pękła mu opona.
- Nie wracajmy do tego, było złe ciśnienie. - zaśmiał się.
- Tłumacz się tak kretynie. - Claire prychnęła całując Francuza w policzek.
- Wow... brakuje mi słów. To wszystko jest po prostu niesamowite. - podsumowała Lucy rozglądając się dookoła. Poczuła, jak ogarnia ją dziwne uczucie ciepła. Przebyła długą drogę, aby dotrzeć tu gdzie jest. Z dziewczyny która potajemnie podszyła się na zawodach pod jednego kierowcę teraz jest zawodnikiem NASCARU. Ten sam kierowca o ironio został jej partnerem. Widzi swoich przyjaciół i dostrzega, jak każdy z nich się zmienił, czego dokonali i ile czasu minęło. Choćby sama Claire która zdecydowała się zostać menadżerem Lucy.
Jej pierwszego Złotego Tłoka wręczył jej o ironio jej ojciec, a zdjęcie z tego dnia krąży wszędzie gdzie się da jako jedne z piękniejszych zdjęć w historii tych zawodów. On sam nie mógł być z niej bardziej dumny. Zwycięstwo Lucy zbawiło jednocześnie do Chłodnicy nowych zwiedzających co pozwoliło ponownie miastu odżyć. A to wszystko w przeciągu tak pozornie krótkiego czasu.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę. - powiedział Fernando odkładając tort na jeden ze stolików. - Widzisz płachtę? - zapytał Lucy wskazując palcem na prześcieradło na ścianie. Skinęła twierdząco głową.
- Odsłoń.
Dziewczyna gwałtownie szarpnęła za płachtę odsłaniając neon. Zmarszczyła brwi, gdy Fernando go uruchomił. Na czerwono rozbłysnął napis "Race".
- Teraz już wiesz wszystko. Co powiesz na taką nazwę? Dyskutowaliśmy trochę z chłopakami i chyba nie ma lepszej nazwy dla tego miejsca.
- Jest idealna. Zgrywa się z wystrojem. - szepnęła, gdy ten objął ją w talii.
- Dobra, a teraz czas wznieść toast za to zwycięstwo. - zarządził Alexis.
Lucy patrzyła, jak zahipnotyzowana na napis. Uśmiechnęła się całując policzek Fernando.
- Zobaczysz, to będzie kiedyś legendarne miejsce.
- Będzie, jak podpiszesz się na ścianie i dasz coś od siebie.
Dziewczyna na moment zmarszczyła brwi ze skupieniem patrząc na napis. Odgarnęła włosy po czym nagle pstryknęła palcami.
- Co powiesz na twój kombinezon?
- Od ciebie, nie ode mnie. - prychnął.
- Od tego się zaczęło, dzięki temu teraz tu jest. Po za tym minęło tyle lat, a dalej cała szafa mi capi twoimi perfumami.
- Jak tak bardzo ci się nie podoba ten zapach to może nie podbieraj mi ubrań. - pstryknął palcem jej skroń, a Lucy nadepnęła mu na stopę zaczynając się śmiać.
- Boże, jak dzieci. - wspomniała Claire patrząc, jak tamci zaczynają się przepychać.
W pewnym momencie złapali się za ramiona co doprowadziło do końca "bójki". Zaczęli głęboko oddychać i patrzeć na swoje rozwalone fryzury. Lucy ponownie spojrzała na czerwony neon. Złapała ramię Fernando i zacisnęła na nim palce. Westchnęła głośno czując, jak jak bicie jej serca się uspokaja.
- Wyłączmy ten neon póki co. Ludzi jeszcze zwabimy niechcący - zarządziła.
Fernando skinął głową. Lucy pomachała lekko do świecidełka, przed tym, jak zgasł...
KONIEC
*
*
*
Cholera, z pisania całej tej książki pisanie tego stresowało mnie najbardziej. Nie umiem się żegnać i dziękować, ale sądzę, że po trzech książkach wypadałoby, aby powiedziała kilka słów. Well...
28 kwietnia 2018 roku opublikowałam prolog „Let's Race" i nie myślałam wtedy o pisaniu trylogii. Projekt miał być pojedynczą luźną, historią zamkniętą w jednej książce. Miało to rozwinąć Lucy która pojawiła się w książce która aktualnie nie istnieje. Z rozdziału na rozdział jednak coraz bardziej przywiązywałam się do niej, a historia zaczynała nabierać dla mnie pewnej głębi którą chciałam, jak najlepiej wydobyć. Opinię zostawiam wam, ale bez względu na werdykt cieszę się, że spróbowałam.
No i skończyliśmy z trylogią która w pewien sposób objęła piętnaście lat życia Lucyfera haha To do teraz wydaje mi się czystą abstrakcją kiedy przypominam sobie, że to miała być JEDNA KSIĄŻKA
Spędziliśmy wspólnie trzy długie lata. W tym czasie zdążyliśmy się zmienić. Liczę w tym siebie, Lucy, Jacksona i wszystkich którzy czytają ten tekst. Wiele osób które czytały „Let's Race" pewnie nie doczekało tego momentu. Patrzyłam ostatnio komentarze z tamtego czasu i wielu z was całkowicie zmieniła konta (jeżeli jesteś jedną z tych osób możesz się przypomnieć i napisać swój dawny nick. Jestem pewna, że ciebie skojarzę)
Dlatego też z całego serca dziękuje każdemu za przeczytanie tej historii. Dziękuje kakao_queen za wsparcie w najcięższych momentach pisania, jak i każdego jednego dnia w moim życiu. Od pierwszej książki między nami wydarzyło się więcej, niż mogłyśmy się spodziewać i to jeden z głównych argumentów dla których jestem wdzięczna, że zaczęłam to pisać. Love you CarsTwin (jak dawno tego nie używałam)
Dziękuje Mawziena za zrobienie okładek do "Best Race" i "Last Race". Znam twoją opinię na ich temat, ale dalej jestem nimi zauroczona. Mimo, że początek naszego pisania był ciężki (głownie przeze mnie haha) tak teraz jestem wdzięczna, że udało ci się mnie przycisnąć. Jestem wdzięczna, że mogłam cię poznać i cieszę się, że w tym momencie współtworzymy adminofaszyzm XD
Dziewczyny korektowały mi niektóre rozdziały, także za to również im dziękuje <3
Dziękuje każdej osobie która w pewien sposób wywołała uśmiech na mojej twarzy. Lilianna_123, Jinxxx2004 nie zliczę ile artów dostałam od was trakcie pisania tej trylogii, ale za każdy dziękuje. Nawet nie zdajecie sprawy ile radości dawało mi wymienianie z wami wiadomości i dyskutowanie o rysunkach. Do teraz mam je wydrukowane w specjalnej teczuszce.
Dziękuje majatitt i Sprzyjajacy-Olowek22 za wspieranie mojej weny w ostatnich miesiącach. Wasze pierwsze, jak i powtórne podejście do tych książek były niesamowitym zastrzykiem weny. Cieszę się, że mogłam podyskutować z wami o książkach i wyciągnąć na ich temat nowe wnioski. Dodatkowo Maja, kocham twoich simów, okey? XD
Dziękuje też każdej osobie której wyżej, nie wymieniłam. Za komentowanie, gwiazdkowanie, zaangażowanie w trwanie tej historii tak długi czas i wspieranie mnie. Mam nadzieje, że miło spędziłeś z książkami czas i czasami wrócisz do niektórych rozdziałów.
Chętnie posłuchałam twojej opinii na ich temat <3
1098 dni
122 rozdziały
Ponad 1000 gwiazdek
Ponad 14 300 wejść
Dziękuje za każde z powyższych!
Chciałabym spotkać się z wami jeszcze kiedyś pod jakąś książkę i móc zgromadzić was w jednym miejscu. (dalej liczę, że kiedy ten cały koronacyrk się skończy niektórych z was poznam osobiście na Pyrkonie czy innym konwencie. Będę was powiadamiać) Nie wiem, czy będzie to książka z Aut, czy coś całkowicie autorskiego. Jedno jest pewne.
Będę za wami bardzo tęsknić.
Mam nadzieje, że nie żegnamy się, a jedynie mówimy sobie do zobaczenia <3
Kocham was i dziękuje za wspaniałe trzy książki!
~Aniarowa
PS. W tej książce w najbliższym czasie pojawi się jeszcze jedno ogłoszenie związane z czymś co będziecie mogli położyć na swojej domowej biblioteczce ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro