Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Nie bez powodu mówiłam, że będzie to hot drarry.

Nie wiedząc za bardzo, która godzina oznaczała dla Malfoya wieczór, zjechał windą do recepcji, by zaczerpnąć jeszcze informacji na temat swojego pobytu w Blue Diamond. Hotel robił wrażenie tak samo wewnątrz jak i z zewnątrz, jednak z pewnością nie należał do najdroższych. Mimo że znajdowali się w najbardziej popularnej turystycznie, części Palermo, jadąc taksówką Harry widział hotele naprawdę z pierwszego zdarzenia, które aż kipiały bogactwem.

Uprzejma kobieta siedząca na recepcji, bardzo dobrze posługiwała się angielskim, przez co przynajmniej nie musiał gimnastykować się, by wytłumaczyć o co mu chodzi. A tak naprawdę chciał tylko dowiedzieć się, czy hotel posiadał w swojej ofercie jakieś wycieczki fakultatywne dla rezydentów. Skoro w planie jego wycieczki last minute nie było kompletnie żadnego zwiedzania, chciał wykorzystać fakt, że pierwszy raz znajdował się na Sycylii, i coś zobaczyć. Nie miał zamiaru też spędzać każdego dnia na jeżdżeniu po mieście i zgłębianiu jego zakamarków, jednak nie chciał przeleżeć na plaży plackiem całego tygodnia.

Poza tym nie chciał też widywać Malfoya codziennie w hotelu. Miał nadzieję, że ich dzisiejsze spotkanie przy piwie, zakończy tą początkową farsę, a jego wyjazd w końcu obierze odpowiedni tor, na którym więcej się na niego nie natknie.

Podziękował recepcjonistce za broszury informacyjne, które ta wręczyła mu z uśmiechem, po czym powolnym krokiem ruszył w kierunku sof, ustawionych w głębi holu. Nie chciał wyglądać na zdesperowanego i ewidentnie na coś czekającego. Miał nadzieję, że Malfoy szybko zjawi się na dole, bo nie miał zamiaru spędzić najbliższej godziny w hotelowym holu.

Mimo późnej pory, na zewnątrz było jeszcze jasno. Harry właśnie za to, tak lubił południowe kraje. Było w nich ciepło, przyjemnie, a słońce świeciło jak najdłużej. Gdyby tylko mógł, najchętniej przeprowadziłby się z dała od ciągle deszczowej, Anglii. Rozsiadł się wygodnie na sofie, tyłem odwrócony do wind, by nie ulegać pokusie spoglądania na nie co kilka sekund. Skłamałby twierdząc, że się nie  denerwował. Możliwe, że to właśnie nerwy trzymały go w kupie, bo gdyby teraz na jego miejscu siedział Harry sprzed pięciu lat, na pewno by wymiękł, wiedząc, że ma wyjść z Malfoyem na piwo.

Poza tym, czy to samo w sobie nie brzmiało abstrakcyjnie? Nie rozumiał, dlaczego Hermiona zachęcała go do nawiązywania kontaktu z kimś, przez kogo cierpiał przez tyle czasu i przez kogoś, kto uprzykrzał mu życie na każdym kroku. Co najgorsze, udawanie niechęci i dawnej zadry, nie przychodziło mu tak łatwo jak myślał, więc może jednak było coś w tym, co mówiła Hermiona na temat czasu, który leczył rany.

— Długo już czekasz? — Znajomy głos wyrwał go z rozmyślań, przez co też instynktownie odwrócił się w kierunku, z którego dobiegał. Draco wyglądał całkiem normalnie. Miał na sobie zwykłą, jasną koszulkę polo i bezowe spodenki z podwiniętymi nogawkami. Gdzie podziały się eleganckie koszule, z aksamitnego materiału, oraz szykowne spodnie w kant? Czy to nie właśnie takim go zapamiętał?

— Nie, dopiero usiadłem. Wiesz, że hotel oferuje wycieczki fakultatywne? — No i po co to powiedziałeś, do cholery jasnej! Kiedy był zdenerwowany, często mówił coś bez przemyślenia, tak jakby słowa, wypływające z jego ust, nie podlegały żadnej kontroli.

— Tak, widziałem wcześniej. Wycieczka z portu brzmi ciekawie, choć nie wiem czy podołam chorobie morskiej. Na statkach wycieczkowych okropnie buja. — Dlaczego. To pytanie, Harry zadawał sobie z każdym kolejny słowem, które wypowiadał w jego stronę, Draco. Dlaczego, ten człowiek musiał akurat zjawić się w jego życiu ponownie, i dlaczego musiał zachowywać się jak ktoś zupełnie inny. Tak jakby to, co wydarzyło się między nimi sześć i pięć lat temu, wcale nie miało miejsca. I dlaczego, do jasnej anielki, nadal musiał być tak przystojny?

— Dokąd idziemy? — spytał głupio, podnosząc się z miejsca, zaginając w pół broszury, które trzymał w ręce, by zaraz schować je do kieszeni spodenek.

— Raczej nie znam pobliskich barów, ale wyczytałem, że niedaleko znajduje się całkiem dobra winnica. Grzechem jest bycie na Sycylii, i nie spróbowanie ich lokalnych alkoholi, nie uważasz? — Harry nie miał pojęcia, czy była to tylko jego wyobraźnia, czy kłębiące się w jego wnętrzu emocje, ale miał wrażenie, że wzrok Malfoya przeszywał go na wskroś. Sześć lat temu, kiedy ujrzał go pierwszy raz, to właśnie jego palące spojrzenie, przykuło jego uwagę i sprawiło, że pogrążył się w swoim zauroczeniu na amen.

— To jednak wino? — spytał, podążając za mężczyzną, który nawet na niego nie czekając, ruszył w kierunku wyjścia. Coś jednak pozostało z jego nonszalancji. W końcu, człowiek nie zmieniał się ot tak, całkowicie tracąc swój charakter. Chyba, że Draco po prostu mocno się pilnował, starając się nie okazywać po sobie swojej wyższości, którą przecież miał we krwi.

— Jest przyjemniejsze, i nie wchodzi tak mocno do głowy. — Uśmiechnął się, a Harry nie wiedząc czemu, odwzajemnił go, próbując mentalnie wtłuc sobie do rozumu, by przestał to robić. Ten jednak go nie słuchał, bo z uśmiechem na ustach opuścił hotel, dając się poprowadzić Draco Malfoyowi, wieczornymi uliczkami dzielnicy Mondello.

***

Nie miał pojęcia jak doszło do tego, że znalazł się w miejscu, w którym jego koszula wisiała mu do połowy ramion, będąc jednocześnie przy tym rozpięta tylko na dwa guziki, a spodenki stały się nieubłaganie ciasne, sprawiając mu tym prawdziwy ból. Szum w głowie wywołany zbyt dużą ilością wypitego wina, całkowicie zagłuszał rozsądek, który starał się krzyczeć, że ręce Malfoya właśnie dobierały się do jego rozporka. Tak, zaraz. Ręce Malfoya szarpiące za rozporek jego spodenek? W zasadzie, tak.

Przygwożdżony do ściany i unieruchomiony między nią, a ciałem Draco, z zapamiętaniem przyjmował atak na własne usta, dając się ponieść rozpalonym wargom mężczyzny.

Jego własne ręce błądziły gdzieś ślepo, próbując podsunąć wyżej tą nieznośną koszulkę, którą Draco miał na sobie. Choć była to pewnie tylko kwestia czasu, bowiem Harry zdążył już zapomnieć jak kiedyś mocno pragnął, by ujrzeć widok nagiego Malfoya. Nie pamiętał nawet ile wieczorów spędził na wyobrażaniu sobie tego, co ten skrywał pod koszulką, a teraz miał świetną okazję, żeby się o tym przekonać.

Alkohol szumiący w głowie jak i we krwi, powodował, że jego serce biło dwa razy szybciej, a wszystko wokół było o wiele bardziej odczuwalne. Tak jak usta Draco, na jego własnych, jego język, błądzący po wargach, oraz chłodne dłonie, którym właśnie udało się stoczyć walkę z rozporkiem, a zwinne palce z łatwością wślizgnęły się do środka, przynosząc mu długo wyczekiwaną, ulgę.

Harry oprócz tego, że odkąd rozstał się z Joeyem, nie chodził na randki, to również nie uprawiał seksu, a swoje potrzeby załatwiał szybko i bez zbędnego przedłużania, samemu. Nie mógł zaprzeczyć, że nie był spragniony dotyku drugiej osoby, a fakt, że dawał mu go Malfoy, ta sama osoba, w której pierwszy raz zauroczył się do szaleństwa, nie pozwalał się opanować. Ostatnie przejawy samokontroli miały miejsce jeszcze zanim przeszedł przez próg pokoju Draco, jednak gdy drzwi zanim się zamknęły, Harry mógł równie dobrze podpisać pakt z diabłem. Bo Malfoy był jego prawdziwym wcieleniem, a jedyne co Harry'emu w życiu wychodziło naprawdę dobrze, było podążanie za tym co kuszące i zakazane zarazem.

Instynkt wręcz wyrywał się z jego piersi, wychodząc na przeciw rozpalonym ustom Malfoya, starając się przejąć inicjatywę, mimo że to on miał ograniczony zakres ruchu. Jęknął przeciągłe, kiedy poczuł palce mężczyzny zakradające się pod jego bieliznę. Był podniecony do granic możliwości, i wiedział, że Malfoy również trzymał się ostatkiem sił zajęty, zsuwaniem z niego spodenek jedną ręką, podczas gdy druga z łatwością odnalazła to, czego szukała, oplatając palce wokół jego pulsującej z pragnienia, erekcji.

— Cholera — wydyszał wprost w jego usta Draco, a Harry idealnie wykorzystał tą okazję, do tego, by siłą swojego ciała odepchnąć się od ściany i pchnąć mężczyznę w głąb pokoju. Jak najszybciej chciał móc zedrzeć z niego ubranie i zobaczyć go w całej okazałości. Nie miał zamiaru zastanawiać się, dlaczego łóżko Draco było zdecydowanie większe od jego, skoro mieli pokoje w takim samym standardzie. Wystarczyła mu tylko świadomość, że Malfoy nadal ściskał jego penisa, który domagał się obcego dotyku już od dłuższego czasu. Spragniony i niecierpliwy, oderwał dłonie od talii mężczyzny, popychając go na łóżko, tak żeby na nim usiadł. Sam pomógł mu, całkiem zsunąć z siebie spodenki. Odrzucając je gdzieś na bok, nawet nie myśląc, że za chwilę zapewne będzie zbierał swoje ubrania po całym pokoju, szukając nie tylko skarpetek i koszulki, ale też własnej godności.

Pochylając się nad Draco, wsuwając palce w jego miękkie włosy, przez myśl przeleciało mu wspomnienie samego siebie, wpatrującego się w niego pierwszy raz, sześć lat temu. Nie tylko jego spojrzenie wtedy zwróciło jego uwagę, ale też naturalnie jasne włosy, które w świetle były wręcz białe.

Wysunął palce z pomiędzy kosmyków, tylko po to by przejechać nimi po jego żuchwie, a potem zjechać w dół szczęki, stanowczo łapiąc za jego podbródek, odwracając tym samym głowę mężczyzny do siebie. Zdecydowanie wzrok Malfoya, nadal potrafił sprawić, że miękły mu kolana, a zaciętość, którą miał w sobie, ustępowała miejsca uległości pod wpływem jego spojrzenia.

Kiedy tylko ręka Draco zaczęła miarowo poruszać się wzdłuż jego erekcji, sapnął niekontrolowanie, a dłonie ponownie wplótł we włosy mężczyzny, ciągnąc za nie lekko. Spojrzał w dół, ale widok tego, co wyprawiał Malfoy z jego penisem sprawił, że nagły skurcz złapał go za żołądek. Nie mógł przecież tak szybko dojść i to dzięki samemu patrzeniu na to, jak drugi mężczyzna sprawiał mu przyjemność. Jęknął, widząc i czując pod dłońmi, jak Malfoy pochylił się, delikatnie wysuwając język z ust, tak jakby oblizywał się na sam widok jego erekcji.

— Cicho — mruknął, a Harry ledwo zrozumiał te słowa, zbyt zaaferowany faktem, że Malfoy właśnie miał zamiar wziąć jego penisa do ust. Dopiero kiedy poczuł przyjemne ciepło, zaciskające się wokół jego główki, sapnął, wypuszczając powietrze z płuc. O ile wzrok go nie mylił, to właśnie ledwo trzymał się na nogach, stojąc naprzeciw Malfoya, który właśnie brał go coraz głębiej, zataczając wokół czubka jego penisa, delikatne kółka.

Z sykiem ponownie wciągnął powietrze, kiedy Draco jedną ręką złapał za jego jądra, a drugą ścisnął pośladek, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Nawet nie zauważył, że wciąż mocno trzymał w garści jego włosy. Gdyby nie lekkie zamroczenie alkoholem, które z pewnością działało nieco na spowolnienie reakcji, doszedł by prosto w jego usta od samego patrzenia na ten bezwstydny widok. Draco poruszał się sprawnie i pewnie, dobrze wiedząc co z nim robił. Dlatego kiedy Harry czuł już, że był blisko, zebrał w sobie wszystkie siły jakie tylko mu pozostały i odciągnął Malfoya od swojego penisa, szarpiąc go przy tym, niezbyt ostrożnie, za włosy. Brak przyjemnej wilgoci szybko przestał być dla Harry'ego ważny, bo w następnej sekundzie sam leżał już na łóżku, będąc brutalnie rzuconym na plecy.

Malfoy z pewnością widział pragnienie w jego oczach i niedosyt po wrażeniach jakie zafundował mu swoimi zdolnymi ustami. Harry nawet nie wiedział, kiedy mężczyzna pozbył się ubrań, zbyt oszołomiony widokiem jego nagiego ciała. Z lekko rozchylonymi wargami, wpatrywał się głodnym i nieco zamglonym spojrzeniem, w mocno zarysowane mięśnie na jego klatce piersiowej. Idealnie wyeksponowane kości biodrowe aż kusiły, by zatopić w nich zęby, a to co znajdowało się niżej było dla niego niczym zakazany owoc, którego pragnął od tak dawna.

— Chodź tu — wyjąkał, jednocześnie wyciągając ku niemu dłoń, by dotknąć jego alabastrowej skóry, której słońce nie zdążyło jeszcze musnąć swoimi promieniami. Kiedy ten o dziwo posłuchał go w następnej sekundzie, Harry zorientował się, że był przygniatany przez kompletnie nagiego Malfoya. Jego już wcześniej pobudzona erekcja, drgnęła niespokojnie pod naporem drugiego ciała, a kiedy poczuł, że równie twardy, penis Draco wbijał się w jego brzuch, wydał z siebie niekontrolowane sapnięcie. Wszystko działo się tak szybko, że nie był w stanie nacieszyć się widokiem przed sobą, tyle ile by chciał. Malfoy uniósł się na dłoniach, odrywając tym samym od siebie, dwa rozgrzane ciała.

Nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego się na to godził, i nie chciał zastanawiać się nad tym, czy powodem tego było naglące pragnienie spełnienia, czy podniecająca świadomość tego, że Draco właśnie zamierzał w niego wejść, choć ten nigdy wcześniej nie miał w sobie nikogo. I może gdyby jego umysł nie był pchany alkoholem, zdążyłby zaprotestować, albo chociaż próbowałby powstrzymać Draco. Jednak teraz jedyne co potrafił, to szeroko otwartymi oczami wpatrywać się w mężczyznę, który właśnie oblizywał palce w najbardziej erotyczny sposób, jaki tylko można było sobie wyobrazić. Jego język sunął powoli w górę i w dół, a nadmiar śliny spływał po dłoni. Harry na sam ten widok ponownie jęknął niecierpliwie, jednak nawet jeśli chciał, nie był w stanie odwrócić wzroku. Całym sobą pragnął, by w końcu te długie palce znalazły się w nim, żeby choć trochę przybliżyło go to do spełnienia.

Malfoy zdawał się karmić jego pragnieniem, z satysfakcją obserwując go w najbardziej uległym wydaniu, jakie mógł sobą zaprezentować. Nie było to jednak istotne. Liczył się fakt, że palce Draco wciąż się w nim nie znajdowały.

Harry w naglącym geście, uniósł biodra wyżej, dając tym samym kolejny pokaz swojej niskiej samokontroli, lecz tym razem Draco nie miał zamiaru dłużej się nad nim pastwić. Kiedy tylko poczuł niezbyt przyjemne tarcie, jakie wywołał  zagłębiający się w nim palec, westchnął ciężko, odruchowo spinając mięśnie. Do prawdziwej przyjemności było jeszcze daleko, widział jednak po zachowaniu Malfoya, że ten dobrze wiedział co robił. I choć Harry nigdy wcześniej nie brał nawet opcji bycia tym, który dawał, a nie brał, tak świadomość, że to Malfoy dawał mu przyjemność, była zbyt pochłaniająca, by mógł się jej oprzeć. Wygiął się w łuk, czując zagłębiający się w nim dalej, palec Draco, zmuszony na moment oderwać wzrok od jego twarzy.

— Nie przestawaj — wydyszał ledwo, łapiąc oddech, czując, że Malfoy spowolnił ruchy, tak by nie sprawiać mu bólu. Harry był spragniony do tego stopnia, że nie przeszkadzało mu lekkie szczypanie, które i tak było tylko zwiastunem przyjemności, jaka go czekała. A kiedy, niespodziewanie do palca dołączył drugi, Harry nie był w stanie stłumić okrzyku zaskoczenia. Malfoy przestał być ostrożny, ale właśnie to podobało mu się bardziej. Stanowcze ruchy, pewne tego, do czego go doprowadzały, tylko wzmagały przyjemne tarcie.

— Popatrz na mnie — szepnął tuż przy jego twarzy. A kiedy Harry uchylił powieki, zamglony obraz malujący się przed nim, ukazał Draco, pochylającego się tak blisko niego. I nagle jego usta znalazły się na tych Harry'ego, a pocałunek przepełniony był czystym pożądaniem. Harry był świadomy tego, że Malfoy nie zamierzał już dłużej czekać. Przygotowany na to, że zaraz poczuje w sobie jego członka, wyszedł naprzód biodrami, samemu nabijając się na jego palce. — Tak, właśnie tak — mruczał nieprzerwanie Draco, zębami brutalnie skubiąc jego wargi. Harry nawet nie chciał myśleć o tym, że rano będzie musiał spojrzeć na swoje odbicie w lustrze.

Pustka jaką odczuł zaraz po tym, kiedy Draco całkiem wysunął z niego swoje palce, była tylko chwilowa, ponieważ po kilku dłużących się sekundach, wypełniło ją uczucie naporu wywołane czymś o wiele większym niż dwa palce. Wilgoć spowodowana śliną oraz wcześniejsze przygotowanie pozwoliło mu, bez zbędnej zwłoki, na prawie bezbolesne przyjęcie w siebie prawie połowy penisa. Uczucie samo w sobie było nie do opisania i w momencie przez głowę, przeleciała mu myśl dlaczego wcześniej nie zgodził się na to by być tym, który dawał. To zawsze on wolał patrzeć na swojego partnera, kiedy sprawiał mu przyjemność. Świadomość, że to Draco obserwował go w najbardziej intymnej sytuacji, po raz kolejny sprawiła, że jego własny członek drgnął pobudzony. A kiedy tylko Draco zanurzył się w nim całkiem i zaczął się delikatnie poruszać, sam złapał swojego penisa, by doprowadzić go na szczyt.

Sam sprawił, że znalazł się w miejscu, w którym właśnie był brany przez Malfoya i to w najbardziej erotyczny sposób. Wpatrywanie się w niego, podczas gdy ten z pożądaniem w oczach, przyspieszał ruchy w jego wnętrzu, raz po raz uderzając w jego najczulszy punkt, było zarazem fascynujące, jak i przerażające. Jego własna ręka poruszała się w górę i w dół po członku, dorównując tempem ruchom wykonywanym przez Draco, a kiedy dłonie mężczyzny spoczęły na jego udach, tym samym dociskając je do materaca, emocje wzięły górę, a skurcz w dole brzucha był tak nagły, że nawet gdyby chciał, nie byłby w stanie powstrzymać, zbliżającego się orgazmu. Ciepła, gęsta ciecz rozlała się w jego ręce, tworząc tym samym obraz ludzkiej natury w czystej postaci. Mimo szalejącego w żyłach jak i w głowie, alkoholu, Harry mimowolnie zaczął odczuwać wstyd. Przymknął powieki, nie chcąc widzieć wyrazu twarzy Malfoya, kiedy ten osiągał spełnienie, wypełniając go rozkosznym ciepłem.

Przez moment trwali w bezruchu, słysząc jedynie własne, wyrywające się z piersi, serca. Draco wysunął się z niego powoli, nie odrywając spojrzenia od własnego penisa, błyszczącego od lepkiej cieczy. Harry odchylił głowę do tylu i otworzył oczy, wpatrując się bezmyślnie w sufit. Jego głowa zionęła pustką, a jedyna myśl jaka majaczyła gdzieś na jej dnie, to chęć napicia się czegoś mocnego.

Zebrał się w sobie, by podnieść się przynajmniej do pozycji siedzącej. Jego tyłek był dziwnie obolały, jednak przypuszczał, że prawdziwy dyskomfort będzie odczuwał dopiero następnego dnia. Wcześniej nie poświęcał zbyt dużej uwagi na to, jak czuli się jego partnerzy po stosunku. Teraz już dobrze wiedział, jak to jest.

Przetarł twarz dłonią, nawet nie spoglądając na siedzącego obok Draco, po czym schylił się, by podnieść spod nóg swoją bieliznę. No tak, zbieranie ubrań po pokoju zaraz po seksie, nie było najprzyjemniejszą czynnością, jednak chciał jak najszybciej opuścić pokój Malfoya, i udać się do siebie. Albo na dół do baru.

— Zostań — szept Draco był prawie jak pomruk, niezbyt wyraźny i może wcale nie opuścił jego ust, a Harry usłyszał go jedynie w swojej wyobraźni. Jednak dotyk ciepłych palców wokół nadgarstka, nie był już złudzeniem. Odwrócił się w stronę mężczyzny, i nie potrzebował już żadnych innych słów, by zmienić swoje plany szybkiej ewakuacji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro