Rozdział 6
Niektórzy mogli poczuć się nieco oszołomieni poprzednim rozdziałem, dlatego wypada wytłumaczyć, dlaczego doszło do tego, do czego doszło...
Trzy godziny wcześniej
Siedzenie w winiarni jeszcze tego samego dnia, którego przyleciał do Palermo, było ostatnim czego się spodziewał. W dodatku w towarzystwie Malfoya. Rozmowa toczyła się całkiem nieźle, choć nie zaprzeczał, że z początku czuł się conajmniej dziwnie. Jednak po trzech lampkach wina, nieco się rozluźnił i tak jak Draco, udawał, że nie pamiętał niczego, co wydarzyło się przed sześcioma laty.
— Słyszałem, że firma Granger całkiem nieźle prosperuje. — Jego głos był całkiem przyjemny, albo tak mu się tylko wydawało, a wino robiło swoje.
Luźna atmosfera, panująca w winiarni szybko mu się udzieliła. Do cholery jasnej, w końcu był na wakacjach. Czy właśnie nie powinien się relaksować i odpoczywać?
— Tak, ale poprzedni księgowi nie potrafili zająć się tym bałaganem — zaśmiał się, wyczuwając w swoim głosie jawną sugestię, że jego pojawienie się na tym stanowisku, z powrotem postawiło firmę na nogi.
— Byłeś dobry z rachunkowości, więc nie dziwię się, że dobrze się tam sprawdzasz — powiedział, unosząc swój kieliszek do ust. Harry starał się nie patrzeć na niego, kiedy upijał łyk. Gdyby to Draco obserwował go w taki sposób, poczułby się niekomfortowo, a on przez ich wspólną przeszłość, wolał raczej nie szukać sobie problemu, skoro potrafili jednak rozmawiać w normalnej atmosferze.
Może była to kwestia czasu, albo zwykłej, ludzkiej dojrzałości. Nie miał pojęcia, jednak wiedział, że mimo podobnego wyglądu i pewnych charakterystycznych gestów, starszy Draco był inną osobą. Wyzbyty swoich uprzedzeń oraz dziwnego zamiłowania do wywyższania się, i traktowania innych jak coś gorszego, był nawet całkiem atrakcyjny. I Harry nie miał tu tylko na myśli faktu, że był po prostu przystojny. Draco zaintrygował go na nowo, a co za tym szło, z każdą kolejną, mijającą minutą rozmowy, czuł, że przyjemne ciepło rozchodziło mu się w żołądku. I nie wpływało na to tylko wypite wino, ale też tok rozmowy. Bo Draco, sam w sobie był ciekawym rozmówcą. Miał wiele do zaoferowania i potrafił podtrzymać jej bieg. Wychodził z tematem na przeciw, a Harry nie miał przez to problemu by szukać pretekstu, żeby jak najszybciej ulotnić się z winiarni.
Kiedy poprosili kelnera o kolejną lampkę wina, Harry miał dziwne przeczucie co do tego, że jeszcze nie będzie ona ostatnią. Wieczorna pora, i nieco chłodniejsze powietrze sprzyjały siedzeniu na zewnątrz. Winiarnia była pełna turystów, ale w tłumie można było też dostrzec typowo lokalnych, Włochów. Głośnych, radosnych i przede wszystkim szeroko uśmiechających się do każdego.
— Studia, kiedy to było. — Harry spojrzał na Draco pytająco. Powrót do tamtego okresu nie za bardzo mu się podobał, a sam fakt, że to Malfoy zaczął ten temat sprawił, że zadrżał niepewnie, wiercąc się na swoim miejscu. Uniósł kieliszek do ust, by ukryć swoje zakłopotanie. — Byłem okropnym dupkiem — powiedział, a Harry poczuł jak w tym samym momencie łyk wina stanął mu w gardle, po to żeby zaraz zaczął krztusić się cierpkim alkoholem.
— Tak, nie będę zaprzeczał — chrząknął, i pokaszlując lekko, starał się uspokoić obolałe płuca. Nie chciał zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, wystarczyło mu już, że Malfoy przyglądał mu się z dziwnym zainteresowaniem. — Poza tym, może nadal nim jesteś? — Tak, alkohol zdecydowanie rozwiązał mu język, i był już w stanie, w którym mówił wszystko, bez głębszego zastanowienia.
— Może, ale uważam, że los naprawdę potrafi być przewrotny, sprawiając, że natkniemy się na siebie na lotnisku, lecąc dokładnie na te same wakacje, chyba się ze mną zgodzisz? — Harry przełknął ślinę ostatni raz, wiedząc że nie miał już odwrotu, skoro i tak dał się wciągnąć w tą rozmowę. Myśl, że był już skazany na towarzystwo Draco przez resztę wyjazdu, stawała się coraz bardziej rzeczywista.
— Zdecydowanie. — Kiwnął głową, po czym odłożył kieliszek na stolik. — Byłeś wrzodem na dupie i to całkiem uciążliwym — mruknął.
— W takim razie, wypijmy za to — zaproponował Draco, czym całkiem zbił go z tropu. Uniósł swój kieliszek i wyciągnął go w stronę Harry'ego, zachęcając by ten stuknął o niego, swoim.
— Za co? — zdziwił się, nie bardzo rozumiejąc.
— Za to, że nie jestem już wrzodem. — Mężczyzna uniósł jedną brew do góry, naglące kiwając swoim kieliszkiem. Harry zamrugał kilka razy, próbując otrząsnąć się z myślowego letargu.
— Przecież nikt nie powiedział, że nie jesteś. — Potrząsnął przecząco głową, ale mimo woli lekki uśmiech wypłynął mu na usta. Cholera, Malfoy naprawdę potrafił zachowywać się całkiem normalnie. W jakiś pokrętny sposób, posiadał zdolność wyciagnięcia z niego szczerego uśmiechu, co nie było wcale taką prostą sztuką.
— Ale gdybym był, poprzestałbyś na jednej lampce wina i nie siedziałbyś tutaj ze mną już prawie godzinę, czyż nie? — spytał, a Harry po raz pierwszy nie wiedział co odpowiedzieć. Draco znów go zaskoczył, nie kryjąc się ze świadomością swojego podłego zachowania z czasów studiów, oraz tego, że Harry również nadal wszystko, dobrze pamiętał. Nie czekając nawet na jego odpowiedź, zadał kolejne pytanie. — Dlaczego w ogóle się tutaj znaleźliśmy? Nie widziałem cię od momentu rozdania dyplomów.
— Ja ciebie również — mruknął cicho. Ledwo powstrzymał się od dodania I nie chciałbym już więcej widzieć. Jednak byłoby to wierutnym kłamstwem, skoro teraz jak na przekór, czuł się całkiem dobrze w jego towarzystwie, a wszystko co wydarzyło się wcześniej, odchodziło w niepamięć. Sam był na siebie zły, że z taką łatwością przyszło mu zapominanie, tego jak Malfoy traktował go przez prawie dwa lata, choć mógł na to mieć wpływ wypity alkohol i fakt, że Draco był po prostu cholernie miły i czarujący. — Wygląda na to, że jednak tak absurdalne przypadki się zdarzają. Nasze wakacje z pewnością zapadną mi w pamięć, nawet dlatego, że są to pierwsze od bardzo długiego czasu. — Postanowił na razie nie wspominać o Joeyu, bo tak naprawdę nigdy otwarcie nie zdeklarował swojej orientacji. Mimo to czuł, że większość o tym wiedziała, bo nie krył się z tym szczególnie. A Draco wiedział z pewnością. Po sytuacji w łazience klubu, Harry był już pewien, że ten rozgryzł go od razu. Tego samego, niestety nie był w stanie powiedzieć o mężczyźnie. Bo jego orientacja była dla niego zagadką. Po tym jak widział go przy stoliku z przystojnym mężczyzną, był pewien, że Malfoy musiał być stu procentowym, gejem. Jednak fakt, że dogryzał mu na każdym kroku, po tym jak najpierw zawstydził go w toalecie, zmieniał postać rzeczy. Mógł być co najwyżej, biseksualny.
Choć nie wyobrażał sobie, by teraz zapytać go otwarcie o jego orientacje, mimo że całkiem dobrze im się rozmawiało.
Dwie godziny wcześniej
— Nie wierzę, że po prostu zabrałeś tą butelkę ze stolika! — Harry starał się brzmieć poważnie, ale nie był w stanie powstrzymać się od śmiechu. Chwilę wcześniej opuścili winiarnię w bardzo dobrym humorze, po tym jak Harry wydał połowę pieniędzy, jakie przeznaczył sobie na wyjazd, żeby zapłacić za ich rachunek.
— Zapłacone, więc nie powinni mieć problemu, że po sobie posprzątaliśmy — zaśmiał się.
Harry był naprawdę oczarowany jego dźwięcznie brzmiącym, głosem, który był wręcz zaraźliwy. Idąc już nieco opustoszałą uliczką, kierowali się w przeciwną stronę niż do hotelu, choć Harry'emu wcale to nie przeszkadzało. Nie chciał jeszcze wracać, zbyt dobrze czuł się z Malfoyem, nawet jeśli był pchany do niego przez alkohol. Draco szedł przed nim, lekko tanecznym krokiem, przeskakując z krawężnika na ulicę i z powrotem, ściskając w dłoni szyjkę od butelki.
Harry nigdy by nie przypuszczał, że tak właśnie skończy się pierwszy wieczór jego urlopu. Mimo wszystko było to całkiem dobre rozpoczęcie wakacji. Chciałby zobaczyć minę Hermiony, kiedy następnego dnia zadzwoni do niej i opowie, z kim wstawił się poprzedniej nocy.
— Co ty na to, żeby zwiedzić pobliską plażę? Jutro będzie tutaj tłum ludzi, warto sprawdzić gdzie można pójść — powiedział, a Harry przystał na jego propozycje, ochoczo kiwając głową.
Plaża w Palermo w środku nocy i to w towarzystwie Malfoya? Czemu nie.
— Chodź. — Dogonił go, by zrównać z nim krok, po czym ostrożnie wysunął mu z ręki butelkę z winem, po to by samemu napić się z niej łyk. Cierpki posmak już nawet mu nie przeszkadzał. Nie był to jego ulubiony rodzaj alkoholu, ale przy Draco, nawet wytrawne wino, miało dobry smak.
Faktycznie, tak jak pisało w ofercie wczasów, plaża znajdowała się naprawdę blisko hotelu. Mimo później pory, sporo osób wciąż kąpało się w morzu. Jeszcze nagrzany słońcem piasek, co rusz wkradał mu się do klapek, jednak nie chciał zdejmować butów tak jak Draco, by mieć zajęte ręce. Światło z ulicznych latarnii nieco oświetlało im drogę, dlatego zeszli bliżej wody, by oddalić się od krzyków pijanych osób i głośnej muzyki. Im dłużej szli wzdłuż morza, tym cisza, jaka zapadła między nimi stawała się coraz bardziej kojąca, w akompaniamencie szumu spokojnych fal. Harry o dziwo nie odczuwał żadnego dyskomfortu, a Draco nie wyglądał na takiego, który miałby w tym momencie ochotę na rozmowę. Obaj zdawali się być pogrążeni we wsłuchiwaniu się w odgłosy morza.
Dopiero w chwili, w której Harry zatrzymał się, spoglądając w kierunku ulicy, gdzie ścieżka latarni właśnie dobiegała końca, Draco odwrócił się w pół kroku, podążając za jego wzrokiem.
— Wracamy? — spytał, a Harry instynktownie przeniósł spojrzenie z drogi, na butelkę, którą wciąż trzymał.
— Zostało jeszcze trochę wina — powiedział, i gdyby to on był na miejscu Draco, zdecydowanie usłyszałby w swoim głosie sugestię, że powinni jeszcze chwilę zostać, by wypić wino do końca. Malfoy nie był głupi i chyba zrozumiał to tak, jak właśnie pomyślał Harry, bo uśmiechnął się lekko i zawrócił w jego stronę, po czym sekundę później wysunął butelkę z jego dłoni, by upić łyk alkoholu.
— Sycylijskie wina o wiele lepiej smakują na Sycylii, niż w Anglii — powiedział, podając mu butelkę.
— Do tej pory nie przepadałem za winem, ale ten wyjazd zdecydowanie odbiega od norm, więc nawet ono potrafi mi smakować — mruknął, siadając na piasku. Ledwo powstrzymał się przed położeniem. Wiedział, że gdyby tylko to zrobił, nie dałby rady już wstać. Noc była taka przyjemna, ciepła ale nie duszna. Nie przeszkadzałoby mu położenie się na miękkim piasku i zaśnięcie chociaż na chwilę. Malfoy poszedł w jego ślady, siadając obok, jednak zachowując bezpieczny dystans.
Szturchnął go butelką w ramię, tym samym wyrywając z odpływających w sen, myśli.
— Wypij już do końca. — Harry nawet nie protestując, wziął ostatni łyk po czym postawił, pustą już butelkę na piasku, tak żeby się nie przewróciła. — Masz jakieś plany na jutro?
— Hm? — Harry spojrzał na Draco, marszcząc brwi, jednak było zbyt ciemno by mógł dostrzec wyraz jego twarzy. Nie spodziewał się, że Malfoy otwarcie zasugeruje, żeby spędzili kolejny dzień razem. W zasadzie wcześniej sądził, że ich wieczorne wyjście, będzie ostatnim, kiedy zobaczy go podczas wyjazdu. Teraz jednak zawahał się z odpowiedzią. W końcu, mógł potraktować też ten wyjazd, jako odskocznię od swojego codziennego, szarego życia, prawda? — Hermiona urwie mi za to głowę — mruknął pod nosem.
— Co mówisz? — Zdziwiony głos Draco sprawił, że dotarło do niego, że musiał wypowiedzieć te słowa na głos. Lekka panika zaiskrzyła w jego żołądku, skręcając go w supeł.
— Nic, nic — powiedział szybko. — Zastanawiałem się nad rejsem. Czytałem, że można popłynąć do San Vito.
— Tak, też o tym myślałem, ale wolałbym wypożyczyć jacht, niż pakować się z tym tłumem turystów na statek. — Harry prawie zakrztusił się własną śliną, kiedy Draco powiedział o wypożyczeniu łódki tylko dla siebie. Chyba naprawdę zdążył zapomnieć, że spędzał czas w towarzyskie Draco, pieprzonego, Malfoya. Bogatego dzieciaka, z wygórowanym ego, jednak z małą, naprawdę malutką różnicą. Draco nie był już dzieckiem, ani nawet młodym dorosłym. Obaj mieli już przecież prawie trzydzieści lat.
— Wypożyczyć? — spytał niepewnie.
— Kiedyś zrobiłem licencje. Jeszcze na studiach. Możesz wybrać się ze mną, jeśli masz ochotę — zaproponował, a Harry znów się zawahał. Jedyne, czego teraz chciał to zadzwonić do Hermiony i poradzić się jej, czy pomysł rejsu jachtem we dwójkę z Malfoyem, to dobry pomysł. Choć spodziewał się, że zanim przyjaciółka udzieliłaby mu jakiejś sensownej odpowiedzi, najpierw zeszłaby na zawał.
Nie, żeby nie ufał Draco co do jego umiejętności żeglarskich, jednak w jego wnętrzu toczyła się prawdziwa walka pomiędzy chęcią wypłynięcia tylko z nim w morze, a rozsądkiem, który podpowiadał mu, że nie powinien tego robić, a w zamian tego, tak jak planował, wybrać się na samotne zwiedzanie miasta, z dała od kusząco, przystojnego Malfoya.
— Ile mam czasu, żeby podać ci ostateczną decyzje? — spytał z uśmiechem, by nieco samemu się rozluźnić. Musiał jakoś ukradkiem wysłać SMS do Hermiony, choć podejrzewał, że przyjaciółka mogła już spać. Całkowicie stracił poczucie czasu w towarzystwie Draco.
— Dopóki nie wrócimy do hotelu — powiedział, po czym podniósł się z piasku i wyciągnął dłoń w jego stronę, by pomóc mu wstać. Harry odruchowo chwycił ją bez większego wahania.
Tak, dotyk Draco był zdecydowanie zbyt elektryzujący, by mógł od razu wypuścić jego rękę z uścisku. Dobrze, że było ciemno, bo Malfoy nie mógł zauważyć rumieńców, wypływających mu na twarz. Myśl o tym, jak mocno kiedyś pragnął, by poczuć na sobie jego dotyk, przebiegła mu przez głowę, powodując niebezpieczne drgnięcie członka, co nagle sprawiło, że wrócił na ziemie. Za wszelką cenę musiał sprawić, by Draco niczego się nie domyślił.
— Więc wracajmy — powiedział cicho, siląc się, by głos mu nie zadrżał. Draco kiwnął głową i schylił się po pustą butelkę. Może była to tylko jego wyobraźnia, pobudzona wypitym alkoholem oraz wcześniejszym dotykiem, ale wydawało mu się, że Draco podnosząc się, zbyt dużo czasu poświecił na wysokości jego krocza. Choć z pewnością była to wyobraźnia. Do cholery jasnej, przecież nawet nie wiedział, czy Draco naprawdę wolał mężczyzn! A poza tym, wciąż musiał pamiętać, jak traktował go kilka lat temu, mimo że było to naprawdę ciężkie.
Ruszył za Draco niepewnym krokiem, ponieważ spodenki zaczynały go już nieco uwierać. Miał tylko nadzieje, że napięcie zejdzie z niego podczas marszu.
Wyciągnął telefon z kieszeni, zerkając na Malfoya, który szedł przed nim i szybko wystukał na klawiaturze, wiadomość do Hermiony.
Harry: Szybka odpoiedz, płynąc z Draco łódką jutro? Tak nie .
Wprawdzie nie spodziewał się szybkiej odpowiedzi, ale zawsze było warto próbować. Schował telefon i dogonił Draco, wskakując na murek, który oddzielał plażę od drogi. Miał jeszcze jakieś piętnaście minut na podjęcie decyzji, zanim wrócą do hotelu.
Trzydzieści minut wcześniej
— Namyśliłeś się już? — Draco spojrzał na niego w momencie, w którym drzwi windy zamknęły się, a ta w dość ślimaczym tempie, ruszyła do góry.
— Brzmi kusząco — odpowiedział wymijająco, specjalnie unikając spojrzenia drugiego mężczyzny. Choć wolałby dodać w tym momencie, że to Draco wyglądał naprawdę kusząco. I nie wiedział ile razy miałby sobie jeszcze powtarzać w myślach, że była to nieprawda, a Malfoy już dawno przestał mu się podobać, żeby naprawdę w to uwierzył. — W zasadzie bardzo — dodał, stawiając już wszystko na jedną kartę. Bo tak naprawdę nie miał za wiele do stracenia. Jeśli Malfoy źle odbierze jego sugestie, najwyżej skończy z poczuciem wstydu tak samo jak sześć lat temu, a resztę pobytu na Sycylii spędzi tylko na unikaniu mężczyzny.
Wystarczyło jednak tylko krótkie, kontrolne spojrzenie na Draco, by ten wiedział, że w momencie, w którym winda się otworzyła, mężczyzna nie miał zamiaru ruszyć się nawet o krok. Chwila zawahania i brak reakcji, wystarczył, by Harry zaryzykował wszystko co miał, by ziścić swoje pragnienia i młodzieńcze marzenia sprzed lat. Taktyczny obrót, szybkie spojrzenie w oczy, a potem wszystko zaczęło toczyć się własnym torem. Jego ręce znalazły się na talii Malfoya, popychając go na ścianę w dosyć brutalny sposób. Chciał zadziałać szybko, zanim ten mógłby się otrząsnąć i go odepchnąć.
Musiał sprawdzić czy wszystkie fantazje jakie snuł, wyobrażając sobie smak jego ust, były prawdziwe. I w pierwszej chwili nie rozumiał, dlaczego, gdy ręce Draco spoczęły na jego klatce piersiowej, nie poczuł spodziewanego odepchnięcia. Dopiero w następnej sekundzie zorientował się, że ten wcale nie miał zamiaru tego zrobić. Jego usta były ciepłe i miękkie. Mimo wąskiej linii warg, sprawiały wrażenie pełnych, a w momencie, w którym rozchyliły się lekko, Harry był już pewien, że Draco z aprobatą zareagował na jego śmiałość.
— Potter — szept, który ledwo wydobył się z jego ust, sprawił na moment, że Harry uchylił powieki, i spojrzał wprost we wpatrujące się w niego, stalowo szare tęczówki.
— Hm? — mruknął, może niezbyt elokwentnie, jednak jego umysł nie pracował aktualnie na najwyższych obrotach. Był raczej lekko przyćmiony, a powód tego stał właśnie przed nim.
— Chodźmy do pokoju. — Głos Draco był cichy, ale cholernie podniecający. Dopiero w tym momencie, Harry uświadomił sobie, że wciąż stali w otwartej windzie. Mimo później pory i tak ktoś mógłby wyjść na korytarz, zastając ich dwójkę w dość dwuznacznej sytuacji. Harry musiał podjąć najszybszą i najbardziej wątpliwą decyzje, w swoim dotychczasowym życiu. Kilka sekund temu stawiając wszystko na jedną kartę, marzył tylko o tym, by pocałować Draco, podświadomie oczekując od niego, że ten nie odpowie na to tak ochoczo. A już na pewno nie zaproponuje pójścia do pokoju.
I tak naprawdę wystarczyło tylko jedno spojrzenie, by Harry wiedział, że w zasadzie, już dawno podjął tą decyzje. Zapewne jeszcze wtedy, gdy dowiedział się, że Malfoy spędzał wakacje w tym samym hotelu co on, i kiedy przystał na dzisiejszą propozycję napicia się razem, oraz kiedy zamówił kolejną lampkę wina, mimo że miał wypić tylko jedną.
Wszystko po kolei doprowadziło go właśnie do tego momentu, w którym trwał teraz. Z rękami Draco na swojej piersi, oraz ustami, lekko muskającymi jego własne. Jego pierwszy wieczór, a już w sumie i noc wakacji, miał zakończyć się właśnie w ten sposób. I nic nie było go już w stanie przed tym uchronić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro